5/10 to taka ciekawa ocena. No bo w końcu - co to znaczy, "przeciętna"? Albo "średnia"? Na ogół coś przeważa szalę w jedną czy drugą stronę, podobało się albo się nie podobało.

"The Mask of Mirrors" to jednak książka niesamowicie nierówna. Początkowo zachęca nietypowym światem przedstawionym i obietnicą różnorakich knowań. Z czasem jednak... nic się nie dzieje. Nic. I tak aż do, nie żartuję, 50% książki, kiedy to wreszcie ma miejsce dość znaczne wydarzenie i fabuła nie tyle co rusza do przodu, co w ogóle się pojawia. I tak miło sobie strony lecą gdzieś do 80% (procenty z ebooka), kiedy to mamy wielki finał, który okazuje się niemal tak nudny, jak build-up... Za to na samo zakończenie, ostatnie 5%, wreszcie pojawia się parę ciekawych twistów.

No i jak takie coś ocenić? W szczególności, gdy postacie są takie nijakie, ni to ich pokochać, ni to nienawidzić... Za sam opis z tyłu okładki i zamiar dałabym 8, ale już za wykonanie? 3 za pierwszą połowę, 7 za 50%-80%, 4 za finał, znów 7 za końcówkę z twistami. No i co teraz, wyważyć średnią? Pójść na czuja? Rzucić kostką?

No nie wiem. Tak więc taką właśnie daję ocenę - nijaką. Ni to dobrą, ni to złą.

5/10 to taka ciekawa ocena. No bo w końcu - co to znaczy, "przeciętna"? Albo "średnia"? Na ogół coś przeważa szalę w jedną czy drugą stronę, podobało się albo się nie podobało.

"The Mask of Mirrors" to jednak książka niesamowicie nierówna. Początkowo zachęca nietypowym światem przedstawionym i obietnicą różnorakich knowań. Z czasem jednak... nic się nie dzieje. Nic. I tak...