Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Pozycja obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych przyrodą. Dla amatorów, ale i dla specjalistów - dendrologów, architektów krajobrazu, ogrodników, leśników, przyrodników, arborystów, a nawet etnografów itp.
Dobrze jest się poruszać po świecie przyrody, nie tylko mając wiedzę typowo botaniczną, ale posiadać także klucz do sfery niewidzialnej - wierzeń, mitów czy tradycji z danym drzewem związanych. Ta książka to skarbnica wiedzy właśnie o tym świecie.
Jest tylko jedno ale.
Pierwsze wydanie tej książki pochodzi z 1983 r. Ponad 3 dekady to w dendrologii jest, delikatnie mówiąc, przepaść. Marzy mi się, żeby tę książkę wznowić, a przy okazji uaktualnić (np. nazwy łacińskie, odświeżyć ranking najstarszych dębów itp.), wzbogacić (np. o szrotówka w rozdziale o kasztanowcu, nowe popularne gatunki i odmiany drzew) i dokonać korekty przez specjalistów. Autorka nie była dendrologiem, co niestety czasem dawało się odczuć. Pomijając te drobne amatorskie potknięcia, książka mogłaby się stać podręcznikiem dla wszystkich tych, którzy chcą, patrząc na drzewo, widzieć nie tylko ulistnienie okółkowe, przetchlinki, szyję korzeniową czy kubiki drewna, ale także wieki tradycji, wierzeń i cały ten kontekst kulturowy, którego jesteśmy niegodnymi dziedzicami.

Pozycja obowiązkowa dla wszystkich zainteresowanych przyrodą. Dla amatorów, ale i dla specjalistów - dendrologów, architektów krajobrazu, ogrodników, leśników, przyrodników, arborystów, a nawet etnografów itp.
Dobrze jest się poruszać po świecie przyrody, nie tylko mając wiedzę typowo botaniczną, ale posiadać także klucz do sfery niewidzialnej - wierzeń, mitów czy tradycji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zanim zacznę spoilerować muszę przyznać, ze Miłoszewski ma ten typ poczucia humoru, który uwielbiam. Dawno nie spotkałem autora, który umiałby mnie tak rozbawić. Ale to recenzja horroru, więc żarty na bok.
Jak dla mnie "Domofon" to zgrabna zabawa konwencjami, motywami w sztafażu szarego blokowiska (Pomijam zaskakujące podobieństwa do książki pt "Święty Wrocław" Orbitowskiego z 2009r. a więc o 5 lat młodszej od "Domofonu", który powstał w 2004r.).
Do inspiracji Miłoszewski przyznaje się już na wstępie, umieszczając cytat ze "Lśnienia". I rzeczywiście, nawiązań do bodaj najsłynniejszej książki bodaj najsłynniejszego opowiadacza strasznych historii jest tu mnóstwo. A więc znajdziemy w opowieści Miłoszewskiego m.in. problem alkoholizmu głowy rodziny, jest zło które kumuluje się gdzieś pod naskórkiem farb pokrywających betonowy szkielet bloku, jest motyw totalnego odosobnienia, jest stopniowe popadanie w obłęd artysty, który wynajduje powody dla których nie jest w stanie tworzyć, jest przerażająca winda, są umarli żyjący w swoich pokojach, jest potworna zbrodnia sprzed lat oraz wynikający z tego ciąg tragedii, i jakby tego było mało, na samo zakończenie czekamy, zupełnie jak w hotelu Panorama, na spektakularny wybuch kotła w piwnicy. BUM! W skrócie - Miłoszewski bardzo umiejętnie wyłuskał co smakowitsze kąski ze "Lśnienia", doprawił to dość oczywistymi spostrzeżeniami na temat życia w bloku, a na koniec dorzucił jeszcze motyw oczyszczenia, odkupienia swoich win poprzez zmierzenie się ze swoimi koszmarami. Brzmi to może banalnie, ale ja to kupuję. Tym bardziej, że zgrabnie i apetycznie podane, a książek przy których szczerze się śmiałem, a zarazem czułem dreszcze strachu, nie uświadczyłem zbyt wiele.

Zanim zacznę spoilerować muszę przyznać, ze Miłoszewski ma ten typ poczucia humoru, który uwielbiam. Dawno nie spotkałem autora, który umiałby mnie tak rozbawić. Ale to recenzja horroru, więc żarty na bok.
Jak dla mnie "Domofon" to zgrabna zabawa konwencjami, motywami w sztafażu szarego blokowiska (Pomijam zaskakujące podobieństwa do książki pt "Święty Wrocław"...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Joasia idzie do szkoły, Joasia wraca ze szkoły, Joasia zakochuje się, Joasia rozmyśla, Joasia je, Joasia wpatruje się w Marka, Joasia jedzie tramwajem, Joasia rozważa czy należy przyjąć do ZMP kolegów z klasy...

Dawno nie czytałem tak nudnej i słabej książki. Liczyłem na większy udział powojennego Wrocławia i właściwie tylko ze względu na miejsce akcji, sięgnąłem po tę książkę. Może jakbym był czternastoletnią pannicą albo emerytką wspominającą stare dobre czasy, książka by mnie pochłonęła i z wypiekami na twarzy czekałbym, aż bohaterka odważy się porozmawiać z obiektem swoich westchnień.
W kilku slowach: postacie wzorcowo drewniane, jakby wyciosane przez niewprawnego krzewiciela idei socjalistycznej, dialogi żenująco patetyczno-betonowe, fabuła wartka jak kałuża, mnóstwo powtórzeń irytujących zwrotów typu "człowiek myśli sobie...", itp.
Jedynym pozytywem jest to, że przejąłem prehistoryczny zwrot "Ale wdepta" od jednego z bohaterów... i tak też można by w najkrótszy sposób zrecenzować to tomisko.

Joasia idzie do szkoły, Joasia wraca ze szkoły, Joasia zakochuje się, Joasia rozmyśla, Joasia je, Joasia wpatruje się w Marka, Joasia jedzie tramwajem, Joasia rozważa czy należy przyjąć do ZMP kolegów z klasy...

Dawno nie czytałem tak nudnej i słabej książki. Liczyłem na większy udział powojennego Wrocławia i właściwie tylko ze względu na miejsce akcji, sięgnąłem po tę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No przecież to niemożliwe, żeby człowiek potrafił sobie tak podporządkować materię i pustkę, światło i cień, emocje i opanowanie, elipsę i prostą.
No przecież to co on tworzy, to nawet nie jest architektura. To są jakieś utylitarne, monumentalne rzeźby z przyszłości.
Powiadam Wam, nie ufam temu człowiekowi, bo to co robi, ludzkie nie jest.

No przecież to niemożliwe, żeby człowiek potrafił sobie tak podporządkować materię i pustkę, światło i cień, emocje i opanowanie, elipsę i prostą.
No przecież to co on tworzy, to nawet nie jest architektura. To są jakieś utylitarne, monumentalne rzeźby z przyszłości.
Powiadam Wam, nie ufam temu człowiekowi, bo to co robi, ludzkie nie jest.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wciągająca opowieść o śmiercionośnym i brutalnym obliczu natury. Dużą zaletą są piękne akwatinty roślin autorstwa Briony Morrow-Cribs oraz lekki a zarazem sensacyjny sposób przekazywania wiedzy na temat niebezpieczeństw czyhających ze strony, wydawałoby się niewinnej, roślinności.
Jest tylko jedno ale - nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy może oryginału, ale pojawiają się zaskakujące błędy i literówki np. modligroszek właściwy został podpisany jako Taxus baccata (str. 135), czy zamiast podokarpa mamy podkokarpa (str. 214). To sprawia, że można zwątpić w wartość merytoryczną tej książki i dowodzi tego, że wydawnictwo powinno dawać surowe tłumaczenie do korekty specjaliście w danej dziedzinie.

Wciągająca opowieść o śmiercionośnym i brutalnym obliczu natury. Dużą zaletą są piękne akwatinty roślin autorstwa Briony Morrow-Cribs oraz lekki a zarazem sensacyjny sposób przekazywania wiedzy na temat niebezpieczeństw czyhających ze strony, wydawałoby się niewinnej, roślinności.
Jest tylko jedno ale - nie wiem czy to kwestia tłumaczenia, czy może oryginału, ale pojawiają...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Miłość we Wrocławiu Stefan Chwin, Irek Grin, Gaja Grzegorzewska, Inga Iwasiów, Ignacy Karpowicz, Wojciech Kuczok, Maciej Malicki, Łukasz Orbitowski, Joanna Pachla, Edward Pasewicz, Andrzej Pilipiuk, Marcin Świetlicki, Marta Syrwid, Krzysztof Varga, Andrzej Ziemiański
Ocena 6,1
Miłość we Wroc... Stefan Chwin, Irek ...

Na półkach: , ,

To mógł być całkiem niezły zbiór opowiadań. Mógł być, bo początkowe odsłony sprawiły, że zwątpiłem czy warto czytać do końca tę książkę. Jednak kiedy przebrnie się przez te historie, które wydają się być pisanymi na ostatnią chwilę, wymęczonymi licealnymi zadaniami domowym z języka polskiego, potem jest już tylko lepiej - jest fantastycznie (Oddana) i kryminalnie (Samobójstwo na Maślicach), toksycznie (Stacz) i romantycznie (Siedem schodów), zabawnie (Sample) i tragicznie (Tzw. miłość), samotnie (Moon River) i towarzysko (Krzyki).

Ocena jednak nie może być wyższa - odejmuję 5 gwiazdek za pięć słabych historii.

To mógł być całkiem niezły zbiór opowiadań. Mógł być, bo początkowe odsłony sprawiły, że zwątpiłem czy warto czytać do końca tę książkę. Jednak kiedy przebrnie się przez te historie, które wydają się być pisanymi na ostatnią chwilę, wymęczonymi licealnymi zadaniami domowym z języka polskiego, potem jest już tylko lepiej - jest fantastycznie (Oddana) i kryminalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To nie jest opinia o książce. To opinia o opiniach... a właściwie dobra rada: nie używajmy słów, których nie rozumiemy.


Żeby trochę ułatwić niektórym, zacytuję (za www.sjp.pwn.pl):

Geneza - 1. «czynniki, które złożyły się na powstanie i rozwój czegoś»
2. «sposób powstawania i rozwoju czegoś»

To nie jest opinia o książce. To opinia o opiniach... a właściwie dobra rada: nie używajmy słów, których nie rozumiemy.


Żeby trochę ułatwić niektórym, zacytuję (za www.sjp.pwn.pl):

Geneza - 1. «czynniki, które złożyły się na powstanie i rozwój czegoś»
2. «sposób powstawania i rozwoju czegoś»

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dziarska opowieść. Gdyby ktoś szukał alternatywnego tytułu dla tej książki, to można by ją nazwać "Mikołajek w oparach PRL-u". Takie własnie miałem skojarzenie podczas czytania. Poza tym sporo absurdów minionej epoki, świetne rysunki autora, solidna dawka ironii, no i ta postać pogodnego małpoluda z Sumatry, którą nierzadko oglądam w lustrze. Innymi słowy, dobra zabawa przez 2 godziny.

Dziarska opowieść. Gdyby ktoś szukał alternatywnego tytułu dla tej książki, to można by ją nazwać "Mikołajek w oparach PRL-u". Takie własnie miałem skojarzenie podczas czytania. Poza tym sporo absurdów minionej epoki, świetne rysunki autora, solidna dawka ironii, no i ta postać pogodnego małpoluda z Sumatry, którą nierzadko oglądam w lustrze. Innymi słowy, dobra zabawa...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Rewelacyjny komiks! Czarno-biały, ascetyczny, z genialną kreską i, co najważniejsze, z zaskakująco dobrą fabułą. Nie ma tu nadludzkich mocy, kosmicznych mutantów, czy gadających lisów... jest człowiek. Tylko i aż. Człowiek ze swoimi lękami, słabościami i ułomnościami.
Chabouté w umiejętny sposób stworzył niezwykłą atmosferę wyobcowania i pustki - czasem aż słychać szum fal i krzyki mew, czyli głównie to co dostarcza bodźców zmysłom głównego bohatera.
Kilka scen zostaje w głowie na długo po lekturze, chociażby ta w której Samotnik przegląda kolorowe pisemko. Kontrast pomiędzy nieskażonym tandetą umysłem głównego bohatera, a tą całą cekinowo-dodoidalną papką, którą my także jesteśmy bombardowani ze wszystkich stron sprawia, że można na chwilę przypomnieć sobie co tak naprawdę jest w życiu najwazniejsze.

Polecam!

Rewelacyjny komiks! Czarno-biały, ascetyczny, z genialną kreską i, co najważniejsze, z zaskakująco dobrą fabułą. Nie ma tu nadludzkich mocy, kosmicznych mutantów, czy gadających lisów... jest człowiek. Tylko i aż. Człowiek ze swoimi lękami, słabościami i ułomnościami.
Chabouté w umiejętny sposób stworzył niezwykłą atmosferę wyobcowania i pustki - czasem aż słychać szum fal...

więcej Pokaż mimo to