rozwińzwiń

Powrót do Konga

Okładka książki Powrót do Konga Lieve Joris
Okładka książki Powrót do Konga
Lieve Joris Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Obieżyświat reportaż
256 str. 4 godz. 16 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Obieżyświat
Tytuł oryginału:
Tegur naar Kongo
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
1999-03-29
Data 1. wyd. pol.:
1999-03-29
Liczba stron:
256
Czas czytania
4 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
837180461X
Tłumacz:
Iwona Piotrowska
Tagi:
Kongo Zair podróże powrót Afryka literatura belgijska literatura podróżnicza
Średnia ocen

5,2 5,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,2 / 10
13 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
272
108

Na półkach: , ,

Lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia. Demokratyczna Republika Konga (nie mylić z Republiką Konga - dawną kolonią Francji),czy raczej Zair, jak nazywał się ten kraj pod rządami Mobutu Sese Seko. Autorka wyrusza śladami wuja - katolickiego misjonarza. Obserwuje kraj zubożały, pogrążony w korupcji i marazmie. Spotyka się z wieloma ludźmi, w tym z samym dyktatorem. W świetle jej relacji Kongijczykom wiodło się lepiej pod rządami Belgów. Można się spierać z tą opinią lub ją zaakceptować. Jest faktem, że trwające ponad 31 lat rządy Mobutu stanowiły groteskową mieszaninę korupcji, kleptokracji i totalnej indolencji, czego namacalną ilustracją był katastrofalny stan kongijskiej infrastruktury. To, co Belgowie zbudowali, Mobutu zwyczajnie zaniedbał. Dyktator ten dbał bowiem głównie o stan kont w zagranicznych bankach, przy czym szacuje się, że chodzi o kwoty rzędu co najmniej 4 mld ówczesnych dolarów. Do legendy przeszły jego wojaże Concorde'm na zakupy do Paryża, podczas gdy zarządzany przez niego kraj obsuwał się w dół na liście najuboższych państw świata. Mobutu obsadzał kluczowe stanowiska w władzach swoimi ziomkami z ludu Ngbandi, żyjącego na obszarze północnego Konga oraz Republiki Środkowoafrykańskiej. Nota bene, to jeszcze jeden przykład na to, jak kolonialne granice - odziedziczone przez niepodległe kraje Afryki - nijak się mają do terytoriów zamieszkiwania różnych grup etnicznych. Nie ulega więc wątpliwości, że za problemy współczesnej Afryki w dużej mierze odpowiadają dawne państwa kolonialne, rządzące w myśl dewizy "dziel i rządź". Tym bardziej, że te ostatnie na ogół hamowały rozwój miejscowych elit intelektualnych, które mogłyby stanąć na czele ruchów niepodległościowych. Tak było w belgijskim Kongu. Kraj ten u progu niepodległości był prawie pozbawiony własnych inżynierów, lekarzy, nauczycieli... Mobutu i jego dyletanckie, złodziejskie otoczenie były więc poniekąd produktami belgijskiego kolonializmu. Jego rządy zresztą były na rękę Belgii i innym krajom Zachodu, z którymi współpracował, udostępniając im bogate złoża surowców. Tubylcy - jak w czasach Belgów - praktycznie nic z tego nie mieli. Ziomkowie Mobutu zastąpili kolonizatorów. A ponieważ - w odróżnieniu od belgijskich urzędników i stróżów porządku - mieszkali tylko na północy, więc tym mniej Mobutu interesował się rozbudową infrastruktury w innych regionach kraju. Po co mieliby ją użyć buntownicy z innych części Konga?... Część tych przemyśleń znajdujemy na kartach książki. Dominuje jednak ton pewnej tęsknoty za czasami kolonialnymi. Cóż, trzeba wziąć poprawkę na belgijską narodowość Autorki. Bo czy łatwo byłoby jej przyznać, że belgijscy kolonialiści byli jednymi z najgorszych w Afryce? Że byli z grubsza tyle warci, co Mobutu? Abstrahując od tych ułomności, trzeba przyznać, że książka jest świetnie napisana. Niemal czuje się atmosferę opisywanego kraju, zwłaszcza specyficzny marazm i tajemniczość centrum Konga - jednego z najmniej zbadanych terenów świata, owego conradowskiego "jądra ciemności". Autorka nie narzuca swoich poglądów, jest to raczej coś w rodzaju łagodnej sugestii - tak przynajmniej to odebrałem. Przez to lektura pozwala Czytelnikowi na spokojne formułowanie własnych wniosków, zamiast go irytować arbitralnością osądów - co niestety jest udziałem wielu Autorów. Myślę, że "Powrót do Konga" to wartościowa pozycja dla każdego, kto chce poznać realia postkolonialnej Afryki.

Lata osiemdziesiąte ubiegłego stulecia. Demokratyczna Republika Konga (nie mylić z Republiką Konga - dawną kolonią Francji),czy raczej Zair, jak nazywał się ten kraj pod rządami Mobutu Sese Seko. Autorka wyrusza śladami wuja - katolickiego misjonarza. Obserwuje kraj zubożały, pogrążony w korupcji i marazmie. Spotyka się z wieloma ludźmi, w tym z samym dyktatorem. W świetle...

więcej Pokaż mimo to

avatar
887
213

Na półkach: ,

Pomysł bardzo ciekawy - wyruszyć śladami wuja - misjonarza do Zairu (współcześnie Demokratyczna Republika Konga). Autorka przemierza kraj poznając ludzi i ich kulturę.
Jednak jest poznanie bardzo pobieżne, wyrwane z kontekstu historycznego. A wnioski strasznie naiwne. Lieve Joris uważa, że to wystarczy by napisać książkę o tym kraju.
Kiedyś rozmawiałem z misjonarzem, który w Kongo spędził 27 lat. Powiedział, że na samym początku myślał o napisaniu książki, jednak w miarę doświadczeń życiowych doszedł do wniosku, że nie rozumie tego kraju.
Dla autorki wszystko co dobre w Kongu skończyło się w roku 1960, w momencie odzyskania niepodległości od Belgów. Cóż za krótkowzroczność!
Zastanawia się dlaczego zniszczono pomnik Leopolda II? Cóż za niedouczenie! A może poprawność polityczna?
Przecież już na początku wieku XX wyszła na jaw zbrodnicza działalność poddanych “dobrotliwego władcy z długą brodą”. A nie chodzi tu o jakiś epizod, ale o 23 lata diabelsko okrutnego ludobójstwa. Niektórzy historycy podają liczby znacznie przekraczające 10 mln ofiar. ( Zainteresowany tematem polecam „Ducha króla Leopolda” - Adama Hochschilda).
Z książki wyziera bardzo niesprawiedliwa ocena rzeczywistości. Kongo to skutek ludobójstwa, eksploatacji kolonizatorów. Jakże łatwo krytykować stan po 1960 roku i wysuwać naiwne wnioski. Łatwo krytykować dyktatora Mobutu Sese Seko, ale przecież to wychowanek belgijskich misjonarzy i żołnierz armii Konga Belgijskiego. Czyżby wcześniej było lepiej?!
Większość afrykańskich krajów nie zostało przygotowanych do wolności. I to jest wina krajów, które dzisiaj też mają skłonność do dyktowania swoich warunków słabszym od siebie.
Mówią, że „Historia to nauczycielka życia” - szkoda tylko, że uczniowie wkładają jej śmietnik na głowę.

Pomysł bardzo ciekawy - wyruszyć śladami wuja - misjonarza do Zairu (współcześnie Demokratyczna Republika Konga). Autorka przemierza kraj poznając ludzi i ich kulturę.
Jednak jest poznanie bardzo pobieżne, wyrwane z kontekstu historycznego. A wnioski strasznie naiwne. Lieve Joris uważa, że to wystarczy by napisać książkę o tym kraju.
Kiedyś rozmawiałem z misjonarzem,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
603
401

Na półkach: ,

Choć książka opowiada o minionej już epoce panowania Mobutu, jakoś podskórnie odnoszę wrażenie, że życie w Kongu niewiele się zmieniło na lepsze, a więc jest w niej jakaś ponadczasowa, uniwersalna wartość... Niektóre sytuacje niepokojąco znajomo przypominają gagi z 'Misia' Barei, tyle że tutaj przytrafiły się naprawdę narratorce-autorce; ogłupiający wir absurdu, w jaki przyjdzie jej wdepnąć i co o mały włos bardzo źle się dla niej nie skończy sprawia, że przy czytaniu ogarnia człowieka jakiś dojmujący smutek.

Choć książka opowiada o minionej już epoce panowania Mobutu, jakoś podskórnie odnoszę wrażenie, że życie w Kongu niewiele się zmieniło na lepsze, a więc jest w niej jakaś ponadczasowa, uniwersalna wartość... Niektóre sytuacje niepokojąco znajomo przypominają gagi z 'Misia' Barei, tyle że tutaj przytrafiły się naprawdę narratorce-autorce; ogłupiający wir absurdu, w jaki...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    28
  • Przeczytane
    17
  • Posiadam
    2
  • Poukładane
    1
  • POPULARNO-NAUKOWE
    1
  • Literatura zagraniczna
    1
  • 2015
    1
  • Afryka
    1
  • Afryka Subsaharyjska
    1
  • Lit. faktu
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Powrót do Konga


Podobne książki

Przeczytaj także