Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce
- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2021-11-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2021-11-10
- Liczba stron:
- 392
- Czas czytania
- 6 godz. 32 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788381913539
- Tagi:
- literatura polska
Reforma rolna, czyli wywłaszczenie wielkich właścicieli ziemskich i przekazanie części ziemi chłopom, przeprowadzona latach 1944–1945 przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego to jedno z najsłabiej zbadanych wydarzeń w powojennej historii Polski. W czasach PRL próbowano przede wszystkim udowodnić, jak bardzo polepszyła sytuację chłopów i robotników rolnych. Po 1989 roku ukazały się liczne wspomnienia ziemian, opisujące proces wywłaszczenia, a publikacje dotyczące wsi skupiły się na okresie późniejszym, zwłaszcza na chłopskim oporze wobec kolektywizacji i na społecznych konsekwencjach funkcjonowania PGR-ów.
Książka Anny Wylegały wypełnia tę lukę i wpisuje się w obecny trend szerszego zainteresowania historią przez pryzmat losów zwykłych ludzi. Odpowiada na pytanie, jakim doświadczeniem była reforma rolna dla poszkodowanych, czyli ziemian, dla tych, którzy z niej skorzystali, a zatem służby folwarcznej i bezrolnych chłopów, a także rzeszy mniej lub bardziej zaangażowanych świadków.
Autorka przygląda się również konkretnym miejscom i społecznościom: dworom, które po 1945 roku zamieniono na biura spółdzielni, mieszkania dla kierowników PGR-ów, przedszkola, świetlice, domy dziecka i ośrodki zdrowia; wsiom, w których na skutek podziału pańskiej ziemi zmieniła się struktura przestrzenna, hierarchia społeczna, tradycje i życie codzienne. Jest to również opowieść o tym, jaka jest pamięć o reformie – wśród potomków chłopów i potomków ziemian, jakie są współczesne postawy wobec dawnego dworskiego i ziemiańskiego dziedzictwa oraz jak funkcjonuje dzisiaj podworska przestrzeń.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Przeobrażenie polskiej wsi. Reforma rolna 1944 – 1945
„Po przejściu frontu, sowieckich sądach, okresie bezkrólewia i czasie przejmowania majątków na cele reformy rolnej ziemianie znikali ostatecznie z dworów i wsi. Bezpośrednio po ich wywłaszczeniu, a niekiedy jeszcze w trakcie lub podczas przejścia frontu dochodziło również do zniknięcia ich rzeczy”.
Polska, która powstała po II wojnie światowej, była zupełnie innym państwem niż II Rzeczpospolita. Zmieniły się nie tylko granice, ale także ustrój polityczny oraz istniejąca hierarchia społeczna. Wymownym znakiem takiego stanu rzeczy była reforma rolna. Komuniści postanowili skonfiskować majątki ziemskie i podzielić ziemię między chłopów. W ten sposób chcieli zapewnić sobie ich poparcie, a także zlikwidować znienawidzoną przez siebie klasę wyższą w postaci ziemiaństwa. Jak wyglądała reforma rolna w Polsce? Jaki był jej przebieg? Jakie skutki przyniosła? W jaki sposób zmieniła życie tych, którym ziemię odebrano i tych, którym ją podarowano? Jak po dokonanej reformie wyglądała polska wieś? Wreszcie, jak dziś wspominana jest – i czy w ogóle – sama reforma?
Na te i wiele innych pytań odpowiada znakomita książka Anny Wylegały pod wymownym tytułem „Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce”. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Czarne. Autorka jest socjologiem, pracownikiem Polskiej Akademii Nauk. W swojej najnowszej książce podjęła się opisania bardzo ważnego wydarzenia, jednego z najważniejszych w powojennej Polsce. Chodzi o przeprowadzoną w latach 1944 – 1945 reformę rolną. Reform ta całkowicie zmieniła krajobraz polskiej wsi. Po jej przeprowadzeniu nic już nie było takie jak przedtem.
Z treścią książki koresponduje trafny tytuł i okładka. Tworzą spójną całość. Oto przed dworem suszy się pranie – rzecz kiedyś nie do pomyślenia. Ilustracja ta doskonale obrazuje zmianę, jaka dokonała się na polskiej wsi. Zmianę przez wielu wyczekiwaną z utęsknieniem. Trzeba bowiem uczciwie powiedzieć, że w Polsce panował olbrzymi głód ziemi. Wielu chłopów marzyło o tym, aby stać się jej właścicielami, aby pracować na swoim, nie zaś „u dziedzica”. Czy jednak sposób, w jaki komuniści przeprowadzili reformę, był trafny? Czy zlikwidował wszystkie problemy i bolączki bezrolnych, czy małorolnych? Uważna lektura książki pokazuje, że wcale tak nie było. Co więcej, sama reforma stała się często zarzewiem nowych konfliktów i napięć między chłopami – trwającymi często do dziś.
Anna Wylegała patrzy na to wydarzenia oczyma zwykłych ludzi. Jej książka opiera się na licznych wywiadach przeprowadzonych z beneficjentami reformy oraz z tymi, którym zabrała ona wszystko. Publikacja została podzielona na osiem głównych części. Rozpoczyna się od opisu końca ziemiańskiego świata. Niemal z dnia na dzień okazało się, że ktoś, bez kogo nie wyobrażano sobie wsi – czyli dziedzic – przestaje być dziedzicem. Była to fundamentalna zmiana, która powodowała przebudowę całej struktury społecznej. Komuniści traktowali dziedziców bardzo surowo. Nie tylko konfiskowali im cały majątek, często nie pozwalając zabrać nawet rodzinnych pamiątek, lecz także zakazywali zbliżania się do niego na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Wywłaszczonymi ziemianami nikt się nie przejmował. Władza ludowa skutecznie utrudniała im życie, nic jednak nie oferowała w zamian. Sami musieli z dnia na dzień nauczyć się żyć od nowa. Wielu nie potrafiło sobie poradzić z nową rzeczywistością.
Jednak to nie ziemianie są głównymi bohaterami książki. Są nimi chłopi – zarówno ci, którzy ziemię otrzymali, jak i ci, którzy byli tylko biernymi obserwatorami. Autorka stara się opisać mechanizmy dzielenia ziemi oraz to, jak rolnicy odnajdywali się w nowej sytuacji. Nie było to wcale łatwe i nie wiązało się z huraoptymizmem. Początkowo dominowały lęk, chaos i przemoc. Wszyscy musieli odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Bardzo często nadawano małe kawałki ziemi, które i tak nie zapewniały godnego utrzymania. Najgorzej miała dawna służba. Ludzie, nauczeni pracować u kogoś, często nie potrafili gospodarzyć sami. Wielu sprzedało swoje działki. Inni chętnie wstępowali do tworzonych spółdzielni i PGR-ów. Spotykali się tym samym z niechęcią ze strony innych rolników, którzy uważali, iż ziemia jest świętością, której się nie oddaje.
Osobną kwestią jest przemiana samego dworu jako budynku i dworskiej przestrzeni. Tutaj historia wyglądała tak samo – popadały w ruinę. Właściwie tylko te, w których władze lokowały szkoły czy inne instytucje, miały jakąkolwiek szansę na przetrwanie. Pozostałe z roku na rok niszczały. Piękne parki zarastały chwastami. Przestrzeń dworska zmieniała się nie do poznania.
Jednocześnie autorka opisuje trwanie reformy rolnej w ludzkiej pamięci. Zjawisko to okazuje się zaskakująco trwałe. Wszyscy wiedzą, kto dostał ziemię, ile jej było i co z nią zrobił. Co więcej, podziały na rolników „dawnych” i tych, którzy ziemię otrzymali w wyniku reformy, funkcjonują nawet do dziś. Widzimy więc, jak wielkie piętno reforma rolna odcisnęła na polskiej wsi.
Na koniec mała dygresja. Sam jestem z wioski, gdzie „był dwór, nie ma dworu”. Budynek popadł w ruinę, nikt nie interesuje się parkiem. Jednocześnie rolnicy doskonale wiedzą, gdzie leżały „dworskie” czy też „pańskie” pola – nazwy te funkcjonują z powodzeniem współcześnie. Toteż z tym większym zainteresowaniem czytałem pracę Anny Wylegały. Jest to bardzo dobrze napisana książka, która zasługuje na naszą lekturę. Polecam wszystkim zainteresowanym tematem reformy rolnej w Polsce, czy ogólnie historią społeczną Polski powojennej.
„Był dwór, nie ma dworu. Reforma rolna w Polsce” to bardzo ważna książka, dotykająca niezwykle ważnego – choć złożonego zarazem – procesu. Polecam lekturę.
Wojciech Sobański
Książka na półkach
- 304
- 146
- 27
- 14
- 11
- 7
- 6
- 5
- 3
- 3
Cytaty
Historia poszczególnych resztówek jest w istocie historią nie tyle świadomych zaniedbań, ile porażek socjalistycznego gospodarowania i braku...
RozwińZ około piętnastu tysięcy dworów, które istniały przed 1939 rokiem na ziemiach polskich (z wyłączeniem Kresów oraz "ziem odzyskanych", istni...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo sprawne połączenie reportażu z pracą naukową. Naukowość tej książki zawdzięczamy szerokiej i wnikliwej kwerendzie materiałów oraz mnogości źródeł, które to jednak nie pozbawiają całości lekkości czytania. Treść jest bardzo dobrze osadzona w rzetelnej faktografii historycznej, a przy tym terenowa praca reporterska powoduje, że zagadnienie skutków reformy rolnej PKWN z 1944 roku nie jest zdehumanizowane, a wręcz przeciwnie – stawia człowieka w centrum opowieści o dworach.
Jedynym minusem książki jest jej zawężenie geograficzne do kilku miejscowości obecnego województwa świętokrzyskiego i mazowieckiego oraz jednej z województwa małopolskiego. Niemniej jednak daje ona wyobrażenia jak ten sam proces mógł zachodzić czy też zachodził na innych obszarach objętych tą reformą.
Obiektywizm autorki w przedstawieniu zagadnienia powoduje, że z empatią spoglądamy zarówna na pokrzywdzonych właścicieli ziemskich jak i na beneficjentów chłopskich.
Sama zaś książka uderzyła u mnie w strunę nostalgii i zmotywowała mnie do odwiedzin mniej lub bardziej zniszczonych dworów w mojej okolicy.
Bardzo sprawne połączenie reportażu z pracą naukową. Naukowość tej książki zawdzięczamy szerokiej i wnikliwej kwerendzie materiałów oraz mnogości źródeł, które to jednak nie pozbawiają całości lekkości czytania. Treść jest bardzo dobrze osadzona w rzetelnej faktografii historycznej, a przy tym terenowa praca reporterska powoduje, że zagadnienie skutków reformy rolnej PKWN z...
więcej Pokaż mimo toSama nie wiem - liczyłam na coś innego.
Początek książki to przede wszystkim okres międzywojenny. Okres wojenny w mojej ocenie został przemilczany. I okres tuż po wojnie, gdzie następuje parcelacja dóbr szlachty. Potem czasy współczesne.
Źle się to czyta - nie dlatego, że jest to tragicznie napisane, ale z punktu widzenia historycznego. Rodzi się pytanie co by było gdyby ... czy mielibyśmy szlachte jak to jest np w Wielkiej Brytanii ? Tu rodzą się i inne pytania, bo jestem po lekturze innych książek, które pokazywały losy tych najuboższych warstw społecznych w Polsce. To stanowi dodatkowe uzupełnienie wiedzy i dlatego nie spisuję tej ksiązki na straty. Ot początek mnie trochę wymęczył.
Sama nie wiem - liczyłam na coś innego.
więcej Pokaż mimo toPoczątek książki to przede wszystkim okres międzywojenny. Okres wojenny w mojej ocenie został przemilczany. I okres tuż po wojnie, gdzie następuje parcelacja dóbr szlachty. Potem czasy współczesne.
Źle się to czyta - nie dlatego, że jest to tragicznie napisane, ale z punktu widzenia historycznego. Rodzi się pytanie co by było gdyby...
Najciekawszy jest tytuł.
Najciekawszy jest tytuł.
Pokaż mimo toDla mnie książka bardzo osobista. Największy żal jak można zniszczyć kulturę i zastąpić niczym, niziną i brakiem czegokolwiek. Nie dość, że wojna to na końcu swojaki pokazały na co ich stać. Bez kultury nie ma narodu. Dziś mamy tego rezultat w obrazie naszego społeczeństwa. Dziś nawet zbieramy pokłosie dawnych wydarzeń.
Dla mnie książka bardzo osobista. Największy żal jak można zniszczyć kulturę i zastąpić niczym, niziną i brakiem czegokolwiek. Nie dość, że wojna to na końcu swojaki pokazały na co ich stać. Bez kultury nie ma narodu. Dziś mamy tego rezultat w obrazie naszego społeczeństwa. Dziś nawet zbieramy pokłosie dawnych wydarzeń.
Pokaż mimo toKsiążka bardzo interesująca. Moja wysoką ocenę zawdzięcza temu, że idealnie łączy rzetelną pracę naukową w formę ciekawego i co najważniejsze przystępnego reportażu. W czasach gdy naukowe dotacje idą na hermetyczną i mało społecznie nośne zagadnienia, ta publikacja pokazuję, iż wysoka wartość naukową nie musi iść w parze z nudą. Doceniam również sam temat. W obecnym dyskursie panuje swoista "chłopomania" ale to dzieło jest bardzo jakościową publikacją.
Książka bardzo interesująca. Moja wysoką ocenę zawdzięcza temu, że idealnie łączy rzetelną pracę naukową w formę ciekawego i co najważniejsze przystępnego reportażu. W czasach gdy naukowe dotacje idą na hermetyczną i mało społecznie nośne zagadnienia, ta publikacja pokazuję, iż wysoka wartość naukową nie musi iść w parze z nudą. Doceniam również sam temat. W obecnym...
więcej Pokaż mimo toNiestety, nie jest to całościowa monografia tzw. reformy rolnej PKWN z września 1944 r., ale tylko – czy też może raczej: aż – studium przypadku w ramach tak cenionej obecnie mikrohistorii. Ma to dobre strony, bo wszak szczegół daje pojęcie o całości.
Poznajemy zatem szczegółowo szereg pasjonujących przypadków dworów odbieranych właścicielom już latem 1944 r. a potem po styczniu 1945 w reszcie kraju. Oczywiście ustawowa obietnica niekonfiskowania majątków poniżej 50 ha (w Wielkopolsce - 100) w najmniejszym stopniu nie była przestrzegana. Niemniej w wielu przypadkach osoby związane z dworami początkowo zostawało pełnomocnikami ds. swej dawnej własności. Ale do czasu….
Wniosek może być tylko jeden: to, co wówczas zrobiono, było świadomym, celowym zniszczeniem przez komunistów - oprócz pewnej warstwy społecznej i jej kultury - jedynego tak naprawdę ówczesnego segmentu rolnictwa, które produkowało na rynek. Przyczyniło się to także do dalszego rozdrobnienia własności chłopskiej ziemi. Efektem musiało być pogorszenie ogólnej aprowizacji. Po planowanym umocnieniu się w siodle narzuconym na kraj, komuniści mogli to świetnie sprzedać jako potrzebę kolektywizacji wsi.
Z kolei to, że w końcu do tego nie doszło – w jedynym państwie tzw. obozu, co zawdzięczamy fanatycznej miłości polskiego chłopa do ziemi – było cudem, który pozwolił społeczeństwu na zachowanie wielkiego zakresu wolności gospodarczej w rolnictwie, acz niestety już nie w handlu i produkcji.
Zwraca uwagę fakt, że wszystko odbyło się jednak bez przemocy, nawet podczas przechodzenia frontu, czego realnie obawiali się ziemianie. Sowieccy żołnierze generalnie byli zainteresowani tylko dworskim i gorzelniami (no i jeszcze może dziewuchami). Chłopi nie palili się zaś do palenia dworów i wyrzynania ich właścicieli. Komunistycznej rabacji nie było – nawet tam, gdzie 100 lat wcześniej działał Szela…
Bardzo cenne są uwagi Autorki, że o ile zniesienie pańszczyzny przez cara utrwaliło się na długo w pamięci wsi jako radykalnie zmieniające położenie wszystkich chłopów wydarzenie godnościowe (vide słynne pamiątkowe krzyże czy pomniki),o tyle „reforma rolna” czymś takim nie była. Tkwił w niej bowiem silny potencjał konfliktowy i dezintegracyjny społeczności – bo jej nie jednoczyła.
Ponadto, jak to wspaniale zdiagnozował Andrzej Leder – reforma została „prześniona”. Nie ma dziś na wsi o niej pamięci. A „chłopskość” jest marnym fundamentem budowania zbiorowej świadomości - tym bardziej, ze już żadnych chłopów w Polsce nie ma, lecz tylko producenci rolni, z aspiracjami raczej do zachowań dawnej szlachty...
Przypomnijmy jeszcze pewną hańbę: Polska jako jedyny kraj postsowieckiej Europy Środkowo-Wschodniej nie ma - i już nigdy mieć nie będzie, bo żadna siła polityczna, włącznie z „naszą” tego nie zechce - ustawy, która choć w części mogłaby/powinna by wynagrodzić rabunek prywatnej własności przez państwo – aby nazwać rzecz całą po imieniu.
W efekcie – jak czytamy - obecnie w rękach potomków dawnych właścicieli znajduje się ok. stu dworów, spośród ponad 10 tys. na obecnych polskich ziemiach…. Był dwór, nie ma dworu
PS Jeśli ktoś nie zna, to mistrzowsko - bo onirycznie, a na szczęście nie realistycznie - cały ten proces literacko opisał nieoceniony Wiesław Myśliwski w „Pałacu”. Już tylko za to mógłby Nobla dostać, a przecież jeszcze u niego dwa inne arcydzieła w zanadrzu: „Kamień na kamieniu” i - zwłaszcza - „Widnokrąg”, najważniejsza wg mnie polska książka po 1989 r., wspaniała summa naszego jednostkowo-zbiorowego doświadczenia minionych 80 lat).
Niestety, nie jest to całościowa monografia tzw. reformy rolnej PKWN z września 1944 r., ale tylko – czy też może raczej: aż – studium przypadku w ramach tak cenionej obecnie mikrohistorii. Ma to dobre strony, bo wszak szczegół daje pojęcie o całości.
więcej Pokaż mimo toPoznajemy zatem szczegółowo szereg pasjonujących przypadków dworów odbieranych właścicielom już latem 1944 r. a potem po...
Lektura tej książki wywołała we mnie wiele różnych odczuć. Problem reformy rolnej został przedstawiony w moim odczuciu dość obiektywnie prze autorkę, która starała się przedstawić historię z każdej perspektywy. Mimo tego, że książka jest książka historyczną to czyta się ją z łatwością dzięki sprawnemu operowaniu historiami.
Czytanie historii końca świata, którego już nie ma, w którym żyli moi pradziadowie i ich przodkowie było niezwykle wciągające.
Autorka wykonała kawał dobrej roboty
Lektura tej książki wywołała we mnie wiele różnych odczuć. Problem reformy rolnej został przedstawiony w moim odczuciu dość obiektywnie prze autorkę, która starała się przedstawić historię z każdej perspektywy. Mimo tego, że książka jest książka historyczną to czyta się ją z łatwością dzięki sprawnemu operowaniu historiami.
więcej Pokaż mimo toCzytanie historii końca świata, którego już nie...
Bardzo dobrze dopasowany tytuł, gdzie znowu „nie ma” jest kluczowe. W czasie lektury giną trochę szczegóły, ponieważ narracja nie jest linearna a problemowa. Czasem zdarzają powtórzenia. Ogólnie jednak dominuje poczucie niedosytu.
Bardzo dobrze dopasowany tytuł, gdzie znowu „nie ma” jest kluczowe. W czasie lektury giną trochę szczegóły, ponieważ narracja nie jest linearna a problemowa. Czasem zdarzają powtórzenia. Ogólnie jednak dominuje poczucie niedosytu.
Pokaż mimo toRzadko zdarza mi się czytać książkę naukową, która wywoływałaby wzruszenie. Tej się udało. To szeroka panorama demolki starego świata. Kto by się nie wzruszył. Jak będą kiedyś czytać o naszych czasach, to też się będą wzruszać.
Napisałem „panorama”? Źle napisałem. To raczej wiwisekcja. Anna Wylęgała i jej zespół pochyla się z lupami nad dziesiątkiem przypadków powojennej parcelacji majątków i wywłaszczania ziemian. Sprawdza, co z tamtych wydarzeń zostało zapamiętane do dziś. Jak traktują to wszystko i jak traktowali ludzie – obdarowani ziemią chłopi, wywłaszczeni posiadacze, ale też ci, którym dostała się figa z makiem. Ja też zapamiętałem parę rzeczy z tej książki – że reforma rolna została przeprowadzona nie tylko niehumanitarnie, ale też w wielu przypadkach oszukańczo. Ziemia dostawała się w ręce milicjantów, albo nowych-partyjnych, którzy w majestacie PRL-owskiego prawa przywłaszczali sobie hektary. Dzielenie majątków było prowadzone „po uważaniu”, a „uważała” głównie ówczesna władza, podparta radzieckimi bagnetami. Po drugie – często sami obdarowani ziemią widzieli niesprawiedliwość tego pomysłu. Przy okazji władza ludowa dawała wszystkim podświadomie do zrozumienia, że może z człowiekiem zrobić wszystko – wczoraj dziedzic, dziś ty, a jutro może ktoś inny.
Po trzecie mało które rozparcelowanie wyszło tej ziemi na dobre, niestety. Po czwarte książka ta między wierszami obnaża stosunki na wsi, zarówno te przed, jak i powojenne. Wychodzi, że było to wszystko na zasadach „hase-liebe”, ale też z ciut większym naciskiem na liebe (tj. współczucie dla ziemian) – co prawda, trochę łatwiej dzisiaj o takie oceny we wspomnieniach respondowanych mieszkańców.
A wzruszyli mnie najbardziej dawni posiadacze majątków, którzy tracili posiadłości pielęgnowane od pokoleń, czasem od stuleci. Może dlatego, że taki los dotknął rodzinę mojej Szanownej Małżonki.
Z rzadka jest trochę zabawniej w Był dwór, nie ma dworu. Na przykład gdy parcelacja majątków odbyła się niesłusznie i bezprawnie – np. dzielone ziemie miały poniżej 50 hektarów. Po wielu monitach i pismach do władz PRL oznajmia łaskawie, że dawny właściciel tych ziem może znów zamieszkać w swoim dworze. Ziemianin wraca, wita się ze skonfundowanym nieco dawnym fornalem, odwiedzając go w chałupie. Na ścianie wisi obraz ukradziony z dworu. Dawny posiadacz kiwa głową, zdejmuje go ze ściany. Mówi: „dobrze, Janie, żeście mi ten obraz przechowali, bo by go ktoś ukradł”
Rzadko zdarza mi się czytać książkę naukową, która wywoływałaby wzruszenie. Tej się udało. To szeroka panorama demolki starego świata. Kto by się nie wzruszył. Jak będą kiedyś czytać o naszych czasach, to też się będą wzruszać.
więcej Pokaż mimo toNapisałem „panorama”? Źle napisałem. To raczej wiwisekcja. Anna Wylęgała i jej zespół pochyla się z lupami nad dziesiątkiem przypadków powojennej...
Wychowałem się w tzw "zamku" w PGR . To było wspaniałe dzieciństwo.
Zamek dzisiaj w prywatnych rękach. Zewnętrznie tragedia
https://maps.app.goo.gl/jYRhW628yD5uZXam8
Wychowałem się w tzw "zamku" w PGR . To było wspaniałe dzieciństwo.
Pokaż mimo toZamek dzisiaj w prywatnych rękach. Zewnętrznie tragedia
https://maps.app.goo.gl/jYRhW628yD5uZXam8