Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Przypuszczam, że nie muszę nikomu wyjaśniać kim jest Zorro, bo chyba każdy oglądał kiedyś jakąś ekranizację jego przygód. Znamy go z filmu albo z serialu fabularnego bądź animowanego. Niektórzy czytali może powieść Johnstona McCulley’a, który stworzył Zorro. Przygody słynnego banity przedstawiane są w przeróżnych wariantach, nigdzie nie jest jednak wyjaśnione skąd wzięły się u Diego de la Vegi umiejętności potrzebne do bycia Zorro. Jasne, można założyć, że nauczył się tego wszystkiego w Hiszpanii. Ale czy na pewno wszystkiego, skakania po dachach też? Jeśli tak, to nie wiadomo od kogo, kiedy i gdzie dokładnie? Jeżeli chcecie znać odpowiedź na wszystkie te pytania, waszą ciekawość zaspokoi Isabel Allende w powieści zatytułowanej Zorro. Narodziny legendy.
Książka podzielona jest na sześć części. Na początku każdej z nich podany jest czas akcji oraz region lub kraj, w którym rozgrywają się opisane wydarzenia. Zawarte w powieści fakty historyczne, takie jak chociażby sytuacja polityczna w Hiszpanii związana z działaniami Napoleona, dodają jej autentyczności, a nie jest ich na tyle dużo aby zanudzić czytelnika. Dzięki nim odnosi się wrażenie, że historia opowiadana przez narratorkę mogła rzeczywiście mieć miejsce, a czytelnicy patrzą na bohatera oczami uczestnika większości wydarzeń.
Powieść koncentruje się wokół postaci Diego, którego życie, nawet kiedy nie był jeszcze Zorro, obfitowało w wiele interesujących przygód. Nie jest on wyidealizowany, poznajemy jego wady, obserwujemy niepowodzenia i dowiadujemy się że miał odstające uszy…Historia rozpoczyna się w momencie spotkania rodziców głównego bohatera i o ile postać Alejandra de la Vegi przedstawiona jest tak, jak większość z nas mogłaby się spodziewać, to matka Diego na pewno nie jest wzorem hiszpańskiej damy. Syn dziedziczy wiele jej cech (temperament na pewno). Sporo dowiadujemy się także o Bernardzie – Indianinie, mlecznym bracie Diego i jego wiernym przyjacielu, który nie zawsze był niemową i którego nie sposób nie polubić.
Podczas dzieciństwa spędzonego w Kalifornii, pobytu w Hiszpanii i podróży morskich Diego uczy się szermierki, jazdy konnej, chodzenia po linie (w pewnym sensie), magicznych sztuczek i wielu innych przydatnych rzeczy. Spotyka też interesujących ludzi, ma do czynienia z prawdziwymi piratami. Zakochuje się. No i zyskuje swojego pierwszego zaciekłego wroga – Rafaela Moncadę.
Powieść Isabel Allende naprawdę wciąga. Jest to prawdziwa historia z gatunku płaszcza i szpady, choć powinnam może nazwać ją nazwać historią z gatunku maski i szpady. Żaden prawdziwy wielbiciel Zorro nie powinien przejść obok niej obojętnie.

Recenzja opublikowana na: http://biblioteczkamadames.blogspot.com/

Przypuszczam, że nie muszę nikomu wyjaśniać kim jest Zorro, bo chyba każdy oglądał kiedyś jakąś ekranizację jego przygód. Znamy go z filmu albo z serialu fabularnego bądź animowanego. Niektórzy czytali może powieść Johnstona McCulley’a, który stworzył Zorro. Przygody słynnego banity przedstawiane są w przeróżnych wariantach, nigdzie nie jest jednak wyjaśnione skąd wzięły...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dom zbrodni to jedna z wielu przeczytanych przeze mnie powieści Agathy Christie. Postanowiłam o niej napisać, ponieważ spośród kryminałów autorstwa wspomnianej pisarki, ten szczególnie utkwił w mojej pamięci. W przedmowie sama autorka podkreśla, że jest to jedna z jej ulubionych książek i w tym przypadku tworzenie było dla niej przyjemnością. Muszę przyznać, że ja także bardzo lubię tę powieść. Wielu z was może znać ją pod tytułem Dom przestępców, jeżeli mieliście do czynienia z przekładem Anny Polak. Ja miałam, podczas pierwszej lektury. W wydaniu tym nie było wstępu autorki, więc przynajmniej wtedy nie kierowałam się jej słowami oceniając powieść, a ocena ta nie zmieniła się po ponownym przeczytaniu książki.
Nie występuje w niej ani słynny belgijski detektyw – Herkules Poirot, ani też urocza staruszka – panna Jane Marple. W tym wypadku nie stanowi to jednak wady. Główny bohater – Charles Hayward to angielski dyplomata, z którego perspektywy obserwujemy rozwój wydarzeń. Właśnie dlatego od razu staje się on bliski czytelnikowi. (Jest też całkiem sympatyczną postacią) Charles zamierza oświadczyć się Sophii Leonides, jednak jego plany zostają pokrzyżowane przez morderstwo. (Jakżeby inaczej:) Co prawda to nie jego wybranka pada ofiarą zabójcy, ale małżeństwo nie jest możliwe dopóki nie znajdzie się sprawca śmierci dziadka Sophii. Podejrzanymi są mieszkańcy Trzech Szczytów – siedziby Leonidesów. Mamy więc: młodziutką żonę nestora rodu - Brendę, jego szwagierkę – pannę Edith Haviland, dwóch synów wraz z małżonkami – Philipa i Magdę oraz Rogera i Clemency, a także wnuczęta – Sophię, Eustace’a i Josephine oraz guwernera – pana Browna. Są to ludzie o przeróżnych charakterach, a każda z tych osób w inny sposób reaguje na tragedię, jaka dotknęła całą rodzinę. Jak zwykle u Agathy Christie nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka. Oczywiście nie kończy się na jednej ofierze. Stopniowo Charles i wraz z nim czytelnik odkrywa nowe fakty, a wynik śledztwa jest naprawdę zaskakujący.
Z mojego opisu wynikać może, że książka nie różni się za bardzo od innych powieści Agathy Christie. No cóż, w kryminale zawsze mamy morderstwo, śledztwo oraz rozwiązanie sprawy. Zapewniam was jednak, że Dom zbrodni rzeczywiście wciąga. Kiedy wydaje się, że wszystko zostało wyjaśnione, zachodzą nieprzewidziane wypadki, a zakończenie, przynajmniej dla mnie, jest jednym z najbardziej niespodziewanych, z jakimi miałam do czynienia w twórczości Agathy Christie. Nic więcej już nie zdradzę, żeby nie zepsuć przyjemności osobom, które nie znają powieści, a mają zamiar ją przeczytać. Miłośników kryminałów i nie tylko, zachęcam do lektury.

Recenzja opublikowana na: :http://biblioteczkamadames.blogspot.com/

Dom zbrodni to jedna z wielu przeczytanych przeze mnie powieści Agathy Christie. Postanowiłam o niej napisać, ponieważ spośród kryminałów autorstwa wspomnianej pisarki, ten szczególnie utkwił w mojej pamięci. W przedmowie sama autorka podkreśla, że jest to jedna z jej ulubionych książek i w tym przypadku tworzenie było dla niej przyjemnością. Muszę przyznać, że ja także...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy zastanawialiście się kiedyś jakby to było urodzić się w czasach, gdy tylko mężczyznom wolno było nosić spodnie, a odsłonięcie kobiecej kostki uważano za czyn bez wątpienia gorszący? Pamiętać spacerujące po ulicach damy w długich sukniach, a w dorosłość wchodzić w Krakowie dwudziestolecia międzywojennego? Jeżeli tak, to jestem przekonana, że książka Magdaleny Samozwaniec zatytułowana "Z pamiętnika niemłodej już mężatki", na pewno przypadnie wam do gustu.
Są to wspomnienia Magdaleny Samozwaniec, co ciekawe, opublikowane po raz pierwszy ponad trzydzieści lat po jej śmierci. Na nieznane dotąd zapiski autorki trafił, bowiem Rafał Podraza. Uporządkował je i dzięki temu mamy dalszy ciąg, a właściwie uzupełnienie Marii i Magdaleny (wspomnień wydanych przez samą autorkę w roku 1956).
Czytając "Z pamiętnika niemłodej już mężatki" otrzymujemy to, co u Magdaleny Samozwaniec najlepsze – humor. Pisała tak, jak na prawdziwą satyryczkę przystało: dowcipnie, ale nie wulgarnie, bardzo często ironicznie, ale także w stosunku do własnej osoby. W książce widoczne jest, że autorka ma do siebie spory dystans, może odrobinę idealizuje, ale tylko dwie najbliższe jej sercu postacie: ojca i siostrę.
Poza sposobem opisania wydarzeń, to właśnie rodzina pisarki w dużym stopniu spowodowała, że z niesłabnącym zainteresowaniem czytałam przywoływane przez nią historie. Zawsze ciekawi jesteśmy jak żyli ludzie zdolni i znani, a najlepiej jest, kiedy członkowie ich rodziny także zasłynęli jakimś talentem. Cechy tej nie można odmówić Magdalenie Samozwaniec – córce Wojciecha Kossaka, wnuczce Juliusza Kossaka, siostrze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i kuzynce Zofii Kossak-Szczuckiej. Możemy więc dowiedzieć się, jak nad kolejnymi obrazami pracowali „dziadzio” i „tatko”, gdzie natchnienia szukała siostra – poetka i jacy byli oni w codziennym życiu.
Oprócz wspomnień dotyczących rodziny pojawia się element, o którym pisałam na początku. Obraz przeszłości. Mamy więc tutaj opowieści o modzie XIX wieku, wspomnienia z międzywojennego Krakowa, co nieco o kinie, trochę o wychowywaniu dzieci i sporo o mężczyznach, jak na niemłodą już mężatkę przystało. Wszystko to zilustrowane starymi fotografiami, do których oglądania, przyznaję, mam słabość.
"Z pamiętnika niemłodej już mężatki", to książka, która pozwala odpocząć. Podczas jej czytania nieraz się roześmiałam, niejednokrotnie zdziwiłam (kto by pomyślał, że tak się kiedyś żyło), po prostu miło spędziłam czas. Nie jest, to lektura dla osób, które nie lubią wspomnień, bądź pamiętników, ale pozostałych zachęcam do czytania. A dla zaostrzenia apetytu cytat z okładki:
„Z mężczyzną należy obchodzić się jak z ptaszyną: nasypać jedzenia i nie płoszyć! A jeśli nie chcecie zostać na stare lata same, pamiętajcie, że zamiast zrzędzić mężowi nad głową, zróbcie mu karczemną awanturę. Nigdy też nie mówcie, że najbrzydsze z waszych dzieci podobne jest do niego…”
Recenzja opublikowana na: http://biblioteczkamadames.blogspot.com/

Czy zastanawialiście się kiedyś jakby to było urodzić się w czasach, gdy tylko mężczyznom wolno było nosić spodnie, a odsłonięcie kobiecej kostki uważano za czyn bez wątpienia gorszący? Pamiętać spacerujące po ulicach damy w długich sukniach, a w dorosłość wchodzić w Krakowie dwudziestolecia międzywojennego? Jeżeli tak, to jestem przekonana, że książka Magdaleny Samozwaniec...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na temat Borgiów wiele się mówi, wiele się pisze i wiele się kręci, a dla wielu pierwsze skojarzenia z nazwiskiem Borgia to: władza, intryga i trucizna. Ostatnio zainteresowanie tematem ponownie wzrosło dzięki serialowi zatytułowanemu Rodzina Borgiów. I chociaż nie miałam jeszcze okazji go oglądać, to jednak stał się on jedną z przyczyn, dla których nie przeszłam obojętnie obok książki Johna Faunce'a podczas mojej ostatniej wizyty w bibliotece. Pomyślałam, że historia córki papieża Aleksandra VI, słynnej trucicielki, na pewno będzie ciekawa. Opis na okładce zapowiadał opowieść, w której Lukrecja jawi się "jako kobieta dojrzała , która doświadczyła miłości i szczęścia, ale także zakosztowała nienawiści, intryg i zdrady". Spodziewałam się więc historii przypominającej Klaudiusza i Messalinę Roberta Gravesa. Jednak wygląda na to, że moje wymagania były zbyt wygórowane.
Wydarzenia przedstawione w książce oglądamy oczami tytułowej bohaterki, która spisuje dzieje swego życia, obalając w ten sposób swój mit, stworzony przez artystów i historyków. Pojawiają się tu wspomnienia Lukrecji z dzieciństwa, zanim jej ojciec Rodrigo Borgia został papieżem, te związane z jej późniejszym pobytem w Watykanie oraz trzema kolejnymi małżeństwami zaaranżowanymi przez jej ojca papieża Aleksandra VI oraz brata Cezara Borgię. To ci dwaj mężczyźni kierowali jej życiem, umacniając w ten sposób swoją władzę. To nimi Lukrecja była zafascynowana, można powiedzieć, że w wręcz niezdrowy sposób i to ich nienawidziła. Taki opis książki Faunce'a nie brzmi wcale zniechęcająco. Jakie są wobec tego moje zarzuty skierowane przeciw debiutanckiej powieści tego autora?
Książka stanowi raczej dość swobodną interpretację dziejów historycznych, lecz wygląda to na zamierzony zabieg. Na niecałkowitą zgodność Lukrecji Borgii z historią można więc przymknąć oko, zwłaszcza że autor nie jest historykiem, To, co najbardziej przeszkadzało mi w lekturze tej powieści, to jej język. Wielokrotnie pojawiające się wulgaryzmy naprawdę bardzo mnie irytowały i tworzyły klimat daleki od mojego wyobrażenia o renesansowym świecie, nawet tym najbardziej zdeprawowanym i pełnym intryg. Ponadto we fragmentach odnoszących się do wczesnego dzieciństwa bohaterki zabrakło dystansu pomiędzy Lukrecją - dzieckiem a Lukrecją - dojrzałą kobietą. Wyglądało to tak jakby zachowała on mentalność sześcioletniego dziecka. Drażniła mnie też niespójność opowiadania Lukrecji. Wiem, że ta książka ma być zapisem wspomnień, a pamięć człowieka działa na zasadzie skojarzeń, ale momentami czułam się zagubiona, kiedy w połowie przytaczanej rozmowy narratorka bez żadnego sygnału przywoływała jakieś odleglejsze wydarzenie, by potem powrócić do przerwanego wcześniej dialogu. Spowodowało to, że cała powieść sprawia wrażenie dość chaotycznego, zbioru wspomnień, które ktoś próbował uporządkować, ale nie do końca mu się to udało. Mam jeszcze jedno zastrzeżenie. Czytając tę odnosiłam wrażenie, że wszystko kręci się wokół seksu. Być może autor chciał pokazać jak wielką broń stanowiło pożądanie w dworskich intrygach, jest to prawda, ale mnie nie do końca przekonało takie ujęcie tematu. Powieść nie bardzo przypadła mi do gustu. Forma w jaką autor ubrał opowiadanie Lukrecji Borgii, moim zdaniem odebrała mu urok. Może za dużo było w tym starania aby uczynić historię przystępną dla współczesnego czytelnika nie tak bardzo zainteresowanego historią. Może niektórym odpowiada taki typ książek, w końcu autor w pewien sposób uzasadnia postępowanie głównej bohaterki. Stara się pokazać, że jest ona tylko człowiekiem, kobietą, która nie szans przeciwstawić się wpływowym mężczyznom ze swojej rodziny. Ja uważam, że można było zrobić to lepiej, ale może po prostu oczekiwałam zbyt wiele.
Recenzja opublikowana na:http://biblioteczkamadames.blogspot.com/

Na temat Borgiów wiele się mówi, wiele się pisze i wiele się kręci, a dla wielu pierwsze skojarzenia z nazwiskiem Borgia to: władza, intryga i trucizna. Ostatnio zainteresowanie tematem ponownie wzrosło dzięki serialowi zatytułowanemu Rodzina Borgiów. I chociaż nie miałam jeszcze okazji go oglądać, to jednak stał się on jedną z przyczyn, dla których nie przeszłam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książka jest drukowaną wersją bloga Wawrzyńca Pruskyego, o którym wcześniej nie słyszałam, lecz po przeczytaniu książki pożałowałam:). "Jędrne kaktusy" to doskonała książka odprężająca i zarazem lekcja dla wszystkich blogerów, mówiąca jak pisać o najzwyczajniejszych wydarzeniach w sposób niezwykły i przezabawny na dodatek.
Polecam;)

Książka jest drukowaną wersją bloga Wawrzyńca Pruskyego, o którym wcześniej nie słyszałam, lecz po przeczytaniu książki pożałowałam:). "Jędrne kaktusy" to doskonała książka odprężająca i zarazem lekcja dla wszystkich blogerów, mówiąca jak pisać o najzwyczajniejszych wydarzeniach w sposób niezwykły i przezabawny na dodatek.
Polecam;)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po "Pokutę" sięgnęłam zachęcona recenzją umieszczoną na blogu. Filmu wcześniej nie oglądałam, więc książka była pierwsza (jeśli mogę, zawsze staram się najpierw czytać książkę). Muszę przyznać, że powieść wciągnęła mnie bardzo, a tym, co najbardziej spodobało mi się w tej powieści, była umiejętność budowania nastroju, który odzwierciedla emocje bohaterów i który w pełni udziela się czytelnikowi. Polecam i zachęcam do przeczytania przed obejrzeniem filmu.

Po "Pokutę" sięgnęłam zachęcona recenzją umieszczoną na blogu. Filmu wcześniej nie oglądałam, więc książka była pierwsza (jeśli mogę, zawsze staram się najpierw czytać książkę). Muszę przyznać, że powieść wciągnęła mnie bardzo, a tym, co najbardziej spodobało mi się w tej powieści, była umiejętność budowania nastroju, który odzwierciedla emocje bohaterów i który w pełni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książkę przeczytałam zachęcona przez przyjaciółkę i absolutnie nie żałuję. Akcja powieści toczy się w czasach PRL-u. W centrum wydarzeń zawsze znajduje się nieco "ekscentryczny", tytułowy Lesio. Jego pomysły (czasami też jego współpracowników z biura projektowego) stają się źródłem prześmiesznych, wręcz absurdalnych sytuacji. Nie chcę zdradzać fabuły, ale dla zachęty dodam, że ja płakałam ze śmiechu, chociażby przy próbie dokonania morderstwa przy pomocy zatrutych lodów Calipso. Tego typu sytuacji znajdziecie mnóstwo w książce Chmeilewskiej i jeśli bawi was tego typu humor, nie zawiedziecie się. Serdecznie polecam.

Książkę przeczytałam zachęcona przez przyjaciółkę i absolutnie nie żałuję. Akcja powieści toczy się w czasach PRL-u. W centrum wydarzeń zawsze znajduje się nieco "ekscentryczny", tytułowy Lesio. Jego pomysły (czasami też jego współpracowników z biura projektowego) stają się źródłem prześmiesznych, wręcz absurdalnych sytuacji. Nie chcę zdradzać fabuły, ale dla zachęty dodam,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to