-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2021-08-16
2022-03-27
2016-11-21
Wstyd się przyznać, ale Dziewczyna z Dzielnicy Cudów jest moim pierwszym spotkaniem z Anetą Jadowską (naprawdę trudno mi wyzbyć się niektórych przekonań, ale zaczęłam uparcie z nimi walczyć). Teraz mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie będzie ono ostatnim, ponieważ historia przedstawiona w książce przemówiła do mnie jak żadna inna, uruchomiła wyobraźnię i sprawiła, że z przyjemnością zanurzyłam się w rodzimy, ale alternatywny świat, w którym nic nie jest takie, jakie być powinno.
Trudno żyć w miejscu, gdzie podczas najmniejszej nawet burzy wyładowania mocy sprawiają, że można obudzić się zupełnie czymś innym, a znajdująca się po drugiej stronie Wisły jego bliźniacza siostra jest zbieraniną najróżniejszej maści potworów i niezidentyfikowanych istot, które tylko czekają na śmiałków chcących zanurzyć się w jej odmętach. Takie są właśnie Wars i Sawa – zimne, złowrogie i nieprzewidywalne. I jest ona – dziewczyna z niezliczoną ilością imion, pogmatwaną historią i typowo męską profesją. Gdy z Dzielnicy Cudów znika bliska znajoma Nikity, a do jej jednoosobowego oddziału zostaje przydzielony partner z prawdziwego zdarzenia, kobieta nie przypuszcza, że jej i tak pokręcone życie jeszcze bardziej się skomplikuje, a przeszłość da o sobie znać w najmniej oczekiwanej postaci.
Aneta Jadowska stworzyła świat, który tak mi się spodobał, że nie miałam ochoty kończyć książki (zdecydowanie była zbyt krótka). Co prawda jest on niegościnny, groźny i dość nieobliczalny, ale przy tym tworzą go niesamowite i niezwykle barwne miejsca oraz zapadające w pamięć i duszę postacie. Nie chodzi mi w tym momencie o samą Nikitę, która ze swoją nieciekawą reputacją (chodzącej maszynki do zabijania), rodzicami rodem z piekła, chronicznym brakiem zaufania do wszystkiego (z kilkoma niewielkimi wyjątkami) i tajemnicą, która stara się wyniszczyć ją od środka, jest również osobą próbującą ze wszystkich sił poukładać i znormalizować swoje życie. Jest również Robin ze swoim stoickim spokojem, wrażliwością i szczerością (która nie przystoi Cieniowi) oraz Karma – która pod względem wykonywanego zawodu i wyglądu mogłaby być bliźniaczką Abby Sciuto (zainteresowanych odsyłam do mojego ukochanego serialu Agenci NCIS).
Na wyróżnienie zasługuje również sam pomysł stworzenia alternatywnej Warszawy oraz przedstawienia jej historii. Dzięki temu czytelnik nie ma myśli w stylu „co ja tu robię?”, „jak się tu znalazłem?”, „nic nie rozumiem”. Swoją drogą trzeba się popisać naprawdę sporą umiejętnością tworzenia, żeby odbiorca, czytając o Warsie, Sawie czy Dolinie Cudów, mógł je sobie dokładnie wyobrazić i poczuć się ich mieszkańcem (chociaż przez tych 320 stron).
Muszę też szczerze przyznać, że pierwszy raz miałam do czynienia z tak niekonwencjonalnym podejściem do wątku rodzinnego. W większości książek, które czytałam, coś było nie tak albo z jednym, albo z drugim rodzicem – w każdym razie potencjalny bohater zawsze znajdował oparcie – jeśli nie w ojcu, to w matce. Tymczasem rodzice Nikity byli tak pokręceni, niereformowalni i źli do szpiku kości, że szczere współczucie, a zarazem podziw dla bohaterki (mimo wszystko nie stała się taka jak oni) były jak najbardziej na miejscu.
Mistrzowski jest również projekt okładki książki i znajdujące się wewnątrz niej rysunki stworzone przez Magdalenę Babińską. Dzięki takiej oprawie graficznej czytanie staje się jeszcze przyjemniejsze i wyrazistsze.
Mam nadzieję, że na drugi tom nie będę musiała czekać zbyt długo, a nawet jeśli, to umilę sobie żmudne oczekiwanie zapoznaniem się z wcześniejszymi powieściami Anety Jadowskiej – Doro Wilk, nadchodzę!
Wstyd się przyznać, ale Dziewczyna z Dzielnicy Cudów jest moim pierwszym spotkaniem z Anetą Jadowską (naprawdę trudno mi wyzbyć się niektórych przekonań, ale zaczęłam uparcie z nimi walczyć). Teraz mogę śmiało powiedzieć, że na pewno nie będzie ono ostatnim, ponieważ historia przedstawiona w książce przemówiła do mnie jak żadna inna, uruchomiła wyobraźnię i sprawiła, że z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-04-11
Każdy ma czasami takie dni, podczas których najprostsza nawet czynność staje się niewykonalna, małe, nieistotne problemy urastają do niebotycznych rozmiarów, a wszystko wkoło jest tak irytujące, że chciałoby się krzyczeć i rwać włosy z głowy. Na taki stan najlepszy jest nie tylko kubek uspokajającej melisy, ale przede wszystkim magiczny świat Parenthii – krainy fantazyjnej i baśniowej, w której drobne złodziejaszki mogą stać się posiadaczami magicznych lamp (to akurat nie jest nic nowego), a zaklęte w nich dżinny (nie tylko płci męskiej) przyczyną wielu kłopotów (samo to odbiega od wcześniejszego wyobrażenia tego stworzenia).
To miała być robota jak każda inna. Aladyn miał ukraść pierścień i oddać go osobie, która powierzyła mu to zadanie. I zapewne tak by uczynił, gdyby nie fakt, że ten maleńki przedmiot wymógł na nim wycieczkę krajoznawczą na pustynię Mahali, gdzie wśród ruin starożytnego miasta ukryta jest ona – zaklęta w lampie, potężna Dziewczyna Rozdająca Gwiazdy. Wypuściwszy ją na wolność, młody złodziej staje się jej panem, a trzy życzenia oferowane przez Zahrę zdają się wygraną na loterii. Niestety, los upomina się o Zahrę szybciej, niż ona sama by się tego spodziewała, a oferta, jaką składa jej król dżinnów, jest właściwie nie do odrzucenia. Czy dziewczyna będzie w stanie wywiązać się z misji, nie krzywdząc przy tym Ala?
Zakazane życzenie to nowe spojrzenie na jedną z baśni opowiedzianych przez Szeherezadę – napisana z niesamowitym rozmachem powieść, dzięki której czytelnik ma okazję przenieść się do tajemniczego arabskiego świata, w którym przygoda połączona z subtelnym romansem zdają się ze sobą zazębiać, a odwieczna walka dobra ze złem jest idealnym tłem dla całej historii.
Jessica Khoury popisała się niezwykłą umiejętnością tworzenia i kreowania – bo Zakazane życzenie to nie tylko malownicze miejsca, którym wyobraźnia autorki nadała odpowiedni kształt i urok, ale także genialnie wykreowani bohaterowie: Zahra – ze swoim wiekowym doświadczeniem, będąca nie tylko „dymną” istotą, ale przede wszystkim odważną, skorą do największych poświęceń kobietą; Aladyn – który z pospolitego przestępcy interesującego się tylko sobą zmienia się w człowieka, któremu zaczyna zależeć na czymś więcej niż na szybkim zarobku; i tajemniczy Feniks – przywodzący na myśl arabskiego Robin Hooda.
Po raz kolejny miałam przyjemność zatracić się w lekturze, w której kobiety – piękne, ale także odważne i bardzo niebezpieczne – stworzono do wyższych celów niż tylko do leżenia i pachnięcia. Cieszę się, że coraz więcej pisarzy dostrzega olbrzymi potencjał drzemiący w płci pięknej (bycie dobrotliwą, bezbronną istotką to już przeżytek).
Plusem jest także wątek miłosny, który nie atakował ze wszech stron – co mnie osobiście bardzo odpowiadało – dyskretne uczucie, jakie wkradło się między Zahrę i Aladyna było miłym przerywnikiem między poszczególnymi wątkami.
Podobało mi się również nowe spojrzenie na kwestię spełniania życzeń. Czytelnicy mają okazję się przekonać, że – po pierwsze – ich spełnianie wcale nie jest takie proste, jakby mogło się to wydawać, a po drugie – każde wypowiedzenie takiego życzenia niesie za sobą mniejsze lub większe konsekwencje. To z kolei może skłonić do zadania sobie pytania: „czy gra jest warta świeczki?”.
Nie mogę nie wspomnieć o przepięknej okładce ze skrzydełkami, która całkowicie oddaje charakter powieści – jej czar i egzotykę. Autentycznie nie można oderwać od niej wzroku.
Z pewnością nie było to moje ostatnie spotkanie z Zahrą i Aladynem – mam nadzieję, że na drugi tom nie trzeba będzie zbyt długo czekać.
Link do mojej recenzji: http://redakcja-essentia.pl/2017/04/zakazane-zyczenie/
Każdy ma czasami takie dni, podczas których najprostsza nawet czynność staje się niewykonalna, małe, nieistotne problemy urastają do niebotycznych rozmiarów, a wszystko wkoło jest tak irytujące, że chciałoby się krzyczeć i rwać włosy z głowy. Na taki stan najlepszy jest nie tylko kubek uspokajającej melisy, ale przede wszystkim magiczny świat Parenthii – krainy fantazyjnej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2017-03-14
Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio z taką niecierpliwością czekałam na drugą część jakiejś książki. Może to być spowodowane głównie tym, że dawno nie czytałam czegoś, co wywołałoby u mnie efekt wow. Owszem, miałam styczność z powieściami, które czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, ale brakowało mi tego uczucia tęsknoty za bohaterami (obecnie tęsknię za dwoma lub trzema – musiałabym się nad tym głębiej zastanowić, a to naprawdę mało). Wreszcie trafił w moje ręce Akuszer Bogów i ponownie dałam się porwać historii Nikity – nie dość, że się nie zawiodłam, to jeszcze mogę śmiało stwierdzić, że druga część jest lepsza niż pierwsza.
Po nieudanym zamachu na swoje życie Nikita postanawia jak najszybciej udać się do mroźnej Norwegii, która jest nie tylko ojczyzną tkwiącej w niej bestii, ale także miejscem skrywającym – jak się okaże – tajemnice dotyczące wspomnień z przeszłości dziewczyny, odebranych jej w sposób nie tyle podstępny, ile magiczny. Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby Nikita mogła bez przeszkód rozkoszować się wycieczką krajoznawczą kończącą się u źródeł swojego jestestwa – nie ma tak łatwo. Przemierzając tę krainę w towarzystwie wiernego partnera, dziewczyna będzie musiała zmierzyć się prześladującymi ja zabójcami, skomplikowanymi snami, własnym dziedzictwem i strachem przed tym, co nieuniknione.
Akuszer bogów wprowadza czytelników nie tylko w świat nordyckich bogów, ale również stworzeń, a nawet potworów, bez których opowiadana historia z pewnością nie byłaby tak fascynująca. Przede wszystkim samo miejsce – piękna, bezlitosna oraz tajemnicza Norwegia, której magia stanowi namacalną część całej opowieści – sprawia, że powrót nie tylko do Polski, ale i alternatywnego Warsu staje się smutną koniecznością (jak wiadomo, z każdej wyprawy trzeba kiedyś wrócić).
Bardzo podobało mi się ukazanie przemiany, jaką Nikita przeszła od pierwszej części. Nie dość, że zaczęła dopuszczać do siebie większą liczbę osób (może nie stała się nie wiadomo jak ufna, ale przestała być indywiduum), to zaczęła również akceptować siedzącego w jej wnętrzu Pana B. – okazało się, że zrozumienie złożoności tej istoty, a także dopuszczenie jej do głosu, nie tylko kilka razy uratowało jej skórę, ale sprawiło, że zaczęła traktować berserka jak sprzymierzeńca. Wyprawa sprawiła, że jedna zmiana pociągnęła za sobą inne, a to z kolei dowiodło tylko jednego: wszyscy boimy się tego, czego nie rozumiemy, a wystarczy tylko wykazać się odrobiną dobrej woli, by odkryć nieznane dotąd wcześniej pozytywy.
Nie mogłam też powstrzymać ukłucia żalu przed tym, co utracone. Okazało się, że rodzina głównej bohaterki to nie tylko psychiczny ojciec, ale też niezrównoważona matka, a wrota Valhalli skrywają niejeden sekret (mam szczerą nadzieję, że nie było to ostatnie spotkanie z zaświatami).
Jeśli chodzi o Robina – ku mojemu rozczarowaniu – nadal niczego o nim nie wiadomo. Mężczyzna jest piekielnie zdolną, przystojną (książkowy rysunek od razu przywiódł mi na myśl Jasona Mamoa) chodzącą męską zagadką – to takie frustrujące!
Po raz kolejny (zapewne będę to powtarzać do znudzenia, ale inaczej się nie da) muszę dać wyraz swojego zachwytu zarówno okładką, jak i rysunkami wewnątrz książki – uwielbiam takie pobudzające wyobraźnię szczegóły i naprawdę trudno się dziwić, że z taką niecierpliwością będę oczekiwać trzeciego tomu Cyklu o Nikicie.
Link do mojej recenzji: http://redakcja-essentia.pl/2017/04/akuszer-bogow/
Naprawdę nie pamiętam, kiedy ostatnio z taką niecierpliwością czekałam na drugą część jakiejś książki. Może to być spowodowane głównie tym, że dawno nie czytałam czegoś, co wywołałoby u mnie efekt wow. Owszem, miałam styczność z powieściami, które czytało się szybko, łatwo i przyjemnie, ale brakowało mi tego uczucia tęsknoty za bohaterami (obecnie tęsknię za dwoma lub...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W dzisiejszych czasach pojęcie zwykłej ludzkiej życzliwości, bezinteresownej pomocy czy troski o los drugiego człowieka powoli odchodzą do zamierzchłej przeszłości. Pęd życia, pogoń za pieniądzem i własne problemy sprawiają, że coraz rzadziej zwraca się uwagę na to, co dzieje się poza środowiskiem, w którym na co dzień obracają się ludzie. Smutne, ale i realia, w których obecnie przyszło żyć społeczności także nie napawają optymizmem. Na całe szczęście nasi rodzimi autorzy nie ustają w wysiłkach, by bohaterowie ich książek byli takimi ludźmi, których trochę brakuje w rzeczywistości. Taka jest właśnie Dora Wilk i za to Anecie Jadowskiej serdecznie dziękuje.
Na gniazdo Gajusza znajdujące się w Trójprzymierzu bada blady strach. Samobójstwa wampirów nie zdarzają się często, ale sześć w przeciągu sześciu tygodni to tak nietypowe, że aż nieprawdopodobne. Ściągnięta do pomocy przez swojego wampirzego syna, Dora będzie miała nie lada zagwostkę (a czy to pierwszy raz?), a przywódca krwiopijców wcale nie będzie ułatwiał jej zadania. Na całe szczęście kobieta będzie mogła liczyć nie tylko na członków własnego Triuwiratu, ale także stada, które w końcu zacznie upominać się o swojego alfę. Okaże się, że stracie z antagonistą to tylko wierzchołek góry lodowej, której zatopienie może poprowadzić bohaterkę na sam dół, ku zagładzie.
"Wszystko zostaje w rodzinie", to czwarty tom "Heksalogii o Dorze Wilk", którą uwielbiam od samego początku, chociaż nie od niej zaczęłam przygodę z powieściami Anety Jadowskiej. Naprawdę chciałoby się mieć takiego człowieka w swoim otoczeniu – nieustępliwego, bezkompromisowego (gdy trzeba) ale przede wszystkim stawiającego dobro drugiego człowieka ponad własnym, troskliwego i tak po ludzku mającego serce po właściwej stronie. Dora jest człowiekiem czynu, a że przyciąga kłopoty i dziwne sytuacje jak magnes – cóż, taki właśnie jej urok. Nie da się zamknąć tej kobiety w sztywne ramy, a ci, którzy próbują bardzo szybko dostają wykop z jej życia. Starzy przyjaciele przeplatają się z nowymi, którzy także wprowadzają spore zamieszanie w przedstawianą historie, ale dzięki temu staje się ona jeszcze ciekawsza.
Nie wiem, dlaczego tak bardzo emocjonalnie podchodzę do "Heksalogii". To już kolejny tom, przy lekturze którego łzy leciały mi jak grochy na przemian z salwami śmiechu. Huśtawka nastrojów gwarantowana, a magia wiedźmy płodności działa nawet wtedy, gdy wiedźma jest w nastroju na kubełek lodów, koc i łzawe filmy o nieszczęśliwej miłości.
"Wszystko zostaje w rodzinie" jest powieścią o rodzinie, ale nie tej połączonej więzami krwi, ale więzami o wiele silniejszymi, bo opierającymi się na wyborze, o przynależności ponad podziałami rasowymi, o przyjaźni na śmierć i życie oraz miłości, która czasem powoduje cierpienie. Bezapelacyjnie wielbię!
PS. I Baal też jest – dla zainteresowanych xD (musiałam to dodać, wybaczcie).
W dzisiejszych czasach pojęcie zwykłej ludzkiej życzliwości, bezinteresownej pomocy czy troski o los drugiego człowieka powoli odchodzą do zamierzchłej przeszłości. Pęd życia, pogoń za pieniądzem i własne problemy sprawiają, że coraz rzadziej zwraca się uwagę na to, co dzieje się poza środowiskiem, w którym na co dzień obracają się ludzie. Smutne, ale i realia, w których...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to