-
Artykuły
Ojcowie w literaturze, czyli świętujemy Dzień OjcaKonrad Wrzesiński29 -
Artykuły
Rękopis „Chłopów” Władysława Stanisława Reymonta na liście UNESCOAnna Sierant3 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 21 czerwca 2024LubimyCzytać579 -
Artykuły
Wejdź do świata, który przyspiesza bicie serca. Najlepsze kryminały w StorytelLubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-12-27
2016-12-21
Po „Czerwieni Rubiunu” szybko zabrałam się za „Błękit Szafiru”, czyli tom, który moim zdaniem ma najładniejszą okładkę z całej trylogii. Byłam bardzo ciekawa, co czeka dalej Gwen i Gideona tuż po powrocie z początku XX wieku, gdzie spotkali zarówno podróżniczkę w czasie, czyli kuzynkę głównej bohaterki, Lucy, a także Paula, który należy do rodziny Gideona. Byłam ogromnie ciekawa, czy faktycznie Lucy i Paul są zdrajcami, za jakich uważa ich Stowarzyszenie?
Ogólnie na początku trudno określić czy wraz z upływem czasu Gwen dojrzewa i staje się mądrzejsza, bo „Błękit Szafiru” rozpoczyna się dokładnie w tym samym momencie, gdzie zakończył się pierwszy tom. Gwen dalej jest nieprzygotowana do swojej roli, jako podróżniczki w czasie, bo jej mama celowo skłamała w dacie jej urodzenia. Nikt nie wie, dlaczego dokładnie tak zrobiła, ale teraz Gwen nagle musi pojąć wszystko to, na co jej kuzynka Charlotta miała kilkanaście lat. Bardzo denerwował mnie fakt, że ci cali Strażnicy po prostu wymagali od niej tego wszystkiego, co umiała już Charlotta i byli ogromnie zirytowani, gdy przyswajanie nauki nie szło jej tak szybko jakby oczekiwali, a przecież, gdyby była możliwość to z pewnością zamieniłaby się na ten czas mózgiem z kuzynką i dla świętego spokoju robiła wszystko to, co oni chcą. Na dodatek również niczego jej nie mówili i traktowali jak trzylatkę, ale wymagali, aby angażowała się cała w zadanie, o którym nic nie wie. Chcieli żeby narażała życie, bo już w „Czerwieni Rubinu” przekonałam się, że mimo wszystko przeskoki w czasie nie były takie bezpieczne.
Cóż nie mogę zbytnio nic powiedzieć o fabule, ale przyznam się, że podobnie jak Gwen nie do końca wiedziałam, komu wierzyć. Czy Gideonowi i Strażnikom, że Lucy i Paul to zdrajcy czy też uciekającej wiecznie dwójce. Myślałam, że czytając drugi tom dowiem się czegoś więcej, ale ogromnie się pomyliłam. Autorka pozostawiła mnie z jeszcze większą ilością pytań niż przy pierwszej części i nie odpowiedziała na ani jedno, które kołatało się w mojej głowie.
Cały czas jednak nie pojęłam fenomenu tej trylogii. Ogólnie owszem jest ciekawa i akcja jest bardzo dynamiczna, co w zdecydowanym stopniu może pomagać w tym jak młoda osoba ją będzie odbierać, bo wiadomo, że lepiej nam podchodzi książka, w której coś ma jakąś akcję niż wlecze się jak flaki z olejem. Jednak nie ma tu ani wybitnych postaci, ani styl nie powala, jest po prostu dopasowany do wieku czytelnika, czyli do osoby młodej, a nawet nastolatki.
Muszę jednak pochwalić Gier za stworzenie świata, z którym się jeszcze nie spotkałam w mojej czytelniczej przygodzie. Za tę tajemnicę, która rozwiąże się dopiero w trzeciej części i mam nadzieję, że wszystkie moje wątpliwości zostaną rozwiane i pozostawi to dobre wrażenie, które utrzymuje się po dwóch tomach, bo jest to dobra seria, którą śmiało mogę polecić osobom młodym, jeśli szukają książki pełnej przygód. Zacieram rączki na trzeci tom i kolejny cykl tej autorki, który również ma boskie okładki. Muszą wydawcy dawać je do najlepsze grafika, jakiego mają, bo okładki to istne cuda. Można się na nie gapić godzinami.
"Broń, z którą człowiek nie umie się obchodzić, zostaje z reguły użyta przeciwko niemu." ~ Kerstin Gier, Błękit Szafiru, Warszawa 2011, s. 135.
Po „Czerwieni Rubiunu” szybko zabrałam się za „Błękit Szafiru”, czyli tom, który moim zdaniem ma najładniejszą okładkę z całej trylogii. Byłam bardzo ciekawa, co czeka dalej Gwen i Gideona tuż po powrocie z początku XX wieku, gdzie spotkali zarówno podróżniczkę w czasie, czyli kuzynkę głównej bohaterki, Lucy, a także Paula, który należy do rodziny Gideona. Byłam ogromnie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-12-09
Nie wiem jak długo „Trylogia czasu” czekała na swoją kolej, ale chyba coś około trzech lat, bo zakupiłam ją na samym początku mojego pomysłu z własną biblioteczką. Wiele vlogerek książkowych w swoich filmach się nią zachwycało, więc w końcu i ja postanowiłam wziąć do rąk pierwszy tom, czyli „Czerwień rubinu”.
Gwendolyn ma szesnaście lat i chodzi do dziesiątej klasy jednej z londyńskich szkół. Na pozór jest zwykłą nastolatką, ale nikt nie wie, że należy do szczególnej rodziny, w której występuje coś takiego jak gen podróży w czasie. Początkowo NIK nie podejrzewa, że to Gwen jest jego posiadaczką. Cała rodzina obstawia raczej jej kuzynkę Charlottę i to właśnie ją od najmłodszych lat przygotowywano do podróży w czasie. Wszystko zmienia się, gdy pewnego dnia Gwen idąc do sklepu po ulubione cukierki ciotki Maddy nagle znajduje się w tym samym miejscu, ale w zdecydowanie innej epoce…
Gwen i Charlotte różnią się od siebie bardzo mocno. Wiadomo nie są siostrami, ale jak na kuzynki wychowujące się w jednym domu to różnica między nimi jest diametralna. Gwen miała normalne dzieciństwo, czyli biegała po trzepakach i zdzierała sobie kolana, a za to Charlotte od małego przygotowywana była do podróży w czasie. Uczyła się historii, geografii czy nawet różnych sztuk walk. Dowiadujemy się, że również Gwen by się tego uczyła, gdyby tylko urodziła się dzień wcześniej, bo między dziewczynami jest dokładnie tylko doba różnicy, a to właśnie data zadecydowała, że sądzono iż to Charlotta była posiadaczką genu podróży w czasie. Dlatego, wiec to Gwen przeniosła się do przeszłości? Musicie przeczytać książkę żeby się tego dowiedzieć.
Mamy również w książce Strażników, których zadaniem jest zebranie dwunastu kropel krwi od dwunastu przedstawicieli, którzy posiadali gen czasu. Nazywani są oni kamieniami szlachetnymi. Gwen to tytułowy rubin. Im dalej w kartki tym lepiej poznajemy historię jej rodziny i to, że jedna z jej kuzynek również była kamieniem, ale wraz ze swoim ukochanym uciekła do przeszłości, a przy tym zabrała narzędzie z większością kropel krwi. Zadaniem Gideona do tej pory było uzupełnienie drugiego naczynia, a w tym powinna pomóc mu Gwen… Ale czy Gwen tak łatwo da się nastawić przeciwko własnej kuzynce Lucy? Czy będzie ślepo wierzyła Strażnikom tak jak szkolony przez nich od małego Gideon? Przeczytajcie, a się dowiecie.
Żałuję tylko, że miałam tak mało czasu na czytanie tej książki, bo w sumie powinnam być już po dwóch tomach, a ja dopiero będę zaczynała „Błękit Szafiru”. Myślę jednak, że kolejne tomy będą równie dobre jak pierwszy, bo ta trylogia jest wszędzie zachwalana i pierwsza część powinna zachęcić młodzież do czytania, bo jest tu wszystko co być powinno moim zdaniem.
Jest to typowa książka dla młodzieży. Wskazuje na to język, który jest bardzo prosty i przystępny, myślenie głównej bohaterki, które jest mocno irytujące. I muszę się tu zgodzi z Gideonem, który określił ją mianem „zwyczajnej dziewczyny chichoczącej na widok przystojnego faceta”. Ma ona za zadanie czytelnika bawić, a wiadomo, że wlecząca się akcja tego nie zrobi, więc mamy tu dość szybko dziejące się rzeczy. I oczywiście jest wątek miłosny, bo jakże mogłoby tego zabraknąć, co? Mimo wszystko mnie się podobała ta lektura, bo kartki przelatywały szybko, a zadziorność Gwen dodawała trochę pikanterii.
"Tajemnica ma wielką moc i daje wielką moc temu, kto potrafi ją wykorzystać. Ale moc w rękach niewłaściwego człowieka jest bardzo niebezpieczna." ~ Kerstin Gier, Czerwień Rubinu, Warszawa 2011, s. 191.
Nie wiem jak długo „Trylogia czasu” czekała na swoją kolej, ale chyba coś około trzech lat, bo zakupiłam ją na samym początku mojego pomysłu z własną biblioteczką. Wiele vlogerek książkowych w swoich filmach się nią zachwycało, więc w końcu i ja postanowiłam wziąć do rąk pierwszy tom, czyli „Czerwień rubinu”.
Gwendolyn ma szesnaście lat i chodzi do dziesiątej klasy jednej z...
„Zieleń Szmaragdu” rozpoczyna się w miejscu, gdzie zakończył się „Błękit Szafiru”. Muszę przyznać, że do ostatniej części dorwałam się jak szalona, bo cała trylogia bardzo mocno wciąga. Ogólnie muszę przyznać, że jest to seria, która przez całe trzy tomy, które równie dobrze mogłyby mieścić się w jednej grubej książce, trzyma równy, dobry poziom.
Gwen dalej nie wie, komu wierzyć, czy Strażnikom, czy może Lucy i Paulowi. Na dodatek jej dziadek, z którym widuje się w przeszłości nie jest w stanie jej pomóc, a jeśli już to również mówi zagadkami. Na dodatek Gideon jednak jej nie kocha, a ona nie może poddać się czarnej rozpaczy jak każda nastolatka by to zrobiła, bo musi pomagać Stowarzyszeniu, które chce zamknąć Krąg Dwanaściorga. A jakby tego było mało musi walczyć o swoje życie, bo ktoś chce ją zabić. Sami przyznacie, że to trudne warunki do oddawania się czarnej rozpaczy.
Po drugim tomie pytania w mojej głowie wyskakiwały jak z królik z kapelusza. Miałam ich tyle, że nie wiedziałam, na które chcę najpierw poznać odpowiedź. A autorka na dodatek przez pierwsze dwieście stron ostatniego tomu nawet nie raczyła odpowiedzieć na połowę, więc brnęłam przez kolejne strony przygód Gwen i Gideona i parskałam śmiechem z powodu docinków dziewczyny. Muszę przyznać, że Gier bardzo dobrze wszystko sobie rozplanowała i na koniec wbiła mnie w łóżko, bo nie spodziewałam się w danej postaci danej osoby. Muszę tak pisać, żeby Wam za wiele nie zdradzić, więc wybaczcie. Obstawiałam wiele osób, ale nie jego! Chociaż jak to sobie przemyślałam dochodzę do wniosku, że to było dość logiczne, ale już nieistotne.
Gwen i Gideon musieli zdecydować, komu uwierzyć. Za kim iść i czy pomóc zamknąć Krąg Dwanaściorga i dać ludzkości lek na wszystkie choroby świata. Chociaż Gideon od początku był szkolony na Podróżnika w czasie o tyle Gwen w większości porusza się na ślepo i intuicyjnie. Jednak ostatecznie udaje im się znaleźć wspólną drogę.
Nie mogę zdradzić zbytnio fabuły, ale przyznam, że odetchnęłam z ulgą, że w „Trylogii Czasu” nie mam trójkąta miłosnego z główną bohaterką w roli głównej. Owszem są pewne zawirowania miłosne, ale serce naszej Gwen jest wierne jednemu chłopakowi, którego pokochała. Ogólnie w tej całej serii jest pewna nutka oryginalności, która mnie się podoba, bo tęsknię za tymi postaciami, które pożegnałam wraz z ostatnim zdaniem w tej książce.
Nie jest to, co prawda literatura najwyższych lotów, ale bawiłam się przy niej wyśmienicie, jest lekko napisana i przede wszystkim ma wiele postaci, które są od siebie różne pod względem charakteru. Jest impulsywna Gwen oraz perfekcyjna kuzynka Charlotta, a także przystojny i odważny Gideon, a także pewien duch-gargulec, który od drugiego tomu zdecydowanie stał się najzabawniejszym komentatorem na świecie.
Jeśli macie w rodzinie kogoś, kto lubi książki z pogranicza fantastyki, albo chcecie zachęcić kogoś młodego do czytania to „Trylogia Czasu” zdecydowanie powinna znaleźć uznanie w oczach takiej osoby. Myślę, że dla mnie przygody, Gwen i Gideona będą na dalszych miejscach listy ulubionych książek, ale z pewnością będę je dobrze wspominać.
"Ale z miłości robi się rzeczy, których inaczej by się nie zrobiło." ~ Kerstin Gier, Zieleń Szmaragdu, Warszawa 2012, s. 62.
„Zieleń Szmaragdu” rozpoczyna się w miejscu, gdzie zakończył się „Błękit Szafiru”. Muszę przyznać, że do ostatniej części dorwałam się jak szalona, bo cała trylogia bardzo mocno wciąga. Ogólnie muszę przyznać, że jest to seria, która przez całe trzy tomy, które równie dobrze mogłyby mieścić się w jednej grubej książce, trzyma równy, dobry poziom.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toGwen dalej nie wie, komu...