rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , ,

postawiłem sobie za cel przeczytanie całego Starego Testamentu w tym przekładzie i finalnie cel został osiągnięty, z czego niezmiernie się cieszę. Sam przekład bardzo polecam, jest uwspółcześniony, dobrze się czyta. Teraz pozostaje powracanie i "rzucie" i smakowanie poszczególnych wersetów; przeczytana ale tak na prawdę do końca życia będę tutaj powracał.

postawiłem sobie za cel przeczytanie całego Starego Testamentu w tym przekładzie i finalnie cel został osiągnięty, z czego niezmiernie się cieszę. Sam przekład bardzo polecam, jest uwspółcześniony, dobrze się czyta. Teraz pozostaje powracanie i "rzucie" i smakowanie poszczególnych wersetów; przeczytana ale tak na prawdę do końca życia będę tutaj powracał.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Fascynujące zaproszenie. Msza święta krok po kroku" to pierwsza książka Wojciecha Jędrzejewskiego, urodzonego w 1968 roku dominikanina. Autor swoją obszerną wiedzą dzieli się z czytelnikiem w sposób przekonujący, umiejętny, pisze z polotem, w sposób prosty, a zarazem mądry. To wszystko sprawia, że książkę czyta się przyjemnie, a wiedza w niej zawarta pozwala na odkrywanie-odczytywanie niezwykłego bogactwa znaczeniowego ukrytego w Mszy Świętej (dowiemy się tutaj między innymi dlaczego celebrans do wina dolewa kroplę wody jak również co oznacza wrzucenie do kielicha z Krwią-winem kawałka Ciała-chleba).

Warto przeczytać tę książkę między innymi dlatego, aby z większym zrozumieniem uczestniczyć w tym centralnym dla życia katolików Misterium, jak pisze autor:

"Wielkim wrogiem dobrego uczestniczenia we Mszy świętej jest bezmyślność wyrażająca się między innymi w rutynowym powtarzaniu przewidzianych słów. Skutek jest taki, że Msza staje się odklepanym, odfajkowanym rytuałem" [s. 62].

Książka okraszona jest licznymi historiami i anegdotami, pełna jest Słowa Bożego, a jako bonus autor dzieli się z nami rozdziałami dotyczącymi tajemnicy grzechu oraz tajemnicy Bożego miłosierdzia. Zdecydowanie polecam wszystkim chcącym pogłębić swoją wiarę.

"Fascynujące zaproszenie. Msza święta krok po kroku" to pierwsza książka Wojciecha Jędrzejewskiego, urodzonego w 1968 roku dominikanina. Autor swoją obszerną wiedzą dzieli się z czytelnikiem w sposób przekonujący, umiejętny, pisze z polotem, w sposób prosty, a zarazem mądry. To wszystko sprawia, że książkę czyta się przyjemnie, a wiedza w niej zawarta pozwala na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dzięki tej niezwykłej książce odkryłem ogromną moc i piękno modlitwy Jezusowej. Dla zobrazowania czym ta modlitwa jest, najprościej będzie podać definicję z książki: "Nieustanna wewnętrzna modlitwa Jezusowa to nieprzerwane, nigdy nie ustające wzywanie Boskiego imienia Jezusa Chrystusa ustami, umysłem i sercem, ze świadomością stałej Jego obecności, z prośbą o zmiłowanie, podczas wszelkich zajęć, na każdym miejscu, w każdym czasie, nawet we śnie. Wezwanie to brzmi tak: Panie, Jezu Chryste, zmiłuj się nade mną! Kto przywyknie do takiego wzywania, znajdzie wielką pociechę i doświadczy potrzeby, by zawsze tak się modlić, i to takiej, że już bez modlitwy nie będzie mógł żyć, a ona sama będzie się wylewać w jego wnętrzu".

Modlitwa Jezusowa jest balsamem łagodzącym cierpienie w chwili utrapienia, w chwili zaś radości pieśnią pochwalną płynącą z wnętrza (umysłu, serca, ciała); modlitwa ta skierowana do wnętrza - wprowadza do serca samego Boga, przemieniając je stopniowo, "użyźniając", uwalniając i uzdrawiając je. Systematycznie praktykując tę modlitwę mamy gwarancję, że "Moc imienia Bożego i częstość wezwań wydadzą owoce w swoim czasie" a działanie jej będzie odczuwalne dosłownie w całym ciele, szczególnie w okolicach serca, gdzie to ujawni się czasem bardzo szybko (kilka dni) "delikatny i przyjemny ból (...), a potem pojawi się w nim ciepło i jakby tajanie" (nie jest to jednak celem samym w sobie, najważniejsze jest trwanie w obecności Jezusa, otwieranie swojego serca na Jego działanie, co w konsekwencji przyniesie różnorakie owoce w swoim czasie [ducha: takie jak miłość, pokój, radość i inne] w tym również rozkoszną "słodycz serca" zob. strona 160 książki).

Biorąc do ręki tę książkę czytelniku wiedz, że może to być początek fascynującej przygody, czytamy w książce: "nie wybieramy modlitwy Jezusowej. Zostajemy do niej wezwani i doprowadzeni przez Boga, gdy On uznaje to za słuszne. Oddajemy się jej na mocy posłuszeństwa szczególnemu powołaniu". Zachęcam do lektury "Opowieści pielgrzyma", może się okazać, że modlitwa Jezusowa jest wezwaniem również dla Ciebie.

Dzięki tej niezwykłej książce odkryłem ogromną moc i piękno modlitwy Jezusowej. Dla zobrazowania czym ta modlitwa jest, najprościej będzie podać definicję z książki: "Nieustanna wewnętrzna modlitwa Jezusowa to nieprzerwane, nigdy nie ustające wzywanie Boskiego imienia Jezusa Chrystusa ustami, umysłem i sercem, ze świadomością stałej Jego obecności, z prośbą o zmiłowanie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Długo zabierałem się do tej lektury, czas jej studiowania również był mocno wydłużony. Problemem była frustracja rodząca się pod wpływem braku zrozumienia niektórych wątków doktryny Św. Jana Od Krzyża. Jest to spowodowane moim brakiem w wykształceniu teologicznym jak też m.in. tym, że święty autor używa w swoim dziele pojęć, które dzisiaj są inaczej definiowane co budzi niezrozumienie.

Dlatego też bardzo pomocne dla chętnych w podjęciu się lektury dzieł świętego będzie zacytowany fragment Posłowia: "Często zdarza się, że po pierwszej lekturze jego (Św. Jana od Krzyża - przyp mój) dzieła są odkładane na półkę na czas nieokreślony. (...) Drogi na Górę Karmel nie należy oceniać na podstawie poszczególnych elementów, a zwłaszcza trudniejszych passusów, ale w oparciu o wizję całości, o dydaktyczny zamiar Autora. Zachęcam wszystkich, którzy biorą za przewodnika Jana od Krzyża, by się nie zniechęcali przy pierwszych trudnościach. Dobrą metodą podczas lektury jest nastawienie się na skorzystanie jak najwięcej, złą - pragnienie zrozumienia wszystkiego. Lektura Drogi na Górę Karmel powinna skłonić czytelnika, by skierował swe kroki także ku innym dziełom wybitnego chrześcijańskiego mistyka i Doktora Kościoła"

Reasumując stwierdzam, że mnie lektura Drogi na Górę Karmel (mimo początkowych trudności) zachęciła do dalszych studiów arcy-dzieł św. Jana od Krzyża (kluczowe było zdanie "Dobrą metodą podczas lektury jest nastawienie się na skorzystanie jak najwięcej, złą - pragnienie zrozumienia wszystkiego"). Mam nadzieję, że przedstawione przeze mnie informacje zachęcą do lektury i Was 😀.

Długo zabierałem się do tej lektury, czas jej studiowania również był mocno wydłużony. Problemem była frustracja rodząca się pod wpływem braku zrozumienia niektórych wątków doktryny Św. Jana Od Krzyża. Jest to spowodowane moim brakiem w wykształceniu teologicznym jak też m.in. tym, że święty autor używa w swoim dziele pojęć, które dzisiaj są inaczej definiowane co budzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z ważniejszych konferencji, jakie usłyszałem. Wyłuskałem z niej myśl, która szczególnie mnie dotyka: odpowiedzią Boga na nasze cierpienie nie jest zabranie cierpienia, lecz jest nią udział w cierpieniu, współodczuwanie razem z nami (często w obliczu ogromu cierpienia słowa są zbędne, a cenna jest obecność).

Dawca życia, samo życie - dla naszego szczęścia wiecznego - jakby neguje swoją istotę. Bóg jest w naszym cierpieniu, doświadcza go. Co więcej, Bóg umierając na krzyżu jest nawet w naszej śmierci, wyprowadza z niej życie, śmierć staje się eksplozją życia w Chrystusie.

Prócz tego, jeśli zauważymy, że Jezus jest w naszym cierpieniu, to cierpienie w prawdzie nie przestaje boleć, lecz przestaje nas krzywdzić (może stać się dla nas łaską, wyzwoleniem). Dziękuję serdecznie.

Jedna z ważniejszych konferencji, jakie usłyszałem. Wyłuskałem z niej myśl, która szczególnie mnie dotyka: odpowiedzią Boga na nasze cierpienie nie jest zabranie cierpienia, lecz jest nią udział w cierpieniu, współodczuwanie razem z nami (często w obliczu ogromu cierpienia słowa są zbędne, a cenna jest obecność).

Dawca życia, samo życie - dla naszego szczęścia wiecznego -...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Przed lekturą Encykliki bawarskiego "Panzerkardinal" (pancerny kardynał) - bo tak nazywali Josepha Ratzingera rodacy w czasie, gdy był arcybiskupem Monachium, czułem swego rodzaju dyskomfort. Wynikało to z fałszywego przekonania, że jest to Encyklika zbyt trudna w odbiorze dla zwykłego śmiertelnika (laika). Jak się okazało, były to obawy zupełnie niepotrzebne :).

Encyklika Benedykta XVI jest napisana językiem przystępnym w odbiorze, zrozumiałym, trafiającym w serce. Papież pisze tu o kwestiach arcyważnych takich jak wiara, nadzieja czy w końcu (przede wszystkim) Miłość. To z jaką lekkością pióra Benedykt podejmuje te arcytrudne w opisie zagadnienia zasługuje na wielkie uznanie. Do tego fascynuje mnie to, że widać w słowach Benedykta XVI niezwykłą jedność Ducha z poprzednikami na Katedrze Piotrowej w przepowiadaniu Mądrości wykraczającej poza to, co na świecie nazywane jest mądrością. Widać to chociażby w tym, jak Benedykt XVI nawiązuje do Encyklik św. Jana Pawła II czy powołuje się na przykłady świadectw życia licznych świętych Kościoła.

Bardzo istotną częścią Encykliki jest ta poświęcona dziełu miłości dokonywanej przez Kościół - Caritas. Nieprzypadkowo. Jak głosi Benedykt to Caritas (agape, pragnienie dobra "posługa miłości bliźniego") już we wczesnych wiekach "była decydującą cechą wyróżniającą chrześcijańską wspólnotę Kościoła", była wizytówką chrześcijan, żywym świadectwem Miłości Boga i często budziła zachwyt u niewierzących. Po-sługa miłości (diaconia) jest jednym z trzech filarów Kościoła (jest to jedno z trzech zadań Kościoła) obok głoszenia Słowa Bożego i sprawowania Sakramentów.

Bardzo piękna jest wrażliwość papieża na istotę caritas - miłości, która nie ogranicza się tylko do sprawiedliwego rozdawnictwa środków materialnych. Miłość to przecież zauważenie piękna w drugim człowieku, pocieszenie strapionego, samotnego, podźwignięcie z kolan obolałego i przygniecionego ciężarem życiowych dramatów człowieka. Nie chodzi o to, aby jakiś wykwalifikowany urzędnik zajmował się "miłowaniem cierpiących", potrzeba troski i zauważenia tego, że "każdy człowiek - potrzebuje: pełnego miłości osobistego oddania", Kościół jest żywy i "pulsuje w nim dynamizm miłości wzbudzanej przez Ducha Chrystusa. Ta miłość daje ludziom nie tylko pomoc materialną, ale również odpoczynek i troskę o duszę, pomoc często bardziej konieczną od wsparcia materialnego". Trzeba o tym pamiętać, bowiem "nie samym chlebem" żyje człowiek - czasem można rzucić potrzebującemu od niechcenia tak zwane 'ochłapy' (dla 'świętego spokoju') lecz w ten sposób go (często nieświadomie) upokarzamy nie dostrzegając jego prawdziwej potrzeby: uwagi, wysłuchania, zauważenia, szacunku - słowem - miłości, oddania drugiego człowieka, obecności w składanym darze. Benedykt XVI nawiązuje do motywu z nauczania Jana Pawła II, mianowicie do anty-kultury śmierci, która przeciwstawia się opartej na miłości kulturze życia. Kultura życia "nie szuka siebie samej" lecz jest gotowa do "utracenia siebie" dla drugiego człowieka. I właśnie paradoksem jest to, że tracąc - zyskujemy znacznie więcej niż osoba przez nas obdarowana...

Mam nadzieję, że lektura Encykliki Benedykta XVI zachęci nas do realizowania w życiu tego, o czym pisze papież :). Tak, aby Słowo wcielało się i żyło w ludziach ku służbie, posłudze bliźnim; "by byli ludzie, którzy podejmą takie zadania (...)" zadania posługi wobec cierpiących. Do tego potrzeba "formacji serca" - spotkania z Bogiem w Chrystusie, które budzi Miłość i otwiera serca na drugiego, "tak aby miłość bliźniego nie była już dla nich przykazaniem nałożonym niejako z zewnątrz, ale konsekwencją wynikającą z ich wiary, która działa przez miłość". Słowem: "Miłość Chrystusa przynagla nas" (2Kor 5, 14). Amen :).

Przed lekturą Encykliki bawarskiego "Panzerkardinal" (pancerny kardynał) - bo tak nazywali Josepha Ratzingera rodacy w czasie, gdy był arcybiskupem Monachium, czułem swego rodzaju dyskomfort. Wynikało to z fałszywego przekonania, że jest to Encyklika zbyt trudna w odbiorze dla zwykłego śmiertelnika (laika). Jak się okazało, były to obawy zupełnie niepotrzebne :).

Encyklika...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo trafną recenzję książki bp Grzegorza Rysia wystawili uczestnicy krakowskiej pielgrzymki na Jasną Górę:

"Pan Bóg jest gotów stanąć w Twojej obronie - jest Twoim Goel. Pragnie zbawić Twój Dom - Twoją Rodzinę. Chce działać dla Ciebie, swoim kosztem. Dziś.

Z krainy Moabu do ziemi Izraela przyszła Rut - kobieta obca, sierota, wdowa. Pan Bóg uczynił ją swą krewną, wprowadził w rodowód Jezusa.

Księga Rut - dobra nowina ogłoszona nie w synagodze, ale podczas pracy w polu, w ciężkich codziennych kłopotach. Zbawienie zapoczątkowane w ludzkich odruchach uczciwego człowieka, mającego Boga w sercu.

Towarzyszyła nam podczas wędrówki z Krakowa do Częstochowy, była światłem w sprawach, które nieśliśmy z sobą.

Teraz nadal może z nami iść, budząc radość, że Pan Bóg aż tak nas rozumie. "Rut Moabitka. Krewna Boga" bpa Grzegorza Rysia to okrzyk radości z odkrycia prawdy o Panu Bogu - Obrońcy grzeszników i Wykupicielu.
Pielgrzymi
Kraków-Częstochowa 2012"
(ze wstępu książki).

Bardzo trafną recenzję książki bp Grzegorza Rysia wystawili uczestnicy krakowskiej pielgrzymki na Jasną Górę:

"Pan Bóg jest gotów stanąć w Twojej obronie - jest Twoim Goel. Pragnie zbawić Twój Dom - Twoją Rodzinę. Chce działać dla Ciebie, swoim kosztem. Dziś.

Z krainy Moabu do ziemi Izraela przyszła Rut - kobieta obca, sierota, wdowa. Pan Bóg uczynił ją swą krewną,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Franciszek ma niezwykle trafną intuicję w prowadzeniu Kościoła Świętego. Nic dziwnego. W końcu Duch Święty steruje dziejami Kościoła :).

Franciszek ma niezwykle trafną intuicję w prowadzeniu Kościoła Świętego. Nic dziwnego. W końcu Duch Święty steruje dziejami Kościoła :).

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest wynikiem wieloletnich kontemplacji autora nad Słowem Bożym, staje się to widoczne wraz z zagłębianiem się w kolejne strony tego poradnika.

Punktem wyjścia pozytywnych zmian jest osobiste nawrócenie. Nawrócenie, czyli metanoia (zmiana myślenia) pozwala nam na nowo, świeżym, jasnym wzrokiem spojrzeć na otaczający nas świat:

"Każdemu z nas zdarza się błędnie oceniać sytuację, widzieć sprawy w fałszywym świetle. Głupota jednak oznacza, że nasz ogląd na jakimś jego obszarze uległ mocnemu zwichrowaniu i utrwalił się (...) Zamiast żywego pędu pnącego się ku światłu mamy twardą, martwą belkę! Zamiast jasnego spojrzenia - zaślepienie i podatność na złudzenia.
Skutkuje to cierpieniem wynikającym z nieadekwatnego sposobu działania w oparciu o błędne przekonania - tak postępujesz, jak myślisz".

Zadziwiające jest to, jak wiele z "odkryć", zasad współczesnych nam psychoterapii poznawczo-behawioralnych (CBT) znajdujemy w objawionej nam 2000 lat temu Ewangelii.

"Przemiana myślenia jest konieczna. Konieczne jest leczenie wzroku, gdyż jedynie w ten sposób mamy szansę przerwać bieg na oślep".

Autor podaje nam 10 tytułowych sposobów, jak sobie z tym poradzić. Jednak i tak najważniejsze jest to, że nie musimy przechodzić tej drogi ku pozytywnym zmianom sami!

"W Jezusie z Nazaretu Bóg przyszedł do nas, aby dać się poznać, już bez niedomówień, jako Miłośnik swojego stworzenia. Jako Ten, który pragnie wyłącznie dobra istot uczynionych przezeń z prochu ziemi. Stał się bliski, aby nas pociągnąć do bliskości (...) Mądrość Wcielona posunęła się jednak dużo dalej niż głoszenie Prawdy. Jezus wszedł w nasze ciemności. Wkroczył w ludzkie zagubienie i śmierć, jaką ono rodzi. Opatrywał rany serc złamanych - złamanych i poturbowanych przez błędy, głupotę i rozpacz. Był blisko tych, którzy cierpieli, przygnieceni własną słabością, doznaną krzywdą, bezsensem. Swoją miłością przywracał światło zagubionym w mroku. Swoją śmiercią ukazał mądrość krzyża: gotowość oddawania życia w potędze słabości".

Trzeba też pamiętać o obietnicy, jaką dał nam zakochany Zbawiciel: On JEST z nami aż do skończenia świata. W naszej ciemności, słabości, niedomaganiu ("Przyjaciel celników i grzeszników"). On tu jest i oferuje nam swoją przyjaźń, dar swojej Miłości. Czy podejmiemy wyzwanie drogi ku wolności, ku "domu Ojca"? Stawka jest wysoka - nasze szczęście. Doczesne, ale nade wszystko - wieczne.

Książka jest wynikiem wieloletnich kontemplacji autora nad Słowem Bożym, staje się to widoczne wraz z zagłębianiem się w kolejne strony tego poradnika.

Punktem wyjścia pozytywnych zmian jest osobiste nawrócenie. Nawrócenie, czyli metanoia (zmiana myślenia) pozwala nam na nowo, świeżym, jasnym wzrokiem spojrzeć na otaczający nas świat:

"Każdemu z nas zdarza się błędnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pasterz Kościoła Grzegorz Ryś głosi z mocą; jest prawdziwy w tym co głosi i jest tak, jak głosi. Kilka cytatów z książki, które mnie mocno poruszyły:

"Prawdy o śmierci, która każdemu z nas zagraża, nie można wypowiedzieć spokojnie. Ale mają odwagę to uczynić jedynie ci, którzy przyjęli Jezusa Chrystusa. Tacy jak Piotr, który w dzień pięćdziesiątnicy stanął przed ludźmi i powiedział: "zabiliście Chrystusa". Ja wam też to powiem: zabiliście Chrystusa i wtedy zabiliście także siebie. Prawda o grzechu polega na tym, że on jest śmiercią. Jeśli człowiek zabije swojego Boga, to dopuszcza się aktu samobójczego. Bez Tego, który jest dla nas dawcą życia, nie istniejemy".

"Jeśli uwierzycie, że Ja jestem, wasz grzech was nie zabije, będziecie mieli w sobie życie".

"Po to jestem w twoim życiu, żebyś ze mną powstał z martwych".

"Łotr był pierwszym człowiekiem, który rozpoznał "Ja Jestem" w ukrzyżowanym Chrystusie. I dlatego grzech go nie zabił".

"Bóg, który ma na imię "Ja Jestem", jest obecny w naszym świecie, bo się nie godzi z naszą śmiercią, którą przynosi grzech. Człowiek dopuszcza się samobójstwa, ale Bóg na to nie pozwala. Dlatego w Jezusie Chrystusie ratuje człowieka od śmierci".

(...) Kolejne cytaty tyczą się historii Hioba i pytania, które Szatan postawił Bogu, a które to wypowiedzi Szatana stawiają w wątpliwość to, że Hiob czci Boga za darmo:

"Możemy sobie wyobrazić, jak Pan Bóg cierpi, patrząc na Hioba odzieranego ze wszystkiego, co dla niego było najcenniejsze. I jednocześnie Bóg ma nadzieję, że Hiob nie przestanie Go kochać. Nadzieją, jaką żywi Bóg w stosunku do Hioba, jest nadzieją na miłość. A nadzieja Hioba w stosunku do Pana Boga to nadzieja kogoś zakochanego w Bogu. Dlatego kiedy przyjaciele opowiadają mu, że Bóg jest wyłącznie sprawiedliwością, i że musiał czymś zawinić, skoro go spotykają nieszczęścia - Hiob ich przekonuje, że Bóg jest inny. Nie wie jaki, bo sam nie rozumie, co się z nim dzieje. Ale jest pewien, że Bóg nie jest taki, jakim Go pokazują przyjaciele. Broni Boga przed nimi i przed sobą samym. Dlaczego? Bo Go kocha".

Grzegorz Ryś zatem pokazuje nam między innymi Boga, który 1) jest INNY i nie ogranicza się tylko do sprawiedliwości... 2) jest w człowieku zakochany. Zakochany do nieskończoności.

Bardzo fascynująca lektura, pełna Słowa Bożego; zapis rekolekcji, które przemieniają, zmieniają myślenie - dziękuję i będę powracał niejednokrotnie. Jak zauważa sam autor:

"Za dwadzieścia lat może być wam potrzebne wspomnienie tych rekolekcji. Na przykład jeśli będziecie chcieli przestać chodzić do kościoła. Przypomnicie sobie wtedy, że kiedyś Bóg powiedział do was "Ja jestem". I On się od tamtego czasu nie zmienił".

Bóg jest wierny, to człowiek jest często niestały. Módlmy się zatem o stałość, o to, abyśmy nie przestali kochać Boga - za przykładem m.in. Hioba - mimo wszystko i nade wszystko.

Pasterz Kościoła Grzegorz Ryś głosi z mocą; jest prawdziwy w tym co głosi i jest tak, jak głosi. Kilka cytatów z książki, które mnie mocno poruszyły:

"Prawdy o śmierci, która każdemu z nas zagraża, nie można wypowiedzieć spokojnie. Ale mają odwagę to uczynić jedynie ci, którzy przyjęli Jezusa Chrystusa. Tacy jak Piotr, który w dzień pięćdziesiątnicy stanął przed ludźmi i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po przeczytaniu Dzienniczka s. Faustyna stała się mi niezwykle bliska. To wspaniała Święta, orędowniczka Bożego Miłosierdzia. Jestem przekonany, że wstawia się za nami wszystkimi - a szczególnie za "biednymi grzesznikami". Czy to nie dobra nowina?

Po przeczytaniu Dzienniczka s. Faustyna stała się mi niezwykle bliska. To wspaniała Święta, orędowniczka Bożego Miłosierdzia. Jestem przekonany, że wstawia się za nami wszystkimi - a szczególnie za "biednymi grzesznikami". Czy to nie dobra nowina?

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jedna z ważniejszych książek jakie przeczytałem. Dziękuję.

Jedna z ważniejszych książek jakie przeczytałem. Dziękuję.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Arcybiskup Grzegorz Ryś to prorok polskiego Kościoła. Książka wybitna. Wspaniale jest móc razem z Autorem poznawać postać św. Brata Alberta (jego Dzieło, życie) - "Brata naszego Boga" z Krakowa :). A poznając brata Boga, uczymy się poznawać samego Boga. Boga, który jest "dobry jak chleb".

Arcybiskup Grzegorz Ryś to prorok polskiego Kościoła. Książka wybitna. Wspaniale jest móc razem z Autorem poznawać postać św. Brata Alberta (jego Dzieło, życie) - "Brata naszego Boga" z Krakowa :). A poznając brata Boga, uczymy się poznawać samego Boga. Boga, który jest "dobry jak chleb".

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Fajnie się czyta pozycję duchownego, który nie redukuje zjawisk sfery ludzkiej "duszy" (psychicznej) li tylko do fenomenów czysto demonicznych (o przyczynach demonicznych). Nie przeczytamy więc tutaj o demonie lęku, demonie zranień, demonie nałogu, demonie rozpaczy, demonie dysocjacji, demonie gniewu itd. Bardzo fajna książka porządkująca spojrzenie na fenomeny leżące na styku psychologii i duchowości.

Fajnie się czyta pozycję duchownego, który nie redukuje zjawisk sfery ludzkiej "duszy" (psychicznej) li tylko do fenomenów czysto demonicznych (o przyczynach demonicznych). Nie przeczytamy więc tutaj o demonie lęku, demonie zranień, demonie nałogu, demonie rozpaczy, demonie dysocjacji, demonie gniewu itd. Bardzo fajna książka porządkująca spojrzenie na fenomeny leżące na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Książka jest zapisem rekolekcji wygłoszonych Siostrom Albertynkom przez bp. Rysia w Sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie w dniach 14-22 kwietnia 2010 r., rozszerzonym o dodatkowe refleksje (zapis rekolekcji jest tu "przepracowany").

Z całą pewnością mogę stwierdzić, że książka jest bardzo inspirująca. Pozwala zrewidować swoje myślenie na wiele ważnych zagadnień. Jak to na przykład jest, że życie monastyczne jest "odwrócone do góry nogami" - przecież śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa są w opozycji do wartości zaistniałych w świecie. Czy świat stoi na głowie? A może zakonnicy są nienormalni? A może jedno i drugie?

To jedno z pierwszych pytań, jakie pojawiły się po lekturze tej książki. Właściwie rozumiem wszystkie zawarte w niej rozważania jako zaproszenie do tego, aby samodzielnie zgłębiać charyzmat albertyński, sięgać "do źródła", a nie pić z konewki jak pisze za bratem Albertem bp. Ryś. W każdym razie, nie należy bezmyślnie kopiować brata Alberta, to mu się na pewno by nie spodobało :). Sięgajmy do Biblii, którą można zastosować radykalnie wprost - zgodnie z duchem franciszkańskim. Warto też zgłębiać naukę Ojców Kościoła, Świętych, którzy byli tak jak my ludźmi z krwi i kości, zatem nasze ludzkie doświadczenia - czasem trudne - trafnie opisywali, dawali odpowiedzi, których szukamy.

Co to jest sprawiedliwość? czym jest miłosierdzie i jakie to rodzi konsekwencje dla człowieka, który tego miłosierdzia dostępuje? Jakie wartości w życiu są ważne, czemu mogę się poświęcić? Jaki jest mój charyzmat w Kościele? Czy Świętość jest do osiągnięcia własnymi siłami? Jak osiągnąć mamy ów Świętość, skoro wszyscy jesteśmy do niej powołani? Czy w życiu duchowym jest miejsce na kryzys (nawet w formie hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym czy też innego uwięzienia)? Po co jest potrzebna pustynia w życiu duchowym? Czego uczy kryzys i jak się z niego wychodzi - czy kryzys to też szansa? Co to znaczy, że moc w słabości się doskonali? Czy można zastosować "Ostrożności" spisane przez Brata Alberta, aby zabezpieczyć się przed problemami we wzrastaniu duchowym?

Odpowiedzi w książce się pojawią. Jest jednak tak, że odpowiedzi na postawione pytania rodzą następne pytania; a może warto znaleźć sens/odpowiedź w konkretnym, realnym - nie wydumanym - działaniu na rzecz potrzebujących? Czy to może być katalizatorem zmian: spotkanie, żywa relacja? Jak wydobyć z siebie prawdziwe człowieczeństwo i czym ono jest? Jak żyć w relacji do Boga, do siebie, do bliźniego? Co to znaczy, że Bóg JEST i gdzie mogę Go spotkać?

Brat Albert znalazł odpowiedzi na powyższe pytania. Warto poszukać ich samodzielnie, oczywiście z pomocą książki abp Grzegorza Rysia pod znaczącym tytułem "Brat Albert. Inspiracje". To bardzo ważna pozycja niezwykle wnikliwego autora.

Książka jest zapisem rekolekcji wygłoszonych Siostrom Albertynkom przez bp. Rysia w Sanktuarium Ecce Homo św. Brata Alberta w Krakowie w dniach 14-22 kwietnia 2010 r., rozszerzonym o dodatkowe refleksje (zapis rekolekcji jest tu "przepracowany").

Z całą pewnością mogę stwierdzić, że książka jest bardzo inspirująca. Pozwala zrewidować swoje myślenie na wiele ważnych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Genialna książka, którą 'przypadkiem' zauważyłem w kościele franciszkańskim w trakcie Adoracji. Zakupiłem, przeczytałem z zaciekawieniem i pytaniem w sercu: kim właściwie był i jest ten Franciszek z Asyżu?

Pewne odpowiedzi się pojawiły; ten święty stał się mi bardzo bliski. Nie tylko dlatego, że mam na imię Damian... W końcu to 'ostatnie' imie, niepozorne, nic nie znaczące nabrało dla mnie znaczenia, godności.

Co do treści książki, najbardziej wyryły mi się w pamięci zdania, że strach jest przyczyną przemocy, agresji - strach przed drugim człowiekiem (piękny przykład opowieści o wilku) jak również to, że prawdziwa bieda to nie brak pieniędzy tylko brak Miłości (oczywistość, jednak warto to podkreślać w dzisiejszym konsumpcyjnym społeczeństwie). A grzech to naigrywanie się z tych, którzy cierpieli przeze mnie. Trafia w punkt - w serce. Polecam serdecznie i dziękuję.

Genialna książka, którą 'przypadkiem' zauważyłem w kościele franciszkańskim w trakcie Adoracji. Zakupiłem, przeczytałem z zaciekawieniem i pytaniem w sercu: kim właściwie był i jest ten Franciszek z Asyżu?

Pewne odpowiedzi się pojawiły; ten święty stał się mi bardzo bliski. Nie tylko dlatego, że mam na imię Damian... W końcu to 'ostatnie' imie, niepozorne, nic nie...

więcej Pokaż mimo to