-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2024-06-09
2024-05-10
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli wcześniej nie mieliście styczności to udało mi się nieco ją przybliżyć. Pamiętacie reality show? Program, który potrafił z człowieka wycisnąć wiele emocji, doprowadzić do zachowań, o które by sam siebie nie podejrzewał. Czy w takim miejscu, w zamknięciu z nieznajomymi ludźmi można nawiązać autentyczne i silne relacje? To zastanawiało badaczy społecznych, czy też zwykłej ludzkiej ciekawości. Maria Karnas nie stroniła od trudnej tematyki, od rob, które miały ukazać walkę jednostki z własnymi słabościami.
Główną bohaterką książki autorstwa Marii Karnas pod tytułem „Reality Fame. Walka o sławę” jest Lisa Kane, kobieta postanowiła zgłosić się programu telewizyjnego skuszona atrakcyjną nagrodą finansową. Nie ma wyboru, potrzebuje gotówki, aby spłacić długi ojca i zdobyć środki na pomoc chorej matce, która jest dla niej wszystkim. Musi zrobić wszystko, aby wygrać, jest niezwykle zdeterminowana, aby to osiągnąć. Reality Flame to telewizyjne show wyprodukowane przez Martina Williamsa, jego fabuła opiera się na tym, aby zamknąć w luksusowej willi nieznajomych ludzi i przetestować ich w różny sposób. Czy te przejścia, którym będą poddani będą tego warte? Walka z własnymi słabościami, najskrytszymi lękami, a wszystko to dla stu tysięcy dolarów. Lisa chce wykorzystać najmniejszą możliwą szansę, aby wygrać program. Udaje jej się poznać Briana, mężczyznę, któremu udało się zwyciężyć w poprzedniej edycji. Czy układ, który mu proponuje się powiedzie? Czy Lisa spłaci wszystkie długi? Czy Brian będzie skłonny do współpracy?
„Reality Fame. Walka o sławę” to niezwykle ciekawa pod względem fabularnym powieść, która sprawiła, że bez wahania wspólnie z bohaterami wzięłam udział w reality show. Maria Karnas miała odwagę ukazać jak zakłamane są tego typu programy. Pamiętam doskonale, że kiedy nadeszła era reality show przyciągała do siebie sporą liczbę widzów. Każda taka zmiana, nowość budzi w odbiorcach wiele emocji. Co nas czeka w powieści? Poznajemy niezwykle interesującą główną bohaterkę, Lisa chce zdobyć główną nagrodę i to wcale nie ze względu na siebie, czy proste marzenia. Pragnie zrobić wszystko, aby sytuacja jej i mamy się poprawiła, brakuje jej stabilizacji, dlatego uznała, że udział w programie może dać jej wiele dobrego. Czy pozna kogoś, z kim wda się w romans? Nie od dziś wiadomo, że takie sytuacje zdarzają się bardzo często. „Reality Fame. Walka o sławę” ukazuje ciemną stronę programów rozrywkowych, w zamknięciu nie trudno jest o wyładowanie wszelkich frustracji, zwłaszcza, że z każdym odcinkiem finał jest coraz bliżej. Zaczęłam zastanawiać się, czy w takim środowisku można jest być sobą? Ludzie potrafią ukazać najróżniejsze oblicze, kiedy na czymś im zależy, wielokrotnie okazało się, że nie ma w takich zagrywkach powodu do dumy. Czytając książkę byłam ciekawa, kto dojdzie do finału i zwycięży.
Mam do Was pytanie, czy znacie twórczość przesympatycznej Marii Karnas? Muszę przyznać, że ja też jej wcześniej nie znałam. Całe szczęście, że udało mi się to zmienić, a wszystko za sprawa „Reality Fame. Walka o sławę”. Udało mi się dowiedzieć, że autorka pisze powieści z gatunku Young Adult, jak i romanse. Jej twórczość nie powinna być dla was nieznana, jednak, jeśli...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-10
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego dopuścić? Czasami zastanawiałam się, jak można było doprowadzić do takich szkód? Tworzenie obozów dla Psi było niedopuszczalne, byłam ciekawa, jak po czymś takim kraj może się odbudować? Zastanawiałam się, czy autorce po raz kolejny uda się wywołać we mnie tak wiele emocji i się nie pomyliłam, potrafiła po raz kolejny sprawić, że zaniemówiłam.
Główną bohaterką książki autorstwa Alexandry Bracken pod tytułem „Mroczne dziedzictwo” jest Suzume „Zu” Kimura to osiemnastoletnia dziewczyna, która wiele przetrwała w swoim życiu. Po tym mrocznym czasie przyjęła rolę przedstawiciela Rządu Tymczasowego, walczy ile tylko posiada sił o to, by tacy, jak ona posiadali swoje prawa. Walczy o PSI, aby żadne uprzedzenia i krzywdzące oceny nie dotknęły już nikogo więcej. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie zamach, za który staje się odpowiedzialna. Musi zrobić wszystko, co tylko może, aby oczyścić swoje imię. W tej walce nie jest jednak sama, towarzyszą jej Priyanka i Roman, którzy także są Psi. Czy będą wobec niej lojalni, czy też zdradzą ją, kiedy tylko nadarzy się taka okazja? Ile sekretów odkryje dziewczyna? Czy uda jej się zawalczyć o swoją przyszłość? Ile istnień przyjdzie jej ocalić?
„Mroczne dziedzictwo” to książka, której akcja rozgrywa się pięć lat po tym, jak dzięki Ruby wszystko miało się zmienić. Retrospekcje sprawiły, że powieść stała się dla mnie jeszcze bardziej interesująca. Różni się od oryginalnej trylogii, kręci się wokół innych spraw, takich jak polityka, która potrafi namieszać i utrudnić życie bohaterów. Nie czytam może już tyle powieści dystopijnych, ale Alex Bracken po raz kolejny sprawiła, że ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie. Sprawiła, że poczułam to samo, co Zu, co wszyscy bohaterowie. Bohaterka przeszła ogromną przemianę, nie dało się nie zauważyć, że cierpi na zespół stresu pourazowego. Po tym wszystkim, przez co przeszła, w jaki sposób jej myśli są kształtowane poprzez posiadane doświadczenia i ideały wypadło bardzo wiarygodnie. „Mroczne dziedzictwo” ukazuje, jak pejzaż polityczny jej dystopijnych Stanów Zjednoczonych jest naprawdę przerażający. To świat, w którym pewien typ jednostek żyje w strasznych okolicznościach, a korupcja i współudział w tym jest ogromny, co gorsza podtrzymuje ten cykl. Zupełnie, jakby nie dało się go przerwać, ta machina sięga zbyt głęboko. Byłam zła, załamana z powodu tych, którzy ponosili konsekwencje, był to tak surowy portret, który wydawał mi się tak prawdziwy, że nie zdziwiłabym się, gdyby tak właśnie się stało.
„Mroczne dziedzictwo” to książka, która wytrąciła mnie z równowagi do tego stopnia, że zaniemówiłam, kiedy zamknęłam ostatnią stronę. Jestem przekonana, że znacie cykl Mroczne Umysły i jego bohaterkę Ruby. Alexandra Bracken postanowiła ponownie powrócić do świata, w którym, dzieci mogły stać się niebezpieczne, za sprawą umiejętności, jakie posiadały. Jak można było do tego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
„Małżeństwo ze snu” to kolejna świetna książka autorstwa Julii Quinn, której przedstawiać wam nie muszę. Wszystko to za sprawą rodziny Bridgerton, która cieszy się u nas nie małą popularnością, czy to pod kątem filmu, czy serii książek, które się połyka jednym tchem. Teraz poznajemy losy rodziny Roesby, której są równie ciekawe i serdecznie wam polecam zapoznać się z nimi i ich bohaterami. Więzi miedzy rodzeństwem potrafią być niezwykle silne i niezłomne, potrafiące pchać jedno, by wyruszyło w daleką podróż, aby odnaleźć to drugie i zapewnić mu bezpieczeństwo i ukojenie. O kim tym razem opowie nam autorka?
Główną bohaterką książki autorstwa Julie Quinn pod tytułem „Małżeństwo ze snu” jest Cecilia Harcourt, to młoda kobieta, która dowiaduje się, że jej brat został ranny na froncie wojennym. Osierocona kobieta nie ma za dużego wyboru, zamieszka z apodyktyczną ciotką, albo będzie musiała poślubić jednego ze swoich mniej szlachetnych krewnych. Cecilii jednak, żadna z tych opcji się nie podoba. Myślała i odnalazła trzci sposób, którego z pewnością nikt by nie pochwalił. Rzuciła na szalę bardzo wiele i wyruszyła w podróż, daleką, niebezpieczną, zrobi wszystko, aby odnaleźć Thomasa, jej brata. Czy jej się to powiedzie? Podróż przez Atlantyk to nie byle co, jednak Cecillia chce się zaopiekować bratem, pomóc mu w powrocie do zdrowia, jednak nie sadziła, że sprawa może być trudniejsza. Czasami łatwiej jest coś powiedzieć niż wykonać. Dziewczynie udaje się znaleźć wojskowy szpital, gdzie znajduje przyjaciela jej bata Edwarda Rokesby’ego. Mężczyzna jest w złym stanie, jest nieprzytomny, a ona ze wszystkich sił chce mu pomóc i ocalić mu życie. Znała go wszak z listów, a teraz poczuła coś niezrozumiałego, stawia wiele na szali i podaje się za jego małżonkę. Dzięki temu będzie mogła zostać w szpitalu i mu pomóc, co będzie, kiedy mężczyzna się obudzi i dowie, że posiada małżonkę?
„Małżeństwo ze snu” to przejmująca, emocjonalna i rozdzierająca serce opowieść, która ukazuje, jak silna potrafi być kobieta, kiedy chce przejąć wszystko w swoje ręce. Byłam pod wrażeniem kreacji bohaterów, bo zarówno Edward jak i jego „żona”, byli wspaniali. Cecilia była uroczą postacią, odważną i naprawdę słodką dziewczyną, która pragnie wszystkiego, co najlepsze dla ludzi, których kocha. Nie wyruszyła w tą podróż z zamiarem okłamania Edwarda, ale zrobiła to dlatego, ponieważ zmusiły ją do tego okoliczności. Cecillia była złożona, wielowarstwowa, a co najważniejsze, Julia Quinn pozwoliła zrozumieć jej oszustwo, walczyła z poczuciem winy, którego doświadczyła z powodu kłamstwa, ale zakochuje się w Edwardzie i pragnie tylko pobyć z nim parę chwil z nim. Czy można ją za to potępić? „Małżeństwo ze snu” to naprawdę piękny romans, który rozwija się między tą bohaterami, emocjonalny i całkowicie odurzający. Książa przedstawia inną scenerię niż większość romansów historycznych, akcja nie rozgrywa się w Londynie, pomiędzy balami i eleganckimi strojami, ale wszystko dzieje się w Stanach Zjednoczonych w czasie wojny. Kontekst ten sprawia, że powieść ma inny ton ze względu na obawy, jakie żywią bohaterowie w tej sytuacji. Wszystko wypada bardzo wiarygodnie.
„Małżeństwo ze snu” to kolejna świetna książka autorstwa Julii Quinn, której przedstawiać wam nie muszę. Wszystko to za sprawą rodziny Bridgerton, która cieszy się u nas nie małą popularnością, czy to pod kątem filmu, czy serii książek, które się połyka jednym tchem. Teraz poznajemy losy rodziny Roesby, której są równie ciekawe i serdecznie wam polecam zapoznać się z nimi i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
„To tylko instynkt” to Książa, na którą w pewnym stopniu czekałam, potrzebowałam i nie mogłam się oderwać, kiedy w końcu znalazła się w moich dłoniach. Karolina Wilchowska jest bardzo utalentowaną autorką, a jej wyobraźnia zdaj się nie mieć granic. Człowieczeństwo bardzo łatwo jest zatracić, nie trzeba być ku temu bestia, aby zapomnieć o jego posiadaniu. O współczuciu, litości, chęci pomocy, spokojnym życiu pomiędzy szaleństwem, jakie jest w stanie zbyt mocno się zbliżyć. Bestia, hybryda, podgatunek, czy właśnie tak powinno się określać innego człowieka? W żadnym wypadku. Wzięłam książkę w swoje dłonie, okładka mnie hipnotyzowała, a ja wiedziałam, że uchylę rąbka tej historii, tylko na maleńką chwilkę, a skończyło się, jak pewnie przypuszczacie, ostatnią kropką i westchnięciem.
Głównym bohaterem książki autorstwa Karoliny Wilchowskiej pod tytułem „To tylko instynkt” jest Lenny, jego życie nie należało do łatwych, ani przyjemnych. Stał się hybrydą, kolejnym eksperymentem prosto z laboratorium, który został sprzedany na czarnym rynku, chociaż był jeszcze dzieckiem. Stał się maszyną, narzędziem do zabijania i wykonywania rozkazów. Zapomniał jak to jest samemu podejmować decyzje, nie czuć bólu, agresji, brutalności, która zdaje się płynąć w jego żyłach. Czy byłby inny gdyby miał wybór? Hybydy w oczach ludzi były jedynie czymś, co można było zgładzić, ujarzmić, tresować, zamiast wykorzystać ten niesamowity potencjał w zupełnie inną stronę. Natalie była zwyczajną dziewczyną, która stara się stanąć na nogach po utracie rodziców. Ma piękną duszę, jest romantyczką i mieszka w leśnej chatce gdzie ma spokój. Stroni od mężczyzn, ponieważ nie chce zostać zraniona. Pewnego dnia znajduje rannego człowieka, ze szczerego serca chce mu pomóc i tym samym nieświadomie podpisuje na siebie wyrok. Lenny nie znalazł się w tym miejscu przypadkowo, dostał rozkaz zabicia tej dziewczyny, czy będzie w stanie go wykonać? Co jeśli na jaw zaczną wychodzić zupełnie nieznane wcześniej fakty? Jakiego wyboru dokona mężczyzna? Czy uda mu się poskromić własny instynkt, czy stanie się jego niewolnikiem i wypowiedzianego rozkazu?
„To tylko instynkt” to książka, która mnie zachwyciła, czasami trafia się na takie historie, które potrafią człowieka ująć. Ta właśnie tak zrobiła, dowiadując się o nowych faktach brnęłam coraz głębiej w fabułę nie miałam ochoty się od niej oderwać. To wspaniała opowieść, która dotyka problemu człowieczeństwa, niszczenia drugiego człowieka, odbierania mu podstawowych praw z powodu inności. Czy tak to właśnie z nami jest? Spotykamy kogoś odmiennego, utalentowanego, silniejszego i chcemy go podporządkować, zakuć w kajdany, upodlić? Lenny to niezwykle złożona postać, potrafi być okrutną bestią, która nie cofnie się przed niczym, aby wykonać powierzone mu zadanie, ale jest w nim znacznie więcej. Zaznał w swoim życiu ogromnego cierpienia, o czym świadczą blizny na ciele i duszy. Wiele dobrego wniosła do jego egzystencji Natalie, przy niej odkrył jak może wyglądać życie, jak można go traktować, bał się, że to się zmieni, kiedy się dowie, do czego jest zdolny i co robił zanim się spotkali. Czy tak będzie? Z prawdą jest tak, że prędzej, czy później dojdzie do głosu.
„To tylko instynkt” to książka, która zestawia ze sobą bohaterów na zasadzie kontrastu, niewinną, łagodną kobietę i brutalną hybrydę, która ślepo wykonywała rozkazy. Karolina Wilchowska ujęła mnie tą historią, potrafiła wywołać we mnie współczucie, ból, a także uśmiech i lęk równy temu, który odczuwał bohater przed poznaniem prawdy przez Natalie. To wspaniałe romantasy, które spodoba się pełnoletnim czytelnikom.
„To tylko instynkt” to Książa, na którą w pewnym stopniu czekałam, potrzebowałam i nie mogłam się oderwać, kiedy w końcu znalazła się w moich dłoniach. Karolina Wilchowska jest bardzo utalentowaną autorką, a jej wyobraźnia zdaj się nie mieć granic. Człowieczeństwo bardzo łatwo jest zatracić, nie trzeba być ku temu bestia, aby zapomnieć o jego posiadaniu. O współczuciu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
„Fallen princess” to nie tylko wizualna uczta dla oczu, ale także imponująca treść. Głównie ze względu na mroczną atmosferę akademii, niewielką ilość przestępczości i celtycką mitologię Irlandii. Zanurzenie się w tym nowym świecie było jednocześnie ekscytujące i intensywne. Czułam ogromną radość, kiedy otrzymałam plik do zapoznania się z tą powieścią. Pierwszy tom cyklu Everfall Academy zrobił na mnie wrażenie, już od pierwszych stron czułam, że mnie ciekawi, chciałam dowiedzieć się więcej. Co otrzymujemy w nowej powieści Mony Kasten? Mroczną i tajemniczą atmosferę, ciekawą scenerię, magię, różne stworzenia, tak bardzo mnie zafascynowały, że przykuły moją całą uwagę. Ostatnio ukazało się tak wiele książek motywem akademii, że autorzy muszą naprawdę się postarać, aby wyróżnić się w jakiś sposób. Książka faktycznie zawierała kilka naprawdę świetnych nowych pomysłów, przekonajcie się o tym sami.
Główną bohaterka książki autorstwa Mony Kasten pod tytułem „Fallen princess” jest Zoey, młoda adeptka Akademii Everfall W jej murach kształci się młodych ludzi, którzy odkryli w sobie zróżnicowaną magię pochodzącą od bogów. Dziewczyna żyje nieco w cieniu swojej matki, która jest niezwykle utalentowaną uzdrowicielką. Liczy, więc na to, że magia, którą posiądzie, która się w niej ujawni będzie taka, albo równie przydatna. Niestety w najmniej odpowiednim momencie okazuje się, że jej wyobrażenie było bardzo dalekie od rzeczywistości. Zoey jest związana z magią śmierci, jest banshee, krzyczącą kobietą, która zwiastuje nadejście śmierci. W związku z powyższym została przeniesiona na odpowiedni wydział akademii, gdzie zajmuje się nią Dylan Dea Park. Chłopak jest Żniwiarzem, za sprawą dotyku potrafi pozbawić śmiertelnika życia odbierając mu jego duszę. Dziewczyna nie spodziewała się, że jej życie zmieni się tak gwałtownie, zamiast ratowania życia będzie miała zwiastować jego koniec. Jak sobie z tym poradzi? Czy śmierć jednego z uczniów była przypadkowa? Co się za nią kryje? Co przyniesie Zoey dochodzenie, w które się zaangażowała?
„Fallen princess” to książka, która pochłonęła mnie poprzez rozbudzanie mojej ciekawości. Styl pisania Mony Kasten urzekł mnie od samego początku. Opisuje wydarzenia w taki sposób, który pozwala mi, jako czytelnikowi, całkowicie wciągnąć się w fabułę. Książka naprawdę mnie wciągnęła i przekonała do kontynuacji serii. Wszyscy bohaterowie przypadli mi do gustu, każdy miał coś do ukrycia i własne zdolności, które zostały opisane w sposób emocjonujący. Zoey musiała się wykazać, uważam, że jej postać jest szczególnie interesująca i bardzo dobrze przedstawiona. Już w tej książce jej rozwój został wyraźnie zaakcentowany. Dylan, było w nim coś mrocznego, tajemniczego, co sprawiało, że chciało go się lepiej poznać. Poza tym za jego twardymi, murami krył się wspaniały człowiek, który stawał w obronie innych. Relacja między Dylanem i Zoey była niesamowicie intrygująca, podobały mi się te małe oznaki tego, co może się między nimi rozwinąć i bardzo mnie to zaciekawiło. Wypadło to dla mnie wiarygodnie, ponieważ Zoey rozstała się ze swoim chłopakiem, musiała poradzić sobie z tym, co się wydarzyło. Myślę, że to dobrze, że bohaterowie nie rzucili się sobie w ramiona, chociaż wyraźnie między nimi iskrzyło. Pochłaniałam każdą chwilę ich romansu i nie mogę się doczekać, kiedy dostanę w swoje ręce kolejny tom. Mona Kasten dostarcza nam wielu emocji związanych z relacją między nimi i właśnie na to liczyłam. „Fallen princess” została napisana w sposób autentyczny i emocjonujący. Przeczytałam książkę w ciągu kilku godzin, ponieważ byłam bardzo poruszona tym, przez co musi przejść Zoey w miarę rozwoju historii. Mimo że ta opowieść została przedstawiona wyłącznie z perspektywy Zoey, miałam wgląd w życie emocjonalne pozostałych bohaterów. Szczegółowo wyjaśniono system szkolnictwa i funkcję rady, co bardzo mi się spodobało.
„Fallen princess” to nie tylko wizualna uczta dla oczu, ale także imponująca treść. Głównie ze względu na mroczną atmosferę akademii, niewielką ilość przestępczości i celtycką mitologię Irlandii. Zanurzenie się w tym nowym świecie było jednocześnie ekscytujące i intensywne. Czułam ogromną radość, kiedy otrzymałam plik do zapoznania się z tą powieścią. Pierwszy tom cyklu...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-24
„Wodospad Wildflower” to czwarta część cyklu Romans w Riverbend, nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko biegnie, że dotarliśmy właśnie do tego momentu. Bardzo lubię pióro Denise Hunter i z ogromną przyjemnością oddaje się każdej jej książce z równą uwagą. Bardzo lubię książki, w których akcja rozgrywa się w takich urokliwych miasteczkach. Każdy tom dał mi odczucie, jakbym wracała w dobrze mi znane miejsce, które mogłabym nazwać domem. Czy też tak czasami macie?
Główną bohaterką książki autorstwa Denise Hunter pod tytułem „Wodospad Wildflower” jest Charlotte Simpson, kobieta za wszelką cenę usiłuje ocalić stadninę koni. Odziedziczyła ją po śmierci mamy, a wraz z nią pewną tajemnicę. Życie boleśnie doświadczyło Gunnera Dawsona, dlatego tez nie ma zamiaru przywiązywać się do nikogo, ani niczego. Tak jest prościej i bezpieczniej, miał poukładane życie, regularnie zmieniał miejsce zamieszkania, robiąc to, co kochał najbardziej – trenował konie. Charlott zatrudnia go do prowadzenia programu szkoleniowego, ma zostać na pół roku, ale kiedy Charlotte mu się zwierza, ich przyjaźń zaczyna się rozwijać. Na drodze Gunnera pojawił się ktoś, kto sprawił, że zaczął łamać wszystkie swoje zasady. Czy Gunnerowi uda się przekonać samego siebie, by naprawdę dać miłości szansę? Czy on i Charlotte są skazani na złamane serca?
„Wodospad Wildflower” to zachwycająca, wzruszająca i czasami rozdzierająca serce książka, jest to opowieść o nadziei, rodzinie i rozwoju. Czytanie tej opowieści było dla mnie absolutną przyjemnością. Otrzymujemy tutaj piękny romans, elementy wiary, sympatycznych bohaterów, poszukiwanie rodziny, co ciekawe spotykamy postacie z poprzednich tomów w tej przytulnej scenerii. Między Gunnerem i Charlotte powoli nawiązują się więzi, jednocześnie starając się uporać z własnymi problemami z przeszłości. Podobało mi się, jak Gunner wspierał i zachęcał Charlotte do odnalezienia rodziny, a także to, jak był gotowy wkroczyć i pomóc jej we wszystkim, czego potrzebowała. Charlotte dorastała, nie wiedząc, kim jest jej biologiczny ojciec. Dopiero śmierć matki sprawiła, że znalazła wskazówkę w jej rzeczach. Ciekawie było śledzić jej drogę do tego, żeby poznać prawdę, kim jest jej biologiczny ojciec. „Wodospad Wildflower” jest pełen wspaniałych bohaterów przebywających w otoczeniu, które aż prosi się o wizytę. To ciepły i fascynujący romans, z wspaniałymi bohaterami i poruszającą fabułą.
„Wodospad Wildflower” to czwarta część cyklu Romans w Riverbend, nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko biegnie, że dotarliśmy właśnie do tego momentu. Bardzo lubię pióro Denise Hunter i z ogromną przyjemnością oddaje się każdej jej książce z równą uwagą. Bardzo lubię książki, w których akcja rozgrywa się w takich urokliwych miasteczkach. Każdy tom dał mi odczucie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-17
„Wolf’s mate” to kolejny, już piąty tom serii o motocyklistach z Wind Dragons MC. Nie mogłam się doczekać, kiedy poznam historię kolejnego smoka, dla którego klub motocyklowy stał się rodziną. Czasami nie posiadamy nikogo, z kim łączą nas więzy krwi, w samotności kroczymy przez życie, dopóki nie będzie nam dane spotkać kogoś, kto wyciągnie do nas rękę i stanie się kimś więcej. Rodzina to ludzie, z którymi nie zawsze wiąże nas krew, czasem jest to wybór. W tym przypadku to warkot silnika, zapach spalin i niebezpieczeństwo, które zbyt często depcze nam po piętach. Autorka potrafi sprawić, że z każdym kolejnym tomem, dzięki, któremu poznajemy męskich bohaterów, po prostu przepadamy łaknąć o wiele więcej.
Głównym bohaterem książki autorstwa Chantal Fernando pod tytułem „Wolf’s mate” jest Vinnie, mężczyzna jest kandydatem do stania się członkiem klubu motocyklowego Wind Dragons. Miał trudne dzieciństwo, był zupełnie sam, a teraz miał członków Wind Dragons. Jedyną rodzinę, jaką znał, dla jakiej gotów był bardzo wiele. Miał jednak pewien dług do opracowania, a Talon z Wild Men właśnie poprosił o jego spłatę. Vinnie miał chronić kuzynkę Talona przez siedem dni. To nie powinno być trudnym zajęciem, jednak pozory mogą mylić. Shayla potrzebuje ochrony, ponieważ jej ojciec przebywa w więzieniu federalnym za defraudację. Zdecydował się zawrzeć ugodę w zamian za informacje, dlatego też Shayla staje się celem numer jeden. Vinnie poważnie zabiera się do roboty, czym ją zaskakuje. Dla niego dziewczyna jest rozpieszczoną, mającą wszystko księżniczką, która niczego nie potrafi. Czy taka właśnie jest? Jak bardzo zdziwi się mężczyzna, kiedy ją pozna? Vinnie nie mógł pragnąć Shayli, jednak chemia, która między nimi była tak intensywna, że potrafiła przyćmić rozsądek. Po raz pierwszy w życiu poczuł, że pragnie Shayli i tylko niej, stała się jego domem, sercem, wszystkim. Co się stanie, gdy bezpośrednie niebezpieczeństwo stanie się bardziej realne? Czy Vinnie będzie w stanie ją chronić?
„Wolf’s mate” można tą historię porównać do symfonii namiętności, napięcia i pierwotnej miłości. Chantal Fernando chwyta czytelnika za serce, perfekcyjnie łącząc w sobie niebezpieczeństwo i nieprawdopodobną historię miłosną pomiędzy dwojgiem ludzi. Dzięki charakterystycznemu dla Fernando połączeniu podtekstów erotycznych i romansu z motocyklowym motywem tworzy historię, która trzyma czytelnika, jako zakładnika Wind Dragons MC. Wcale nie miałam jej tego za złe i myślę, ze wy także nie będziecie się awanturować. Co lubię w takich historiach? Ukazanie niebezpiecznego życia motocyklistów i silnym braterstwie, któremu oddają całe życie. „Wolf’s mate” to książka, która bardzo mi się spodobała, a dzięki całej serii Wind Dragons MC z przyjemnością obserwowałam, jak niezdarni motocykliści, jeden po drugim, znajdują silne, niesamowite kobiety i się z nimi wiążą, chociaż zaklinali się, że jest to ostatnią rzeczą, jakiej pragną.
„Wolf’s mate” to kolejny, już piąty tom serii o motocyklistach z Wind Dragons MC. Nie mogłam się doczekać, kiedy poznam historię kolejnego smoka, dla którego klub motocyklowy stał się rodziną. Czasami nie posiadamy nikogo, z kim łączą nas więzy krwi, w samotności kroczymy przez życie, dopóki nie będzie nam dane spotkać kogoś, kto wyciągnie do nas rękę i stanie się kimś...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-28
„Flame Moon” jest drugim tomem Trylogii Universe autorstwa Jedersafe. Debiutancka powieść „Beginning Moon” pojawiała się wszędzie, szczególną uwagę zwracała jej piękna niebieska okładka, księżyc, piękna róża i motyl. Nie sposób był oderwać od niej wzrok, kojarzyła mi się niezwykle ciepło zważywszy na historię ciekawych bohaterów, którą przedstawiała. Rozbudzała wiele emocji, splatała ze sobą dwa zupełnie różne światy tak silnie, że racjonalność gdzieś zniknęła, przestawała się liczyć. Ja nie mogłam się jej oprzeć, z przyjemnością sięgałam po nią nie mogąc się doczekać kolejnych wydarzeń. „Beginning moon” zakończyła się w taki sposób, że nie jednemu czytelnikowi roztrzaskała serce, zżerała mnie ciekawość i zmartwienie o Francy. Czy Jedersafe będzie dla czytelników nieco bardziej litościwa? Czy po raz kolejny złamie nam serca każąc czekać na finał trylogii?
Główną bohaterka książki autorstwa Jedersafe pod tytułem „Flame Moon” jest Francessa, to młoda dziewczyna, która wcześnie straciła ukochaną mamę. Ciężko jej się pogodzić z tak ogromną stratą, co wpływa na jej psychikę. Pomaga jej muzyka, dziewczyna ją kocha, pięknie gra na fortepianie, co można przyjąć, jako formę terapii. Pewnie wszystko biegłoby stałym rytmem, ale w wyniku stłuczki, w życie Fran wtargnął Dominic Brown. Od tej chwili wszystko nabrało tempa, zwłaszcza serce dziewczyny, które rozbudzone chciało biec do niego szaleńczym rytmem. Pomimo wszystkich przestróg Dominic stał się dla niej ważny, jak ona dla niego. Była mu tym jasnym promyczkiem, który rozświetlał każdy dzień. Do czasu, kiedy niebezpieczeństwo upomniało się o nich. Francy udało się powrócić do zdrowia, po wydarzeniach kończących „Beginning moon”, Dominic bardzo się martwił o jej stan. Dziewczyna ma problemy z pamięcią, jednak to nic w porównaniu z tym, że mogła nigdy nie odzyskać przytomności. Wyrzuty sumienia nie opuszczają Dominica, gdyby tylko mógł przychyliłby jej nieba, gdyby to miało jej pomóc. Jednak jego wróg nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, czy tym razem uda mu się ochronić to, co cenne? Czy zdecyduje się przestać brać udział w nielegalnych wyścigach? Czasami jedno spotkanie dwójki ludzi rozpoczyna sekwencje zdarzeń, których nie da się pohamować. Czy Nordwood powiedział ostatnie słowo?
„Flame Moon” to niesamowita powieść, która potrafiła sprawić, że krew szybciej krążyła w żyłach. Dla bohaterów życie nie było łaskawe, Dominic został wychowywany przez dziadków, dbali o jego edukację i chłopak zaczął studiować prawo, ale nie tylko. Brał udział w nielegalnych wyścigach, szło mu tak dobrze, że zarobił na tym ogromną ilość pieniędzy. Francy jest niezwykłą dziewczyną, która zmaga się ze swoimi demonami, jednak dla Dominica jest gotowa skoczyć w ogień. Oboje wspierali się i dzielili swoją siłą radząc sobie z przeciwnościami losu. Zemsta Nordwooda przyjmuje destrukcyjną siłę, przez co ucierpiała niewinna osoba, wszystko przez to, że odważyła się kochać Dominica Browna. Kibicowałam bohaterem ze wszystkich sił, aby w końcu mogli pobyć ze sobą i odpocząć po tak wielu przykrych wydarzeniach i trudnym czasie. „Flame Moon” to przede wszystkim ogrom emocji zawarty w dość obszernej książce, która nareszcie znalazła się w moich rękach. Nie macie pojęcia jak bardzo chciałam ponownie ją przeczytać i poczuć ten wyjątkowy zapach nowej książki. Jedersafe pracowała nad swoim stylem, przez co jeszcze lepiej pochłania się napisaną historię. Autorka wzięła na swoje barki trudne tematy takie, jak trauma, lęki, demony przeszłości, trudności z powrotem do zdrowia, niebezpieczeństwo, tajemnice i zemsta. Poradziła sobie ze wszystkim bardzo dobrze, uwielbiam relację Dominica i Francy, nie wyobrażam sobie, aby ta dwójka była związana z kimś innym. Gorąco wam polecam tą książkę i nie mogę się doczekać kontynuacji, potrzebuję jej na już.
„Flame Moon” jest drugim tomem Trylogii Universe autorstwa Jedersafe. Debiutancka powieść „Beginning Moon” pojawiała się wszędzie, szczególną uwagę zwracała jej piękna niebieska okładka, księżyc, piękna róża i motyl. Nie sposób był oderwać od niej wzrok, kojarzyła mi się niezwykle ciepło zważywszy na historię ciekawych bohaterów, którą przedstawiała. Rozbudzała wiele...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-12
Magia jest jednym z najbardziej fascynujących motywów w książkach. Jestem przekonana, że miłośnicy fantastyki, książek o czarownicach, czy tajemnych światach się ze mną zgodzą. Świat jest nieprzewidywalny, tak samo człowiek i jego wyobraźnia. Jedenaście autorek ukazało nam swoją wizję i twórczy talent, w krótkich formach literackich, jakich mieszczą się opowiadania. „Szczypta magii” to antologia, a o niej nigdy nie jest łatwo opowiadać, zwłaszcza, że każdy twór ma coś w sobie magicznego. Ta antologia przenosi czytelnika w świat magiczny, znajdziemy tutaj Urban fantasy, dark fantasy i high fantasy. Okładka książki jest przepiękna, nie jest łatwo oderwać od niej wzrok. Już na pierwszy rzut oka wiadomo, że to będzie książka, którą z pewnością się zapamięta na dłużej.
„Szczypta magii” to jedenaście różnorodnych tworów bardzo ambitnych kobiet, które chciały podzielić się z czytelnikami swoją wizją. W opowiadaniach znajdziemy zarówno wątki detektywistyczne, jak i dla tych, którzy wolą romantyczne budowanie relacji bohaterów. Przygotujcie się na wiele różnych postaci, znajdują się tutaj anioły, demony, najróżniejsze stworzenia karmiące się mrokiem, a także czarownice. Autorki zadbały o to, aby w ich treściach ukazała się magia i wiele emocji. Każdy czytelnik znajdzie tutaj coś dla siebie bez względu na to, co lubi najbardziej w fantastyce. Musicie być jednak przygotowani na to, że ani magia, ani tajemne zdolności nie są w stanie ochronić jej posiadacza przed problemami, które uwielbiają się nawarstwiać. Nie ważne, kim jesteś kłopoty mogą być twoją specjalnością. Czasami to właśnie magiczne predyspozycje ściągnąć mogą na jej użytkownika niezły ambaras. Jedna z bohaterek musi się zmierzyć ze stratą bliskiej osoby, niestety nie może tego zrobić jak uważa za słuszne, ponieważ w jej otoczeniu znajdują się tacy, którzy uważają, że powinna zrobić to pod ich dyktando, ponieważ wiedzą lepiej. Bohaterka innego opowiadania ma przyjąć spadek po starszym bracie, taki, którego nie sposób będzie odrzucić. Czy da się z tego jakoś wyplątać?
„Szczypta magii” to zbiór jedenastu opowiadań, macie okazję przeczytać opowiadania autorstwa: Beaty Sagan, Sandry Czoik, Natalii Hermansa, Eweliny Domańskiej, Katarzyny Jakubowskiej, Anette Lievre, Katarzyny Muszyńskiej, Camile O’Naill, Darii Smolarek, Pauli Uzarek i Magdaleny Wojtkiewicz. Czy macie wśród nich ulubionych autorów? Mnie udało się poznać twórczość kilku z nich, jednak pozostała część była dla mnie tajemnicą. Cieszyłam się, że mogę to zmienić i poznać pióro pozostałych, nieznanych mi dotąd autorek. W antologiach to jest najlepsze, że można się zaznajomić z kimś, kogo zupełnie się nie zna, zmierzyć się z różnymi bohaterami i wyruszyć w nie jedną czytelniczą przygodę. „Szczypta magii” to przede wszystkim różnorodność styli, bohaterów i światów wykreowanych przez jedenaście wspaniałych kobiet. Każda z nich otrzymuje szansę przedstawienia swoich myśli, bohaterów i problemów, z którymi musi się zmierzyć. Antologia jest barwna, pochłaniająca i sprawiająca, że chętnie sięgam po nią przypominając sobie niektóre teksty. Jestem przekonana, że każdy może tutaj znaleźć coś dla siebie.
Magia jest jednym z najbardziej fascynujących motywów w książkach. Jestem przekonana, że miłośnicy fantastyki, książek o czarownicach, czy tajemnych światach się ze mną zgodzą. Świat jest nieprzewidywalny, tak samo człowiek i jego wyobraźnia. Jedenaście autorek ukazało nam swoją wizję i twórczy talent, w krótkich formach literackich, jakich mieszczą się opowiadania....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Co sprawia, że sięgacie po debiuty? Czy zachęca was do tego atrakcyjna okładka, czy może więcej emocji wywołuje opis wydawcy? W moim przypadku działają te dwa czynniki, kiedy decyduje się, aby sięgnąć po jakąś książkę. „Never Yours” jest debiutem Aleksandry Banaszek, byłam ciekawa, jak sobie poradziła z tym zadaniem. Opis wydawcy sprawił, że byłam ciekawa postaci głównego bohatera, jak potoczyła się jego kariera i czy w dalszym ciągu jest tym samym oprawcą, co w szkolnych czasach. Pomimo lat takie wydarzenia z przeszłości mają swoje odbicie w życiu teraźniejszym, a także w przyszłości. Nie każdy człowiek jest tak silny, ambitny, że po prostu o tym zapomina, kiedy nadchodzi moment spojrzenia w twarz swojemu dawnemu dręczycielowi. Myślę, że takim spotkaniom zawsze towarzyszą emocje, nawet, jeśli ofiara robi wszystko, aby ich nie okazać. Czy zmiana takiego człowieka jest możliwa? Czy zdaje sobie sprawę z wyrządzonych wcześniej krzywd?
Główną bohaterką książki autorstwa Aleksandry Banaszek pod tytułem „Never Yours” jest młoda kobieta o imieniu Marietta. Z zawodu jest ona dziennikarką, jest niezwykle ambitną, profesjonalną i dobrze rokującą osobą. To przykład kogoś takiego, kto dobrze wybrał ścieżkę kariery i czuje się w niej jak ryba w wodzie. Taka osoba wydaje się być silna, drapieżna i brnąca do celu po trupach, częściowo i takie cechy można dostrzec w dziennikarce, jednak jej przeszłość nie była tak różowa. W otoczeniu kobiety jest jej najlepsza przyjaciółka Iga, zna ją wprost od podszewki, wie o rzeczach, które ją spotkały, o kilku osobach, które ją dręczyły, kiedy była jeszcze bezbronna. W pracy dostała do wykonania misję, z tych gatunku niemożliwych do wykonania. Chodziło o przeprowadzenie wywiadu z Janem Walterem, biznesemenem, który unika mediów, nie udziela wywiadów. To człowiek szorstki w obyciu, pracowity, ambitny, który potrzebuje wyzwań. Nie jest istotne dla niego życie towarzyskie, pojawianie się na pierwszych stronach gazet, może tym razem zmieni zdanie? Jak się zachowa Marietta, kiedy się okaże, że Jan jest jednym z jej oprawców i do tego zupełnie jej nie pamięta? Czy kobieta wybierze zemstę, czy coś zupełnie innego?
„Never Yours” to historia, która potrafi dotrzeć do czytelnika, zaciekawić go, chwycić mocno między strony
i sprawić, że nie łatwo będzie ją opuścić. Byłam zaskoczona tym, z jaką łatwością czytało mi się książkę i śledziło poczynania bohaterów. Sytuacja, w której znalazła się bohaterka nie była łatwa, ani godna pozazdroszczenia. Z jednej strony profesjonalizm i chęć wywiązania się z powierzonego zadania, a z drugiej emocje i konfrontacja z przeszłością, którą chciałoby się pogrzebać. Tak do końca bohaterka nie ruszyła do przodu, ten cierń w dalszym ciągu w niej tkwił, gdzieś głęboko i przypomniał o sobie w najmniej oczekiwanym momencie. Czy ludzie się zmieniają? Myślę, że to ważne pytanie, na które często sami usiłujemy sobie odpowiedzieć, jaki okazał się główny bohater? Był intrygujący, jego postać bardzo mnie ciekawiła, sprawiała, że sama zaczynałam się zastanawiać, czy mógł być takim człowiekiem, jak przedstawiała Marietta. „Never Yours” autorstwa Aleksandry Banaszek to historia, która ukazuje, że każdy zasługuje na drugą szanse, że czasami towarzystwo, błędnie podjęte decyzje potrafią zmienić, wpłynąć na człowieka i sprawić, że zachowuje się inaczej. W książce możemy dostrzec walkę z własnymi emocjami, traumami, chęcią zemsty, co nie jest łatwe, zwłaszcza, kiedy bolesne momenty z życia tak często nawiedzają myśli. Aleksandra Banaszek sprawiła, że przyjemnie czytało mi się jej książkę, ciekawiła mnie, kibicowałam bohaterom i chciałam, aby wyjaśnili sprawę, która tkwiła między nimi tak mocno. Przyjemny, lekki, plastyczny styl autorki sprawił, że książkę pochłonęłam bardzo szybko.
Co sprawia, że sięgacie po debiuty? Czy zachęca was do tego atrakcyjna okładka, czy może więcej emocji wywołuje opis wydawcy? W moim przypadku działają te dwa czynniki, kiedy decyduje się, aby sięgnąć po jakąś książkę. „Never Yours” jest debiutem Aleksandry Banaszek, byłam ciekawa, jak sobie poradziła z tym zadaniem. Opis wydawcy sprawił, że byłam ciekawa postaci głównego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Nevermore. Otchłań” to ostatni tom trylogii Nevermore, nie spodziewałam się, że tak szybko dobrnę do końca historii Isobel. To mroczny, tajemniczy świat inspirowany twórczością Edgara Allana Poe. Czekałam na „Otchłań” nie mogąc się doczekać kontynuacji, wejście w świat snów jeszcze nigdy nie było tak niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo, kiedy sen stanie się koszmarem, z którego nie da się uciec. Czy mieliście, kiedyś sen, z którego wydawało się, że nie ma drogi powrotnej? Kiedy się budzisz jesteś tak zmęczony, jakbyś szedł niezwykle daleko i nie miał okazji na chwilę odpoczynku. Interesowało mnie jedno, czy Varen powróci do Isobel, czy w końcu wszyscy będą bezpieczni?
Główną bohaterką książki autorstwa Kelly Creagh pod tytułem „Nevermore. Otchłań” jest Isobel Lanley, urodziwa dziewczyna, która w szkole jest cheerliderką, w wyniku pewnego projektu literackiego zostaje połączona z Varenem, mrocznym gotem, z którym nikt nie rozmawia. Nie ma zamiaru pracować, zadawać się, czy przyjaźnić. Od tego wszystko się zaczęło, wrota do świata snów i koszmarów zostały przed nią otwarte. Varen wprowadza ją w ten świat, który niebezpiecznie wkracza do rzeczywistości. Chłopak znika, a ona nie może się z tym pogodzić. Isobel nie potrafi zapomnieć o nim, nawet, kiedy to wszystko staje się zbyt niebezpieczne, świat paranoi miesza się z normalnością. Zbyt blisko śmierci znalazła się dziewczyna, omal się o nią nie otarła, podczas spotkania z Varenem. Jak mogłaby wrócić do krainy snu nie czując lęku? Varen trzyma się kurczowo swojego bólu, bardzo ciężko dostać się do niego, czy będzie chciał wrócić do niej? Tym razem w grę wchodzą losy nie tylko Isobel i Varena, ale i całego świata. Isobel boi się o siebie, ale wciąż nie chce porzucić ukochanego, chociaż ma świadomość tego, że Lilith nie pozwoli mu odejść. Czy dziewczyna poradzi sobie z tym zadaniem?
„Nevermore. Otchłań” to ostatnie spotkanie z bohaterami, szczerze to nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, jak autorka chciała zakończyć tą opowieść. Świat był w niebezpieczeństwie, walka wydawała się nierówna, przed czytelnikiem było wiele tajemnic. Cieszył mnie fakt, że pamiętałam wydarzenia z poprzednich książek i szybko się zorientowałam, w którym momencie się znajduję. W powieści jest wiele mroku, ciemności, która miała wszystko pochłonąć, czy w takim świecie było miejsce na odrobinę światła i miłości? Isobel musiała szybko dojrzeć, aby sprostać tylu wyzwaniom, które zgotował jej los. Trzymałam za nią kciuki i uda jej się dotrzeć do Varena. „Nevermore. Otchłań” jest powieścią, która cie pochłonie zupełnie jak tytułowa otchłań. Akcja tutaj jest bardziej dynamiczna, Kelly Creagh zdecydowała się na zmniejszenie ilości opisów, przedstawienie historii rodziny Varena, na co z pewnością czekało wielu czytelników. Fabuła powieści balansowała na granicy jawy i snu, czy byliście w stanie wychwycić różnice?
„Nevermore. Otchłań” to ostatni tom trylogii Nevermore, nie spodziewałam się, że tak szybko dobrnę do końca historii Isobel. To mroczny, tajemniczy świat inspirowany twórczością Edgara Allana Poe. Czekałam na „Otchłań” nie mogąc się doczekać kontynuacji, wejście w świat snów jeszcze nigdy nie było tak niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo, kiedy sen stanie się koszmarem, z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-12
„Zabójczy duet” to historia, która skusiła mnie swoim opisem fabuły, zaintrygowałam się nią na tyle, że zdecydowałam się objąć najnowszą książkę Kingi Litkowiec patronatem medialnym. Twórczość autorki jest mi znana, chociaż ostatnio nie miałam okazji zbyt wielu książek przeczytać. Cieszyłam się, że mogłam to zmienić i wyjść bohaterom naprzeciw. Nie każdy z nas może liczyć się z tym, że dom rodzinny kojarzy się z bezpieczeństwem, szczęściem, beztroską i przede wszystkim miłością. Wielu ludzi cierpi, a kiedy w końcu mogą stanąć na własne nogi odnajdują rodzinę w ludziach, z którymi nie wiążą ich więzy krwi. Czasami rodzinę się wybiera i odnajduje ją po długich latach poszukiwań.
Główną bohaterką książki autorstwa Kingi Litkowiec pod tytułem „Zabójczy duet” jest Lauren, dziewczyna przeszła w życiu zbyt wiele, nie pamięta, ba, nawet nie zaznała ciepła domowego ogniska. Trafiła, bowiem do domu zastępczego prowadzonego przez rodzinę Romerów, byli to udzie, których interesowały jedynie pieniądze, które otrzymywali, za kolejne brane pod opiekę dzieci. Reszta ich nie interesowała, co się działo, na jakich ludzi mieli wyrosnąć, czego potrzebowali, to nie miało większego znaczenia. Lauren nie trafiła najlepiej, jednak gdyby nie Thomas, uważający się za ich przywódcę, może dałoby się to wszystko znieść. Niestety ten typ był dręczycielem, a właśnie ona jego ofiarą. Kiedy sytuacja stała się nie do zniesienia, coś dziewczynie pękło i uciekła pewnej zimowej nocy, reszta nie miała znaczenia, jedynie to, że już więcej tam nie wróci. Jedyne, czego pragnie to śmierci. Na drodze dziewczyny stanął Cole, człowiek, którego nie chciałoby się spotkać w ciemnej uliczce, morderca, bandyta, ma swoje zobowiązania. Wykonuje brudną robotę, którą otrzymuje od zleceniodawców. W ciemnym parku mężczyzna z dłońmi we krwi mierzy w nią z broni, Lauren uśmiecha się tylko i jest gotowa na to, co ma nadejść, jednak on robi oś zupełnie innego. Daje jej schronienie, a może i cel życia? Czy Lauren poradzi sobie w świecie pełnym niebezpieczeństwa?
„Zabójczy duet” to historia otulona zimową, mroczną scenerią, która potrafi urzec czytelnika. Bohaterka jest zagubiona, a jednocześnie pogodzona z beznadziejnością swojego losu. Była w niej jednak iskierka walki, która rozpaliła się na tyle, aby zawalczyć o siebie i uciec, chociaż nie wiedziała, co będzie z nią dalej. Czuła, że śmierć depcze jej po piętach, a spotkanie z Cole’m w ciemnym parku ją tylko w tym utwierdziło, jakby spotkała swojego anioła śmierci. To ukazuje, jak bardzo możemy się pomylić w swoich osądach. Polubiłam głównych bohaterów, los Lauren i bandyty Cole’a nie był mi obojętny, chciałam, aby w los się w końcu do nich uśmiechnął. Kinga Litkowiec potrafi ukazać, jak rozpala się uczucie między postaciami, jak Lauren pomimo ciężkich przeżyć zaczyna się otwierać na drugiego człowieka. „Zabójczy duet” to powieść, która przypadnie do gustu czytelnikom, którzy uwielbiają romanse z niebezpieczeństwem, mafią, a także zimowym pejzażem. Kinga Litkowiec ma lekki styl pisania, który czyta się niezwykle przyjemnie, nawet nie sposób jest dostrzec, kiedy zbliżamy się do końca opowieści. Książka bardzo mi się podobała, pomimo cierpień, bólu potrafi ukazać, jak relacja między ludźmi potrafi się zmienić. Przygotujcie się na wiele emocji.
„Zabójczy duet” to historia, która skusiła mnie swoim opisem fabuły, zaintrygowałam się nią na tyle, że zdecydowałam się objąć najnowszą książkę Kingi Litkowiec patronatem medialnym. Twórczość autorki jest mi znana, chociaż ostatnio nie miałam okazji zbyt wielu książek przeczytać. Cieszyłam się, że mogłam to zmienić i wyjść bohaterom naprzeciw. Nie każdy z nas może liczyć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-05
Czy lubicie książki z elementami paranormalnymi? Ja uwielbiam, dlatego też nie miałam żadnych oporów, czy chwili słabości przed sięgnięciem po „Nie z tego świata” książkę autorstwa Kelly Creagh. Wisienką na torcie okazał się fakt, że jest to retelling „Dziwnych losów Jane Eyre”. Wiem, że to brzmi zachęcająco i nieco tajemniczo, bo co obie kobiety, których historia jest osadzona w zupełnie innych czasach mogą mieć, ze sobą wspólnego? Być może znacznie więcej niż można by przypuszczać, w końcu istnieją osobowości, które znacznie wykraczają poza zwyczajny i nudny świat. Istnieje wiele wydarzeń, których nie sposób jest wyjaśnić, a co jeśli wśród nas znajdują się osoby mające dar? Taki, o którego nie prosiły, a go otrzymały.
Główną bohaterką książki autorstwa Kelly Creagh pod tytułem „Nie z tego świata” jest Jane Reye, młoda kobieta, która posiada pewien dar. Nie tylko potrafi pięknie rysować, ale także widzi coś, czego nie dostrzegają inni. Nie posiada żadnej rodziny, była sierotą, która pobierała naukę w szkole w Lowood, kiedy ją ukończyła musiała stanąć na własnych nogach, a za sprawą zdolności dostała pracę do wykonania. Oferta wpłynęła od Eliasa Thornfielda, właściciela ogromnej gotyckiej posiadłości Fairfax w Wielkiej Brytanii. Jane jest zobowiązana do pomocy w oczyszczeniu tego miejsca z mrocznych sił, które go nawiedzają. Marzą jej się studia tylko czy będzie mogła zrealizować swoje plany? W co się wplątała? Co nawiedza tą posiadłość i co jeszcze spotka nowopoznanych towarzyszy?
„Nie z tego świata” ujęła mnie historią bohaterki, to było coś, na co bardzo długo czekałam. Muszę wam powiedzieć, że od samego początku przepadłam w tej książce, czułam ekscytację i spodobało mi się jej wykonanie. Autorka stworzyła nieprzewidywalną, nietuzinkową opowieść, która przykleiła mnie do fotela na kilka godzin. Kiedy sięgnęłam po powieść Kelly Creagh nie wiedziałam nawet, kiedy z ogromną fascynacją i niecierpliwością przewracałam stronę za stroną. To nie było moje pierwsze spotkanie z jej twórczością, uwielbiam sposób, w jaki opisuje niepokojące zjawiska, które zacierają się z cienką granicą między realizmem, a paranormalną otoczką powieści. Autorka nie tylko skupiła się na dobrej kreacji głównej bohaterki, ale także postaci pobocznych oraz relacji, jakie między nimi się nawiązały. „Nie z tego świata” to niepokojąca historia, która fascynuje czytelnika każdym przeczytanym zdaniem. Znajdziecie tutaj odrobinę romansu, który poruszy wasze serce, Kelly Creagh potrafi pochwycić czytelnika w swoje szpony i snuć opowieść, która na długo z nim pozostanie.
Czy lubicie książki z elementami paranormalnymi? Ja uwielbiam, dlatego też nie miałam żadnych oporów, czy chwili słabości przed sięgnięciem po „Nie z tego świata” książkę autorstwa Kelly Creagh. Wisienką na torcie okazał się fakt, że jest to retelling „Dziwnych losów Jane Eyre”. Wiem, że to brzmi zachęcająco i nieco tajemniczo, bo co obie kobiety, których historia jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-11-05
„Poznałem Cię w piekle” to kolejna książka autorstwa Ady Tulińśkiej, którą zdecydowałam się przeczytać. Powiem wam, że nie ważne czy autorka pisze książki fantastyczne, mafijne, mroczne, czy przepełnione światłem za każdym razem wyglądają wiarygodnie i nie chce się ich odkładać na półkę. Okładka tej powieści jest fenomenalna, sami widzicie i z pewnością nie potraficie oderwać od niej wzroku, jak ja. Byłam ciekawa, jak poradzi sobie z mroczniejszym, mafijnym tłem akcji, która z pewnością do najłatwiejszych należeć nie będzie. Ucieszyła mnie, więc propozycja pomocy, przy promocji tego tytułu, teraz nadszedł czas, aby podzielić się z Wami moimi przemyśleniami i wrażeniami, jesteście gotowi zmierzyć się z lekturą?
Głównym bohaterem książki autorstwa Ady Tulińskiej pod tytułem „Poznałem Cię w piekle” jest Sebastian „Igła” Włodarz pomimo tego, że urodził się w rodzinie, gdzie nigdy nie brakowało pieniędzy, nie zapewniło mu jednak tego, na co powinno liczyć każde dziecko. Brak miłości, zainteresowania, aby ukształtować odpowiedniego człowieka, zapewnić mu wsparcie w krytycznych momentach zaprowadziły go do zakładu poprawczego, a potem do świata gangsterskiego, gdzie trzeba być twardym i walczyć o każdy dzień. Kogoś takiego, jak on nie można złamać, to on jest katem i wytrawnym graczem. Mężczyzna żył dla zemsty, chciał wyrównać rachunki, jakby to było dla niego najistotniejsze. Pewnego wieczoru dostrzegł ją, kobietę w niebieskiej peruce, Anastazję Rybak. Dziewczyna pracowała, jako kelnerka w jednym z poznańskich klubów, zwróciła na siebie jego uwagę, z jakim skutkiem? To się dopiero okaże.
„Poznałem Cię w piekle” to historia, która rozgrywa się w Polsce, co nie znaczy, ż jest barwnie i kolorowo. Zarówno Igła, jak i Anastazja nie mieli lekkiego i przyjemnego życia, chociaż zabezpieczenie finansowe, które mieli powinno się z tym wiązać. Pusta lodówka, przemoc, brak miłości, czegoś takiego nie powinno się mieć w rodzinnym domu. Okazało się, że bohaterowie mają ze sobą znacznie więcej wspólnego niż przypuszczali, tylko czy w porę uda im się to dostrzec? Igła nie należał do przyjemniaczków, a Anastazja nie jest potulną myszką, musiała się nauczyć się sama o siebie dbać, ale rzeczy, których dopuszczała się na niej matka, nie wyparują z jej duszy. „Poznałem Cię w piekle” to powieść, która jest interesująca, a jej wykonanie sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Autorka potrafi przedstawić swoich bohaterów i ich boleści, traumy, których doświadczyli, niezwykle wiarygodnie. Język, którym się posługuje jest przyjemny, plastyczny i bardzo przyjemny. Nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się kontynuacja, ponieważ nie potrafię przestać o tym myśleć!
„Poznałem Cię w piekle” to kolejna książka autorstwa Ady Tulińśkiej, którą zdecydowałam się przeczytać. Powiem wam, że nie ważne czy autorka pisze książki fantastyczne, mafijne, mroczne, czy przepełnione światłem za każdym razem wyglądają wiarygodnie i nie chce się ich odkładać na półkę. Okładka tej powieści jest fenomenalna, sami widzicie i z pewnością nie potraficie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-15
Wielu autorów wyobraża sobie wizję dalekiej przyszłości, dla jednych jest ona zaryczana, dla innych dystopijna, czy steampunkowa, wyobraźnia ludzka nie ma przecież granic. Co byście powiedzieli, jakby świat, w którym żyjecie kojarzył się Wam z jasnymi neonami? To nie wszystko, strefa między tym, co dobre, legalne, a światem wyrzutków jest cieńsza niżby można było przypuszczać. Porządni obywatele, zaczpiowani, bogaci pławią się w luksusach, a Ci mający mniej szczęścia są odrzuceni przez system. Pałają się różnych zajęć, aby zarobić, jednak nie zawsze są one legalne i dobrze widziane. Człowiek od zawsze potrzebował emocji, poczucia zapomnienia, chciał się poczuć dobrze we własnej skórze, odrzucając odczucie osamotnienia. Czy każdy sposób jest dobry? Czy mimo wszystko nie wprowadzą one człowieka do autodestrukcji?
Główną bohaterką książki autorstwa Anny Levi pod tytułem „7th Heaven” jest Yarara, dziewczyna niezwykłej urody, która chciałaby od życia czegoś znacznie więcej. Świat, w którym żyje różni się od tego, którego znamy, ludzie są zaczopowani i połączeni z systemem, reszta to bezsenni, ludzie, którzy żyją na niższych poziomach megalopolis. Nie ma tutaj roślinności, zwierząt, wszystko zmieniło się w syntetyki, ludzkość obawia się niezwykle śmiertelnego wirusa, dlatego też nie opuszczają „bezpiecznego” polis. Czy to, co mówią władze jest prawdą? Co jeśli prawda może okazać się szokująca? Conifer nie należy do „grzecznych” chłopców, jednak widok dziewczyny, która nie powinna być na tym, niskim poziomie sprawił, że stała się dla niego łakomym kąskiem. Nie przypuszczał, jak wiele w jego życiu zmieni ta znajomość. Ta dziewczyna okaże się zupełnie inna niż przypuszczał. Córka elit i Syn z nikąd, czy dla nich będzie szansa na jakąkolwiek przyszłość? Bunt, niewiedza, ucieczka i zniszczony ekosystem, jak żyć w takich warunkach?
„7th Heaven” autorstwa Any Lewickiej jest przestrogą dla ludzkości, swoistą zapowiedzią, do czego może doprowadzić brak dbałości o naturę. Ta powieść jest dość obszerna, jednak nie zauważałam tego, kiedy czytałam historię bohaterów. Bardzo polubiłam Conifera i Yararę, z ogromną przyjemnością poznawałam ich charaktery, świat, w którym się musieli współistnieć. Kiedy sięgnęłam po ebooka książki zaczęłam się zastanawiać, o czym będzie ta opowieść, okładka jest przepiękna, tak samo jak wydanie książki z barwionymi brzegami. Nie sposób jest tego nie zauważyć i nie wspomnieć o tym, że jest niezwykle interesująca. Miałam już okazję wcześniej czytać powieści autorki, więc miałam jakieś oczekiwania. Uwielbiam poznawać nowe światy, dystopijne realia, wczuwać się w sytuację bohaterów. Byłam zauroczona relacją bohaterów, wiedziałam, że ich przyszłość nie wyglądała różowo, jednak trzymałam kciuki, żeby w tym świecie znalazło się miejsce, które będzie im przychylne. „7th Heaven” to powieść, która zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, autorka poruszyła wiele tematów, które są istotne, z którymi mierzy się wielu ludzi. Mowa tutaj o potrzebie akceptacji, poczucia bezpieczeństwa, wolności, miłości i systemie, który nie do końca się tym przejmował, nie działał, jak powinien. Anna Levi stworzyła książkę, która nie jest przewidywalna, sprawia przyjemność i ciekawi, czytelnikowi jest bardzo ciężko odłożyć ją „na potem”.
Wielu autorów wyobraża sobie wizję dalekiej przyszłości, dla jednych jest ona zaryczana, dla innych dystopijna, czy steampunkowa, wyobraźnia ludzka nie ma przecież granic. Co byście powiedzieli, jakby świat, w którym żyjecie kojarzył się Wam z jasnymi neonami? To nie wszystko, strefa między tym, co dobre, legalne, a światem wyrzutków jest cieńsza niżby można było...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-01
„Hades” to najnowsza książka autorstwa Aleksandry Możejko, kiedy ją zobaczyłam przyniosło mi to na myśl motyw mitologii greckiej, w końcu był on panem podziemi, zwiastowało to nieco mroku. Wiedziałam, że akcja będzie rozgrywała się w Nowym Orleanie, a to dodatkowo rozbudziło moją ciekawość. Lubię mafijne powiązania, niebezpiecznych bohaterów, którzy będą musieli nieco przewartościować swoje priorytety. Zastanawiałam się, czy autorka przygotowała coś niecodziennego dla głównego bohatera, jaki będzie ten mężczyzna? Czułam ekscytację, kiedy tylko mogłam zaczęłam czytać tą historię i wiecie, co? Przepadłam!
Głównym bohaterem książki autorstwa Aleksandry Możejko pod tytułem „Hades” jest mężczyzna, który „trzęsie” Nowym Orleanem. Stoi na czele groźnej i przestępczej grupy, wie o wszystkim, co się dzieje w mieście. Jest twardy, bezwzględny i niebezpieczny, jeśli się mu podpadnie nie pozna się w jego wykonaniu miłosierdzia, ale bestialstwo i okrucieństwo. Z tym człowiekiem lepiej nie zadzierać i warto pomyśleć o tym, aby trzymać się od niego z daleka. Nie ma problemów z odebraniem komuś życia, jeśli będzie musiał to się nie zawaha. Wydaje się, że ktoś taki nie może mieć serca, czy aby na pewno? Na jego drodze staje pewna dziewczyna, nie weszła w ten świat z przyjemnością, ale z konieczności. Eva szuka swojego brata, niestety, aby się czegokolwiek dowiedzieć na ten temat musiała przejść przez wrota piekieł. Kobieta zwróciła na siebie uwagę samego Hadesa, zaintrygowała go. Czy ktoś taki może sobie pozwolić na słabość, jaką stanie się kobieta? Czy sprowadzi to na niego zagrożenie, czy na nią? Czy to spotkanie może zaowocować czymś wartościowym?
„Hades” o historia, która potrafi zatrząś emocjonalnie każdym, kto odważy się poznać tą historię. Aleksandra Możejko nie próżnuje, wymyśla coraz to nowe sposoby, aby wpłynąć na swoich czytelników. Z początku może się wydawać, że historia, którą przedstawia jest prosta, jednak w jej wykonaniu, z tak wykreowanymi bohaterami, zmienia się w coś niesamowitego. Trudno mi określi, gdzie tutaj tkwi jej magia, ale kiedy raz zaczniecie przygodę z książkami Możejko nie będziecie chcieli przestać ich czytać. „Hades” to niesamowita opowieść wspaniałych bohaterów, nieco mroczna, brutalna i wciągająca. Jeśli macie ochotę przeczytać książkę, która Was uzależni i sprawi, że wasz świat zadrży w posadach i będzie chcieli znacznie więcej. Główny bohater zyskał moją sympatię, jest silny, władczy i szalenie ambitny. Gubi się, nie od razu wie, dlaczego spogląda na Evę w taki, a nie w inny sposób, czy ma prawo wciągać ją w taki świat? Mam jednak pytanie, na które nie udało mi się odnaleźć odpowiedzi. Dlaczego historie, które tak bardzo wciągają kończą się tak szybko?
„Hades” to najnowsza książka autorstwa Aleksandry Możejko, kiedy ją zobaczyłam przyniosło mi to na myśl motyw mitologii greckiej, w końcu był on panem podziemi, zwiastowało to nieco mroku. Wiedziałam, że akcja będzie rozgrywała się w Nowym Orleanie, a to dodatkowo rozbudziło moją ciekawość. Lubię mafijne powiązania, niebezpiecznych bohaterów, którzy będą musieli nieco...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-01
„Utracone zaufanie” jest drugim tomem cyklu Demony, na który tak bardzo czekałam. Pamiętam doskonale debiut Anny Wójcik, sprawił, że chciałam jak najszybciej sięgnąć po kolejną część historii bohaterów. Nie można w taki sposób kończyć powieści, to tak bardzo rozbija serca czytelników! Czy miłość wystarczy, żeby przeciwstawić się wszystkim problemom? Czy ta, która łączy bohaterów jest wystarczająco silna? Przed bohaterką ciężkie chwile, miałam nadzieję, że uda jej się wyjść z tego obronną ręką.
Główną bohaterką książki pod tytułem „Utracone zaufanie” autorstwa Anny Wójcik jest Juliette Evans, urodziła się w miejscu, którego by sobie nie życzyła. Należała do świata mafii, z niej nie można odejść, uciec, czy się ulotnić. Pewne rzeczy trzeba było zaakceptować, pogodzić się i robić wszystko, aby przetrwać. Julie marzyła o normalności, czasem zastanawiam się, czy nie jest ona przereklamowana? Kobieta podjęła pewne kroki, zdecydowała, że zacznie żyć inaczej, chciała zakosztować życia, o którym tak bardzo marzyła. Cieszyła się nim dziesięć długich lat, wyszła za mąż, urodziła córkę, jednak nie wszystko poszło tak jak chciała. W drugiej części Demonów kobieta stara się odszukać córkę, to stało się jej najważniejszym celem, pomaga jej pewien prawnik o imieniu Lorenzo. Liam ją porzucił, jednak ona nie zamierzała oddać się rozpaczy. Priorytetem dla niej było odszukanie córki, nie zamierzała przebierać w środkach, aby odzyskać jej ukochane dziecko. Między nią, a Liamem sprawy nie wyglądają dobrze, on nie wydaje się przestać jej utrudniać każdego kroku. Czy uda jej się odzyskać dziecko? Czy nie przysporzy sobie tym kłopotów? Czy Liam odpuści?
„Utracone zaufanie” jest idealnym tytułem dla historii tych bohaterów. Bez dwóch zdań Anna Wójcik zdecydowała się na to, aby stworzyć historię, która nie będzie łatwa, nie bała sięgać po trudne tematy i wychodzić z nich obroną ręką. Julia i Liam są bohaterami złożonymi, wyrazistymi, upartymi i dążącymi do celu do upadłego. Mężczyzna jest zraniony, trudno mu się pogodzić z tym, co zrobiła Julia, jak mocno nadszarpnęła jego zaufanie. Czy powinien jednak przekreślać tyle pięknych chwil? Czy nie da się ponownie posklejać tego, co rozbite? Muszę Wam powiedzieć, że czeka was tutaj prawdziwa emocjonalna burza, książka czyta się sama, nawet nie zauważyłam, kiedy znajdowałam się przy jej końcu. „Utracone zaufanie” ukazuje jak wiele może popsuć, kiedy ludzie nie są ze sobą szczerzy, ile trudów, walki, bólu i cierpienia muszą znieść. Anna Wójcik potrafiła dobrze rozrysować fabułę, porwać czytelnika w swoje macki i bawiąc się jego emocjami, przeprowadzić go do samego końca książki. To niesamowita historia, do której z pewnością wrócę.
„Utracone zaufanie” jest drugim tomem cyklu Demony, na który tak bardzo czekałam. Pamiętam doskonale debiut Anny Wójcik, sprawił, że chciałam jak najszybciej sięgnąć po kolejną część historii bohaterów. Nie można w taki sposób kończyć powieści, to tak bardzo rozbija serca czytelników! Czy miłość wystarczy, żeby przeciwstawić się wszystkim problemom? Czy ta, która łączy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-01
Każdy czytelnik ma autorów, na których książki czeka z utęsknieniem, dla mnie jedną z takich osób jest Amelia Sowińska. Uwielbiam przenosić się w miejsca, w których dana historia się zaczyna. Nie mogłam się doczekać, kiedy książka do mnie dotrze i będzie w moich dłoniach. Mięło sporo czasu odkąd zapoznałam się z pierwszym tomem Krwawego obowiązku, wprost nie mogę w to uwierzyć, że mam przyjemność patronować piątemu tomowi. Czy główny bohater będzie zimny jak lód? Czy z łatwością uda się rozpalić między bohaterami namiętność?
Główną bohaterką książki autorstwa Amelii Sowińskiej pod tytułem „Krwawy obowiązek. Aleksander” jest Annika Garin, dziewczyna jest zakompleksiona, ponieważ odbiega wizualnie od towarzystwa, w którym przyszło jej się obracać. Nie należy do wysokich kobiet, ma rude włosy, a jej cerę zdobią piegi. Jej ojciec prosi wpływowego człowieka, samego pakhana Petersburga, Aleksandra Tołstoja o pomoc w znalezieniu jego córce męża. Po cichutku Annika marzy o tym, aby zostać małżonką Aleksandra. To dojrzały, niesamowicie przystojny mężczyzna, który mógłby mieć każdą kobietę, jaką tylko zapragnie. Pakhan wybiera swojego brata, mężczyznę przebywającego za granicą, aby związał się z panną Garin. Co z tego wyniknie? Anton Durov nie jest mężczyzną, którego pragnie serce dziewczyny. Annika od lat marzy o tym, aby zimny niczym lód Aleksander zwrócił na nią swoją uwagę. Czy zabiegi dziewczyny się powiodą? Kto wygra tą batalię zwaną miłością?
„Krwawy obowiązek. Aleksander” to powieść, która fascynuje, przyciąga i intryguje. Już sam zarys fabularny ukazuje, że Amelia Sowińska ukazała zupełnie inne podejście do świata mafijnego. Mamy tutaj sporą różnicę wieku, bowiem między bohaterami jest przepaść aż osiemnastu lat. Miłość jednak nie liczy wieku, Annika od dawna fantazjuje o Aleksandrze, jednak marzenia, a rzeczywistość to dwie zupełnie inne rzeczy. Amelia Sowińska nie skupiła się tutaj jedynie na rozwoju relacji między bohaterami. Pamiętała o tym, aby wpleść w tą opowieść mafijne porachunki, niebezpieczeństwo, co rozbudzało w czytelniku wiele emocji. Pewne wydarzenia z przeszłości potrafią o sobie przypomnieć w najmniej oczekiwanym momencie. Demony w końcu dopadną każdego, czy poniosą ze sobą sporą ofiarę? „Krwawy obowiązek. Aleksander” to książka, która łamie przyjęte stereotypy, potrafi zaskoczyć, pokazać, że jeszcze można inaczej podejść do tematu mafii. Amelia Sowińska nie oszczędziła nam zwrotów akcji, opanowała to do perfekcji, kiedy myśli się, że wszystko jest w porządku i zmierza ku dobremu, zostaje nam zrzucona na głowę kolejna bomba, którą nie tak łatwo jest zaakceptować. Uwielbiam czytać książki autorki, jej plastyczny język, realizm przy budowaniu relacji, dbałość w tworzeniu wyrazistych bohaterów.
Każdy czytelnik ma autorów, na których książki czeka z utęsknieniem, dla mnie jedną z takich osób jest Amelia Sowińska. Uwielbiam przenosić się w miejsca, w których dana historia się zaczyna. Nie mogłam się doczekać, kiedy książka do mnie dotrze i będzie w moich dłoniach. Mięło sporo czasu odkąd zapoznałam się z pierwszym tomem Krwawego obowiązku, wprost nie mogę w to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-09-17
„Luca” to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła, nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać i założyłam coś zupełnie mylnego. To oczywiście było jej plusem, lubię powieści, które nie są tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Nikki J. Summers potrafiła stworzyć powieść, która nie tylko zachwyca, ale ukazuje, jak człowiek potrafi się zmienić, kiedy sytuacja do tego doprowadza. Pamiętam, kiedy otrzymałam ebook do przeczytania, przysiadłam i klikałam, klikałam, aż zrobiło się niesamowicie późno i zbliżałam się blisko końca. Ubolewałam nad przymusem pójścia do pracy i konieczności odłożenia na chwilę historii na bok, to było niesprawiedliwe. Czy też zdarza się Wam mieć takie same odczucia?
Główną bohaterką książki autorstwa Nikki J. Summers pod tytułem „Luca” jest Chloe Ellis, jako mała dziewczynka widziała, jak rodzina z dójką chłopców wprowadza się obok, była nią zafascynowana, zaciekawiona i miała nadzieję, że się zaprzyjaźnią. Nigdy nie pałała sympatią do głowy rodziny, miał w sobie coś takiego, że czuła negatywne uczucia. Tak, jak chciała zaprzyjaźniła się z braćmi Marquez. Zakochała się bez pamięci w starszym, Luca Marquez pomimo dystansu stał się miłością jej życia. Pewnego dnia obaj chłopcy zniknęli z jej życia zostawiając zupełnie samą pomimo tak wielu składanych obietnic. Co się za tym kryło? Pewnego dnia została wyniesiona z klubu, w którym tańczyła, aby pokryć koszty swojej edukacji i życia, w samej bieliźnie przez dawnego przyjaciela z dzieciństwa. Ponowne spotkanie z Lucą Marquezem jest dla niej ważne, chociaż krążą wokół siebie, jednego mężczyzna jest pewien. Chloe wpadła w kłopoty nie będąc tego świadomą, a on musi za wszelką cenę zapewnić jej bezpieczeństwo. Jak silna będzie jego wola? Czy ponowne spotkanie sprawi, że dziewczyna dowie się prawdy o ich zniknięciu? Czy reguła, że na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno w tym przypadku się sprawdzi?
„Luca” to książka, która zaskoczyła mnie przemianą głównej bohaterki, początkowo dziewczyna myślała, że to, że potrzebuje schronienia, nie jest tak do końca konieczne. Cały czas dbała o siebie i dobrze na tym wychodziła, nie przyszło jej do głowy, że może to być jedynie zasłona dymna i pozory spokój, a tak naprawdę jest na celowniku niezwykle niebezpiecznych ludzi. Chloe to postać, która zyskuje, nabiera pikanterii, pazura, chociaż nigdy nie należała do szarych myszek. Już od dziecka wiedziała, czego chce i może po latach uda jej się to zyskać? Myślę, że jej kreacja bardzo spodoba się czytelniczką, które lubią i cenią silne kobiece postacie, takie, które nie czekają na księcia, aby je uratował, ale same starają się walczyć ze wszystkich sił o to, aby przetrwać. Główny bohater miał bardzo trudne dzieciństwo, musiał wiele znosić i zdawał się nigdy nie skarżyć na swój los. Od wczesnych lat brał na siebie wszystko, aby tylko mógł ochronić wrażliwego młodszego brata, był prawdziwym małym bohaterem, chociaż nie powinien w ogóle mieć takich problemów. Dzieciństwo powinno było minąć w błogiej atmosferze przepełnionej beztroską. „Luca” to historia pełna emocji, Nikki J. Summers nie bała się wciągnąć czytelnika w brudny świat przepełniony brutalnością, agresją i przemocą. Pomimo tego powieść czyta się szybko, nie jest zbyt przytłaczająca i ci wrażliwsi czytelnicy będą w stanie ją przeczytać. Przeczytajcie ten gorący romans ciesząc się lekturą i przepiękną okładką.
„Luca” to książka, która pozytywnie mnie zaskoczyła, nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać i założyłam coś zupełnie mylnego. To oczywiście było jej plusem, lubię powieści, które nie są tak oczywiste, jakby się mogło wydawać. Nikki J. Summers potrafiła stworzyć powieść, która nie tylko zachwyca, ale ukazuje, jak człowiek potrafi się zmienić, kiedy sytuacja do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
„Złowieszczy dar” to historia o tym, jak zwodniczy potrafi być los, a otrzymany dar przez bogów potrafi być przekleństwem, od, którego nie ma ratunku. Zwłaszcza, że jest jedynym sposobem na ocalenie wysypy Sanverio i zamieszkujących ją ludzi. Wszystko ma jednak swoją cenę, czy może być ona zbyt wysoka, aby ją zaakceptować? Czy jedynym ratunkiem przed tym jest wyzbycie się emocji i stawienie czoła temu, co nieuniknione? Śmierć potrafi być darem, jednak nie każdy jest na to gotowym. Zawsze jest jakiś haczyk, samemu człowiek nie jest w stanie za wiele zrobić, jednak wspólnie wszystko jest możliwe. Kto poniesie tego konsekwencje?
Główną bohaterką książki autorstwa Emily Thiede pod tytułem „Złowieszczy dar” jest Alessa, została ona wybrana przez bogów i obdarzona śmiercionośną mocą. Nie mogła jednak z niej korzystać zupełnie sama, potrzebowała kogoś, kto będzie w stanie oddać jej moc. Potrzebowała partnera, który należał do fontes, czyli ludzi posiadających magiczne zdolności. Dzieląc się mocą i wzmacniając dar innej osoby ma szansę na to, aby uratować swój naród. Sama jest bardzo niebezpieczna dla otoczenia, a także dla swoich partnerów, uśmierciła ich już trzech. Czas się kończy, a inwazja zdaje się być coraz bliżej. Taka kolej rzeczy sprawia, że jej lud zaczyna odczuwać niepokój, a ona sama presję. Czy jej życiu zagraża niebezpieczeństwo? Zdesperowana Alessa namawia niechętnego ulicznego bojownika, by został jej ochroniarzem, Dante ma własne niebezpieczne sekrety. Może być jedyną osobą, która pomoże jej opanować swój dar lub kimś kto ją zabije. Czy dziewczynie uda się wszystkich ocalić?
„Złowieszczy dar” to debiut Emily Thiede, a zarazem ciekawa książka, która pochłonęła mnie do ostatniej kropki. Od samego początku całkowicie zanurzyłam się w fascynujący świat, którego nie chciałam opuścić przed dowiedzeniem się, jak potoczą się losy bohaterów. Fabuła była bardzo interesująca, a tempo było idealne, rozbudzało moją ciekawość. Alessa to zdeterminowana, twarda bohaterka, która chce zabezpieczyć swój dom przed zniszczeniem, szukając idealnego partnera. Po kilku próbach i kandydatach, których skazała dotykiem na śmierć, łączy siły z Dantem, wojownikiem z mroczną i tajemniczą przeszłością, który zostaje zatrudniony, jako jej ochroniarz. Alessie kończy się czas, chce zrobić wszystko, aby chronić wyspę przed powrotem hord demonów wysłanych przez boga, aby oczyścić ją z wszelkiego życia. Czy jej się to powiedzie? „Złowieszczy dar” to zaskakujący debiut, który jest niezwykłym połączeniem fantasy, świata inspirowanego Włochami, mitologii i powolnego romansu. Pomiędzy historią wysp, a nadchodzącym złem nie można nie wpaść w niewolę tej ksiażki. To sensacyjna powieść fantasy, snująca narrację o izolacji, utrzymujących się wątpliwościach i sile w wypełnianiu roli nie do porzucenia.
„Złowieszczy dar” to historia o tym, jak zwodniczy potrafi być los, a otrzymany dar przez bogów potrafi być przekleństwem, od, którego nie ma ratunku. Zwłaszcza, że jest jedynym sposobem na ocalenie wysypy Sanverio i zamieszkujących ją ludzi. Wszystko ma jednak swoją cenę, czy może być ona zbyt wysoka, aby ją zaakceptować? Czy jedynym ratunkiem przed tym jest wyzbycie się...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to