Na skraju Imperium i inne wspomnienia
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 2021-01-31
- Data 1. wyd. pol.:
- 2000-01-01
- Liczba stron:
- 776
- Czas czytania
- 12 godz. 56 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788307035024
- Tagi:
- wspomnienia kresy literatura biograficzna historia
Wspomnienia Mieczysława Jałowieckiego czyta się jak pasjonującą powieść. To barwna, po sarmacku subiektywna wizja świata, jego realiów i obyczajowości, osobisty komentarz do wydarzeń historycznych.
Autor urodził się w rodzinie osiadłej na Wileńszczyźnie, a wywodzącej się z ruskich kniaziów Pieriejasławskich-Jałowieckich. Za sprawą wielkiej historii żył w kilku epokach, był świadkiem wielkich przemian politycznych, ustrojowych i obyczajowych. Należał do kresowego ziemiaństwa i być może do ostatniego pokolenia, dla którego duchową ojczyzną było dawne wielonarodowe Wielkie Księstwo Litewskie. Jednocześnie – aż do rewolucji rosyjskiej 1917 r. – przynależał do zamożnej i uprzywilejowanej warstwy imperium carów. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości został w 1919 r. pierwszym przedstawicielem rządu Rzeczypospolitej w Wolnym Mieście Gdańsku. Potem osiadł w Kaliskiem. Po II wojnie światowej, na emigracji w Anglii, spisał wspomnienia o świecie, który nieodwracalnie przeminął.
Będąc bacznym obserwatorem, a niekiedy aktywnym uczestnikiem historii, Jałowiecki daje czytelnikowi okazję przyjrzenia się z bliska życiu różnych środowisk i różnym wydarzeniom. I jest to lektura rozmaita: opowieści o dworach zagubionych wśród litewskich borów przepełnia nostalgia, ale wątek rywalizacji wywiadów w wojennej Rosji czy epizody gdańskie z lat 1919–1921 są godne powieści sensacyjnej. Uzupełnienie barwnych wspomnień stanowią komentarze Autora, bardzo subiektywne, pisane z patriotycznym zaangażowaniem, często niezwykle gorzkie, a czasem zaskakująco aktualne.
Wspomnienia Jałowieckiego sięgają września 1939 roku; zostały spisane już po drugiej wojnie światowej, na emigracji w Anglii.
Publikowany tom składa się z trzech części, wydanych pierwotnie (w latach 2000-2003) jako osobne książki; są to: Na skraju Imperium, Wolne Miasto oraz Requiem dla ziemiaństwa.
Wolne Miasto było ostatnią książką, jaką czytał papież Jan Paweł II (a właściwie – słuchał, bo czytała mu ją Wanda Półtawska) w ostatnich tygodniach i dniach życia w 2005 roku.
Wspomnienia przygotował do druku wnuk Autora, mieszkający dziś w Australii. Publikowany tom obejmuje teksty trzech książek: Na skraju Imperium (2000), Wolne Miasto (2002) i Requiem dla ziemiaństwa (2003), których pierwsza edycja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem czytelników.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 428
- 235
- 54
- 15
- 12
- 11
- 6
- 3
- 3
- 3
Opinia
Mieczysław Jałowiecki miał niewątpliwy talent pisarski. Te wspomnienia wciągają od pierwszej strony. Czyta się jak powieść sensacyjną (chwilami to nic innego...). Oprócz tego, że umiał dobrze i zajmująco pisać, z pewnością miał o czym. I to jeszcze jak! Pojawiał się w miejscach i chwilach przełomowych. Osobiście spotkał mnóstwo postaci, których nazwiska zapełniają podręczniki. Z niejedną z nich był skoligacony.
Jego życie toczyło się w trzech epokach, przedzielonych i całkowicie odmienionych ostrą cezurą obu Wojen Światowych. Po każdej z nich nic już nie było takie samo. Radykalnie zmieniała się rzeczywistość wokół niego, jego życie osobiste, warunki materialne i miejsce zamieszkania. Był mieszkańcem nieistniejących i zapomnianych już światów - dla nas egzotycznych i różniących się od współczesnego nie mniej, niż fikcyjny dinozaurowy "Zaginiony Świat" Conan Doyle’a.
Trzy części wspomnień, wcześniej wydane oddzielnie, zostały tu zebrane w jednym tomie:
Na skraju Imperium opisuje młodość spędzoną głównie na Litwie, uniwersyteckiej Rydze i w Petersburgu w czasie Pierwszej Wojny Światowej, aż do bolszewickiego przewrotu.
Wolne Miasto opowiada o pracy polskiego delegata przy amerykańskiej misji aprowizacyjnej w Gdańsku, sprowadzającej pomoc żywnościową USA dla Polski. Nieco wbrew tytułowi, zaczęło się to tuż po zakończeniu wojny, kiedy Gdańsk wciąż jeszcze należał do Niemiec. Przed nadanym przez Konferencję Wersalską karkołomnym statusem "Wolnego Miasta".
Requiem dla ziemiaństwa to z kolei lata międzywojenne spędzone w podkaliskim majątku Kamień, w który autor wżenił się drugim małżeństwem (po stracie rodzinnych dóbr w Rosji i na Litwie). Wspomnienia kończą się we wrześniu 1939 dramatyczną ucieczką (przez Litwę, Łotwę i Szwecję) do Wielkiej Brytanii.
O gorzkiej i smutnej starości na emigracji - gdzie w pierwszej połowie lat pięćdziesiątych to wszystko spisał - mówić już nie chciał "bo i po co"...
Choć chwalę te wspomnienia za ich niewątpliwe walory literackie, potencjalnym czytelnikom należy się też ostrzeżenie. Zdecydowanie nie należy podchodzić do nich bezkrytycznie, "na wiarę". Dystans i trzeźwy sceptycyzm są wskazane. To skrajnie subiektywna - naznaczona uprzedzeniami, własnym interesem i "punktem siedzenia”, *autorska wersja* historii. Czasem popadająca w ewidentną fikcję literacką.
Widać tu syndrom Mickiewicza, "na paryskim bruku" idealizującego cudowną i świetlaną, utraconą na zawsze krainę młodości. Pisząc o przeszłości-młodości, w angielskiej szarzyźnie i biedzie lat pięćdziesiątych, Jałowiecki też skrajnie idealizował czasy i krainy swego bogatego, szczęśliwego życia przed półwieczem.
Był synem bardzo zamożnego przemysłowca i właściciela ziemskiego ze "starego rodu" (naciąganego - jak to u naszej szlachty). Ojciec chlubił się, że do wszystkiego - łącznie z wykupieniem rodzinnego majątku skonfiskowanego po powstaniu styczniowym - doszedł własną, uczciwą pracą. Choć o tym się nie napomyka, był carskim lojalistą, mówiącym o rosyjskim imperium "kraj" i do końca przekonanym o jego niezniszczalności. Jego pozycja dała synowi niezwykle uprzywilejowany start - społecznie i finansowo. Wileńskie i petersburskie elity to sami znajomi lub krewni, a lukratywne oferty i posady pojawiały się jakoś tak same z siebie... "Zahardkodowało" (jak brzydko mówią informatycy) mu to na zawsze ziemiańsko-arystokratyczny (snobistyczny...) ogląd świata i hierarchię wartości. I oczywiście - własnej wyjątkowej ważności w tej hierarchii. Z ego sięgającym chwilami granic kosmosu...
Jałowiecki każdego napotkanego człowieka z góry oceniał i nieodwołalnie szufladkował przez wdrukowaną na stałe siatkę punktacji: rasowej, regionalno-narodowej, politycznej, obyczajowej, majątkowej i towarzysko-koligacyjnej (w tej ostatniej punkty liczyły się co najmniej podwójnie...). Przez to, jeszcze zanim delikwent otworzył: a) usta; b) "prymitywną chamską gębę", już z góry wiedział o nim wszystko co chciał wiedzieć i stosownie do tego traktował.
Opisy stosunków między dworem a wsią - patriarchalnych, ale jakoby pełnych wzajemnego szacunku, społecznikowskiego zaangażowania i pozytywistycznej "pracy u podstaw"? Kto chce, niech wierzy. Ja jednak - bez wysłuchania drugiej strony - pozostanę sceptyczny.
W opowieści "płaszcza i szpady" - jak to w wojennym Piotrogrodzie Jałowiecki samowtór z angielskim majorem (bez pomocy Rosjan!) bawili się w kotka i myszkę z niemieckimi agentami pod egidą Wyrubowej - pozwalam sobie już skrajnie nie uwierzyć. Coś się chyba staruszkowi źle zapamiętało...
Chwilami robi się z tego wręcz dark fantasy, z opisami "proroczych snów", "przeczuć" "zjawisk paranormalnych" zielonych "psów leśnych" itp. Ech, zabobonne *tamtejsze strony*...
Mieczysław Jałowiecki miał niewątpliwy talent pisarski. Te wspomnienia wciągają od pierwszej strony. Czyta się jak powieść sensacyjną (chwilami to nic innego...). Oprócz tego, że umiał dobrze i zajmująco pisać, z pewnością miał o czym. I to jeszcze jak! Pojawiał się w miejscach i chwilach przełomowych. Osobiście spotkał mnóstwo postaci, których nazwiska zapełniają...
więcej Pokaż mimo to