Klasztor. Żałoba

Okładka książki Klasztor. Żałoba Eduardo Halfon
Okładka książki Klasztor. Żałoba
Eduardo Halfon Wydawnictwo: Czarne Seria: Powieści [Wydawnictwo Czarne] literatura piękna
208 str. 3 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Powieści [Wydawnictwo Czarne]
Wydawnictwo:
Czarne
Data wydania:
2023-03-08
Data 1. wyd. pol.:
2023-03-08
Liczba stron:
208
Czas czytania
3 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788381916530
Tłumacz:
Tomasz Pindel
Średnia ocen

7,0 7,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,0 / 10
73 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
386
193

Na półkach: ,

"Klasztor. Żałoba" to książka składająca się z dwóch dłuższych autobiograficznych opowiadań, w których autor snuje opowieść o sobie i swoich korzeniach. A korzenie ma ciekawe, jest bowiem potomkiem polskich i arabskich Żydów, urodził się w Gwatemali, po czym jako dziecko wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, by ostatecznie do Gwatemali powrócić. W "Klasztorze" autor przylatuje do Izraela na ślub swojej siostry, która dołączyła do społeczności ortodoksyjnych Żydów. Autor snuje się po Jerozolimie, zapoznaje się z narzeczonym swojej siostry, który pokazuje mu zamknięte osiedle ortodoksów. W międzyczasie Halfon spotyka przypadkiem swoją dawną kochankę, wraz z którą udaje się nad Morze Martwe i oddaje się wspomnieniom - dotyczącym nie tylko ich wspólnej przeszłości, porusza bowiem też temat swoich korzeni, wspomina dziadków, a także opowiada o tym jak Żydzi radzili sobie w trakcie wojny, by przeżyć.
W drugim opowiadaniu, "Żałoba", autor wspomina swoje dzieciństwo w Gwatemali i przeprowadzkę do USA, opisuje także powrót do Gwatemali jako dorosły, kiedy poszukiwał informacji o zmarłym w dzieciństwie starszym bracie swojego ojca, którego śmierć była w rodzinie tabu. W tym opowiadaniu Halfon rzuca też nieco światła na gwatemalską historię i zwyczaje.
Porównując oba opowiadania, językowo oba są dobre, natomiast pod kątem treści dużo bardziej podobała mi się "Żałoba". Lepiej rozwija temat i nie zbacza z kursu tak jak "Klasztor". W "Klasztorze" autor ledwie liznął temat ortodoksyjnych Żydów, który przecież miał być głównym wątkiem, z kolei wspominki mechanizmów radzenia sobie Żydów z okrucieństwem II wojny światowej całkowicie niszczy zapatrzenie autora w kochankę - każde wspomnienie o ocalałym poprzedza erotyczna myśl autora na temat opalającej się obok Tamary - jak dla mnie obrzydliwe i pokazujące całkowity brak szacunku wobec tragedii. Gdyby wykreślić wątek Tamary i poświęcić więcej miejsca wątkowi siostry i jej nowej społeczności, "Klasztor" znacznie by zyskał na wartości. A tak to za niego wystawiam ocenę 6/10, za "Żałobę" 8/10, co daje ocenę całej książki 7/10.

"Klasztor. Żałoba" to książka składająca się z dwóch dłuższych autobiograficznych opowiadań, w których autor snuje opowieść o sobie i swoich korzeniach. A korzenie ma ciekawe, jest bowiem potomkiem polskich i arabskich Żydów, urodził się w Gwatemali, po czym jako dziecko wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, by ostatecznie do Gwatemali powrócić. W "Klasztorze" autor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
875
727

Na półkach:

Przepięknie napisana historia rodzinna, ale w której można czasami sie przejrzeć samemu

Przepięknie napisana historia rodzinna, ale w której można czasami sie przejrzeć samemu

Pokaż mimo to

avatar
93
91

Na półkach:

Tego mi trzeba było po tłoku i harmidrze Targów Książki w Krakowie: intymnych opowieści Eduarda Halfona z książki "Klasztor. Żałoba", która przeleżała trochę na półce, czekając na swój moment.
To dwie krótkie powieści (jak nazywa je wydawca),czy też raczej dłuższe opowiadania (jak nazwałbym je ja) - jedno ma około 100 stron, drugie - 80. W pierwszym autor wybiera się do Izraela na ślub siostry, która żyje w ortodoksyjnej wspólnocie. W drugim, w rodzinnej Gwatemali próbuje wyjaśnić przemilczane okoliczności śmierci brata ojca, kilkuletniego Salomona.
Głównym tematem książki jest jednak poszukiwanie tożsamości. Jeden z dziadków Halfona jest Arabem z Libanu, drugi - polskim Żydem, ocalałym z Holocaustu. On sam mieszka w Gwatemali, a jego rodzina jest rozrzucona po całym świecie. Kim więc jest tak naprawdę?
Podróżując do Izraela, Niemiec i Polski, autor konfrontuje się z historią swojej rodziny, ale też własnymi emocjami i uczuciami. Stawia przed sobą i czytelnikami pytania, na które nie ma łatwych i jednoznacznych odpowiedzi. Kim jesteśmy? Skąd przyszliśmy? Dokąd zmierzamy? Jak bardzo historia (zarówno ta w skali mikro, jak i makro) determinuje nasze życie?

Tego mi trzeba było po tłoku i harmidrze Targów Książki w Krakowie: intymnych opowieści Eduarda Halfona z książki "Klasztor. Żałoba", która przeleżała trochę na półce, czekając na swój moment.
To dwie krótkie powieści (jak nazywa je wydawca),czy też raczej dłuższe opowiadania (jak nazwałbym je ja) - jedno ma około 100 stron, drugie - 80. W pierwszym autor wybiera się do...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1328
75

Na półkach: , ,

"Wi­dzia­łem ludzi fo­to­gra­fu­ją­cych mur i ludzi, któ­rzy go ca­ło­wa­li, a także ta­kich, któ­rzy wty­ka­li w szcze­li­ny i szpa­ry zwit­ki pa­pie­ru. Wi­dzia­łem krza­ki ro­sną­ce na gór­nej czę­ści muru: suche, nie­licz­ne, zmar­nia­łe. Pa­trząc na to wszyst­ko, po­my­śla­łem sobie, że nie ma i nie było ścia­ny, która by no­si­ła sto­sow­niej­szą nazwę.

Pod­sze­dłem. Ostroż­nie wy­cią­gną­łem rękę, nie­pew­nie, jak­bym robił coś za­ka­za­ne­go, i do­tkną­łem muru. Chcia­łem coś po­czuć, co­kol­wiek, wszyst­ko jedno co. Ale po­czu­łem tylko ka­mień.

Pod­czas innej po­dró­ży, do in­ne­go kraju, odzia­ny w dam­ską kurt­kę ró­żo­we­go ko­lo­ru, do­tkną­łem po­zo­sta­ło­ści tego, co było kie­dyś murem war­szaw­skie­go getta. Ostat­ni ka­wa­łek ścia­ny z czer­wo­nej cegły mię­dzy dwoma war­szaw­ski­mi bu­dyn­ka­mi, mię­dzy ulicą Sien­ną i Złotą. Miał może z dwa i pół metra wy­so­ko­ści, sze­ro­ki był na dzie­sięć. Do­ty­ka­łem go kilka razy, w róż­nych miej­scach, po obu stro­nach, obu­rącz. I też ni­cze­go nie po­czu­łem. A może bro­ni­łem się przed tym, żeby coś po­czuć."

W dwóch mikropowieściach Halfon opowiada o poszukiwaniu własnej tożsamości, o swoich korzeniach żydowsko-arabsko-polskich. Dobrze mi się czytało, ciekawa książka.

@wschod_bug

"Wi­dzia­łem ludzi fo­to­gra­fu­ją­cych mur i ludzi, któ­rzy go ca­ło­wa­li, a także ta­kich, któ­rzy wty­ka­li w szcze­li­ny i szpa­ry zwit­ki pa­pie­ru. Wi­dzia­łem krza­ki ro­sną­ce na gór­nej czę­ści muru: suche, nie­licz­ne, zmar­nia­łe. Pa­trząc na to wszyst­ko, po­my­śla­łem sobie, że nie ma i nie było ścia­ny, która by no­si­ła sto­sow­niej­szą nazwę.

Pod­sze­dłem....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1510
472

Na półkach:

Bardzo udany mix autobiografii, fikcji, literatury aktu i książki historycznej. osobiste, intymne, świeże spojrzenie na tematykę ocalałych z Holocaustu. Piękny język, poetyckość, wgląd w kawałek świata na co dzień odległy - Gwatemalę

Bardzo udany mix autobiografii, fikcji, literatury aktu i książki historycznej. osobiste, intymne, świeże spojrzenie na tematykę ocalałych z Holocaustu. Piękny język, poetyckość, wgląd w kawałek świata na co dzień odległy - Gwatemalę

Pokaż mimo to

avatar
171
133

Na półkach:

Eduardo Halfon urodził się w rodzinie o żydowsko-arabsko-polskich korzeniach w Gwatemali. Gdy był chłopcem, wyjechał wraz z rodzicami i rodzeństwem do USA. W dwóch minipowieściach „Żałobie” i „Klasztorze” - połączonych w jednej publikacji przez Wydawnictwo Czarne - opowiada o poszukiwaniu tożsamości, zgłębianiu rodzinnych historii i tajemnic, mierzeniu się ze stratą i pamięcią.
W pierwszym tekście narrator przybywa do Izraela na ślub siostry, która przyłączyła się do ortodoksyjnej społeczności. Spotykając się z nią i jej przyszłym mężem, zadaje sobie pytanie: kim jestem, skoro nie chcę tu być, w miejscu, o którym tak wielu marzyło, o które walczyło? Przeżywa też proces żałoby związany z siostrą, ale także z nadzieją, która okazuje się złudzeniem: że najbliżsi zawsze pozostaną najbliżsi, że bycie w rodzinie zdeterminowane jest przez więzy, które są stałe. Rodzina jeszcze się łudzi, że to tylko młodzieńczy bunt, że dziewczynie przejdzie, ale w końcu okazuje się, że „szybko jednak jej dyskurs zaczął się zmieniać. W listach i rozmowach telefonicznych używała nie swoich słów. Jej język, jak to się zawsze dzieje z nagle nawróconymi ludźmi, stawał się szorstki i błahy, wpadała w ton zdecydowanie nietolerancyjnych kazań […] Pamiętam, jak w pewnym momencie, gdy siedzieliśmy w piątkę w jadalni w domu rodziców, siostra oznajmiła stanowczo, że jej zdaniem, zdaniem jej nowych nauczycieli i ortodoksyjnych rabinów, my nie jesteśmy Żydami. Tata wydał kilka okrzyków. Mama wstała i oddaliła się z płaczem, a brat za nią pobiegł. No proszę, odpowiedziałem siostrze, przynajmniej w tym jedynym się zgadzamy”.

Ale nie jest to jedynie prosta opowieść o kobiecie, która postanowiła odrzucić rodzinę dla religii. To także bezustanne poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: kim jestem w tak zagmatwanym, przeoranym wojnami, przemocą, podziałami świecie? Czy gdziekolwiek jestem u siebie? Czy też rolą kogoś takiego jak narrator jest bycie wiecznym tułaczem, przeżywającym brak korzeni, ale i niemożliwość zakorzenienia się, co z jednej strony bywa bolesne, z drugiej – jednak pełne możliwości. Jeśli nie ma definicji, to może – kto wie – uda mi się stać tym, kim zechcę? Pod warunkiem, że będę sobie umiał / umiała odpowiedzieć na pytanie, czego chcę?

W „Klasztorze” z kolei narrator udaje się do Gwatemali śladem utopionego podobno niegdyś członka rodziny. Tak przynajmniej podpowiada mu wspomnienie z dzieciństwa. Ale jak było naprawdę?
Poszukiwania zaprowadzą go daleko w przeszłość. Do polskiego dziadka z Łodzi, który twierdził, że numer na jego przedramieniu to po prostu numer telefonu. Do pytania, dlaczego dziadek zabrał kiedyś jego i brata do muzeum i poszukiwał konkretnego modelu niemieckiego wojennego samolotu. Odpowiedź na to narrator znajdzie trzydzieści lat później, jadąc do Łodzi, a po drodze zwiedzając Niemcy i wszędzie natykając się na żydowskie ślady – wmurowane w chodniki tabliczki z imionami i nazwiskami dawnych mieszkańców, słuchając o IG Farben, producencie cyklonu B i zwiedzając Sachsenhausen, obóz koncentracyjny. Tam dowie się, że jego dziadek, który wcale nie miał naprawdę na imię Leon, tylko Leib, pracował w obozie pracy przymusowej Heinkel. Tak odkrywa tajemnicę. Opowieść o pracy w fabryce, produkcji niemieckich samolotów i sprzeciwie wobec zła, o których to wydarzeniach dziadek nigdy mu nie opowiadał.
Ta minipowieść traktuje przede wszystkim o pamięci. O wypieraniu tego, co nieludzkie i nie do wypowiedzenia, ale także o jej przywracaniu. O ciekawości, charakrteryzującej kolejne pokolenia, które chcą wiedzieć, choćby miało to bardzo zaboleć. I znów z poszukiwaniem korzeni, tożsamości, samookreślenia. Z przywoływaniem historii o bezimiennych. Tak, jak Synagodze dziadkowie narratora wypowiadają po kolei imiona zamordowanych członków swoich rodzin, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, tak Ermelinda, gwatemalska szamanka, przywołuje z niebytu imiona utopionych w jeziorze dzieci. Dzieci, o które nikt nie dbał, dzieci, o których zapomniano. Wywołuje je z mroku chłopiec żydowski Salomon, który zmarł na nieuleczalną chorobę w klinice w Nowym Jorku, podczas gdy w pamięci narratora był jednym z dzieci z jeziora. „Dam im imię wieczyste i niezniszczalne” taki cytat z Księgi Izajasza otwiera tę drugą opowieść Eduardo Halfona. Obie zaś historie skłaniają do rozmyślań nad tym, co to znaczy – także dzisiaj – być człowiekiem i tworzyć własną opowieść.

Za polecenie książki dziękuję Żydoteka, która organizuje we Wrocławiu spotkania Klubu Książki Żydowskiej. Jeśli intersuje Was ta tematyka, zajrzyjcie na stronę Żydoteki i na Żydowski Wrocław.

Eduardo Halfon urodził się w rodzinie o żydowsko-arabsko-polskich korzeniach w Gwatemali. Gdy był chłopcem, wyjechał wraz z rodzicami i rodzeństwem do USA. W dwóch minipowieściach „Żałobie” i „Klasztorze” - połączonych w jednej publikacji przez Wydawnictwo Czarne - opowiada o poszukiwaniu tożsamości, zgłębianiu rodzinnych historii i tajemnic, mierzeniu się ze stratą i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
478
283

Na półkach: , ,

Książka Eduardo Halfona kojarzyła mi się z biograficznymi-niebiografiami Annie Ernaux. W książce, jaką zaprezentowało czytelnikom Wydawnictwo Czarne, autor umieścił dwa biograficzne właśnie opowiadania, które swym zasięgiem dotykają Holocaustu aż po współczesne losy zamerykanizowanych Żydów. W pierwszym, które przemówiło do mnie głębiej, opisana została historia siostry autora, która postanowiła wyjść za mąż za ortodoksyjnego Żyda. Wyprawa na wesele, pierwszy kontakt z przyszłym szwagrem i miejsca, które im pokazuje, a które wiążą się z głęboką religijnością, są dla bohatera i jego brata czymś, co można przyrównać do pierwszych kroków człowieka na księżycu – wszystko inne, niezrozumiałe, odrealnione. Obezwładnia ich mistyczny świat chasydyzmu – cyces, tałes, rosz jesziwa, wszystkie te słowa, jak słowa recytowanej z pamięci modlitwy, są dla autora obce, znaczą nic. Kiedy nie zgadzający się na to, że Halfon odrzuca narzeczonego siostry i to, co reprezentuje swoją wiarą i życiem, brat oznajmia mu, że judaizm Żydzi mają we krwi jak materiał genetyczny, w umyśle autora rodzi się jedno skojarzenie: to brzmi jak nazistowska teza.
Drugie z opowiadań, „Żałoba”, to historia poszukiwania zmarłego brata autora, chłopca o imieniu Salomon. Chłopca, kory – według rodzinnej legendy i tego, co autorowi opowiadano, utopił się w pewnym jeziorze w Amatitlán położonym w Gwatemali (temat opowiadania jakże zbliżony do „Bliskich” Ernaux). To ponowna wyprawa w przeszłość po to, by zaleczyć otwartą ciągle ranę, ranę, której autor chyba nie potrafi zrozumieć, której istnienie ciągle go zaskakuje, a jednocześnie która drażni i zajmuje jego umysł. Tknięty wewnętrznym przymusem wędruje i szuka, gotowy pokonać wszelkie przeciwności, rozmawia ze widmową staruszką, która poi go dziwną herbatką i opowiada o śmierci.
Autor dotyka żydowskiej identyfikacji, jego wewnętrznego „ja”, pochodzenia i religijności. „Żyd z Gwatemali?” – pyta go jedna z opisywanych postaci, zdziwiona, że i takie międzykontynentalne połączenia są możliwe. „Czasami” odpowiada bohater, co na twarzy jego rozmówcy wywołuje całkowite nierozumienie. Bo Halfon takimi drobnymi zabiegami zadaje pytanie swym czytelnikom: kim są współcześni Żydzi? Czy Żydem można nazwać tylko ortodoksa? Chasyda? Izraelczyka? Sam autor nie zna odpowiedzi, poszukuje jej w dziejach swych przodków, ale i tam znajduje wyłącznie krzyżujące się wzajemnie drogi – jego babki były Arabkami, jedna z Egiptu, druga z Syrii, jeden z dziadków pochodził z Bejrutu, a drugi z Łodzi. Ten właśnie był dla niego kimś ważnym – autor wyrusza zatem na wyprawę do Polski, dotyka ścian Auschwitz, jedzie do miasta, w którym dziadek się urodził, odnajduje dokładny adres mieszkania, ulicę, kamienicę. A wszystko to z powodu numeru wytatuowanego na przedramieniu. To numer telefonu, tłumaczył dziadek wnukowi.
Niewątpliwie książka Halfona to kameralna, intymna wyprawa w przeszłość, dotykająca najdrażliwszych, najbardziej bolesnych wspomnień i przeżyć. Przejmujące poszukiwanie własnej tożsamości, skażone barwą krwi i pochodzenia przodków, od których można uciekać, ale których nie da się wymazać. Autor pyta więc o sens tych poszukiwań, o poczucie winy, o śmierć i życie. Czy, a jeśli tak, to jak mocno zapisana w myślach naszych pradziadów historia wpływa na nasze losy? Czy jesteśmy w stanie się od niej odciąć, zerwać tę niewidoczną nić? A może ciągnie się ona za nami, przyczepiając do siebie kamienie, spowalniając nas i grzebiąc coraz głębiej w piachach drogi. Im dłużej idziemy, im bardziej ją ignorujemy, czujemy rosnący ciężar.
Subtelne i celne. Polecam.

Książkę otrzymałem z portalu Sztukater.pl.

Książka Eduardo Halfona kojarzyła mi się z biograficznymi-niebiografiami Annie Ernaux. W książce, jaką zaprezentowało czytelnikom Wydawnictwo Czarne, autor umieścił dwa biograficzne właśnie opowiadania, które swym zasięgiem dotykają Holocaustu aż po współczesne losy zamerykanizowanych Żydów. W pierwszym, które przemówiło do mnie głębiej, opisana została historia siostry...

więcej Pokaż mimo to

avatar
606
403

Na półkach:

Sama jestem zaskoczona, jak mnie ta książka poruszyła. Uwielbiam takie pisarstwo "dygresyjne", a w wydaniu Halfona nabrało ono jakiegoś elegijnego wymiaru.
Wyśmienite

Sama jestem zaskoczona, jak mnie ta książka poruszyła. Uwielbiam takie pisarstwo "dygresyjne", a w wydaniu Halfona nabrało ono jakiegoś elegijnego wymiaru.
Wyśmienite

Pokaż mimo to

avatar
1553
424

Na półkach: , , ,

Może to kwestia zbyt wygórowanych oczekiwań, a może po prostu nie jest to kompletnie temat dla mnie - jednak dość mocno się męczyłam. Nie mogłam znaleźć w tych historiach jakiegoś punktu zaczepienia dla siebie.

Może to kwestia zbyt wygórowanych oczekiwań, a może po prostu nie jest to kompletnie temat dla mnie - jednak dość mocno się męczyłam. Nie mogłam znaleźć w tych historiach jakiegoś punktu zaczepienia dla siebie.

Pokaż mimo to

avatar
1325
1038

Na półkach: , ,

Zasadniczo „Klasztor. Żałoba” Eduardo Halfona składa się z dwóch dłuższych opowiadań. Gwatemalski pisarz o żydowskich korzeniach, ale także i arabskich, i polskich, zabiera nas w prozę o autobiograficznym zabarwieniu. Są to historie skomplikowane, poplątane, ale ciekawie opowiedziane. Gdybym był zmuszony wybierać, to lepiej zaprezentowała się pierwsza z nich.

W „Klasztorze” sytuacją wyjściową jest ślub siostry, która ma poślubić ortodoksyjnego Żyda, co wiąże się z odpowiednimi rytuałami, których autor – brat nie rozumie. Rygorystyczne podejście do tradycji i brak swobody religijnej. Spotkanie z młodą kobietą rozpoczyna w nim podróż w głąb własnych myśli i przekonań. Tych dotyczących religii również, ale przede wszystkim sensu poświęcenia. Można je zebrać w garść i opisać jako kwestie tożsamościowe.

Choć bardziej wyraźnie są zaznaczone w „Żałobie”, która opiera się na postaci stryja zmarłego w wieku lat pięciu. No i tu się zaczyna pytanie o rodzinny mit, bo i czy ta historia jest w ogóle prawdziwa? Halfon rusza tym śladem odkrywając przemilczane historie: o wojnie, wygnaniu, swoich korzeniach. Innymi słowy nurkuje głęboko w przeszłość po to, aby okiełznać teraźniejszość. W całej tej prozie uderza otwartość stawianych pytań o zasadniczo intymnym charakterze.

Zasadniczo „Klasztor. Żałoba” Eduardo Halfona składa się z dwóch dłuższych opowiadań. Gwatemalski pisarz o żydowskich korzeniach, ale także i arabskich, i polskich, zabiera nas w prozę o autobiograficznym zabarwieniu. Są to historie skomplikowane, poplątane, ale ciekawie opowiedziane. Gdybym był zmuszony wybierać, to lepiej zaprezentowała się pierwsza z nich.

W...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    144
  • Przeczytane
    81
  • Posiadam
    16
  • 2023
    10
  • Literatura piękna
    4
  • Przeczytane w 2023
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • Obyczajowe
    1
  • Leg
    1
  • Teraz czytam
    1

Cytaty

Więcej
Eduardo Halfon Klasztor. Żałoba Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także