Masy powietrza

Okładka książki Masy powietrza Wenanty Bamburowicz
Okładka książki Masy powietrza
Wenanty Bamburowicz Wydawnictwo: FORMA literatura piękna
154 str. 2 godz. 34 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
FORMA
Data wydania:
2022-11-02
Data 1. wyd. pol.:
2022-11-02
Liczba stron:
154
Czas czytania
2 godz. 34 min.
Język:
polski
ISBN:
9788367460149
Średnia ocen

8,5 8,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,5 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
6142
3443

Na półkach:

W pewnym wieku zaczynamy odmierzać czas docierającymi do nas informacjami o kolejnych zgonach. Coraz więcej znajomych umiera, a przestrzeń wokół nas wydaje się coraz bardziej pusta, zauważamy jak bardzo ulotne jest życie. Rozmowy toczą się wokół codziennych problemów, ale zahaczają też o tych, którzy przeminęli. Pojawiają się wspomnienia, tematy pokrewne, polityka, znane postaci. Wokół takich problemów toczy się akcja książki „Masy powietrza” Wenantego Bamburowicza.
Publikacje na pierwszy rzut oka jest zbiorem opowiadań, w których centrum znajdują się nekrologi znanych postaci. Razem z narratorem przyjrzymy się różnym znanym osobom. Są wśród nich pisarze, politycy, działacze, naukowcy, podróżnicy, księżniczki. Wszystkie łączy to, że grupka znajomych zaczyna z zainteresowaniem śledzić kolejne zgony, kolekcjonować wycinki z gazet, studiować życiorysy tych, którzy przeminęli na przełomie wieków. Każdy świstek jest pretekstem do przyglądaniu się różnorodnym losom, wyborom i postawom, stawiania sobie pytań o to jak czas, pochodzenie, miejsce urodzenia determinują nasz los. To sprawia, że zbiór można też czytać jak powieść, w której najważniejszym elementem są spotkania znajomych, prowadzenie dyskusji, dzielenie się własnymi doświadczeniami, spostrzeżeniami, pomysłami i odkryciami. Istotna jest tu otwartość i dyskusja, bez których nie ma miejsca na porozumienie. Przy okazji udajemy się w podróż po czasie, zmieniających się wartościach, dokonaniach, ale też rozczarowaniach, zderzeniach różnymi murami wytworzonymi przez systemy społeczne.
Cała historia (czyli pierwsze opowiadanie) zaczyna się od uchwycenia spotkania grupki znajomych. Jednym z tematów jest śmierć osoby, która na początku XX wieku ocalała z Titanica oraz różnorodność zegarów i ich sposoby odmierzania czasów. Wszystko w atmosferze biesiadowania, spotkań. Bohaterem kolejnej opowieści jest Karski, który w czasie II wojny światowej próbował dotrzeć do zachodnich polityków i opowiedzieć im o tym, co dzieje się w obozach koncentracyjnych, ale nikt nie miał wystarczającej ilości czasu i wiary ani woli. Od niego przechodzimy do sylwetek polityków, którzy na różne sposoby musieli odejść z życia publicznego. Są przywódcy, dyktatorzy i przemijający monarchowie. Narrator sięgając po kolejne historie płynnie przechodzi od przeszłości do teraźniejszości. Kolejne tematy stają się punktem wyjścia do następnych, pytania o rzeczy ważne, dostrzegania tego, co cenimy w życiu. Razem z uczestnikami dialogów obserwujemy zmiany kolei losów, poszukiwanie szans, ale też niemożność wyjścia poza schematy. Wszystkie historie krążą wokół władzy czasu. Ludzkie wpływy, pozycje i bogactwo są ulotne. Nie ważne czym przyjdzie nam odmierzać upływające życie (drogim zegarkiem czy tanim),ale jak wypełnimy dany nam czas, który okazuje się kapryśny i bardzo różnorodny, bo jedni żyją krócej, inni dłużej oraz muszą się mierzyć z różnymi wyzwaniami. Razem z bohaterami opowieści wędrujemy przez cały świat. Przypominamy sobie istnienie różnych grup interesów, powiązań. Pojawią się tu cesarzowe, księżniczki, wynalazcy, królowie, podróżnicy, mnisi, ale też i zwykli mieszkańcy polskiej prowincji z całym bagażem mankamentów i bolączek. Podróż odbywa się w czasie i przestrzeni Bywa dzieleniem się zdobytymi informacjami i zabieraniem do świata wspomnień. Jest też motyw sił witalnych, zaangażowania i powolnego tracenia sił, chorowania, zależności od drugiego człowieka. Główna akcja rozgrywa się na przełomie XX i XXI wieku. Resztę poznajemy z podsuwanych nam przez opowiadających historii. Dziewiętnaście opowiadań pozwala na wyłonienie paradoksów, zachowań społecznych, zaskakujących kolei losu. Uświadamiają, że jedną stałą w życiu jest zmienność i upływający czas. Wenanty Bamburowicz zabiera nas na spotkanie z takimi postaciami historycznymi jak Herling-Grudziński, Karski, Baltus, kochanka Goebbelsa, czeska aktorka Baarova, słynny profesor, któremu choroba odebrała zdolności, ostatnia caryca Bułgarii, mnich pomagający bezdomnym chłopcom, Powell, Brandbury, Leeper, aborygeński artysta Tjampitjinpa, Madela, Navratil, Kabili, Andrews, Riddell, Rofe. Jednych poznajemy ze względu na nich samych, innych z powodu wyborów dokonywanych przez znajomych, jeszcze inni są ledwo wspomniani, aby lepiej zobrazować postawę jeszcze innej osoby, jej znaczenie w określonej społeczności. Wszystkich wiąże czas, przemijanie, śmierć na przełomie wieku, czasu, który przemija jak pędzone wiatrem „masy powietrza”. Z lotu chmur obserwujemy zmiany na świecie, dostrzegamy nierówności, problemy, którym trzeba stawić czoła. Każde z nich zapewnia swoista podróż w czasie.
Najbliższe moim doświadczeniom jako dziecka z prowincji jest opowiadanie „W krainie potworów”, kiedy dwójka uczniów obserwuje otoczenie z perspektywy drzewa. Wchodzimy w prowincjonalną biedę, patologię, przemoc, budowanie pozycji władzy, podporządkowania innych, uzależnień i religijność towarzyszącą ludziom w PRL i na początku lat 90. XX wieku. Olbrzymie drzewo staje się centrum obserwacji starć różnych grup ludzi. Ich zwyczajna codzienność zostaje zestawiona z losem Paula Fregosi zmarłego w 2001 roku pisarza, podróżnika, marynarza, który mieszkał w Kanadzie, Brazylii, Australii i na Tahiti. Dzięki zaangażowaniu miał cały świat u stóp, widział wiele dziwów, ale to, co mógłby zobaczyć na polskiej prowincji zaskoczyłoby go: „A nie wiadomo, czy jakby zobaczył to drzewo z nami wtedy, jeden nad drugim, to by nie pomyślał, że takiego czegoś to nigdzie na świecie nie widział”.
Kolejny wycinek małomiasteczkowej rzeczywistości zobaczymy w „O, przyszedł bokser”. Akcja kolejnych scenek otwiera przyjście chłopaka nazywanego bokserem. Dla niego nie istnieje nic przed jego przyjściem. Doświadczenie ludzkie to właśnie taki ciąg spotkań otwieranych powitaniami. Spotkanie po latach pozwala im na sentymentalną podróż do przeszłości, do której zachęca informacja o śmierci światowej gwiazdy jazzu, wspominanie wyzwań, którym stawiają czoła. Widzimy, w jaki sposób ułożyli sobie życie. widzimy grupę przyjaciół z małego miasteczka po wielu, wielu latach.
Każde opowiadanie sprawia wrażenie zabierania nas na kolejne spotkania z grupką przyjaciół. Utwory są tak różnorodne jak grupa bohaterów. W jednych na pierwszy plan wysuwają się emocje, w innych jest spokojny ogląd informacji, refleksja nad tym, jak bardzo życie potrafi zaskoczyć i co im może przynieść skoro bohaterów historii rzucała po różnych kontynentach, wpływach socjalizacji i wychowania na dalsze losy. Uczestnicy rozmów z ciekawością przyglądają się kolejnym życiorysom, studiują zagadkowe wydarzenia, próbują sobie dopowiedzieć to, co ukryte i przemilczane. Każda historia jest podsuwana bez moralizowania, oceniania, ale za to z uświadamianiem jak bardzo różni potrafimy być w odmiennych okoliczności. Najlepiej uwidacznia się to na przykładzie historii o Valentine Alexie Leeper, która była świetną badaczką, ale sprawdzała się też jako asystentka ojca-wybitnego profesora, opiekunka rodziców niedołężniejących na starość, zabiegająca o ich estetyczny wizerunek, a sama nieprzykładająca wagi do wyglądu. „Stulatka” to piękne opowiadanie o tym, jak czasami otoczenie wpływa na nasze wybory i to jak jesteśmy postrzegani
Snute przez Bamburowicza opowieści uświadamiają nam, że dla każdego inne wydarzenia z życia mogą być istotne. Czasami to, co dla nas niepozorne może w przypadku innych zmienić życie, a nawet bieg historii. Kolejne postacie pod wpływem zbiegu okoliczności, dążeń, współprac zmieniają status społeczny. Narrator jest tu postacią utrwalającą dialogi znajomych. Tom zamyka ciekawe opowiadanie spinające całość, sprawiające poczucia, że na zbiór można też patrzeć jak na powieść o spotkaniach i pasji poznawania życiorysów tych, którzy właśnie odchodzą. Staje się obserwatorem z boku, jak ktoś, kto patrzy na zabawę dzieci w piaskownicy i próbuje je opisać. Tej zabawie towarzyszy łączenie różnorodnych pozornie oderwanych od siebie losów i połączonych datą. Szybko jednak odkrywamy, że łączy ich nie tylko zbliżony czas śmierci. Ważne jest też doświadczenie ocalenia: Michel Marcel Navratil (francuski filozof),jako dziecko ocalał z katastrofy Titanica, Jan Karski (polski prawnikiem, historykiem i politologiem) doświadczył życia w obozie koncentracyjnym. Laurent-Desire Kabila (kongijski wojskowym i politykiem, prezydentem Demokratycznej Republiki Konga) przeżył liczne misje, w których brał udział, Alexandre Vallance Riddell jako pilot myśliwców nie został zestrzelony, Gustaw Herling-Grudziński przeżył łagry. Każdy temat jest dobry do rozmowy. Spotkanie jest możliwością wymiany punktów widzenia, wejście do świata cudzych doświadczeń, otwierania się na inność. I tym sposobem do rozmów wkracza profesor tłukący się po rękach w tramwaju, migranci pracujący na nocną zmianę w zawodach, w których nie podjęliby się w swoim kraju, pracownik szpitala, który musi przebrać niepełnosprawną kobietę korzystającą z basenu, samotny naukowiec poszukujący sensu życia, reżyser teatralny tworzący scenariusz sztuki o aborygenach. Z każdym spotkaniem świat bohaterów się poszerza, wzbogaca o nowe doświadczenia. Taka szersza perspektywa, a której nie pojedyncze postaci pojawiające się w opowiadaniach są w centrum, ale osoby spotykające daje kolejną możliwość do analizy, dostrzegania tego, co w krótkich utworach może być niezauważalne: potrzebujemy się wzajemnie i swoich doświadczeń.
„Masy powietrza” Wenantego Bamburowicza to zbiór bardzo erudycyjny, wymagający skupienia i podążania za narratorem podsuwającym kolejne obrazy, a z nimi problemy społeczne.

W pewnym wieku zaczynamy odmierzać czas docierającymi do nas informacjami o kolejnych zgonach. Coraz więcej znajomych umiera, a przestrzeń wokół nas wydaje się coraz bardziej pusta, zauważamy jak bardzo ulotne jest życie. Rozmowy toczą się wokół codziennych problemów, ale zahaczają też o tych, którzy przeminęli. Pojawiają się wspomnienia, tematy pokrewne, polityka, znane...

więcej Pokaż mimo to

avatar
509
509

Na półkach:

To opowiadania o człowieku i o czasie. O czasie danym człowiekowi, o czasie przez niego marnowanym, o tym, jak inaczej ludzie czas postrzegają i jak różne rzeczy widzą, będąc w tym samym czasie w tym samym miejscu. Jak długo pozostanie widoczny nasz ślad na ziemi i w pamięci ludzi, gdy nas już nie będzie, to tak, jakbyśmy utrzymywali połączenie niewidzialną linią pomiędzy dawniej i dziś, jakbyśmy jakąś częścią siebie wciąż byli obecni. Czas mierzony Rolexem czy Patkiem nie różni się od czasu mierzonego tanim, czy pamiątkowym, podniszczonym zegarkiem z wytartym paskiem, zaś minuty i godziny dokładnie odnotowane nie są wcale istotniejsze od tych nigdy obiektywnie nie policzonych, tylko przechowywanych w sercu i umyśle, gdzie mogą dowolnie rozciągać się, zatrzymać w bezruchu czy też wpaść w szaleńczy galop, w zależności od kontekstu, jaki im towarzyszy i emocji, jakie wywołują. Czas jest więc zmienną kapryśną, policzalną i niepoliczalną zarazem, obiektywną i jednostkowo intymną, najbardziej zaś zagadkowy pozostaje czas przełomu, choćby przełomu wieków, kiedy to tak wiele się po nim spodziewamy, zabobonnie się przy tym lękając. A jak to jest żyć czasem podarowanym, którego mieliśmy już nie mieć, albo sami z niego zrezygnowaliśmy, los jednak zdecydował inaczej? Jest intensywniej, inaczej, mądrzej?

Autor wczytuje się w nekrologi. Zwykłych ludzi i tych ludzi ważnych, z pierwszych stron gazet. Żyjących współcześnie i dawniej, kiedyś tam. Każdy z nich miał swoje 5 minut. Wykorzystali je w pełni lub tylko odrobinę. Może całkiem zmarnowali… Ich już nie ma, ale są pośmiertne wspomnienia, a więc ich czas, który minął, w jakimś sensie jakby pozostał. W każdym życiu ponad przeciętność wybijają się chwile rozpaczy i chwile szczęścia, te drugie trudniej definiowalne i bardziej ulotne, łatwe do przeoczenia. Po upływie miesięcy, lat, stają się wspomnieniem zbiorowym rodziny, przyjaciół, tak często opowiadanym, że ukorzenia się w ich świadomości niekiedy jako ich własne. Percepcja minionych chwil bywa też zmienna w czasie, z perspektywy nowych doświadczeń możemy oceniać je już zupełnie inaczej. Lecz choć ewoluuje nasze postrzeganie wydarzeń, to pozostają one niezmienne, zapisane trwale w przeszłości, której porządek „jest nietykalny”. I możemy wyobrażać sobie, zresztą najczęściej tak właśnie robimy, jak potoczyłoby się nasze życie, gdybyśmy podjęli inne decyzje, a wariantów było całe mnóstwo, jednak mleko już się rozlało, co miało się stać, już się stało: „Władza czasu jest stała, niewzruszona, przewidywalna.”

W gruncie rzeczy wszyscy, jak świat światem i jak czas czasem, dążymy do podobnych rzeczy, jedni przegapiają więcej, inni nieco mniej szczęśliwych chwil. Zostają po nas zdjęcia, z których w przyszłości ktoś tam będzie wymyślał nasze życie, może trochę zbliżone do tego prawdziwego, a może oparte na jego własnych marzeniach i wyobrażeniach. Tak jak my dzisiaj spoglądamy na fotografie znanych i nieznanych, analizujemy ich twarze i dochodzimy do takich wniosków, jak bohater: „Fregosi może szukał, tak jak my, swojej zaczarowanej krainy, ale on był w tym konsekwentnym perfekcjonistą.”

Dziewiętnaście opowiadań zebranych w „Masach powietrza” to bardzo erudycyjne, przewrotne historie, w których autor żongluje zarówno czasem, jak i miejscem oraz życiorysami ludzi, to zderzając je ze sobą, to znów zwracając uwagę na ich rozmijanie się, punktując ważne momenty z ich życia, mające wpływ na tych, którzy przyszli później. Niektóre z przedstawionych przykładów są zadziwiające, inne zwyczajne, część absurdalna. Wiadomo, że z przeszłości czerpiemy inspirację, wyobrażając sobie życie innych, zmieniamy własne. Czasami próbujemy odwrócić bieg jakiegoś wydarzenia, żałując swego wcześniejszego wyboru, niestety, zderzamy się z niemożliwym.

Autor z brawurą wędruje po linii czasu w tę i z powrotem, szczególną uwagę przykładając do przełomu wieków, co kojarzy się szczególnie symbolicznie, to jakby przejść do wyższej ligi, na kolejny level. Niektórym zabrakło bardzo niewiele, kilka tygodni, dni, godzin…

Lektura wymaga uwagi, bez tego łatwo się zgubić w meandrach rozważań, które nigdy nie są statyczne. Lecz płyną z biegiem strumienia czasu, niekiedy zaś wbrew niemu, co objawia się wyraźnym zgrzytem, zwrotem, za którym musimy nadążyć, nie dać się zaskoczyć. Jeśli jednak uda się nam uchwycić rytm i zgrać się z nim, zauważymy w zadziwieniu, że wcześniej sami, może tylko inną drogą, dochodziliśmy do podobnych wniosków. Życie to zbiór tego co było, co jest i co się wydarzy, ogrom świata składa się z pojedynczych światów każdego z nas. Jesteśmy drobinkami, jednak każdy z tych okruchów może znacząco wpłynąć na pozostałe, dlatego ważne jest wszystko, wszystko może mieć znaczenie. To, co zdaje się nieistotne dziś, jutro może okazać się przełomem dla kogoś innego, kto przypadkowo trafi na wspomnienie, nekrolog, fotografię czy inny zapis i dostrzeże tam siebie.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/

To opowiadania o człowieku i o czasie. O czasie danym człowiekowi, o czasie przez niego marnowanym, o tym, jak inaczej ludzie czas postrzegają i jak różne rzeczy widzą, będąc w tym samym czasie w tym samym miejscu. Jak długo pozostanie widoczny nasz ślad na ziemi i w pamięci ludzi, gdy nas już nie będzie, to tak, jakbyśmy utrzymywali połączenie niewidzialną linią pomiędzy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
185
181

Na półkach: , ,

Rzadko sięgam po zbiory opowiadań do czytania. Zamiast krótkiej formy, wolę fabułę w postaci powieści. Tym razem jednak za sprawą Wydawnictwa Forma zrobiłam wyjątek i postanowiłam poczytać zbiór opowiadań Wenantego Bamburowicza pt. "Masy powietrza".

Książka składa się z dziewiętnastu opowiadań, których łączy jedno – absurdalność zdarzeń i paradoksalnych sytuacji będących jedynie wytworem wyobraźni ich autora. Mamy tu do czynienia z przełomem XX i XXI w., czyli dość znaczącym okresem w dziejach świata.

Fikcja literacka, jaką reprezentuje Bamburowicz, udowadnia, że czasem na pozór mało znaczące sytuacje czy osoby mogą mieć ogromny wpływ na wiele późniejszych wydarzeń, czy postrzeganie naszej rzeczywistości. Każda zaś z pozoru błaha chwila może spowodować nieoczekiwany obrót sytuacji i całkowicie zmienić bieg historii.

A wcześniejsze fakty nie mają już praktycznie znaczenia. Z człowieka wpływowego ktoś bowiem nagle stanie się zupełnie innym, zapomnianym, a jego status społeczny ulega poważnym zmianom. Wszystko zależy od perspektywy oraz naszego nastawienia do rzeczywistości. Nie bez znaczenia ma tutaj również interpretacja faktów czy sama perspektywa uczestnika zdarzeń.

Czytając tę książkę, ma się wrażenie wiecznego niepokoju, smutku i tragikomicznego humoru, który raczej nie bawi. Zamiast tego obserwujemy koleje losów znanych nam z literatury oraz historii osób, ale też zwykłych ludzi. Poznajemy więc trudny życiorys emigranta czy przeciętnego człowieka. Dowiadujemy się, że wszystko, co nam się przydarza nie staje się bez przyczyny. Musimy bowiem zrozumieć bieg historii oraz nasze w niej miejsce.

Obok niego autor serwuje czytelnikowi solidną dawkę współczesnej historii, ukazując wątki biograficzne Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Jana Karskiego, kochanki Josepha Goebbelsa, Michela Marcela Navratila, Laurenta-Desire Kabili, Gordona Andrewsa, Alexandre Vallance Riddell, Esthery Rofe oraz ostatniej carycy Bułgarii. Łączy ich wiek, w którym przyszło im żyć. Każdy z nich zmarł na przełomie stuleci. Pokazano ulotność chwili, sytuacji i fakty.

Autor w tym momencie ukazuje się czytelnikowi jako badacz biografii, bystry obserwator, który z wnikliwością naukowca żagluje faktami z zadziwiającą wręcz lekkością. Można tutaj odkryć jego zamiłowanie do geografii czy reportażu. Te zabiegi literackie z nieustanną obecnością istniejącego narratora mają tylko jeden cel – ukazanie czasu ludzkiego życia jako zaledwie sekundy z całej historii świata. Wszystko, co nas spotyka, jest ulotne, dziwne, nieważne, dlatego zniknie, jak tylko odwrócimy wzrok. Wartkość akcji tego właśnie dowodzi. Czas to zatem wartość zmienna, niepoliczalna. Dynamika zmiennych przytłacza. Jedno, co można uchwycić, to codzienność, nekrologii, udokumentowane wycinkami z gazet strzępy ludzkiego życia. Całość narracji prowadzona jakby aktor tych zdarzeń był w półśnie i docierały do niego jedynie strzępy świadomości niczym kadry z taśmy filmowej czy klatki z kliszy fotograficznej.

Tutaj przeszłość boryka się z teraźniejszością, choć należy mieć wątpliwości, czy czasem nie jest odwrotnie. Stykają się ze sobą różne środowiska, światy, poglądy. Rodzą się przy tym frustracje, niedopowiedzenia, znaki zapytania. Nie ma tu jednak czasu na odpowiedzi, ponieważ autor postawił czytelnika w trudnej sytuacji, gdzie panuje jeden wielki chaos. To mimo wszystko trochę rozprasza.

Losy występujących w książce bohaterów misternie się ze sobą przeplatają, więc wystarczy dosłownie chwila nieuwagi, a straci on wątek. Tylko uważny obserwator literackiej rzeczywistości będzie w stanie uchwycić te detale. Widać, że autor zaczerpnął inspiracje z rozważań nad naturą ludzką i jej relacją z otaczającą rzeczywistością, z pamięcią, o tym, co było, z wiecznością wspomnień. Warto zestawić tę teorię ze znaczeniem powietrza, które symbolizuje ruch warunkujący przemijanie, ulotność, ludzkie życie. Na jego końcu jest efemeryczność, a ostatecznie pustka po niszczycielskiej sile przebytych zdarzeń.

Rzadko sięgam po zbiory opowiadań do czytania. Zamiast krótkiej formy, wolę fabułę w postaci powieści. Tym razem jednak za sprawą Wydawnictwa Forma zrobiłam wyjątek i postanowiłam poczytać zbiór opowiadań Wenantego Bamburowicza pt. "Masy powietrza".

Książka składa się z dziewiętnastu opowiadań, których łączy jedno – absurdalność zdarzeń i paradoksalnych sytuacji będących...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1079
632

Na półkach:

Dziewiętnaście opowiadań. Dziewiętnaście światów. Dziewiętnaście nie-dramatów. Wenanty Bamburowicz w „Masach powietrza” przedstawia nam paletę utworów, które już w swojej formie stanowią swoistą zagadkę i wymykają się prostym klasyfikacjom. Ich bohaterami są ci, którzy odeszli, ale to paradoksalnie nie jest wcale książka o pamięci historycznej. Istotniejsze wydaje się dla autora to, jak owo odchodzenie ludzi i epok rezonuje w tych, którzy pozostali.
Michel Marcel Navratil to francuski filozof, jeden z pasażerów Titanica, któremu udało się przetrwać. Jak Karski był polski prawnikiem, historykiem i politologiem. Laurent-Desire Kabila był kongijskim wojskowym i politykiem, prezydentem Demokratycznej Republiki Konga. Gordon Andrews słynął z tworzenia unikatowych grafik. Alexandre Vallance Riddell był pilotem myśliwców. Esther Rofe to z kolei australijska kompozytorka. Co łączy te postaci? Wszystkie wymienione osoby narodziły się w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku, z kolei zmarły tuż po nastaniu nowego stulecia. Bamburowicz wysnuwa przed oczami czytelników nowe rzeczywistości, nowe biografie, nowe prawa z wielką skrupulatnością i ścisłością właściwą badaczowi. Jego niektóre opowieści przypominają wierne zapisy obserwacji i okryć geografa, reportera, filozofa. Nie chodzi tu jednak o mówienie o konkretnych ludziach czy ideach. Są one tylko przyczynkiem do dalszych rozważań o istocie czasu, a także ulotności życia. Stąd tak ważna jest obecność żyjących narratorów.
Już pierwsze opowiadanie podpowiada, że kwestie ‘mierzenia’ czasu są dla autora arcyważne. W „Zegarach życia i śmierci” poznajemy bezimiennego bohatera, który wymyśla metodę na obliczenie etapu życia na podstawie tarczy zegara. Później robi się jeszcze bardziej paradoksalnie. Ludzie odwiedzają mola na całym świecie i toczą dyskusje o politykach afrykańskich i azjatyckich. W innym miejscu widzimy kobietę, która mocno wierzy, że umrze w środę. Pojawia się też profesor tłukący się po rękach w tramwaju. Atlas dziwności rozszerza się o rozmowę dwóch migrantów o pracowniku szpitala, który musi przebrać niepełnosprawną kobietę korzystającą z basenu oraz reżysera teatralnego tworzącego scenariusz sztuki o aborygenach na fundamencie kłótni jego aktorów. Powiedzieć, że jest to osobliwie, to jak nie powiedzieć nic. Bamburowicz tka opowieść ze strzępów codziennego życia, z nekrologów, wycinków prasowych, z zasłyszanych relacji, jednocześnie cały czas balansując na pograniczy jawy i snu. Tu nie ma wielkich zdarzeń czy osiągania szczytów. To proza rzeczy niewieloznaczących.
Autor „Mas powietrza” stawia czytelnika w centrum problematyki relacji człowieka do różnych światów. Ich rozgraniczenie, ‘walka’ przeszłości z bieżącymi dylematami, może nastręczać problemów. Jest to szczególnie intensywnie odczuwalne wtedy, gdy mieszają się one ze sobą. Ubodzy emigranci, niedoceniani za życia artyści, sławni saksofoniści tenorowi, kochanka Goebbelsa, zwykli ludzie, ostatnia caryca Bułgarii – te wszystkie życiorysy przeplatają się, współwystępują, przy czym żaden z nich nie wydaje się bardziej prawdziwy od drugiego. Obserwujemy rzeczywistości napęczniałe niejednoznacznością, swobodą epistemologiczną. Napotykamy takie sytuacje, w którym czujemy jak dzieło ożywa, zaczyna indywidualnie pracować, rozwijać się dalej samo. Poruszane w nim zagadnienia są wcielone wprost w treść, nie pojawiają się dopiero w wyniku interpretacji dzieła. Otwarcie frazy następuje więc przez sam utwór, a nie wyłącznie w kontakcie z czytelnikiem. Dlatego właśnie jest to jedna z tych książek, o których warto przed lekturą wiedzieć jak najmniej, by dać się ponieść wyobraźni autora, by jeszcze lepiej wejść w te gęste od znaczeń masy powietrza.

Recenzja ukazała się pod adresem http://melancholiacodziennosci.blogspot.com/2022/11/recenzja-masy-powietrza-wenanty.html

Dziewiętnaście opowiadań. Dziewiętnaście światów. Dziewiętnaście nie-dramatów. Wenanty Bamburowicz w „Masach powietrza” przedstawia nam paletę utworów, które już w swojej formie stanowią swoistą zagadkę i wymykają się prostym klasyfikacjom. Ich bohaterami są ci, którzy odeszli, ale to paradoksalnie nie jest wcale książka o pamięci historycznej. Istotniejsze wydaje się dla...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4
  • Chcę przeczytać
    2
  • Posiadam
    1
  • Współpraca
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Masy powietrza


Podobne książki

Przeczytaj także