rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Czwórka z Baker Street. Tom 4. Sieroty z Londynu Jean-Blaise Djian, David Etien, Olivier Legrand
Ocena 7,1
Czwórka z Bake... Jean-Blaise Djian, ...

Na półkach: ,

Dużo, dużo lepszy niż poprzednie tomy! Seria weszła na zupełnie inny poziom.

Dużo, dużo lepszy niż poprzednie tomy! Seria weszła na zupełnie inny poziom.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy komiks Peetersa. Fabularnie przypadł mi do gustu i w wielu sytuacjach utożsamiałem się z głównym bohaterem, czyli de facto samym autorem. A rysunkowo Frederik Peeters wszedł na poziom Craiga Thompsona, czyli na sam szczyt tego typu kreski. Rzecz wysoce nieprzeciętna.

Jeden z najlepszych, a może nawet najlepszy komiks Peetersa. Fabularnie przypadł mi do gustu i w wielu sytuacjach utożsamiałem się z głównym bohaterem, czyli de facto samym autorem. A rysunkowo Frederik Peeters wszedł na poziom Craiga Thompsona, czyli na sam szczyt tego typu kreski. Rzecz wysoce nieprzeciętna.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

To nie jest opowieść o tym jak świat wstaje z gruzów i odradza się z popiołów, że jest słabo, być może ludzie są źli, a biegają jakieś zombiaki jak w The Last of Us lub roboty jak w Horizonie, ale przecież ptaszki latają, jelenie biegaja po zielonej trawie, która rośnie i generalnie źle to już było i może być tylko lepiej.
O nie.
To opowieść o świecie, który umiera, postapo na hardkorze, tutaj drzewa już nigdy nie odrosną. A ptaki? Jak to twierdzi główny bohater: "Ptaki są tylko w książkach". Ojciec z synem podróżują na południe, bo tam jest cieplej. Jedzą to co znajdą w opuszczonych budynkach, jeśli znajdą choć trochę nafty, to w zimne noce ogrzeje ich lampa. Ale to też tylko jeśli poczują się na tyle bezpieczni aby ją rozpalić. Bo w tym świecie kanibalizm jest najlepszym i najłatwiejszym sposobem na zaspokojenie głodu. I dalece nierozważnym byłoby zdradzenie swojej obecności...
Mają też rewolwer. I trzy naboje. Pierwszy został zużyty przed naszym, czyli czytelnika, wejściem w tę opowieść, drugi na jej początku, a trzeci jest trzymany na czarną godzinę.
Ojciec dba o syna, sypie mu do szklanki resztę kakao, a sam chce wypić tylko przegotowaną wodę, za co zresztą zostaje przez młodego zganiony, bo: "obiecałeś, że nie będziesz już tak robić. Ciągle muszę cię pilnować!"
Z namaszczeniem podaje mu też znaleziony w automacie gazowany napój w puszcze, bo to będzie pierwszy i jedyny raz, kiedy synek go spróbuje. I tak dalej, i tak dalej. Przynajmniej jest jakiś powód, żeby żyć. Aby młody przeżył. Najpierw przeżył tę podróż, a potem się zobaczy. Mimo starań jedzenia ciągle brakuje, jak tylko bohaterowie ściągają ubrania, to widać jak bardzo są wychudzeni, spod skóry wystają im wszystkie żebra. Ale jak na ten świat, to wyglądają i tak nieźle, czasem natrafiają na innych nieszczęśników w znacznie gorszym stanie. Bohaterowie spotykają różnych ludzi, jedni się boją, innych należy się bać, a ci trzeci? To się zobaczy. Może my będziemy się bać ich, a może oni nas.
Chłopiec zadaje różne pytania. Tato, czy my jesteśmy dobrzy? Czy my też będziemy jeść ludzi? Tato, co zrobisz jeśli ja umrę? I nie tylko. Podczas wyprawy widzi różne rzeczy, a jak wiadomo "uważaj na to, co wpuszczasz do głowy, bo zostanie ci tam już na zawsze". I czasem mówi ojcu, że chciałby umrzeć. A to już dla ojca zbyt wiele, ale dzielnie brnie w ocalenie jedynego powodu swego istnienia. Nie ma zwierząt, drzewa umarły, po co żyć?
Nie znam oryginału Cormaca McCarthy'ego, ani ekranizacji z Viggo Mortensenem, dlatego ta opowieść była dla mnie nowością. Ale z tego co się zorientowałem jest wierna książce. Manu Larcenet, czyli autor komiksu lubi babrać się w takich tematach. Raport Brodecka, Blast, a teraz Droga. Jeśli komuś spodobały się poprzednie dwa dzieła, to Droga jest dla niego. To historia (jak tytuł wskazuje) drogi jak Blast, która została narysowana jak Raport Brodecka. W Polsce wyszły jednocześnie dwa wydania tego komiksu. Jeśli masz kupić jedną, to niech to będzie kolorowa, bo właśnie kolor odgrywa ważną rolę. Jest bardzo, bardzo oszczędny, przeważnie szarawy, ale jak tylko zaczyna się coś dziać, to przychodzi w żółty i potem w czerwony, żeby jeszcze bardziej uwydatnić mocną scenę. W mojej opinii wersja czarno - biała jest tylko ciekawostką i skierowaną głównie do koneserów kreski Manu Larceneta. Najpierw należy przeczytać wersję kolorową. Twórca wie co robi, a kolor jest bardzo przemyślany. Jest to kolejny bardzo dobry, a pewnie nawet rewelacyjny komiks Larceneta. Ale ostrzegam: to świat, w którym trupy leżą na ulicach, wiszą na latarniach, a po świecie podróżują kanibale, którzy trzymają innych ludzi w zamknięciu i powoli odcinają im różne części ciała, żeby je skonsumować. A szczególnym rarytasem jest mięso dzieci. Czuję się zbrukany. A lektura trwała tylko 3 godziny. Zatem ciekawe jak czuje się Manu Larcenet po kilkuletnim okresie rysowania takich rzeczy. Raport Brodecka, Blast, Droga. Każde z tych dzieł zajęło mu kilka lat. Jedno mocniejsze od drugiego. Najlepsze jest jego autorskie (arcy) dzieło czyli Blast, ale adaptacje książek Raport Brodecka i Droga nie zostają daleko w tyle. "Uważaj na to, co wpuszczasz do głowy, bo zostanie ci tam już na zawsze". Raport Brodecka, Blast, a teraz Droga. Tego nie da się odzobaczyć, ani zapomnieć. Ale ja już je do głowy wpuściłem.

To nie jest opowieść o tym jak świat wstaje z gruzów i odradza się z popiołów, że jest słabo, być może ludzie są źli, a biegają jakieś zombiaki jak w The Last of Us lub roboty jak w Horizonie, ale przecież ptaszki latają, jelenie biegaja po zielonej trawie, która rośnie i generalnie źle to już było i może być tylko lepiej.
O nie.
To opowieść o świecie, który umiera, postapo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na sutki królowej wróżek, ależ to Ziarno szaleństwa wygląda na papierze, jeszcze lepiej niż w necie! I w środku tego integrala czteroczęściowej miniserii między rozdziałami są okładki oryginalnych tomów, czyli tak jak być powinno, a czego wydawnictwo nie zrobiło w poprzednim komiksie Civiello czyli Korriganach. Ale wracając do Ziarna.... Klimat jak w starych filmach fantasy typu Niekończąca się opowieść u tego starszego małżeństwa stworków, gdzie zatrzymał się Bastian - no sztos. Jakbym znowu oglądał filmy Jima Hensona, The Secret of NIMH Dona Blutha lub Legenda z młodym Tomem Cruisem. Jeśli lubisz opowieści, które polegają na tym, że trwa wyprawa niby nic nieznaczących pionków, pomniejszych dla tego świata postaci, które podróżują przez mroczne uniwersum fantasy, żeby pokonać większe zło, to jest to seria dla was. Jak w Srebrnym krześle z Kronik Narnii. Dodatkowo jest to pięknie namalowane, każdy kadr jest osobnym obrazem. W warstwie plastycznej nie chodzi tylko o fakt, że malunki są same w sobie piękne, ale o to jak pięknie narracyjnie jest to rozegrane. Weźmy początek: najpierw widzimy spadające z drzewa liście, potem z oddali biegnącego przez runo leśne omglonego stworka, później kamera najeżdża na jego twarz, kolejne ujęcie: kamera leci z góry wraz z padającym deszczem i powoli zaglądamy przez okno do małej, drewnianej chaty, gdzie pali się ogień, przez szybę widzimy cienie postaci, a dopiero potem to co w środku. Klimat jest obłędny. Czuć tę tajemnicę i magię świata. Historia jest okraszona prostym, ale trafnym humorem, szczyptą rubaszności, a ostatni tom jeszcze podnosi ocenę dzieła, z którym obcowaliśmy. Tutaj gnomy podróżują i przyjaźnią się z wróżkami i trollami, czarownice zamieniają się w wielkie, czarne jak noc w Mordorze kruki lub podróżują na wozie ciągniętym przez wielką świnię, a genialna mysz pływa w mrocznym jeziorze zbudowanym własnymi łapkami batyskafem zrobionym z beczki. Postacie są małe, a świat olbrzymi, drzewa przytłaczają, a na każdym malowanym kadrze spod konara wychylają się świecące ślepia. Ziarno szaleństwa to najlepszy dowód na to, że na oklepanych motywach fantasy nadal można tworzyć klimatyczne, wciągające historie. I niczego więcej mi nie trzeba.

Na sutki królowej wróżek, ależ to Ziarno szaleństwa wygląda na papierze, jeszcze lepiej niż w necie! I w środku tego integrala czteroczęściowej miniserii między rozdziałami są okładki oryginalnych tomów, czyli tak jak być powinno, a czego wydawnictwo nie zrobiło w poprzednim komiksie Civiello czyli Korriganach. Ale wracając do Ziarna.... Klimat jak w starych filmach fantasy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Aquarica. Wydanie zbiorcze François Schuiten, Benoît Sokal
Ocena 7,3
Aquarica. Wyda... François Schuiten,&...

Na półkach: , ,

Jestem fanem twórczości śp. Benoita Sokala , przede wszystkim wręcz psycho-fanem gier z serii Syberia. Dwie historie zawarte w częściach 1-2 oraz 4 uważam za arcydzieła, a 3 za rzecz bardzo dobrą. Komiks Aquarica też jest pełen pomysłów, których nigdy nie brakowało Sokalowi, a mógłby nimi obdzielić dziesięciu innych twórców. Aquarica czerpie nieco z Moby Dicka, dodaje mocny wątek ekologiczny, który zazwyczaj był widoczny w twórczości Belga i dziwne sokalowe zwierzęta oraz wspomniane pomysły. Pod koniec życia Benoit Sokal pracował właśnie nad komiksem Aquarica oraz nad grą Syberia 4. Niestety komiksu nie dokończył (ostatnie kilkanaście plansz narysował współscenarzysta Schuiten), a grę tak, lecz zmarł zanim odbyła się jej premiera. Genialny artysta zostawił swojej ekipie growej gotowe materiały na piątą część Syberii, więc choć ciałem już go z nami na świecie nie ma, to jego duch jeszcze powróci. Bardzo czekam.

Jestem fanem twórczości śp. Benoita Sokala , przede wszystkim wręcz psycho-fanem gier z serii Syberia. Dwie historie zawarte w częściach 1-2 oraz 4 uważam za arcydzieła, a 3 za rzecz bardzo dobrą. Komiks Aquarica też jest pełen pomysłów, których nigdy nie brakowało Sokalowi, a mógłby nimi obdzielić dziesięciu innych twórców. Aquarica czerpie nieco z Moby Dicka, dodaje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dużo lepsze niż myślałem, że będzie. Inteligentne science-fiction, napisane z klasą, z dużą ilością tajemnic, ciekawych pomysłów, fantastycznie narysowane i z tymi peetersowymi kolorami, które uwielbiają jego fani. Nie mam do czego się przyczepić, świetne otwarcie serii. A zatem jedziemy dalej.

Dużo lepsze niż myślałem, że będzie. Inteligentne science-fiction, napisane z klasą, z dużą ilością tajemnic, ciekawych pomysłów, fantastycznie narysowane i z tymi peetersowymi kolorami, które uwielbiają jego fani. Nie mam do czego się przyczepić, świetne otwarcie serii. A zatem jedziemy dalej.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

W tym tomiku dostaliśmy tylko jedną, ale za to bardzo długą, bowiem składającą się aż z siedmiu rozdziałów, opowieść kryminalną, z wątkiem prześladowania chrześcijan w Japonii na początku XVII wieku na pierwszym planie. Sakai pierwszy raz na taką skalę poruszył temat wiary w jednego Boga i wyszło mu to nad wyraz dobrze. Ukryci to już trzeci tom Usagiego Yojimbo z rzędu, który opowiada o śledztwach, jakie tytułowy bohater prowadzi wspólnie z inspektorem Ishidą, a także ostatnia czarno-biała opowieść z tego świata. Stan Sakai przyszedł do innego wydawcy i od tego momentu tomiki są już kolorowe, a mam takie na półce już trzy i nie zawaham się ich użyć. :) Podobno wracają w nich stare wątki oraz dawno niewidziani przyjaciele i wrogowie dlugouchego ronina. To świetnie, bo choć bardzo lubię kryminały z duetem Usagi&Ishida, to trzy takie tomy z rzędu są już wystarczającą dawką. Zatem wróćmy do innych równie ciekawych wątków wielkiej Sagi o roninie Usagim Yojimbo. Rewelacyjna seria.

W tym tomiku dostaliśmy tylko jedną, ale za to bardzo długą, bowiem składającą się aż z siedmiu rozdziałów, opowieść kryminalną, z wątkiem prześladowania chrześcijan w Japonii na początku XVII wieku na pierwszym planie. Sakai pierwszy raz na taką skalę poruszył temat wiary w jednego Boga i wyszło mu to nad wyraz dobrze. Ukryci to już trzeci tom Usagiego Yojimbo z rzędu,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nasz rodak jest bohaterem tej pustynnej opowieści, która jak to u Hugona Pratta, tylko udaje zwykłą przygodówkę, a de facto jest opowieścią o ludziach, ich snach, marzeniach: o wolności, miłości i zakończeniu tej (każdej!) głupiej wojny. Polak, Francuzi, Włosi, Niemcy, Anglicy, Senegalczycy, Hindusi, Afarowie... i wiele innych ludów tworzą prawdziwy tygiel, swoisty buchający parą kocioł czarownicy (zresztą czarownica też się pojawia. :) ). Pratt umiejętnie miesza świat oniryczny i realny. Bohaterowie patrzą w księżyc i wspominają kobiety, które niegdyś spotkali, śpiewają arie operowe, ale też znają prawidła wojny i nie zawahają się sięgnąć po broń lub zdradzić sojusznika, jeśli będą mieć w tym swój interes. To opowieść drogi, przygoda goni przygodę, ale jest także oddech, czas, żeby usiąść przy wytrawnym Martini i posłuchać kolejnych historii. Integral Pustynnych Skorpionów zbiera pięć tomów, które powstawały na przestrzeni ćwierćwiecza, co jest widoczne w kresce. Pierwsze tomy są bardziej szczegółowe, niektóre szerokie kadry są cudownie filmowe. Później warstwa plastyczna przechodzi, w przedostatniej i ostatniej historii, w bardziej robioną na szybko, Mistrz już nie przykładał takiej wagi do szczegółów, ale nadal pojedyncze kadry potrafią zachwycić. Przygody Corto Maltese, to były opowieści o morzu, a historie o kapitanie Koinskym też o morzu, ale piasku. Zresztą nie tylko, w ostatniej z pięciu opowieści dostajemy prawdziwie morskie klimaty. Hugo Pratt jest jednym z pięciu najdoskonalszych twórców komiksowych wszech czasów, obojętnie w jakim towarzystwie się znajdzie, ale on ma tam wieczny karnet. Kto ma Boga i Corto w sercu, ten powinien sięgnąć po pustynne przygody polskiego żołnierza! Bo to wybitny komiks.

Nasz rodak jest bohaterem tej pustynnej opowieści, która jak to u Hugona Pratta, tylko udaje zwykłą przygodówkę, a de facto jest opowieścią o ludziach, ich snach, marzeniach: o wolności, miłości i zakończeniu tej (każdej!) głupiej wojny. Polak, Francuzi, Włosi, Niemcy, Anglicy, Senegalczycy, Hindusi, Afarowie... i wiele innych ludów tworzą prawdziwy tygiel, swoisty...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Usagi i inspektor Ishida to duet na medal. Lubię te kryminalne tomiki Usagiego.

Usagi i inspektor Ishida to duet na medal. Lubię te kryminalne tomiki Usagiego.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Pierwsza krótka opowieść i ostatnia są świetne, ale miejscami zbyt słodkie, Usagi jest w nich aż nierealistycznie milusiński i dobry dla ubogich ludzi. Ale to dobre historie. Natomiast tytułowa, najdłuższa opowieść, o diabelskim obrazie, złożona z kilku rozdziałów, jest znakomitym kryminałem połączonym z horrorem. Trochę mi się kojarzyło to diabelskie malowidło z gobelinem z Wiedźmina 3. Podobny klimat grozy bijący z obrazu. Rewelacyjna historia.

Pierwsza krótka opowieść i ostatnia są świetne, ale miejscami zbyt słodkie, Usagi jest w nich aż nierealistycznie milusiński i dobry dla ubogich ludzi. Ale to dobre historie. Natomiast tytułowa, najdłuższa opowieść, o diabelskim obrazie, złożona z kilku rozdziałów, jest znakomitym kryminałem połączonym z horrorem. Trochę mi się kojarzyło to diabelskie malowidło z gobelinem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pewnego razu we Francji: Imperium pana Józefa Fabien Nury, Sylvain Vallée
Ocena 7,0
Pewnego razu w... Fabien Nury, Sylvai...

Na półkach: , ,

Zaczyna się fajnie. Żydowskie imperium mafijne, czyli jak Dawno temu w Ameryce Sergio Leone, ale we Francji. I też śledzimy kilka linii czasowych. Nury to świetny scenarzysta.

Zaczyna się fajnie. Żydowskie imperium mafijne, czyli jak Dawno temu w Ameryce Sergio Leone, ale we Francji. I też śledzimy kilka linii czasowych. Nury to świetny scenarzysta.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Skończyłem całość Blasta i jest to ogromne dzieło o misternie zaplanowanej historii, mroczne, dojrzałe, depresyjne, lepsze od każdego kryminału wydanego u nas w ostatnich latach. W ogóle jeden z najlepszych komiksów jakie się u nas ukazały w ostatniej dekadzie.

Pamiętam jak kilka lat temu odwiedziłem kuzyna w Niemczech i byliśmy w różnych księgarniach komiksowych w Dusseldorfie i Wuppertalu. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie Raport Brodecka. Wydawał się czymś mrocznym, wielkim, na miarę From Hell i jak wyjdzie w Polsce to po przeczytaniu wyskoczę z kapci. Obok stał dziwny komiks tego samego autora o dużym okrągłym typie i posągach z Wyspy Wielkanocnej, który wydawał się jakimś artystycznym bełkotem, może nawet trochę komedią o śmiesznym grubasie (jakże się myliłem). Napaliłem się na Raport Brodecka. A Blast wyglądał po prostu fajnie i dziwnie. Raport wyszedł w Polsce i jak dla mnie okazał się "tylko" bardzo dobrym komiksem. A teraz dostaliśmy Blasta. I uważam że jest dużo, dużo lepszym komiksem od przecież znakomitego Brodecka. Choć jest niezwykle mocny (drugi integral już w ogóle dowala do pieca), to Larcenet tak świetnie opowiada, że płyniesz razem z tą historią. Inaczej niż w przypadku równie genialnych Potworów, które były dużo trudniejsze do czytania z powodu sporej ilości tekstu. W przypadku Blasta dzięki bardziej przejrzystej, dynamiczniej kresce i bardzo częstego opowiadania samym obrazem spokojnie można przeczytać całość 800 stron w jedną niedzielę. Jedyne co może przytłoczyć, to ogrom zła jakim bombarduje nas autor.

Najlepiej mają właśnie ci, którzy dopiero teraz kupili i przeczytają jedynym ciągiem całość 800-stronicowego dzieła. Bowiem każdy szczegół ma znaczenie, zło rodzi zło, a Larcenet bardzo dobrze zaplanował całą historię. Czytanie Blasta jest niesamowicie przygnębiającym, ale satysfakcjonującym doświadczeniem. Dwóch policyjnych detektywów przesłuchuje otyłego faceta, który opowiada historię swojej podróży. Jak wyszedł z domu próbując zerwać ze światem zewnętrznym i żyć trochę jak zwierzę, w lesie, bez moralności. Oczywiście ciągle spotyka innych ludzi oraz wydarzenia, które mniej lub bardziej mu w tej podróży przeszkadzają. I jest grubo, potem jeszcze mocniej, mocniej i tak aż do wielkiego finału. Mam nadzieję, że przeczytam jeszcze w tym roku tak dobry komiks, ale może niekoniecznie tak mocny. Blast jest jak The Last of Us 2, że co jakiś czas o tej grze myślę, została ze mną na zawsze. Blast też zostanie. Kupujcie póki jest. 11/10

Skończyłem całość Blasta i jest to ogromne dzieło o misternie zaplanowanej historii, mroczne, dojrzałe, depresyjne, lepsze od każdego kryminału wydanego u nas w ostatnich latach. W ogóle jeden z najlepszych komiksów jakie się u nas ukazały w ostatniej dekadzie.

Pamiętam jak kilka lat temu odwiedziłem kuzyna w Niemczech i byliśmy w różnych księgarniach komiksowych w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Gipi, którego poprzednie komiksy były bardzo dobre i rewelacyjne, zmierzył się w MŻKN ze swoimi traumami, chorobami i wspomnieniami. Miejscami jest to komiks bardzo niestrawny, kiedy śledzimy nudne narkotyczne wizje młodego wówczas autora i jego kolegów ćpunów. Potem robi się lepiej, historia łączy się miejscami z dość ciekawą opowieścią o kapitanie pirackiego statku, który walczył z miłością. Gipi miesza swoje i nie mniej pojebanych kolegów młodzieńcze wybryki, wspomnianą historię piracką i niechęć do miłości (także tej cielesnej), na którą miał wpływ incydent z dzieciństwa, kiedy pewien mężczyzna włamał się do pokoju w celu prawdopodobnego zgwałcenia jego siostry oraz późniejsze jego problemy medyczne z chorobą na kroczu i wstyd z tym związany. Nie miał w życiu lekko, a ten komiks jest zapewne jakąś formą odwagi i zmierzeniem się z różnego rodzaju problemami. Rysunki na jego normalnym, wysokim poziomie. Jest to najsłabszy komiks Włocha wydany w Polsce, ale ostatecznie doceniam odwagę i przyznaję połowę punktów. Ale powiem Wam, niektórzy się odbiją już po pierwszych kilkunastu stronach. Pamiętacie jednak, że dalej jest nieco lepiej. Dla psychofanów Gipiego. 5/10

Gipi, którego poprzednie komiksy były bardzo dobre i rewelacyjne, zmierzył się w MŻKN ze swoimi traumami, chorobami i wspomnieniami. Miejscami jest to komiks bardzo niestrawny, kiedy śledzimy nudne narkotyczne wizje młodego wówczas autora i jego kolegów ćpunów. Potem robi się lepiej, historia łączy się miejscami z dość ciekawą opowieścią o kapitanie pirackiego statku, który...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Indianie! Czarny cień białego człowieka Dimitri Armand, Laurent Astier, Emmanuel Bazin, Émilie Beaud, Dominique Bertail, Michel Blanc-Dumont, Benjamin Blasco-Martinez, Jocelyne Charrance, Derib, Paul Gastine, Laurent Hirn, Jef, Hugues Labiano, Mathieu Lauffray, Jack Manini, Hervé Richez, Christian Rossi, Corentin Rouge, Oger Tiburce, Ronan Toulhoat
Ocena 6,5
Indianie! Czar... Dimitri Armand, Lau...

Na półkach: , ,

Bryk z historii Ameryki okraszony ładnymi rysunkami. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, ale nie jest to jakieś wybitne dzieło, a zbiór (w większości) średnio ciekawych historii o Indianach, zapewne prawdziwych.

Bryk z historii Ameryki okraszony ładnymi rysunkami. Dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy, ale nie jest to jakieś wybitne dzieło, a zbiór (w większości) średnio ciekawych historii o Indianach, zapewne prawdziwych.

Pokaż mimo to

Okładka książki Marcel Dalton Bob de Groot, Morris
Ocena 7,0
Marcel Dalton Bob de Groot, Morri...

Na półkach: , ,

Udany scenariusz De Groota i rysunki Morrisa na jego normalnym, wysokim poziomie. Miło spędzone 45 minut.

Udany scenariusz De Groota i rysunki Morrisa na jego normalnym, wysokim poziomie. Miło spędzone 45 minut.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przed Państwem Paco Roca i jego kolejne wybitne dzieło. Oklaski.

Przed Państwem Paco Roca i jego kolejne wybitne dzieło. Oklaski.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

No sztos. Jeden z najlepszych westernów jakie ukazały się na naszym rynku.

No sztos. Jeden z najlepszych westernów jakie ukazały się na naszym rynku.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Alfonso, ty chory po...ie. :)

Alfonso, ty chory po...ie. :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Mocny tom. O handlu dziećmi do burdeli.

Mocny tom. O handlu dziećmi do burdeli.

Pokaż mimo to

Okładka książki Chimery Wenus. Tom 1 Alex Alice, Alain Ayroles, Étienne Jung
Ocena 6,7
Chimery Wenus.... Alex Alice, Alain A...

Na półkach: , ,

Poboczna seria dziejąca się w uniwersum Gwiezdnego Zamku Alexa Alice, liczne nawiązania do dzieł Juliusza Verne i Zaginionego świata Conan Doyle'a z lekką nutą Motylka ze Steve’em McQueenem i Dustinem Hoffmanem, a napisał to Alain Ayroles. Co mogło pójść nie tak? Nic. No właśnie. Nic. Mistrzostwo świata. W czasach, kiedy Thorgal od 20 lat kręci się w miejscu za sprawą głównie przeciętnych scenarzystów i tylko pojedyńcze albumy są naprawdę dobre, Alice bierze sobie Ayrolesa, czyli scenarzystę znanego ze znakomitych Indyjskiej włóczęgi oraz Szponów i kłów i mówi pisz w moim uniwersum. A ten czyni to znakomicie. Nawet komputerowe rysunki w tym konkretnym komiksie są, o dziwo, najwyższej próby i nie tęskniłem jakoś bardzo za farbkami Alexa Alice.

Poboczna seria dziejąca się w uniwersum Gwiezdnego Zamku Alexa Alice, liczne nawiązania do dzieł Juliusza Verne i Zaginionego świata Conan Doyle'a z lekką nutą Motylka ze Steve’em McQueenem i Dustinem Hoffmanem, a napisał to Alain Ayroles. Co mogło pójść nie tak? Nic. No właśnie. Nic. Mistrzostwo świata. W czasach, kiedy Thorgal od 20 lat kręci się w miejscu za sprawą...

więcej Pokaż mimo to