Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Łopanie.... Czy recenzje książek mogą być kupione? Tak tylko pytam ;) Kloaczne. Jasne, arcydzieła po tym gatunku się nie ma co spodziewać, ale żeby aż tak obniżyć standardy? No nie da się.

Łopanie.... Czy recenzje książek mogą być kupione? Tak tylko pytam ;) Kloaczne. Jasne, arcydzieła po tym gatunku się nie ma co spodziewać, ale żeby aż tak obniżyć standardy? No nie da się.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka dla psychopatów o zidiociałych psychopatach.

Książka dla psychopatów o zidiociałych psychopatach.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna moja opinia na LC. I ponownie negatywna. Nie wiem jak to ma się u Was, ale mnie osobiście przy gównianych książkach zalewa często taka fala frustracji, że aż muszę się tym podzielić ze światem. W zasadzie nie miałam zamiaru czytac nic więcej Urbanowicza po Inkubie, którego kupiłam (po przeczytaniu jakiejś mega entuzjastycznej opinii kumpeli), łyknęłam i puściłam w świat. Ot, cegła, którą czyta się szybko i równie szybko zapomina. Z Gałęzistymi było podobnie, tj. ktoś tam na fejsie polecił, no to nabyłam.

I powiem Wam, że Inkub to przy tym Murakami. O losie. No nie da, nie da się tego za cholerę czytać. Już pomijam fakt opisów suwalszczyzny, które są spoko, fajnie, że autor lubi, ale po ki ch...j to w horrorze, bardzo niskich lotów na domiar złego? Jeszcze rozumiem, jakby to miało robić klimat. Ale nie robi, jedynie wkur...a. O. Dalej - tak niewiarygodnych postaci, to nawet ta laska od polskiego greya by nie stworzyła. No c'mon, żelazna dziewica, która najchętniej położyłaby się pod ołtarzem i tak zeszła i jej chłop, mówiąc krótko - troglodyta. Intryga z dupy, ciągnie się jak guma w gaciach, czytam to to z dużym zażenowaniem, bo generalnie mam taką zasadę, że czytam do końca. A i tak wisienką na torcie jest język - jakbym weszła na forum dla nastolatek. Ja rozumiem, że autor chciał zachować względny realizm, ale ludzie kochane, to jest realizm spod budki z piwem (i to takim Mocnym fullem, Tyskie to by był rarytas) A.D. 1998. Kloaka roku, a dopiero się zaczął.

Kolejna moja opinia na LC. I ponownie negatywna. Nie wiem jak to ma się u Was, ale mnie osobiście przy gównianych książkach zalewa często taka fala frustracji, że aż muszę się tym podzielić ze światem. W zasadzie nie miałam zamiaru czytac nic więcej Urbanowicza po Inkubie, którego kupiłam (po przeczytaniu jakiejś mega entuzjastycznej opinii kumpeli), łyknęłam i puściłam w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jezusmarian, co za RZYG!

Jezusmarian, co za RZYG!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Pierwsza pozycja Zafona, którą przeczytałam. Moja ulubiona.

Pierwsza pozycja Zafona, którą przeczytałam. Moja ulubiona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak na nurt New Adult, którego pozycje ostatnio pochłaniam w ilościach hurtowych - nie ma tragedii. Bardzo zgrabnie napisane, mimo występujących dość często dłużyzn. Warsztat też - wciąż jesteśmy w gatunku - in plus, choć bywają momenty, że autorka miała chyba gorszy dzień, a moja twarz wykrzywiała się wówczas w grymasie zażenowania. Bohaterowie nakreśleni szczegółowo i - choć charakterystyczni dla nurtu - dosyć oryginalni (Drew). Niestety główna bohaterka całkowicie nie do polubienia. Jestem, rzecz jasna, w stanie zrozumieć, że tragedia, jaka ją spotkała, odcisnęła na niej piętno, jednak - wciąż - irytują jej infantylne zachowania i dziwaczny bunt.

Mimo wszystko przeczytałam szybko, jak większość z gatunku, i podejrzewam, że będzie to jedna z niewielu pozycji, którą jako tako zapamiętam.

Jak na nurt New Adult, którego pozycje ostatnio pochłaniam w ilościach hurtowych - nie ma tragedii. Bardzo zgrabnie napisane, mimo występujących dość często dłużyzn. Warsztat też - wciąż jesteśmy w gatunku - in plus, choć bywają momenty, że autorka miała chyba gorszy dzień, a moja twarz wykrzywiała się wówczas w grymasie zażenowania. Bohaterowie nakreśleni szczegółowo i - ...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książki nurtu New Adult czytam w ilościach zatrważających - to takie moje guilty pleasure. Zazwyczaj pochłania się je w jeden wieczór, następnego dnia nie pamiętając już o czym traktowały. Są jednak takie tytuły, które zapamiętujemy z uwagi na ich debilizm ogólny: beznadziejnych bohaterów, bardzo słabe tło fabularne, poziom językowy wprost z (amerykańskiego) gimnazjum...

Bohaterka jest totalnie nielubialna. Właściwie przez całą książkę życzyłam jej źle i zupełnie nie rozumiałam, dlaczego męski bohater tak stracił dla niej głowę. Właśnie, kolejny problem Collide - wątki potraktowane bardzo, bardzo powierzchownie. Są jakieś problemy, które niby wpłynęły na bohaterów, ale jednak nie do końca wpłynęły, jakieś dramaty, które po chwili zmieniają się w stany euforyczne itd. itp. Miałam wrażenie, że czytam powieść napisaną przez osobę z zaburzeniami afektywnymi dwubiegunowymi...

Bardzo zła literatura. Bardzo zła.

Książki nurtu New Adult czytam w ilościach zatrważających - to takie moje guilty pleasure. Zazwyczaj pochłania się je w jeden wieczór, następnego dnia nie pamiętając już o czym traktowały. Są jednak takie tytuły, które zapamiętujemy z uwagi na ich debilizm ogólny: beznadziejnych bohaterów, bardzo słabe tło fabularne, poziom językowy wprost z (amerykańskiego) gimnazjum......

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka sprawiła, że poczułam chęć na pisanie recenzji. A że zawsze lepiej szło mi krytykowanie, jest to dobry bodziec, by wyżyć się, hmmm, literacko. Jak da radę, to podlinkuję, kiedyś, w innej czasoprzestrzeni.

O samej książce, w dużym skrócie, bardzo rzadka kupa. Bardzo rzadka. Taka po wielogodzinnej libacji alkoholowej z kacem na finiszu. Dramat.

Ta książka sprawiła, że poczułam chęć na pisanie recenzji. A że zawsze lepiej szło mi krytykowanie, jest to dobry bodziec, by wyżyć się, hmmm, literacko. Jak da radę, to podlinkuję, kiedyś, w innej czasoprzestrzeni.

O samej książce, w dużym skrócie, bardzo rzadka kupa. Bardzo rzadka. Taka po wielogodzinnej libacji alkoholowej z kacem na finiszu. Dramat.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytam początek: o, jaka fajna książka! Lekka! Zabawna! Fajni bohaterowie. I bach. Abby zmienia się w najbardziej irytującą, niedojeba...ą bohaterkę wszech czasów. Pardon my french, ale tak jest. Fajna historia, ale się zesrała. Tyle Wam powiem.

Czytam początek: o, jaka fajna książka! Lekka! Zabawna! Fajni bohaterowie. I bach. Abby zmienia się w najbardziej irytującą, niedojeba...ą bohaterkę wszech czasów. Pardon my french, ale tak jest. Fajna historia, ale się zesrała. Tyle Wam powiem.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Jedna z niewielu moich opinii na tym portalu.

Na tle wszystkich gniotów, które ostatnio przeczytałam (a odkryłam gatunek New Adult, upodlenie nie z tej ziemi...) Ocalenie... wyróżnia się bardzo. Bardzo, bardzo. BARDZO!
Ja rozumiem, wszystko rozumiem - temat poważny, dramat okrutny. Ale, wybaczcie, tego nie idzie czytać. Poprzednia część była znośna. Choć i tak wciąż miałam pewne wątpliwości co do zachowań (co najmniej dziwnych) bohaterów. Wiem, wiem. Przytrafiło im się coś strasznego, może zareagowałabym podobnie. Ale ludzie, to, jak jest to przedstawione, woła o pomstę do nieba. Jak wspomniałam, pierwsza część jest do przeczytania. Druga to już dno den. Ona nie jest jego warta, on nie jest jej wart. A w tle same dramaty. Rodzinki z piekła rodem, przyjaciel gej (serio? SERIO?), przyjaciel cukrzyk. Zabrakło tylko czarnej ospy.

I znów. Temat niezwykle poważny, a przeraźliwie spłycony. Ba! W tej książce lekiem na każde zło jest seks. I nie, nie jestem pruderyjna. Ale to jest po prostu niesmaczne. Dzieje się coś tragicznego, wspomnienia powracają, krzywda jest na każdym rogu i bach: a to mu dygnął, a to ją zalała fala gorąca, a to jej ukręcił sutka. No błagam.
Ręce mi opadły po same kostki. To jest, autentycznie, gorsze od Greya.

Jedna z niewielu moich opinii na tym portalu.

Na tle wszystkich gniotów, które ostatnio przeczytałam (a odkryłam gatunek New Adult, upodlenie nie z tej ziemi...) Ocalenie... wyróżnia się bardzo. Bardzo, bardzo. BARDZO!
Ja rozumiem, wszystko rozumiem - temat poważny, dramat okrutny. Ale, wybaczcie, tego nie idzie czytać. Poprzednia część była znośna. Choć i tak wciąż miałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zachęcona pozytywnymi opiniami o pozycji, postanowiłam ją nabyć.
I kto mi teraz zwróci pieniądze?
Maybe Someday wydawało mi się całkiem ciekawym eksperymentem, niezobowiązująca, lekka, napisana bez zadęcia i przyjemna do czytania. Po Pułapce uczuć i Nieprzekraczalnej granicy stwierdzam, że Coleen Hoover to autorka, która niewiele ma do powiedzenia, a każda jej książka jest niemalże identyczna. Zmieniają się tylko imiona bohaterów i okolicznośi przyrody. Klisze, klisze, klisze. Jestem bardzo zawiedziona.

Zachęcona pozytywnymi opiniami o pozycji, postanowiłam ją nabyć.
I kto mi teraz zwróci pieniądze?
Maybe Someday wydawało mi się całkiem ciekawym eksperymentem, niezobowiązująca, lekka, napisana bez zadęcia i przyjemna do czytania. Po Pułapce uczuć i Nieprzekraczalnej granicy stwierdzam, że Coleen Hoover to autorka, która niewiele ma do powiedzenia, a każda jej książka jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Otrzymałam tę książkę od firmy Eris, która przyczyniła się do wydania pozycji. Nie wiązałam wielkich nadziei z lekturą - ot, lekkie romansidło na letnie wieczory. Przyznam, że po przeczytaniu pierwszych stron, uznałam książkę za stratę czasu - język, forma, wyjątkowo przewidywalne sploty zdarzeń. Zawzięłam się jednak i gdy dotarłam do momentu przeprowadzki Sydney, wciągnęłam się tak, że nikt i nic nie było w stanie mnie oderwać.
Przyjemna, lekka, czasem zabawna, czasem wzruszająca historia. Przewidywalna do bólu, infantylni bohaterowie, głupiutkie, słabe kobiety (piękne, ZAWSZE) i silni, niezależni mężczyźni (piękni, ZAWSZE). Mimo wszystko napisana całkiem nieźle, choć czasem, sama do siebie, przewracałam oczami i wzdychałam: serio? SERIO?! Dałabym wyższą ocenę, gdyby nie... zakończenie. Ckliwe, źle napisane, taki... harlequin. Warto przeczytać dla rozwinięcia. Początek i zakończenie do kosza.

Otrzymałam tę książkę od firmy Eris, która przyczyniła się do wydania pozycji. Nie wiązałam wielkich nadziei z lekturą - ot, lekkie romansidło na letnie wieczory. Przyznam, że po przeczytaniu pierwszych stron, uznałam książkę za stratę czasu - język, forma, wyjątkowo przewidywalne sploty zdarzeń. Zawzięłam się jednak i gdy dotarłam do momentu przeprowadzki Sydney,...

więcej Pokaż mimo to