Książka nie jest jakaś bardzo zła - poza początkiem, który mnie wynudził (gdyż traktował o technikaliach, które były dla mnie oczywiste), później zdarzało się, że może nie tyle otwierała mi oczy na jakieś nowe zagadnienia, ale sukcesywnie "gruntowała" mi wiedzę na pewne tematy związane z promocją swojej strony w sieci. Co prawda, widać, że autor głównie nawiązywał do sklepów internetowych (i trudno się temu dziwić), ale mimo wszystko dało radę coś z tego wyciągnąć, choć czasem przydałoby się więcej szczegółów i drążenia, a może i przykładów z życia wziętych (mimo że tych i tak jest sporo). Było nieźle do czasu, aż nie zorientowałem się, że jestem największym idiotą we Wszechświecie.

Wiecie dlaczego? Rok wydania tej książki to 2013. To czas, kiedy jeszcze nie było RODO, Facebook i Twitter nie były tak popularne, za to nadal pewną miłością cieszyła się Nasza Klasa. A to oznacza, że zwyczajnie różne fragmenty tej książki dotyczące sposobu promocji, przechowywania danych osobowych i wykorzystywania mediów społecznościowych są nieaktualne. Trudno mieć tutaj pretensje do autora, który pisał tę pozycję w swoich czasach, ale też trzeba mieć świadomość, że - podobnie jak wiele pozycji z literatury fachowej dotyczącej technologii - bardzo szybko się zestarzała i na pewno teraz znajdzie się coś bardziej na czasie. Także - mimo że nie jest taka zła - raczej nie zaprzątajcie sobie nią głowy, nawet jeśli jesteście kompletnymi amatorami marketingu, tak jak ja. I patrzcie na kalendarz.

Książka nie jest jakaś bardzo zła - poza początkiem, który mnie wynudził (gdyż traktował o technikaliach, które były dla mnie oczywiste), później zdarzało się, że może nie tyle otwierała mi oczy na jakieś nowe zagadnienia, ale sukcesywnie "gruntowała" mi wiedzę na pewne tematy związane z promocją swojej strony w sieci. Co prawda, widać, że autor głównie nawiązywał do...