-
ArtykułyKsiążka: najlepszy prezent na Dzień Matki. Przegląd ofertLubimyCzytać1
-
ArtykułyAutor „Taśm rodzinnych” wraca z powieścią idealną na nadchodzące lato. Czytamy „Znaki zodiaku”LubimyCzytać1
-
ArtykułyPolski reżyser zekranizuje powieść brytyjskiego laureata Bookera o rosyjskim kompozytorzeAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Czartoryska. Historia o marzycielce“ Moniki RaspenLubimyCzytać1
Biblioteczka
2024-05-20
Przyznaję... nie dałem rady. Nie udało mi się tego skończyć. Męczyłem, męczyłem i nie zmęczyłem. Nie wiem co poszło nie tak, ale poszło. I to bardzo. Na tyle bardzo, że straciłem serce do tej serii. Oby nie na zawsze.
Ta książka to trauma. Duża. Trauma.
Przyznaję... nie dałem rady. Nie udało mi się tego skończyć. Męczyłem, męczyłem i nie zmęczyłem. Nie wiem co poszło nie tak, ale poszło. I to bardzo. Na tyle bardzo, że straciłem serce do tej serii. Oby nie na zawsze.
Ta książka to trauma. Duża. Trauma.
2020-01-08
Nie będę kłamał - Marta Guzowska jest na chwilę obecną moją ulubioną polską pisarką. Lubię jej styl., lubię bohaterów i przede wszystkim lubię pomysły. Jak tu. Przez większość książki śledzimy Ybla i jego przerośnięte ego, znosimy fochy i załamujemy ręce na charakter. I szukamy trupa, który albo jest, albo go nie ma i w sumie dopiero na końcu dowiadujemy się, czy jakakolwiek zbrodnia w ogóle została popełniona. Mamy więc kryminał bez kryminału, który i tak czyta się z wypiekami. Nic, tylko czekać na więcej.
Nie będę kłamał - Marta Guzowska jest na chwilę obecną moją ulubioną polską pisarką. Lubię jej styl., lubię bohaterów i przede wszystkim lubię pomysły. Jak tu. Przez większość książki śledzimy Ybla i jego przerośnięte ego, znosimy fochy i załamujemy ręce na charakter. I szukamy trupa, który albo jest, albo go nie ma i w sumie dopiero na końcu dowiadujemy się, czy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-09
Mario Ybl powrócił. Wciąż jest zgryźliwym dupkiem z ego wielkości liniowca i na konferencji naukowej, której uczestnicy giną jeden po drugim, gwiazdorzy, każde mówić do siebie "panie profesorze", wzdycha za nieobecną Polą i nie wychodzi z pokoju po zmroku.
Cudo!!
Po tym jak przez półtora roku męczyłem "TO" Stephena Kinga (i nie mówię tu o długości tej książki, tylko o jej jakości), myślałem, że już nigdy nie przeczytam żadnej książki. Na szczęście Marta Guzowska okazała się doskonałym lekarstwem. Miło było usiąść do czegoś naprawdę dobrego, inteligentnego i świetnie napisanego. Dziękuję!
Mario Ybl powrócił. Wciąż jest zgryźliwym dupkiem z ego wielkości liniowca i na konferencji naukowej, której uczestnicy giną jeden po drugim, gwiazdorzy, każde mówić do siebie "panie profesorze", wzdycha za nieobecną Polą i nie wychodzi z pokoju po zmroku.
Cudo!!
Po tym jak przez półtora roku męczyłem "TO" Stephena Kinga (i nie mówię tu o długości tej książki, tylko o jej...
2019-06-14
Chciałem napisać swoją opinię na tyle spokojnie i rzeczowo, jak to tylko możliwe, przymierzałem się do tego nawet kilka razy ubierając myśli w piękne i kulturalne słowa. Cóż, nie wyszło.
"To" - jedna z najbardziej lubianych, najwyżej ocenianych powieści "Mistrza" (specjalnie mistrzuję, bo wiem, że ludzie autora mistrzują) okazuje się co najwyżej jego najbardziej przereklamowanym tytułem. Wypełnionym dłużyznami, absurdami i nudą. Nudą. Nuuuudą. No, ale King jest przecież w stanie wycisnąć tysiąc stron o ludziach, który po prostu idą przed siebie; potrafi zniszczyć najlepszą historię zakończeniem; umie też jak nikt inny wcisnąć znikąd kilkanaście stron seksu bohaterów tak młodych, że czytelnik czuje się po przebrnięciu przez tę scenę jak perwersyjny pedofil (tak, tak, to tu).
Jako że wychodzę z założenia, że leżących się nie kopie, TO też sam przyznaję, że pierwsze 400 stron jest mistrzostwem horroru - strasznym, chwytającym za gardło klimatem. TO pozostałe 800 jest farsą. Nie będę się zagłębiał w szczegóły, bo trochę mi szkoda czasu, ale napiszę tylko, że inwazji kosmitów to się mimo wszystko tu nie spodziewałem...
Jednak sam sobie jestem winien, że TO wszystko mi się nie podobało, bo przeczytałem "To" o jakieś dwadzieścia lat za późno z głową pełną rozbuchanych oczekiwań. Nauczyłem się jednak czegoś bardzo cennego: czasem nie warto nadrabiać zaległości w literaturze.
Chciałem napisać swoją opinię na tyle spokojnie i rzeczowo, jak to tylko możliwe, przymierzałem się do tego nawet kilka razy ubierając myśli w piękne i kulturalne słowa. Cóż, nie wyszło.
"To" - jedna z najbardziej lubianych, najwyżej ocenianych powieści "Mistrza" (specjalnie mistrzuję, bo wiem, że ludzie autora mistrzują) okazuje się co najwyżej jego najbardziej...
2017-01-24
I King znów mnie zwiódł!
Piąty tom "Mrocznej Wieży" zapowiadał się zupełnie inaczej. Miały być wilki, miała być epicka bitwa, miały być ofiary, krew, pot, łzy. No i trochę tego wszystkiego było, ale tylko trochę. Główna oś fabuły to jednak coś innego, to opowieść pewnej postaci, której się w tytułowym Calla nie spodziewałem. Plus taki, że to opowieść wyśmienita, wielowątkowa i piekielnie interesująca. Może dlatego nie mam autorowi za złe, że mnie oszukał, bo wszystko to czytałem z wypiekami na policzkach!
Niestety, zakończenie sugeruje, że tom szósty będzie... co najmniej dziwny, ale zobaczymy.
I King znów mnie zwiódł!
Piąty tom "Mrocznej Wieży" zapowiadał się zupełnie inaczej. Miały być wilki, miała być epicka bitwa, miały być ofiary, krew, pot, łzy. No i trochę tego wszystkiego było, ale tylko trochę. Główna oś fabuły to jednak coś innego, to opowieść pewnej postaci, której się w tytułowym Calla nie spodziewałem. Plus taki, że to opowieść wyśmienita,...
2016-10-15
Spodziewałem się pociągnięcia wątków z poprzedniego tomu, kontynuacji podróży, Blaine'a Mono, powrotu szalonego Tik-Taka, człowieka w czerni wyskakującego zza kamienia na pustyni, rozruby, strzelania i magii! No i "zawiodłem się", bo praktycznie nic z tego nie miało miejsca, a jeśli miało to w formie całkowicie innej niż oczekiwałem. "Czarnoksiężnik i kryształ" okazał się cudownie romantyczną podróżą po wspomnieniach Rolanda, opowieścią o początkach rewolwerowca, jego wielkiej miłości do Susan, tragediach sprzed lat, niezabliźnionych ranach. Normalnie powiedziałbym... Bleeee, miłość, nastolatkowie, atfu! Co jednak najciekawsze, jak do tej pory to najlepszy tom.
"Wilki z Calla" czekają!
Spodziewałem się pociągnięcia wątków z poprzedniego tomu, kontynuacji podróży, Blaine'a Mono, powrotu szalonego Tik-Taka, człowieka w czerni wyskakującego zza kamienia na pustyni, rozruby, strzelania i magii! No i "zawiodłem się", bo praktycznie nic z tego nie miało miejsca, a jeśli miało to w formie całkowicie innej niż oczekiwałem. "Czarnoksiężnik i kryształ" okazał...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-04
Nareszcie! "Mroczna Wieża" zyskała to, czego brakowało w poprzednich tomach! Jest akcja, emocje, solidna fabuła i dużo świata Rolanda. A dodatkowo powrót starych znajomych i horda nowych, interesujących postaci, z którymi autor pozwoli nam się jeszcze spotkać w ten, czy inny sposób. Pełen zachwyt!
Nareszcie! "Mroczna Wieża" zyskała to, czego brakowało w poprzednich tomach! Jest akcja, emocje, solidna fabuła i dużo świata Rolanda. A dodatkowo powrót starych znajomych i horda nowych, interesujących postaci, z którymi autor pozwoli nam się jeszcze spotkać w ten, czy inny sposób. Pełen zachwyt!
Pokaż mimo to2016-07-19
Krótko!
Dużo sprawniej napisane, dużo bardziej spójne i dużo ciekawsze niż "Roland". Mimo wszystko sporo tu dłużyzn, niepotrzebnego przeciągania fabuły i nudy. Trudno to też traktować jako pełnoprawną powieść, raczej drugą część wstępu do dalszej historii. Mimo wszystko warto, bo pozostawia sympatyczny niedosyt, który (mam nadzieję) zostanie choć trochę zaspokojony w części następnej.
Krótko!
Dużo sprawniej napisane, dużo bardziej spójne i dużo ciekawsze niż "Roland". Mimo wszystko sporo tu dłużyzn, niepotrzebnego przeciągania fabuły i nudy. Trudno to też traktować jako pełnoprawną powieść, raczej drugą część wstępu do dalszej historii. Mimo wszystko warto, bo pozostawia sympatyczny niedosyt, który (mam nadzieję) zostanie choć trochę zaspokojony w części...
2016-07-19
Starożytna Troja, cmentarzyska pełne szkieletów dawnych władców, skarby, bogactwo, przygody! Taka jest właśnie praca archeologa i tak właśnie opisana jest wszędzie... tylko nie w "Ofierze Polikseny". Bo tu bród, smród, upał i wszechobecne muchy kąsające cię w dup... pupę! A wśród tych pięknych okoliczności przyrody Mario Ybl - antropolog z zawodu i dupek z zamiłowania zaczyna badać sprawę pewnego ciała, które pojawia się znienacka na wykopaliskach. I szło by mu na pewno łatwo, ale w dojściu kto, co, jak i dlaczego przeszkadza mu niewyparzona gęba, zbyt duże zamiłowanie do alkoholu i fakt, że już po trzech minutach znajomości prawie każdy chce mu nakopać (ja chyba też bym to zrobił).
Warto!
Starożytna Troja, cmentarzyska pełne szkieletów dawnych władców, skarby, bogactwo, przygody! Taka jest właśnie praca archeologa i tak właśnie opisana jest wszędzie... tylko nie w "Ofierze Polikseny". Bo tu bród, smród, upał i wszechobecne muchy kąsające cię w dup... pupę! A wśród tych pięknych okoliczności przyrody Mario Ybl - antropolog z zawodu i dupek z zamiłowania...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-17
"Zjawa" jest książką niezwykłą. Niezwykle niezwykłą. Już po kilku stronach czytelnik, czyli ja, zaczyna mieć nieczęsto pojawiające mu się w głowie myśli, które idą mniej więcej tak:
Okay, pierwszy rozdział niezły. Może nie najlepiej napisany, ale autor chyba wchodzi w klimat epoki. Zaraz na pewno będzie lepiej. O cholera, nie jest lepiej. Jest gorzej. Nuuuuuda! O, coś się dzieje, miś na horyzoncie! Wspaniale, teraz to dopiero będzie. O, skończyło się. To teraz leży. I leży. I leży. Ej, po co ta retrospekcja? Hola-hola, to jest zbędne! Kurczę, chyba usypiam. To może skończę jutro. O, jest jutro, dziś na pewno będzie lepiej... Shit, nie jest lepiej. Czy ta książka się kiedyś skończy? Jasnygwint, to jeszcze dwieście stron! Pff, co to dla mnie, wytrzymam, w końcu jestem twardziel. Zdanie. Następne zdanie. I następne zdanie... No nie, ile można pisać o niczym? Daleko jeszcze? Sto dziewięćdziesiąt dziewięć i pół? Nie ma mowy! Odkładam!
Podsumowując, "Zjawa" jest stratą czasu. Źle napisaną i nudną stratą czasu. To lektura tylko i wyłącznie dla wytrwałych. Bardzo wytrwałych. Bardzo BARDZO wytrwałych!
"Zjawa" jest książką niezwykłą. Niezwykle niezwykłą. Już po kilku stronach czytelnik, czyli ja, zaczyna mieć nieczęsto pojawiające mu się w głowie myśli, które idą mniej więcej tak:
Okay, pierwszy rozdział niezły. Może nie najlepiej napisany, ale autor chyba wchodzi w klimat epoki. Zaraz na pewno będzie lepiej. O cholera, nie jest lepiej. Jest gorzej. Nuuuuuda! O, coś się...
2016-06-18
Czwarta powieść z Richardem Jurym okazała się (uwaga, uwaga) średnia!! Ależ to szok był dla mnie, bo jak tak było można? Przez pół powieści nie ma Wigginsa, a bohaterowie gadają tylko o Szekspirze (okazjonalnie ginąc)! Na szczęście Wiggins pojawia się później i ratuje Zawianego Kaczora od całkowitego przewiania.
Czwarta powieść z Richardem Jurym okazała się (uwaga, uwaga) średnia!! Ależ to szok był dla mnie, bo jak tak było można? Przez pół powieści nie ma Wigginsa, a bohaterowie gadają tylko o Szekspirze (okazjonalnie ginąc)! Na szczęście Wiggins pojawia się później i ratuje Zawianego Kaczora od całkowitego przewiania.
Pokaż mimo to2016-05-03
Kraby (kontr)atakują! Siedzą w jeziorach, buszują w hotelach, stołują się na łąkach! Klik - klik - klik!
Kraby (kontr)atakują! Siedzą w jeziorach, buszują w hotelach, stołują się na łąkach! Klik - klik - klik!
Pokaż mimo to2016-04-10
Jest sobie miasteczko. Jest mężczyzna. I zima jest. I klinika jest, taka tajemnicza. I rewelacyjny klimat przez ponad książki. Potem wszystko szlag trafia, bo zakończenie strzelone jest trochę na siłę i człowiek sobie myśli: "Ki czort? Tak serio? No bez jaaaj!". Ale klimat przez sporą część książki dobry. I seks jest ze trzy razy. I zimny srom (serio!). I ogólnie to warto, bo całość napisana jak w latach osiemdziesiątych, więc czyta się z wypiekami na pyszczku.
Jest sobie miasteczko. Jest mężczyzna. I zima jest. I klinika jest, taka tajemnicza. I rewelacyjny klimat przez ponad książki. Potem wszystko szlag trafia, bo zakończenie strzelone jest trochę na siłę i człowiek sobie myśli: "Ki czort? Tak serio? No bez jaaaj!". Ale klimat przez sporą część książki dobry. I seks jest ze trzy razy. I zimny srom (serio!). I ogólnie to warto,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-01
Po przeczytaniu fantastycznych "Rogów" postanowiłem pójść za ciosem i od razu sięgnąłem po "NOS4A2". Sam byłem zaskoczony, że się rzucam na taki tytuł, bo od czasu "Bastionu", przez który przebrnąłem (dodam - z ogromną satysfakcją) już jakieś 15 lat temu, nie miałem w rękach książki grubszej niż 450 stron. Bo wiadomo, czas trzeba poświęcić (nawet sporo), a jak się żyje, pracuje, chodzi na spacery, czasem coś ugotuje, czy pójdzie do kina, to czytanie takiego tomiszcza i trzy miesiące nawet trwa, więc wątki się traci, połowę zapomina, a i tak w końcu zarzuca się w połowie i sięga po coś innego, bo okazuje się nagle, że nowy Masterton wyszedł, który oczywiście okazuje się reedycją ze zmienionym tytułem i człowiek tylko się wkurza, bo drugą sztukę nagle ma na półce, a zwrócić się nie da, bo paragon już dawno w koszu wylądował i kończy się na tym, że się zamawia pizzę, żeby jakoś smutki zagryźć i ogląda po raz czterdziesty czwarty "Harry'ego Pottera", bo półeczka z dvd taka kusząca... No dobra, ale z "NOS4A2" tak nie było. Jak zacząłem czytać, to mimo czynników zewnętrznych skończyłem szybko i wciąż mi mało. Bo za krótkie!
Do rzeczy!
Miły i kochający dzieci Charlie Talent Manx III ma samochód. Rolls Royce'a Wraitha z 1938 roku. To samochód niezwykły, ma nawet imię. Upiór. Charlie ma też przyjaciela - Binga Partridge'a, który bardziej niż dzieci kocha ich mamy. I Gwiazdkę. Bo Gwiazdka jest wspaniała. Gwiazdka to zimny, skrzypiący pod stopami śnieg, to kolędy, choinka i prezenty, śmiech i grzane wino. A Charlie Manx zna miejsce, w którym Gwiazdka nigdy się nie kończy, to Gwiazdkowa Kraina, miejsce pełne szczęścia i wiecznej zabawy. Charlie Manx wie, jak się tam dostać, zna tajemne drogi, którymi podróżuje w swoim Upiorze, zabierając ze sobą wszystkie dzieci, które pragną, aby Gwiazdka trwała wieczNIE! Charlie Manx nie jest jednak jedyną osobą, która potrafi robić rzeczy nadzwyczajne. Victoria McQueen też to potrafi. Victoria ma dar - potrafi znajdować rzeczy zgubione. I to właśnie ona nie chce dopuścić, żeby Charlie pokazał kolejnemu dziecku Gwiazdkową Krainę. Victoria chce, aby Gwiazdki nie było! Nie chce kolęd! Nie chce grzanego wina i codziennych prezentów! Nie chce sekretnych domków na drzewie i diabelskich młynów Gwiazdkowej Krainy! Victoria jest samolubna, Victoria chce głowy Charliego Manxa nabitej na pal! Victoria chce, żeby Upiór spłonął i już nigdy-przenigdy nie zawiózł nikogo do Gwiazdkowej Krainy!
Fakty!
"NOS4A2" jest powieścią prawie doskonałą, bo posiada tylko jedną-jedyną wadę. Jest za krótka, bo o tak wielu rzeczach można by tu jeszcze napisać, taką mnogość wątków rozwinąć, o tak wielu postaciach opowiedzieć. Hill skupia się jednak na Vic, na jej podróży ku dorosłości. Widzimy ją jako dziecko, które stara się sprostać oczekiwaniom dorosłych. Później jako zbuntowaną nastolatkę szukającą akceptacji, wreszcie dojrzałą kobietę walczącą ze swoimi wewnętrznymi demonami.
"NOS4A2" to mroczna opowieść o miłości (jakżeby inaczej), o szukaniu swojego miejsca w świecie, który nie jest w stanie zaakceptować odrobiny szaleństwa. Wszyscy, którzy odstają, spychają sami siebie (lub są spychani) na margines społeczeństwa. Piją, ćpają, prostytuują się. Spalają swoje domy i życia.
A może nie ma tu nic głębokiego? Może to prosta historia o potworze, który wysysa młodość z żyjących, by przedłużyć swoją egzystencję?
Nie ma klucza do "właściwego" odbioru powieści. "NOS4A2" dla każdego czytelnika będzie czymś innym. Dla jednych będzie wielowarstwową powieścią o wykluczeniu i szukaniu odkupienia, dla innych rasowym horrorem o walce dobra ze złem.
Jedno jest pewne - to doskonała powieść drogi, w którą warto się zagłębić.
Po przeczytaniu fantastycznych "Rogów" postanowiłem pójść za ciosem i od razu sięgnąłem po "NOS4A2". Sam byłem zaskoczony, że się rzucam na taki tytuł, bo od czasu "Bastionu", przez który przebrnąłem (dodam - z ogromną satysfakcją) już jakieś 15 lat temu, nie miałem w rękach książki grubszej niż 450 stron. Bo wiadomo, czas trzeba poświęcić (nawet sporo), a jak się żyje,...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-03-14
Milion lat minęło, odkąd zmierzyłem się z "Mroczną wieżą". Oczywiście przegrałem, bo nie dotrwałem do końca. Czas jednak nadrobić zaległości...
Na pierwszy ogień oczywiście tom pierwszy (a jakżeby inaczej?). I co ja mogę powiedzieć? Czyta się dobrze i szybko, ale trudno powiedzieć, czy to przez sentyment, czy stosunkowo małą objętość stron, bo więcej mam do tej książki zarzutów, niż pochwał.
King przy "Rolandzie" się nie popisał. Akcja zasuwa, na polubienie głównego bohatera nawet nie ma czasu, a fabuła skacze od pomysłu do pomysłu nie wykorzystując potencjału żadnego z nich nawet odrobinę bardziej, niż na to zasługuje. Całość zaś kończy się bzdurną gadaniną o niczym. To bardziej wprawka pisarska, przymiarka do gatunku fantasy, niż pełnoprawna powieść. I tak chyba należy to potraktować, jako zwykły, nie do końca udany wstęp do wielotomowej sagi. Mimo wszystko warto.
Milion lat minęło, odkąd zmierzyłem się z "Mroczną wieżą". Oczywiście przegrałem, bo nie dotrwałem do końca. Czas jednak nadrobić zaległości...
Na pierwszy ogień oczywiście tom pierwszy (a jakżeby inaczej?). I co ja mogę powiedzieć? Czyta się dobrze i szybko, ale trudno powiedzieć, czy to przez sentyment, czy stosunkowo małą objętość stron, bo więcej mam do tej książki...
2016-02-28
"Rogi"... Widziałem kiedyś film, świetny film, nawet bardziej niż świetny. Musiałem więc odczekać, żeby dużo zapomnieć. I zapomniałem.
Zazwyczaj czyta się, że "uczeń przerósł mistrza", w przypadku Joe Hilla trzeba powiedzieć: "syn przerósł ojca". I nie jest to czcza gadanina.
"Rogi" to książka niezwykła.
Napisana lekko, ze sporą dawką humoru, z prostą, a jednocześnie absorbującą historią miłości, obsesji i zemsty.
Wulgarna, depresyjna, czasem antychrześcijańska.
Tu nie ma dobra, rzeczy pozornie czyste trawi zgnilizna, wszystko ocieka fałszem.
Tu Bóg istnieje, ale nie przejmuje się swoimi "owieczkami";
Lucyfer mieszka w domku na drzewie i nie daje o sobie zapomnieć;
a jedynymi czystymi stworzeniami są węże, bo tylko one nie grzeszą!
"Rogi"... Widziałem kiedyś film, świetny film, nawet bardziej niż świetny. Musiałem więc odczekać, żeby dużo zapomnieć. I zapomniałem.
Zazwyczaj czyta się, że "uczeń przerósł mistrza", w przypadku Joe Hilla trzeba powiedzieć: "syn przerósł ojca". I nie jest to czcza gadanina.
"Rogi" to książka niezwykła.
Napisana lekko, ze sporą dawką humoru, z prostą, a jednocześnie...
2014-04-18
Mam w domu pewną książkę, kupiłem ją dawno, dawno temu, gdy byłem jeszcze młody i naiwny. Ta książka to "Armia ślepców" Romualda Pawlaka. Po jej przeczytaniu usiadłem pod ścianą i zapłakałem z rozpaczy nad stanem polskiej fantastyki. Nie załamałem się jednak i dałem "Armii" drugie życie. Teraz mam idealnej wielkości papierową cegiełkę, która służy mi jako doskonała podstawka pod komputer...
Cóż natomiast mogę napisać o "Mieczu przeznaczenia"? Chyba oficjalnie nabawiłem się drugiej podstawki na wypadek, gdyby pierwsza się popsuła. Tak się nie stało, bo sympatycznie wykreowany świat i jakieś dwie sceny (podkreślę, żeby było jasne - dwie sceny z całej książki) sprawiły, że postanowiłem nie kończyć na opowiadaniach swojej przygody z Geraltem "Jestem głęboki jak Paulo Coelho" z Rivii. Bo nie oszukujmy się, mimo swej całej "kultowości", ze świecą szukać czegoś równie złego we współczesnej fantastyce. To jest nudna, źle napisana książka, która irytuje już od pierwszych stron i potrzeba mnóstwo samozaparcia, aby dotrwać do końca. I rozumiem, że gdy ma się trzynaście lat, jest to coś niesamowitego. Dla trzydziestolatka jednak, te kilkaset stron to istna katorga.
Mam w domu pewną książkę, kupiłem ją dawno, dawno temu, gdy byłem jeszcze młody i naiwny. Ta książka to "Armia ślepców" Romualda Pawlaka. Po jej przeczytaniu usiadłem pod ścianą i zapłakałem z rozpaczy nad stanem polskiej fantastyki. Nie załamałem się jednak i dałem "Armii" drugie życie. Teraz mam idealnej wielkości papierową cegiełkę, która służy mi jako doskonała...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-19
Nielegalne eksperymenty na ludziach i krowach, odcięte od świata wyspy z niewielką ilością mieszkańców, hektolitry Yukon Jacka i były wojskowy chcący swą trylogią wampirzych romansów przebić popularność Stephenie Meyer! A dodatkowo hektolitry krwi, pies o imieniu Mookie i tortury palnikiem! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że napisane jest to naprawdę dobrze, wciąga od pierwszych stron i trzyma w napięciu prawie do końca (może zwalnia w niektórych momentach, ale łatwo o ty nie pamiętać). Naprawdę przemiłe zaskoczenie!
Nielegalne eksperymenty na ludziach i krowach, odcięte od świata wyspy z niewielką ilością mieszkańców, hektolitry Yukon Jacka i były wojskowy chcący swą trylogią wampirzych romansów przebić popularność Stephenie Meyer! A dodatkowo hektolitry krwi, pies o imieniu Mookie i tortury palnikiem! A najlepsze w tym wszystkim jest to, że napisane jest to naprawdę dobrze, wciąga od...
więcej mniej Pokaż mimo to
Gdybym oceniał styl, to bym ocenił dużo, dużo niżej, oceniam jednak zawartość, bo pan Israel był bardzo, bardzo interesującym człowiekiem i czytało mi się o nim strasznie, strasznie dobrze.
Gdybym oceniał styl, to bym ocenił dużo, dużo niżej, oceniam jednak zawartość, bo pan Israel był bardzo, bardzo interesującym człowiekiem i czytało mi się o nim strasznie, strasznie dobrze.
Pokaż mimo to