(Nie)dziennik
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- W.A.B.
- Data wydania:
- 2021-03-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-03-01
- Liczba stron:
- 224
- Czas czytania
- 3 godz. 44 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328085138
- Tagi:
- autobiografia wspomnienia dziennik
Głód przychodzi zwykle po spektaklu. Paląca potrzeba ludzi. Puszczają hamulce. Rozbestwione ego szuka zaspokojenia, kontaktu, głaskania, chuchania i dmuchania, pieszczot, dobrego słowa i czułości. Szuka szaleństwa, znieczulenia, picia, ćpania i seksu. Wszystkiego w nadmiarze. W nasyceniu. Do dna. To nie jest opowieść o Nowym Jorku, Ciudad de Mexico, Warszawie ani Krakowie, choć dzieje się we wszystkich tych miejscach. To historia walki z nałogiem, perwersyjnym głodem, nienasyconym ego i opresją rzeczywistości. HALT to refleksja, która kiełkowała wsobnie, by objąć świat teatru, rodaków o sobie mniemanie i powracające narodowe demony. To „stop” i „naprzód” jednocześnie.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Aktorzy nie są oczywiście pisarzami (choć, o zgrozo, bywają)
Niekiedy, drodzy Państwo, mam do siebie pretensje o to, że zbyt wiele lektur mi się podoba; nie żebym do każdej wzdychał, czasami nawet jestem po przewróceniu ostatniej kartki całym tym czytaniem zmęczony, ale ogólnie rzecz biorąc — nie narzekam. Nie powinno mnie to dziwić, wszak po kilkunastu latach mniej lub bardziej bacznego śledzenia rynku wydawniczego wiem, które pozycje powinienem omijać szerokim łukiem, ale czasami człowiek musi przypomnieć sobie, iż zdarzają się książki w żadnym stopniu niewpasowujące się w jego wrażliwość (choć powinny!).
Recenzję zatytułowałem cytatem z „(Nie)dziennika” z bardzo prostego powodu – doskonale oddaje moje wrażenia z lektury. Wydawało mi się, że jestem już na tyle sprytny, aby unikać marketingowych podpuch, ale tym razem zostałem przechytrzony: w zapowiedziach mignęło mi nazwisko Didiera Eribona, a zdawałem sobie sprawę, że Jacek Poniedziałek, podobnie jak Francuz, jest wywodzącym się z biedy homoseksualnym członkiem intelektualnych elit, więc nieświadomie przeniosłem zachwyt „Powrotem do Reims” na książkę, po którą jeszcze nie zdążyłem sięgnąć. I to był bardzo poważny błąd, bo, powtórzę za autorem i sobą, aktorzy nie są pisarzami.
Pisarza, drodzy Państwo, poznać można po tym, że wie, co czytelnika zainteresuje i jaki materiał autobiograficzny czy, szerzej, życiowy można przekuć na materię literacką (z upraszczającym założeniem, oczywiście, iż pisze dla odbiorcy, a nie z jakichkolwiek innych względów). U Poniedziałka tego instynktu po prostu brakuje. Na pierwszy rzut oka jego doświadczenia mogłyby złożyć się nie tylko na niezbyt obszerny dziennik, ale i na solidną powieść: począwszy od naznaczonego budzącą się seksualnością chłopięctwa w patologii, przez pracę artystyczną, aż do uzależnienia od seksu, alkoholu i narkotyków i tego potwornego nałogu leczenia. Nie mam najmniejszych wątpliwości co do tego, że autor w swojej książce jest szczery, ale szczerość nie zawsze wystarczy, o czym – paradoks! - aktor odwołując się do Gombrowicza pisze. Nie wystarczy wiedzieć co, trzeba jeszcze wiedzieć jak; pisarstwo to nie tylko artyzm, ale też rzemiosło, którego Poniedziałek nie opanował.
Najbardziej widocznym znakiem braku warsztatu jest nuda wkradająca się w „(Nie)dziennik” pomimo wielości poruszanych – ciekawych i przejmujących! - tematów, ale autor ma na swoim koncie także szereg mniejszych grzeszków. Jednym z nich jest pretensjonalność godna studenckiego odkrywcy Ciorana. Przykłady? Jeden z wczesnych wpisów kończy się niezwykle głęboką analizą doświadczenia samotnej starości: „Już wolę być samotny i wolny, a u kresu sił strzelić samobója”. Nie potrafiłem zareagować inaczej niż zdumionym „wow” z memów z piesełem, a na myśl przyszły mi natychmiast prześmiewcze cytaty o przepastnych otchłaniach smutku, z których trzeba wyciągać wędkami z „Tytusa Groana”. Dalej: ciekawy fragment o tym, że ciało bliskiego zmarłego może stanowić dla człowieka ważny artefakt, Poniedziałek kończy niezwykle zaskakującym „ciało po mnie to nic”, zamiast pogłębionej refleksji nad własnym doświadczeniem dając czytelnikowi kolejny aforyzm ze złotych myśli początkującego nihilisty. Ale całą tę pretensjonalność idealnie kwituje w moich oczach ostatnie zdanie jeszcze innego wpisu, gdzie autor nazywa się postacią z Witkowskiego podszytą Genetem. No tak, właśnie takich rozpoznań potrzebujemy we współczesnej literaturze, napisał recenzent podszyty Berezą.
A to, drodzy Państwo, tylko pierwsza połowa cytatów, które wzbudziły u mnie ciarki zażenowania.
Jest jeszcze druga, związana bliżej z refleksjami Poniedziałka nad Polską i polskością — te można by żywcem przenieść do „Ale z naszymi umarłymi” albo „Czarnego słońca”, dwóch szczerze znienawidzonych przeze mnie powieści. Autor popełnia dokładnie te same błędy co Dehnel i Żulczyk — z pozycji oświeconej elity wypowiada się o wyborach ludzi, z którymi nie dzieli absolutnie żadnych doświadczeń. Zaraz, zakrzyknąć mógłby aktor, on też był wychowany w biedzie – fakt, ale bieda lat 60. czy 70. nie jest dzisiejszą, a wieloletni członek obsady jednego z najpopularniejszych seriali w Polsce powinien zastanowić się dwa razy przed wartościowaniem decyzji tych, którzy nie radzili sobie (choćby i ekonomicznie) z codziennością. A jeszcze to zestawienie z cudownym w oczach autora Meksykiem, kiedy sam opisuje przerażające skutki związków tamtejszych władz z kartelami narkotykowymi? Zresztą nie czuję się zobowiązany do szczególnych tłumaczeń, kiedy sam autor zamieszcza w książce lamenty poszkodowanych elit (sam się w ten sposób określa); nie jestem przekonany czy lewica, do której w pewnym miejscu się odwołuje jako gwaranta społecznej aktywności, więc pozytywnie, podziela jego umiłowanie do ludzi świetnie odnajdujących się w późnym kapitalizmie. Truskawką na obrzydliwym torcie elitaryzmu jest ten wspaniały, odkrywczy, rzadko wykorzystywany i nieskończenie głęboki cytat z Piłsudskiego o wspaniałym narodzie i mniej wspaniałych ludziach – nie potrafię traktować poważnie ludzi posługujących się nim w 2021.
Nie lubię, drodzy Państwo, stanowczo odradzać lektur, bo bardzo szybko nauczyłem się, że po prostu nie da się wszystkim dogodzić — a niekiedy to właśnie ja jestem tym czytelnikiem, u którego nie zażarło. To jednak jeden z tych wypadków, kiedy książki nie potrafię zrozumieć — za jej jedyną zaletę uznaję przebijającą z kart szczerość, ale tę w moim odczucia przykrywa cała masa bardzo poważnych wad. Jeśli przyłapali się Państwo na tym, że często zgadzają się z moimi tekstami, to ostrzegam – „(Nie)dziennik” będzie krótką, ale bardzo rozczarowującą przeprawą. A przecież całkiem niedawno mieliśmy dużo lepszą literacko okazję do zagłębienia się w skomplikowane życie uzależnionego artysty o nieheteronormatywnej seksualności - „Trans. Wyznania anarchistki, która zdradziła punk rocka” to bardzo dobra alternatywa dla dziennika Jacka Poniedziałka. Mniej pretensjonalna, mniej artystowska, mniej nadęta i zdecydowanie ciekawsza, choć teoretycznie znacznie płytsza.
Bartosz Szczyżański
Oceny
Książka na półkach
- 230
- 96
- 36
- 23
- 8
- 5
- 5
- 4
- 4
- 3
Opinia
Jacek Poniedziałek – dla mnie aktor rewelacyjny, z każdą kartką swojej książki dokonuje wyjątkowej wiwisekcji.
W tej książce przeplatają się dwa wątki, historie z życia autora i opowieści z czasu terapii w ośrodku zamkniętym, bo jak przyznaje, na leczenie zdecydował się, bo wiedział, że inaczej może umrzeć. Bo zdał sobie sprawę, że kolejna impreza może być ostatnia.
Jest to opowieść wstrząsająca, bo do głowy nikomu nie przyszło jak bardzo jest on uzależniony od seksu, od alkoholu i innych środków psychoaktywnych.
Na naszych oczach otwierają się kolejne fazy trzeźwienia, jego walka z wszechogarniającym go głodem, który przeradza się w rodzaj żałoby. Żałoby po latach dzieciństwa, po wstydzie życia w biedzie i poczuciu odrzucenia.
„Chciałem być aktorem, bo chciałem być wolny” – pisze Jacek Poniedziałek w swojej książce.
Jest to książka intensywna, wciągająca, ale zarazem wstrząsająca. Poniedziałek opowiada wszystko bez ogródek, porusza najtrudniejsze dla nas tematy. Pisze o Polsce, o aktualnościach, o tym jak trudno mu pogodzić się ze starzeniem, o swojej pracy. Ale nie boi się również pisać o męskich ciałach, seksie i uczuciach.
To nie jest poradnik, który opisuje jak się wychodzi z nałogu. To jest przykład jak bardzo może boleć życie. Jak bardzo trudno jest walczyć o siebie i swój dobrostan psychiczny.
Jestem pełna podziwu. Chapeau bas Panie Jacku!
Jacek Poniedziałek – dla mnie aktor rewelacyjny, z każdą kartką swojej książki dokonuje wyjątkowej wiwisekcji.
więcej Pokaż mimo toW tej książce przeplatają się dwa wątki, historie z życia autora i opowieści z czasu terapii w ośrodku zamkniętym, bo jak przyznaje, na leczenie zdecydował się, bo wiedział, że inaczej może umrzeć. Bo zdał sobie sprawę, że kolejna impreza może być ostatnia.
Jest...