Znacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich wampirach/wilkołakach/demonach/aniołach zamiast współczesnych „ciemnookich fae”?
Spodziewam się, że część osób na taką propozycję czytelniczej podróży w czasie zareagowałaby… sceptycznie. Sama nie byłam pewna, jak wiele dobrych wspomnień z tamtego okresu mogłabym odtworzyć z równie dobrym skutkiem po latach. Postanowiłam jednak spróbować, dać szanse nostalgii i sięgnęłam po „Szeptem”. Moja ocena? Na pewno różna od tego, co powiedziałaby o tej książce nastoletnia ja.
„Szeptem” to klasyczny przykład romansu „nie z tego świata”. Poznajemy 16-letnią Norę, która zostaje zmuszona do szkolnej współpracy z przystojnym nieznajomym, który niedawno dołączył do grona uczniów jej szkoły. Patch jest nie tylko wyjątkowo atrakcyjny, ale przede wszystkim tajemniczy i zdaje się, że razem z nim w życiu Nory pojawia się coraz więcej niebezpieczeństw. Dziewczyny to jednak nie zniechęca - wręcz przeciwnie, tylko podsyca jej ciekawość.
I… tu na chwilę przerwę, bo muszę przyznać - bardzo ciężko było mi ocenić tę książkę po latach. Jest w niej sporo tego, co kiedyś było uznawane za „standard” w romansach, a teraz się tego unika. Jakie minusy rzuciły mi się w oczy?
Przede wszystkim to, że główna bohaterka nie jest kowalem własnego losu, wręcz przeciwnie - leci dokładnie tam, gdzie zawieje wiatr, a raczej gdzie zaprowadzi ją męski bohater. Bezgranicznie mu ufa, nawet gdy sama w myślach stwierdza, że nie powinna. Zachowuje się jak ta typiara w horrorach, która zamiast uciekać z nawiedzonego domu, postanawia sprawdzić dziwne odgłosy dochodzące z piwnicy i zapomina zabezpieczyć drzwi przed zamknięciem. Frustrujące, prawda?
Mam też wrażenie, że sam romans między Patchem i Norą pojawił się jakby znikąd. To ten przypadek motywu enemies to lovers, w którym bohaterowie zaczynają od nienawiści i nagle jest scena, w której się całują - pomijając jakiekolwiek budowanie napięcia w relacji czy etap dostrzegania dobrych cech tej drugiej strony (innych niż: on jest bardzo przystojny)
Samo to, jak napisana jest historia, daje odczuć, że jest to starsza pozycja - zwłaszcza dialogi trochę się zestarzały. Mogłabym narzekać też na to, że w pewnym momencie historia robi się bardzo zawiła, a liczba zwrotów akcji i mnogość złych bohaterów, którzy czyhają na życie naszej protagonistki, sprawia, że gubimy gdzieś w tym wszystkim logikę...
Ale kurcze, ciężko jest mi ocenić na mniej niż 3,5 (a serce podpowiada, by podciągnąć do 4) gwiazdki. Bawiłam się wyśmienicie, ponownie przypominając sobie historię Patcha i Nory. Połknęłam tę książkę błyskawicznie. Nie każda pozycja musi być super ambitna, nie w każdej budowa relacji czy świata musi być na najwyższym poziomie - tutaj najważniejszy był dla mnie klimat i dobra rozrywka.
Może to sentyment, którego nie mogę pozbyć się z głowy. A może to, że wyrosłam wiekowo z docelowej grupy odbiorców - i dlatego staram się raczej brać pod uwagę, co podobałoby się 16-letniej mnie. A podejrzewam, że nastoletnia ja wciąż zachwycałaby się tą książką.
Ig: patidoludzi
Znacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich...
Ig: patidoludzi
Znacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich wampirach/wilkołakach/demonach/aniołach zamiast współczesnych „ciemnookich fae”?
Spodziewam się, że część osób na taką propozycję czytelniczej podróży w czasie zareagowałaby… sceptycznie. Sama nie byłam pewna, jak wiele dobrych wspomnień z tamtego okresu mogłabym odtworzyć z równie dobrym skutkiem po latach. Postanowiłam jednak spróbować, dać szanse nostalgii i sięgnęłam po „Szeptem”. Moja ocena? Na pewno różna od tego, co powiedziałaby o tej książce nastoletnia ja.
„Szeptem” to klasyczny przykład romansu „nie z tego świata”. Poznajemy 16-letnią Norę, która zostaje zmuszona do szkolnej współpracy z przystojnym nieznajomym, który niedawno dołączył do grona uczniów jej szkoły. Patch jest nie tylko wyjątkowo atrakcyjny, ale przede wszystkim tajemniczy i zdaje się, że razem z nim w życiu Nory pojawia się coraz więcej niebezpieczeństw. Dziewczyny to jednak nie zniechęca - wręcz przeciwnie, tylko podsyca jej ciekawość.
I… tu na chwilę przerwę, bo muszę przyznać - bardzo ciężko było mi ocenić tę książkę po latach. Jest w niej sporo tego, co kiedyś było uznawane za „standard” w romansach, a teraz się tego unika. Jakie minusy rzuciły mi się w oczy?
Przede wszystkim to, że główna bohaterka nie jest kowalem własnego losu, wręcz przeciwnie - leci dokładnie tam, gdzie zawieje wiatr, a raczej gdzie zaprowadzi ją męski bohater. Bezgranicznie mu ufa, nawet gdy sama w myślach stwierdza, że nie powinna. Zachowuje się jak ta typiara w horrorach, która zamiast uciekać z nawiedzonego domu, postanawia sprawdzić dziwne odgłosy dochodzące z piwnicy i zapomina zabezpieczyć drzwi przed zamknięciem. Frustrujące, prawda?
Mam też wrażenie, że sam romans między Patchem i Norą pojawił się jakby znikąd. To ten przypadek motywu enemies to lovers, w którym bohaterowie zaczynają od nienawiści i nagle jest scena, w której się całują - pomijając jakiekolwiek budowanie napięcia w relacji czy etap dostrzegania dobrych cech tej drugiej strony (innych niż: on jest bardzo przystojny)
Samo to, jak napisana jest historia, daje odczuć, że jest to starsza pozycja - zwłaszcza dialogi trochę się zestarzały. Mogłabym narzekać też na to, że w pewnym momencie historia robi się bardzo zawiła, a liczba zwrotów akcji i mnogość złych bohaterów, którzy czyhają na życie naszej protagonistki, sprawia, że gubimy gdzieś w tym wszystkim logikę...
Ale kurcze, ciężko jest mi ocenić na mniej niż 3,5 (a serce podpowiada, by podciągnąć do 4) gwiazdki. Bawiłam się wyśmienicie, ponownie przypominając sobie historię Patcha i Nory. Połknęłam tę książkę błyskawicznie. Nie każda pozycja musi być super ambitna, nie w każdej budowa relacji czy świata musi być na najwyższym poziomie - tutaj najważniejszy był dla mnie klimat i dobra rozrywka.
Może to sentyment, którego nie mogę pozbyć się z głowy. A może to, że wyrosłam wiekowo z docelowej grupy odbiorców - i dlatego staram się raczej brać pod uwagę, co podobałoby się 16-letniej mnie. A podejrzewam, że nastoletnia ja wciąż zachwycałaby się tą książką.
Ig: patidoludzi
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toZnacie „Szeptem”? Jeśli nie… to nadeszła pora, by Wam je przedstawić.
Co byście powiedzieli, gdybym zaproponowała Wam nostalgiczną podróż do 2010 roku? Do czasów, gdy w wydawanych książkach królował gatunek paranormal romance, gdzie trup ścielił się gęsto, ale nikt nie pozostawał w trumnie zbyt długo, a nastolatki zakochiwały się w 500-letnich...