Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka

Okładka książki Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka Janusz Kaźmierczak
Okładka książki Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka
Janusz Kaźmierczak Wydawnictwo: WAM religia
288 str. 4 godz. 48 min.
Kategoria:
religia
Wydawnictwo:
WAM
Data wydania:
2010-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2010-01-01
Liczba stron:
288
Czas czytania
4 godz. 48 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375055108
Tagi:
Papua Nowa Gwinea podróże antropologia kulturowa etnologia Papuasi literatura podróżnicza
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
875
220

Na półkach: ,

NAJWIĘKSZE PLUSY URODZENIA SIĘ, MIESZKANIA I ŻYCIA NA PAPUA NOWA GWINEA
(przez autora tej ksiązki widziane jako minusy):

1.brak pieniędzy, pieniądze nie istnieją, brak środków wymiany
wszsystko czego się potrzebuje leży na ziemi
i wystarcza dla wszystkich i jeszcze zostaje
jedzenia jest za dużo, produkowane cały rok
ubrań nie potrzeba bo jest ciepło
dach nad głową można zrobic w każdej chwili z gałęzi, drzewa itp.


2.brak szkół
nie ma przymusowego chodzenia do szkoły + szkól praktycznie nie ma
da się całe życie normalnie zyć bez pisania, czytania i liczenia
cała ta wiedza ze szkół nie jest do niczego potrzebna
można całe życie przeżyć bez wieloletniego uczenia się przeróznych umiejętności i zgłębiania wiedzy, siedzenia w szkołach, klasach, zdawania egzaminów, sprawdzianów i przeróznych konsekwnecji psychicznych (stresów, nerwów itd.) i fizycznych (od siedzenia wady postawy, kończyn, brak ruchu, sztuczne oświeltenie itd.)
da się żyć bez tego i być miłym, szczęśliwym człowiekiem

3.brak pracy
praca nie istnieje, nie ma pracy, nie ma gdzie chodzić do pracy, nie ma po co chodzić do pracy
sadzą tam niby jakieś ziemniaki koło domu, ale
nie ma czegoś takiego jak stałe godziny pracy, ranne wstawanie, obowiązki, wymagania, kwalifakcje, rozwijanie się w robieniu czegoś tam i tak dalej

4.brak posiadnia czegoolwiek
masz tylko to co przy sobie i na sobie
jak coś zostawisz, inni to biorą bo myślą, że Ci niepotrzebne
czyli nie musisz się o nic martwić bo wszystko co Ci potrzebne masz zawsze przy sobie
kolejny plus z tego brak zazdrości wszyscy maja to samo czyli nic nie mają; posiadanie czegolwiek nie jest im do niczego potrzebne

5.brak czasu, nie istnieje pojęcie czasu, czas nie istnieje;
nie ma zegarków, nie ma kalendarzy
czas nie leci ani szybko ani wolno
czas nie biegnie w żaden sposób
czas jest abstrakcyjnym pojęciem, mieszkańcy nie wiedzą że w ogóle coś takiego istnieje jak czas

6.brak przyszłości i przeszłości
ludzie tam mieszkający żyją tylko tu i teraz, są/istnieją w chwili obecnej, dla nich jest tylko teraźniejszość
przykładowe plusy z tego w porównaniu z cywilizacją - brak myślenia o przyszłości, brak martwienia się o to co będzie, czyli brak stresów, nerwów czyli brak przeróżnych chorób pscyhiczno-fizycznych ludzi ze światów "zaawansowanych"

7.brak liczb
mieszkańcy nie są świadomi, że można coś policzyć, nie wiedzą, że istnieje liczba mnoga
jeden z plusów to brak zazdrości, nie da się policzyć, ja mam więcej Ty masz mniej, kolejne plusy dalej

8.prosty język
jako, ze nie ma liczby mnogiej ani czasu przeszłego i przyszłego jest prostsza gramatyka, deklinacje, koniugacje
dodatkowo jest mniej słów bo jedno słowo znaczy wiele rzeczy podobnych np woda, rzeka, wodospad, jezioro na to wszystko jest jedno słowo, a jako, że tam wszyscy teren znają dookoła wystarczy pokazać palcem w jakimś kierunku i będzie wiadomo czy chodzi o rzekę, jezioro czy wodopsad

9.brak chorób - wszystkie choroby są przywiezione przez białych; powody do korzystania ze szpitali i służby zdrowia wynikają z wynalazków cywilizacyjnych przywiezionych przez białych np. wypadek samochodowy, postrzal od kuli ze strzelby itd. itp. (autor ksiązki w tym przypadku widzi negatywnie brak rozbudowanej słuzby zdrowia, która była niepotrzebna dopóki nie było białych)

10 pełna anonimowość i prywatność
nie ma dwowodów osobistych, adresów zamieszkania, aktów urodzenia, spisów ludności
nikt nie wie, że się urodziłeś ani, że istniejesz oprócz ludzi, któzy żyją dookoła Ciebie
nie ma nazwisk, masz tylko imię, które zmieniasz, kiedy chcesz
przykładowo nazywasz się Romek, zmieniasz sobie imię na Stasio i wszyscy wołają na Ciebie Stasio (i nikt nie pamięta, że się nazywałeś Romek bo przeszłośc nie istnieje)

999 brak biurokracji, elektroniki, internetów, telewizji, książek, urządzeń, maszyn, elektryczności, ambicji, zainteresowań, rozwojów osobistych, moralności, duchowości, polityki, poglądów takich i owakich na różne tematy, sportu, muzyki, dzieł sztuki, turystyki, planowania wakacji, myślenia i wymyślania czegoś tam, filozofii, astronomii…………………………………………..


te wszystkie punkty wyżej łączą się ze soba, przenikają nawzajem i wychodzą na plus dla życia rdzennych mieszkańców





OPIS KSIĄŻKI
CZYLI JAK ZMIENIC PAPUASÓW W CYWILIZOWANYCH LUDZI

Uszczęsliwianie innych na siłę. Na samym poczatku jest historia o tym jak to ludzie cywilizowani usprawnili życie Papuasów i wprowadzili szałas na palach, dzięki czemu w czasie gwałtownych ulew woda spływa pod szałasem. Tylko nie dało się ognisk rozpalać na ziemi w środku szałasu , przez co było zimno w nocy w szałasie. I dalej na siłę próbują im tam wciskac ten cały postęp cywilizacyjny ludzi zachodu - religie, drogi asfaltowe, mosty metalowe, bydło, szkolnictwo, wspólny język, żeby się zjednoczyli w jeden kraj itd.itp Oni sobie tam żyja w małych plemionkach, rozsypanych po wyspie i biali przyjeżdżają do nich i próbują im "pomóc" zjednoczyć się w jeden kraj, bo taki jest pomysł białych na świat, że powinny być kraje na mapie z flagą, godłem i hymnem, że ludzie powinni chodzić do szkoły, być wykształceni i takie pierdu pierdu.
Autorowi tej ksiązki, mieszczuchowi z Europy, wyraźnie bardzo niewygodnie się żyje w tym kraju, wszędzie widzi wszystko do poprawy i jak co można by poprawić, usprawnić, żeby tym ludziom tam było "lepiej". Nie ma prądu do świetlówki z jakimś tam natężeniem, nie ma mleczka do kawy, cytryny są za słodkie, banany za twarde, nie ma sera żółtego, za bardzo trzęsie podczas jazdy samochodem, za bardzo się kurzy, samolot jest zbyt niestabilny. Ciągle narzeka i te rzeczy odmienne od jego cywilizacyjnych przyzywczajeń odczuwa jako negatywne utrudnienia do poprawy. Od samego początku już w pierwszym rozdziale jak wsiada do samolotu narzeka że w samolocie jest za ciasno, w kolejnym samolocie jest niski poziom obsługi, a w ogóle wyspy to całe zmodernizować, unowoczesnić, pobudować autostrady, kosmodromy, tubylców wsadzić do fabryk do pracy na 12 godzin 6 dni w tygodniu i w niedzielę do kościoła, bo Pan Bóg w Starym Testamencie 6 dni pracował i siódmego odpoczywał, to wszyscy ludzie na całej planecie powinni żyć według tego grafiku.
Ludzi tam mieszkajacych autor opisuje na życzliwych, miłych i szczęśliwych i samemu jak się to czyta odnosi się wrażenie, że oni nie są jacyś tam nieszczęśliwi, że tam się urodzili i żyją w sposób jaki żyją, tylko TAK JAK WSZĘDZIE mają jakieś pozytywne i negatywne strony życia.
I tak trochę się poprawiło, że nie jeżdżą tam, żeby brać ich w niewolę albo zabijają bo są dzikusami, ale "światowe korporacje" ciągną im złoto, ropę z ziemi i przesiedlają w "lepsze" miejsca do mieszkania, żeby też zbudować luksowe hotele dla wielkich i możnych tego świata.
Książkę można przeczytać, jeśłi kogoś ciekawi:
1 temat "Papua" - są tu wrażenia opisane kogoś kto tam był
2 temat misji katolickich - jak takie misję wyglądają

Ja sięgnąłem po tą ksiażkę żeby się dowiedzieć o tych ludziach, którzy tam mieszkaja na tych ziemiach/wyspach, geografii i historii tego rejonu, a odniosłem wrażenie, że przeczytałem ksiązkę w głównej mierze o niszczeniu tubylców i środowiska naturalnego przez cywilizacje. Jeśli się na to przymknie oko i na wieczne marudzenia autora to można pod tym wypatrzeć jakieś szczątkowe informacje o mieszkańcach i ich krainie. Nie jest to na pewno ksiązka w której autor jest zafascynowany miejscem do którego przyjechał i zaciekawiony ludźmi tam mieszkającymi. Najdłuższe są opisy jak jest w jakiś "przybytkach cywlizacji" większych miastach ze sklepami, gdzie może zrobić upragnione zakupy albo jak przemieszcza się jakimś cywilizacyjnym środkiem transportu i może się podzielić z czytelnikiem odczuciami na temat niewygody w trakcie przemieszczania się po tej dzikiej krainie. Najwięcej się czyta o rzeczach nieistotnych, czyli o tym jak autor się czuje i jakie jest jego zdanie na jakiś temat. Skupianie się na wnętrzu obserwatora, a nie na tym co obserwuje. Opisy świata zewnętrznego to najwięcej jak postępuje proces cywilizowania tego kraju, zachwalanie wynalazków cywilizacji na tym lotnisku jest nowszy radar, na tamtym lotnisku jest jakaś antena i karcenie rdzennych mieszkańców za zacofanie. Na plus zdjęcia mieszkańców można na nich zobaczyć i więcej się z nich dowiedzieć niż z samego tekstu. Dla mnie ta książka jest przykładem jak mieć w takim stopniu klapki na oczach i tak być zamkniętym we własnych przekonaniach, że jadąc do nowego całkowicie odmiennego miejsca nie widzieć prawie nic poza czubkiem własnego nosa. Cytat z ksiażki po dojechaniu autora na jedno z miejsc misyjnych: "..tu się nie przyjeżdża . Po prostu nie ma po co. Można tu dojechać względnie łatwo, bo droga - wprawdzie nie asfaltowa, lecz tylko z ubitych kamieni i skał - prowadzi pośród dolin po równinie. Tyle, że nie ma po co tu przyjeżdżać." Jest to raczej dziennik/wspomnienia troszkę takiego zrzędliwego tetryka wygodnisia, który chyba na siłę z pałaców w Watykanie został tam zesłany, do według niego wygwizdowa na końcu świata.
Cytat z książki:
"Kiedy rozmawiam z dorosłymi choć wszyscy są analfabetami to każde ich słowo, każdy gest, cała mimika wyrażają poczucie własnej godności. (…) Tych ludzi żadna miarą nie możnaby zaliczyć do ubogich, choć nie używają pieniędzy. Mają się za bogatych, są dumni ze swego statusu i tak się noszą. Hm dziwny jest ten świat."


Z moralnego punktu widzenia patrząc na to, misjonarze jadą tam bo chcą dobrze, chcą pomagać, chcą coś dobrego dać od siebie ludziom tam żyjącym. Ogólnie na to patrząc POSTĘP, ROZWÓJ LUDZI, CYWILZACYJNY ROZWIĄZUJE JEDNE PROBLEMY I TWORZY NA ICH MIEJSCE NOWE PROBLEMY. SĄ INNE PLUSY I INNE MNUSY. TO JEST KRĘCENIE SIĘ W KÓŁKU ROZWIĄZYWANIA PROBLEMÓW. Czy rdzennym mieszkańcom cywilizowanie się jest do czegokolwiek potrzebne ? Mogą rozwiązywać te same problemy do których są przyzywczajeni przez tysiące lat, mogą zmieniać się w ludzi cywilizowanych i rozwiązywać problemy ludzi cywilizowanych. I jeden i drugi sposób na życie ma plusy i minusy.
Cytat z książki:
"W sumie bowiem rozbójnictwo jest zupełnie nowym zjawiskiem, niespotykanym w tradycyjnych zachowaniach tutejszych społeczności. Jak na ironię jest ono owocem kontaktu z cywilizacją zachodu. Chłopcy z wiosek w głębokim buszu, którzy liznęli nieco wielkiego świata w szkole poprzez system edukacji (…),wracają po dziesiątej czy dwunastej klasie do buszu, ale nie czują się już chłopakami z wioski. Praca etatowa nie jest konieczna dla zaspokojenia potrzeb życia codziennego w strukturze tutejszych społeczności. Tyle, że pieniądze, jak zawsze od czasu wynalezienia ich przez Fenicjan, mają w sobie magnetyczną siłę przyciągania. Wprawdzie więc nikomu nie są tu one potrzebne do przeżycia, ale pozwalają kupić wiele atrakcyjnych produktów cywilizacji zachodniej. A więc ci wykształceni w szkołach młodzi ludzie, praktycznie mając zero perspektyw godziwego zarobienia pieniędzy, sięgają po te niegodziwe, po łatwe pieniądze zdobywane w rozboju na drogach"



Co człowiek to opinia. Dwie osoby tą samą rzecz mogą całkowicie odwrotnie widzieć. Przykładowo autor książki zachwala 4 pory roku, które są w Polsce, złotą polską jesień, wiosnę, że tam przyroda się budzi do życia i tak wzdycha do tych 4 pór roku, jakie to one są wspaniałe i od razu po przylocie na wyspę Nowa Gwinea przeszkadza mu, że tam jest tylko jedna pora roku lato. Ja jako czytający, który mieszkał większość życia w Polsce widzę 4 pory roku jako straszną upierdliwość, czyli ciągłe zmienianie ubrań, od krótkich spodenek w lecie do kurtek zimowych w zimie, w ciągu roku temperatury od plus 30 do minus 30 stopni. Dziwi mnie, że komuś może się polska wiosna podobać, czyli topniejący śnieg, kałuże na chodnikach, zamarzające kałuże, nagły powrót opadów śniegu, znowu topniejący śnieg, w jeden zimno w drugi dzień ciepło nagle jest upał nagle jest mróz w marcu jak w garncu kwiecień plecień poprzeplata i tak dalej.
Autorowi pomaga, dobrze na niego wpływa tamtejsza pogoda, klimat, warunki atmosferyczne, o czym sam mówi, że czuje, że ciało fizycznie poprawia się, lepiej funkcjonuje i ogólnie lepiej się czuje. Ale to ciało mu daje takie znaki i on chyba pisze to i jednocześnie nie jest tego zbyt świadomy albo raczej mózg ma tak przesiąknięty "myśleniami" cywilizacyjnymi, ideologiami, sposobami tego jak się powinno żyć, na czym życie polega, że narzeka, że w grudniu w Nowej Gwinei jest ciepło i że nie można na Boże Narodzenie poczuć "chrupiącego śniegu pod butami", bo taka jest tradycja w Polsce. Mimo, że w gnatach mu trzeszczy to wolałby mrozić stawy na śniegu żeby bożonarodzeniowej tradycji polskiej stało się zadość.

Rzecz z tym wyżej połączona, to jest dla mnie nowa rzecz, której się dowiedziałem w trakcie czytania tej książki, to jest to, że chrześcijaństwo to jest religia dopasowana do konkretnych warunków klimatycznych, a jej gałąź katolicyzm jest dopasowany do 4 pór roku. Jeszcze dalej to idzie, bo cała cywilizacja zachodnia, czyli Europa i Stany Zjednoczone jest u podstaw dopasowana i zbudowana aż do dzisiaj (2022) cały ten współczesny system cywilizacji jest dopasowany do 4 pór roku, co łączy się oczywiście z tym, że to katolicyzm budował Europę, a Europa potem Stany Zjednoczone. Zaczęło się od 4 pór roku w Europie, że na wiosnę musisz zasiać na polu, żeby na jesieni zebrać, żeby przetrwać zimę. Efekt tego jest taki, że w dniu dzisiejszym cały system i całe myślenie "ludzi cywilizycajnych zachodu" jest takie - musisz pracować ileś lat żeby dostać potem emeryturę, musisz popracować miesiąc żeby dostać na koniec miesiąca wypłatę. Myślenie przyszłościowe, do przodu, że kiedyś coś tam z tego będzie. Nadzieja , że kiedyś będzie lepiej. Nigdy teraz. Gdzieś tam kiedyś będzie lepiej i jeszcze do tego trzeba coś zrobić, włożyć jakiś wysiłek, włożyć jakąś pracę. Jak na polu, że trzeba mocno orać żeby potem więcej zebrać. W życiu trzeba cierpieć, najlepiej być męczennikiem, żeby potem pójść do nieba. Gdzieś tam daleko jest jakaś nagroda, no ale to trzeba popracować, samo nie przyjdzie. Takie jest myślenie i nastawienie we wszystkim całej współczesnej cywilizacji.
Burzy się to całkowicie w zderzeniu ze światem Papua Nowa Gwinea, gdzie mają jedzenie i podstawowe środki do życia całkowicie za darmo przez cały rok tu i teraz zawsze i wszędzie. Dlatego nie wykształcili cywilizacji, bo im jest niepotrzebna, żyją z tego co mają teraz i nie muszą myśleć co będzie potem. Dlatego religia chrześcijańska na nich nie działa, że żyć według teraz jakiś tam zasad to kiedyś będzie za to nagroda, to jest abstrakcja dla nich, oni nie są nawet tego w stanie sobie wyobrazić i dziwią, że biali są głupi, ze w ogóle tak myślą w ten sposób. Czego biały chce się rozwijać, czego biały cały czas czegoś szuka, czego biały cały czas coś chce robić, czego biały sam z siebie chce pracować. Dla nich to jest nienormalne.

Autor tej książki dochodzi do przerażających wniosków. Kilka ostatnich rozdziałów to są przemyślenia, analizy tego roku, który spędził na Papua Nowa i wskazówki co dalej. Według niego to jest właśnie źle, że miejscowi żyją w dostatku, mają wszystkiego pod dostatkiem. Bo gdyby przymierali głodem tak jak w Europie to bywało to by się wzięli do roboty i by daleko zaszli. W końcu siedzą tam ileś tysięcy lat na tej wyspie Nowa Gwinea i cały czas są na etapie zbieractwa, bo komfortowe warunki zewnętrzne nie zmuszają ich do rozwoju tak jak to było w "cywilizowanych" częściach świata. Według autora najlepiej będzie jeśli najpierw się nauczą wspólnego języka, dzięki czemu się będą uczuć w szkołach, poznają i zobaczą jak wygląda reszta świata poza ich wyspą, zapragną tego wszystkiego co jest poza ich wyspą i przyłaczą się do reszty kuli ziemskiej w niekończącej się bieganinie rozwoju cywliizacji ludzkiej, zamiast siedzenia w dżungli i cieszenia się tym co jest dookoła.

NAJWIĘKSZE PLUSY URODZENIA SIĘ, MIESZKANIA I ŻYCIA NA PAPUA NOWA GWINEA
(przez autora tej ksiązki widziane jako minusy):

1.brak pieniędzy, pieniądze nie istnieją, brak środków wymiany
wszsystko czego się potrzebuje leży na ziemi
i wystarcza dla wszystkich i jeszcze zostaje
jedzenia jest za dużo, produkowane cały rok
ubrań nie potrzeba bo jest ciepło
dach nad głową można...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    3
  • Przeczytane
    2
  • 2020
    1
  • Oceania i podobne
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Papua Nowa Gwinea. W krainie rajskiego ptaka


Podobne książki

Przeczytaj także