rozwińzwiń

Siedemdziesiąt siedem słoni

Okładka książki Siedemdziesiąt siedem słoni Piotr Biedrzycki
Okładka książki Siedemdziesiąt siedem słoni
Piotr Biedrzycki Wydawnictwo: Novae Res literatura podróżnicza
680 str. 11 godz. 20 min.
Kategoria:
literatura podróżnicza
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2018-09-19
Data 1. wyd. pol.:
2018-09-19
Liczba stron:
680
Czas czytania
11 godz. 20 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380838741
Tagi:
Indie słonie bollywood Bombaj podróż przygoda literatura podróżnicza
Średnia ocen

5,1 5,1 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,1 / 10
14 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
731
621

Na półkach: , , ,

Indie fascynują mnie odkąd pamiętam i jestem bardzo zaskoczona faktem, że książka pana Biedrzyckiego już od kilku lat istnieje na rynku wydawniczym, a ja dopiero teraz mam możliwość jej poznania, tym bardziej że serial (17 odcinków) "77 Słoni- Indie" znam doskonale i był on oglądany już kilkakrotnie (serdecznie go polecam).
Indie odbieram jako kraj, w którym ludzie są wdzięczni za każdą drobnostkę, która przytrafiła im się w życiu i wierzących, że po coś (ta drobnostka) ona się stała, to kraj najróżniejszych świąt i religii, gdzie każdy znajdzie miejsce dla siebie i gdzie wyznawcy różnych religii potrafią żyć obok siebie, a nawet co (czasami mocno) zaskakujące wspólnie świętować, choć czci się zupełnie innego Boga.
Jest to kraj bardzo zróżnicowany pod względem geograficznym i krajobrazowym, przez co każdy region różni się do tego stopnia, że możesz mieć wrażenie podróży do zupełnie innego kraju.
Od północy na południe, od zachodu na wschód panuje różny klimat, obejrzymy skrajnie różne krajobrazy, znajdziemy i góry i morze. A mimo to cały czas jesteś w Indiach. Ten kraj to wielobarwne festiwale, medytacja, joga, świątynie w tym mój ukochany - Tadż Mahal- pomnik poświęcony miłości, to tańce i jedzenie- każdy region to inny smak, każdy ma swoje wyjątkowe i niezapomniane smaki. Dla mnie Indie to jedność i różnorodność w jednym, to miłość i nienawiść, to tradycja i nowoczesność, to bogactwo i skrajna bieda, to przesyt i walka o przetrwanie do jutra... Czy autorowi udało się oddać ducha tego niezwykłego kraju, pokazać go tak jak On sam go widzi? W moim odczuciu tak!

Nie będę opisywać fabuły, bo w tej historii dzieje się mnóstwo, a każdy wątek powiązany jest z poprzednim, bądź jest przyczyną następnego, przez co nie chciałabym Wam czegoś nieopatrznie zaspojlerować, tym bardziej że wydawca już wiele ujawnia. Uwierzcie mi jednak na słowo, sięgajcie po tę książkę, bo naprawdę warto.
Mimo tego, że jest to bardzo obszerna lektura (ponad 680) stron, nie nudziłam się ani przez moment. Dałam się porwać przygodzie już od pierwszej strony, w której główny bohater spełnia swoje marzenie i staje na indyjskiej ziemi... Czytając tę historię, jeszcze bardziej zapragnęłam spełnić własne marzenie...
Wraz z głównym bohaterem wędrujemy od największych slumsów świata, po kojące wody Morza Arabskiego, zahaczając o kolorowy świat Boolywood, przebywając w historycznych miejscach, obserwując zataczające się koło życia w Varanasii. Otwieramy się na uczucia i emocje, a tych tutaj naprawdę nie brakuje.
Akcja jest różnorodna, momentami goni na złamanie karku, nie dając złapać oddechu, by za chwilę zwolnić i dać odpocząć rozkołysanemu sercu. Nie sposób się przy tej książce nudzić, zaskakuje w niespodziewanych momentach, a barwne i plastyczne opisy pobudzają wyobraźnię, słowa malują przed oczami obrazy oddające barwy, zapachy i smaki.
Bohaterowie są ciekawie wykreowani i poprowadzeni, nie ma tu nikogo zbędnego, każdy wiele do tej historii wnosi. Momentami główny bohater może wydawać się zbyt pewny siebie, ale to dodaje mu tylko autentyczności i jakiegoś takiego... uroku? Bardzo przypadły mi do gustu jego rozważania na różne tematy, momentami dość mocno filozoficzne, ale pokazujące życie, takim, jakie jest bez zbędnego koloryzowania, zmuszając przy tym do głębokiej refleksji. Polubiłam go bardzo, choć moim ulubieńcem zdecydowanie został jego towarzysz Popu- cudowna postać.
Autor doskonale opisuje otaczający go świat, pokazuje kulturę i obyczajność zwykłych ludzi, punktując przy tym różnice i podobieństwa, które nas łączą bądź dzielą. Przemyca przy tym mnóstwo ciekawostek i faktów dotyczących miejsc, w których akurat toczy się fabuła,

"Siedemdziesiąt siedem słoni" zaklasyfikowana jako książka przygodowa, ale ja się z tym nie zgodzę. Dla mnie jet to mix gatunkowy, bo znajdziemy tu wszystkiego po troszku, mamy tutaj dobrą powieść obyczajową z gorącym romansem w tle, nutkę sensacji, a nawet kryminału, ocieramy się momentami o reportaż czy książkę podróżniczą. Jestem nią oczarowana i bardzo się cieszę, że trafiła ona w moje ręce, choć żałuję, że tak późno...

Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To intrygująca opowieść o ludziach, uczuciach i emocjach, w której każdy znajdzie coś dla siebie, przy okazji poznając Indie takie, jakie są na prawdę...

Indie fascynują mnie odkąd pamiętam i jestem bardzo zaskoczona faktem, że książka pana Biedrzyckiego już od kilku lat istnieje na rynku wydawniczym, a ja dopiero teraz mam możliwość jej poznania, tym bardziej że serial (17 odcinków) "77 Słoni- Indie" znam doskonale i był on oglądany już kilkakrotnie (serdecznie go polecam).
Indie odbieram jako kraj, w którym ludzie są...

więcej Pokaż mimo to

avatar
65
13

Na półkach:

Książka Piotra Biedrzyckiego długo czekała na moją recenzję, zatem najwyższy czas spisać myśli. Jej akcja dzieje się w Indiach, więc bardzo cieszyłam się na tę lekturę, ale jednocześnie miałam wysokie oczekiwania. Czy je spełniła?

Indie często stają się bohaterem książek polskich autorów. Najczęściej mają formę bliską reportażowi, ale na rynku jest też niemało książek naukowych. Tymczasem „Siedemdziesiąt siedem słoni” to powieść przygodowa. Choć nie jest to debiut literacki autora, prędzej skojarzycie go jako twórcę serii filmów podróżniczych „77 słoni”.

Indie – kłopoty, przygody, magia
Główny bohater, Piotr, przybywa do Bombaju i od razu pakuje się w kłopoty. Już w drodze z lotniska do hotelu zostaje pobity i okradziony. Na jego szczęście dzieje się to blisko slumsu Dharavi, w którym, dzięki życzliwości i opiece mieszkańców, wraca do sił, by zacząć swoją wielką przygodę. O jego dalszym losie decydują różne przypadki i niezwykłe zbiegi okoliczności. Wkrótce trafia do świata bollywoodzkich filmów, ociera się o narkotykowy półświatek i oczywiście spotyka wielką miłość.

Cała historia jest nieprawdopodobna (nawet jak na Indie) i autor najwyraźniej ma tego świadomość. Stara się ją uwiarygodnić przez staranne osadzenie w indyjskich realiach. Widać tu dużą troskę o tło historyczne, detale i włączenie w fabułę prawdziwych zdarzeń. Dzięki temu w tekście pojawiają się różne ciekawostki, np. o słynnej (wręcz kultowej) Leopold Cafe, która kiedyś była… sklepem handlującym naftą, albo o najstarszym kinie w Indiach (Regal Cinema). Przeczytamy tu o hinduskich obyczajach i świętach, także tych mniej znanych jak Ratha Yatra (festiwal wozów). Na kartach książki spotkamy też Danutę i Andrzeja Gliwiczów, czyli znane polskie małżeństwo występujące w filmach kręconych w Bollywood.

Śledząc losy Piotra można się wiele dowiedzieć o Indiach. Nie jest to może wiedza „dla zaawansowanych”, ale dość rzetelna i podana w ciekawy, przystępny sposób. W trakcie lektury nabierałam przekonania, że autor włożył dużo pracy w poznanie historii i kultury Indii oraz przeczytał wiele książek na ten temat. Dostrzegam, doceniam, jednak to dla mnie za mało.

Czego oczekuje czytelnik?
Sięgając po powieść o Oriencie, chciałabym przenieść się do innego świata. Zanurzyć się w jej karty i znaleźć się w środku opowieści. Tymczasem autor poprzez ciągłe odniesienia do Polski utrudnia wejście w ten egzotyczny świat. Co chwilę wyrywa nas z Orientu i wrzuca na chwilę do Polski, by zaraz wrócić nad Ganges. Jakby brakowało mu pomysłu, jak opisać Indie, i zaufania do czytelniczej wyobraźni. Podsuwa nam proste porównania, którymi zaburza rytm książki. Irytowało mnie to zwłaszcza na początku opowieści, z czasem raziło trochę mniej, bo zaczęłam sobie to tłumaczyć tęsknotą narratora za krajem i jego poczuciem obcości w tym nowym dla niego świecie. Na szczęście im dłużej przebywał w Indiach, tym bardziej wciągał się w ten świat, a im lepiej go rozumiał, tym rzadziej szukał analogii do świata zachodniego. Niestety pod koniec książki te porównania wróciły z irytującą częstotliwością.

To nie jedyne fragmenty przez które trudno przebrnąć. Wątek miłosny i sceny miłosne zdecydowanie nie są atutem tej książki. Opisom tej relacji brak autentyczności i dojrzałości.

Przepis na bestseller?
Niedociągnięć jest więcej. W mojej ocenie głównym przewinieniem autora jest jego postanowienie napisania bestsellera na miarę “Shantaram”. Nie dobrej, wciągającej powieści, ale hitu sprzedażowego. Wprawdzie jedno drugiego nie wyklucza, ale w tym przypadku dążenie do sukcesu komercyjnego bardzo zaszkodziło książce.

Autor niestety nie szukał własnego przepisu na sukces, ale postanowił naśladować „Shantaram” Gregory’ego Davida Robertsa. „Siedemdziesiąt siedem słoni” to nie plagiat, takie oskarżenie byłoby przesadą. Ale też nie niewinna zabawa literacka, choć autor próbuje to sugerować. Chce zdusić wrażenie, że przekroczył granicę i otwarcie wprowadza na karty książki Biuro zaginionej miłości Didiera Levy’ego (kto czytał „Shantaram”, zna je doskonale). Ten zabieg ma połączyć książki, być takim mrugnięciem okiem w stronę czytelnika. Niestety w kontekście licznych podobieństw fabuły tylko dopełnia złe wrażenie. Żałuję, że autor nie poszedł własną literacką drogą, efekt byłby z pewnością dużo ciekawszy.

Więcej na https://wypadwswiat.pl/

Książka Piotra Biedrzyckiego długo czekała na moją recenzję, zatem najwyższy czas spisać myśli. Jej akcja dzieje się w Indiach, więc bardzo cieszyłam się na tę lekturę, ale jednocześnie miałam wysokie oczekiwania. Czy je spełniła?

Indie często stają się bohaterem książek polskich autorów. Najczęściej mają formę bliską reportażowi, ale na rynku jest też niemało książek...

więcej Pokaż mimo to

avatar
9
8

Na półkach: ,

"Siedemdziesiąt siedem słoni" zasługuje na dobre słowo, stanowiąc ciekawą przygodową powieść, skarbnicę cytatów, a także niecodzienny przewodnik po jednym z najludniejszych krajów świata i poleca się na kilka przyjemnych wieczorów z książką albo... dłuższy lot ;) Poszukujący podróżniczych wrażeń czy lubiący życiowe rozważania z pewnością nie będą rozczarowani.

Cała recenzja: https://www.sylviavoyages.com/2018/12/siedemdziesiat-siedem-soni-piotr_9.html

"Siedemdziesiąt siedem słoni" zasługuje na dobre słowo, stanowiąc ciekawą przygodową powieść, skarbnicę cytatów, a także niecodzienny przewodnik po jednym z najludniejszych krajów świata i poleca się na kilka przyjemnych wieczorów z książką albo... dłuższy lot ;) Poszukujący podróżniczych wrażeń czy lubiący życiowe rozważania z pewnością nie będą rozczarowani.

Cała...

więcej Pokaż mimo to

avatar
666
288

Na półkach: ,

Być może zaskoczy was początek moje recenzji, ale mam problem z książką Piotra Biedrzyckiego pod tytułem „Siedemdziesiąt siedem słoni” i tym, co o niej tak naprawdę myśleć. O tej pozycji dowiedziałam się jeszcze zanim została wydana. Na Facebooku natknęłam się na posty autora, w których prosi o wsparcie finansowe, aby uzbierać odpowiednią sumę na wydanie swojej książki.


W głębi serca kibicowałam temu mężczyźnie, aby udało mu się zrealizować swój cel. Szczerze mówiąc nie mogłam się doczekać, kiedy jego dzieło trafił w moje ręce. Indie to kraj, który kocham z całego serca i ubolewam, że jeszcze nie udało mi się tam wybrać. „Siedemdziesiąt siedem słoni” miało mi dać namiastkę ukochanego przeze mnie państwa. Dzięki niej chciałam poczuć jego magię oraz jeszcze większym stopniu poznać jego kulturę, nieznane mi jeszcze tradycje czy święta, a nawet miejsca.

W związku z tym niedługo po w jej wydaniu napisałam do wydawnictwa z pytaniem o możliwość otrzymania egzemplarza recenzenckiego. Cieszyłam się, gdy otrzymałam pozytywną odpowiedź i wkrótce dzieło Piotra Biedrzyckiego trafiło w moje ręce. Jednak niedługo później autor swoim zachowaniem sprawił, że moja radość trochę przygasła. Nieprzyjemnie było dowiedzieć się, że pisarz odnosi się kompletnie bez szacunku do innej młodej recenzentki jedynie dlatego, że odmówiła przyjęcia od niego egzemplarza powieści „Siedemdziesiąt siedem słoni” za jej polecenie.



Rozumiem, że autor jest niezwykle dumny z własnego osiągnięcia w postaci wydania swojej książki, ale przydałoby się trochę pokory, której podobno Indie go nauczyły. Nie każdy musi mieć chęć przeczytania danej pozycji i to nie jest powód do obrażania kogokolwiek. Bardzo zawiodłam się na panu Piotrze czytając całą dyskusję jaką wywołał. Potrzebowałam potem trochę czasu, aby nabrać dystansu i zabrać się za „Siedemdziesiąt siedem słoni” nie mając w głowie tej dyskusji. Chciałam skupić się tylko i wyłącznie na samej książce.

Udało się. Przeczytałam dzieło stworzone przez Piotra Biedrzyckiego jako miłośniczka Indii marząca o podróży do tego kraju. Książka wciągnęła mnie od pierwszej strony. Autor stworzył świetną powieść przygodową, której akcja, jak już pewnie się domyślacie, toczy się w Indiach. Główny bohater – Piotr – przylatuje do tego egzotycznego kraju, aby odnaleźć siebie i… napisać książkę. Jednak jego wyprawa wymyka się spod kontroli już pierwszego dnia. W drodze do hotelu mężczyzna zostaje nie tylko okradziony, ale również dotkliwie pobity. Na szczęście wkrótce na swojej drodze napotyka pomocnych ludzi, dzięki którym nabiera sił na kontynuowanie swojej orientalnej podróży.


Chociaż jest bardzo obszerna to lektura jej nie była ani na moment męcząca czy nudna. Z ogromną ciekawością czytałam o wszelkich przygodach głównego bohatera począwszy od tych związanych ze slumsem Dharavi czy pracą przy produkcjach bollywoodzkich, poprzez intensywną historię miłosną, świetny pomysł na biznes w Goa, po interesujące spotkanie z polską firmą produkującą film o Indiach.


Czytając „Siedemdziesiąt siedem słoni” jeszcze bardziej zapragnęłam pojechać w te wszystkie miejsca, w których był główny bohater. Niektórzy zarzucają autorowi, że zbyt dużo mówi o nieprzyjemnym zapachu występującym w Indiach. Ale według mnie to jest przesada. Ja jestem wdzięczna autorowi za szczerość, bo chociaż wiem czego mogę się spodziewać przylatując do tego kraju.

I tu zaczyna się ponownie ten mój problem z książką „Siedemdziesiąt siedem słoni”. Nie uważam że to jest zła książka, a wręcz przeciwnie bardzo mi się spodobała. Być może nie jest najwyższych lotów, język Piotra Biedrzyckiego zalatuje grafomanią, a cała książka zdecydowanie potrzebuje porządnej redakcji, żeby poprawić literówki, pozbyć się powtórzeń etc., ale w moim odczuciu niektóre oceny tej książki są mocno przesadzone. Przeczytałam kilka negatywnych recenzji i długo zastanawiałam się, czy ich autorzy czasami nie mają racji. Ale w ostateczności odnoszę wrażenie, że część opinii opublikowanych w Internecie, nie wynikają z samej oceny książki a oceny zachowania osoby, która ją napisała. W wyniku dyskusji, w której pisarz obraził recenzentkę, nie ma dobrej opinii wśród innych blogerów książkowych. Niestety po tej akcji autor budzi niechęć, a to jednak odbija się na odbiorze jego książki.


Myślę, że oprócz zainwestowania w redakcję swojej książki, autor chcąc, aby książka zaczęła być lepiej odbierana, warto żeby trochę spokorniał i zaczął przyjmować konstruktywną krytykę i naprawił swoją relację z twórcami internetowymi. Inaczej obawiam się, że książka może przesądzić o życiu autora jednak w sposób negatywny. Osobiście bym tego nie chciała, bo uważam że „Siedemdziesiąt siedem słoni” ma potencjał.


Na razie nie odniosę się do zarzutów dotyczących mocnego inspirowania się dziełem Gregory’ego Davida Robertsa pod tytułem „Shantaram”. Nie poznałam jeszcze tej pozycji jeszcze, ale wkrótce zamierzam to nadrobić. Wówczas wyrobię sobie ostateczną opinię na temat książki „Siedemdziesiąt siedem słoni” autorstwa Piotra Biedrzyckiego.


[Recenzja pochodzi z https://www.natblue.eu/kultura/ksiazki/piotr-biedrzycki-siedemdziesiat-siedem-sloni/]

Być może zaskoczy was początek moje recenzji, ale mam problem z książką Piotra Biedrzyckiego pod tytułem „Siedemdziesiąt siedem słoni” i tym, co o niej tak naprawdę myśleć. O tej pozycji dowiedziałam się jeszcze zanim została wydana. Na Facebooku natknęłam się na posty autora, w których prosi o wsparcie finansowe, aby uzbierać odpowiednią sumę na wydanie swojej książki.
...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2
2

Na półkach:

Czekałam na tę książkę, bo kocham wschodnie podróże. Niestety zawiodłam się srodze. Pan Biedrzycki na etapie pisania był chyba przekonany że będzie miał płacone "od wiersza". Grafomańskie wypociny zdające się nie mieć końca są tak męczące, że przeczytanie tej pozycji zajęło mi około 10 dni. W tak zwanym międzyczasie udało mi się przeczytać dwie inne (szczęśliwie interesujące) pozycje. Pan Piotr musi lubić siebie i swoje pisanie, jeśli zdecydował się na krok wydania w formie książkowej tego co sam wysmarował. Proszę wybaczyć to określenie, ale literaturą tego nazwać nie można! Książka "77 Słoni" nie jest warta nawet tych paru zdań jakie tu skleciłam, ale.... No właśnie, jest jeszcze drugie dno tej sprawy. Podczas męczarni czytania (zwanych w przypadku strawniejszych pozycji lekturą) odnosiłam wrażenie, że ta książka brzmi znajomo... I wreszcie mnie oświeciło: Gregory David Roberts! Może nie jest to plagiat, ale pan Biedrzycki czerpie pełną garścią z pomysłów tego autora. Nawet niektóre opisy są zastanawiająco podobne... Nie tędy droga na literackie salony, Wstyd Drogi Panie! Dziwię się wydawnictwu Novae Res że nie weryfikuje tego typu twórczości zanim doprowadzi do jej wydania. PS Napisałam podobną recenzję na jednym z portali. Nie zauważyłam że należy on do wydawcy tej książki. Recenzji nie ma. Cenzura wróciła? Wszak "prawdziwa cnota krytyk się nie boi" jak mawiał pewien biskup

Czekałam na tę książkę, bo kocham wschodnie podróże. Niestety zawiodłam się srodze. Pan Biedrzycki na etapie pisania był chyba przekonany że będzie miał płacone "od wiersza". Grafomańskie wypociny zdające się nie mieć końca są tak męczące, że przeczytanie tej pozycji zajęło mi około 10 dni. W tak zwanym międzyczasie udało mi się przeczytać dwie inne (szczęśliwie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
133
89

Na półkach: ,

Z natury jestem uparta i nie poddaję się. Przy okazji recenzji „Siedemdziesięciu siedmiu słoni” szukam w pamięci takich momentów, w których powiedziałam sobie: „Nie, poddaję się”. I stwierdzam, że wczorajsza decyzja o odłożeniu powieści Biedrzyckiego była pierwszym razem, gdy dawałam za wygraną. Dlaczego?
„Siedemdziesiąt siedem słoni” przywiodło mi na myśl powieść „Shantaram”, którą napisał Gregory David Roberts. Pomyślałam: „Super, kolejny raz cudowne Indie!” i mimo wielu negatywnych opinii, postanowiłam Słonie zakupić i przekonać się na własnej skórze czym są. Moi Drodzy, porównać „Shantaram” z tworem Biedrzyckiego to tak, jakby próbować porównać pięciogwiazdkowy hotel ze starym namiotem rozłożonym pośród dwóch starych drzew nieudolnie udających las.
Podczas gdy „Shantaram” jest niezwykle melodyjną, pachnącą, smaczną i porywającą historią, „Słonie” są puste, usiane powtórzeniami, pozbawione korekty i redakcji, ale przede wszystkim obrzydliwe.

Cała recenzja dostępna na: www.ksiazkowepasje.pl

Z natury jestem uparta i nie poddaję się. Przy okazji recenzji „Siedemdziesięciu siedmiu słoni” szukam w pamięci takich momentów, w których powiedziałam sobie: „Nie, poddaję się”. I stwierdzam, że wczorajsza decyzja o odłożeniu powieści Biedrzyckiego była pierwszym razem, gdy dawałam za wygraną. Dlaczego?
„Siedemdziesiąt siedem słoni” przywiodło mi na myśl powieść...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1977
1455

Na półkach:

Piotr już pierwszego dnia pobytu w Indiach zostaje okradziony i pobity. Miał jednak szczęście i spotkał ludzi, którzy postanowili udzielić mu pomocy i dzięki nim udało mu się wrócić do zdrowia. Musiał jednak zmienić swój sposób myślenia o tym kraju. Jego nową dewizą było: „Nie oczekuj niczego, bądź gotowy na wszystko”. „Tłoczne ulice Bombaju, fetor slumsu Dharavi, baśniowy Bollywood, idylliczne plaże Goa... trudno pozostać obojętnym wobec tej niesamowitej, pełnej kontrastów scenerii. Trzeba tylko mieć otwarte oczy i... pozwolić się nieść przygodzie!”

Wiem, że mówiłam o tym już wiele razy i będę się powtarzać, ale za każdym razem, gdy sięgam po książkę na temat Indii, wydaje mi się, że wiem na temat tego kraju wszystko. I zawsze okazuje się, że się myliłam. Nawet bardzo. Tak było i tym razem.

Siedemdziesiąt siedem słoni to niezwykła historia. Obszerna, ale ja nie czułam tego, że mam do czynienia z cegłą. Piotr Biedrzycki ma bardzo lekkie pióro i potrafi zaintrygować swoją opowieścią. Ja w każdym razie przepadłam i trudno było mi się od niej oderwać.

Indie przedstawione przez autora z jednej strony mnie fascynowały. Z drugiej strony jednak mnie przerażały. Czym? Przeczytajcie chociażby początek i będziecie wiedzieli, o co mi chodzi. Nam, Europejczykom, trudno będzie zrozumieć kulturę tego kraju. To niesamowite, że w naszych czasach wciąż są takie miejsca, gdzie skrajna bieda zderza się z bogactwem. Na dodatek to kraj, w którym nie jest zbyt bezpiecznie.

Widać, że autor włożył w tę historię całe swoje serce. Widziałam to, co działo się w Indiach. Czułam te zapachy i smaki. Niewielu autorów potrafi w taki sposób opowiedzieć o tak egzotycznym miejscu. Jestem pod dużym wrażeniem.

Zabrakło mi tutaj zdjęć, ale wiem, dlaczego ich nie ma i nie mam zamiaru specjalnie się o to czepiać. Kiedy poznacie powód, dlaczego się tu nie pojawiły, też nie będziecie się wściekać na autora i wydawcę.

Jeśli interesujecie się Indiami, spokojnie możecie przeczytać tę książkę. Jak wspomniałam, jest dość obszerna, ale w trakcie czytania nie ma się wrażenia, że historia się ciągnie w nieskończoność. To dobrze napisana opowieść o Indiach i dzięki niej poznacie ten kraj z innej strony, niż oferują to przewodniki turystyczne.

www.czytelnia-mola-ksiazkowego.pl

Piotr już pierwszego dnia pobytu w Indiach zostaje okradziony i pobity. Miał jednak szczęście i spotkał ludzi, którzy postanowili udzielić mu pomocy i dzięki nim udało mu się wrócić do zdrowia. Musiał jednak zmienić swój sposób myślenia o tym kraju. Jego nową dewizą było: „Nie oczekuj niczego, bądź gotowy na wszystko”. „Tłoczne ulice Bombaju, fetor slumsu Dharavi, baśniowy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
150
116

Na półkach: ,

Fabuła tej książki jest z jednej strony prosta, bo mamy Piotra, który jedzie do Bombaju, by odbyć podróż życia. A z drugiej strony złożona, bo dzieje się tutaj tyle, że nie sposób tego streścić w kilku zdaniach. Powiem wam jak ja ta książkę odbieram. Moim zdaniem jest to nie tylko książka przygodowa, ale przede wszystkim jest to książka, z której każdy z nas wyniesie coś dla siebie.

W życiu każdy dzień przynosi coś nowego. Wiara, los i łut szczęścia lub jego brak, prowadzą nas po nieznanych ścieżkach do celu, jakim jest nieznany ląd, a rzeczywistość wydaje się być niechcianą iluzją i złym snem. Przeznaczenie jest jedyną na świecie prawdą. Przeznaczenie nie kłamie. s. 30


"Siedemdziesiąt siedem słoni" przyciągnęło moją uwagę nie tylko tytułem, ale też piękną okładka. jak się okazało, w środku znalazłam to, co lubię najbardziej, czyli powieść wielowymiarową, z nawiązaniami do kultury, religii, duchowości, psychologii.

Dźwięki, zapachy i codzienne czynności zaczęły być moimi zapachami i czynnościami. Moja świadomość wsiąkała w ten ocean biedy. Słyszałem bicie serc milionów ludzi, a moje biło strachem pozostania tu, w tych warunkach, na zawsze, ale nie chciało jeszcze wracać do domu, bo to miejsce - Dharavi - stawało się moim domem. s. 59


Jeśli lubicie klimaty dalekowschodnie, to jest to książka która was zainteresuje. W tę powieść po prostu się wsiąka, jest tutaj tyle przygód, że na każdym kroku znajdujemy się w innym miejscu i nie sposób przewidzieć, gdzie będziemy za chwilę. Ilość przypadków z jakimi ma do czynienia bohater jest niezliczona. Ja wam opowiem o jednym, żebyście mieli pojęcie co was czeka podczas lektury. W momencie, gdy nasz bohater przybywa do Indii ma ze sobą oszczędności, które dla niepoznaki chowa pod wewnętrzną wkładką w bucie. Pech chciał, że pewnego razu gdy jest w świątyni buty musi zdjąć, a kiedy wraca już ich nie ma. Splotem wydarzeń odnajduje obuwie na stopach chłopca, musi wymyślić sposób by je odzyskać, ale należy pamiętać, że są to Indie, a nie Europa, a tam żadne umowy własności i prywatności nie mają znaczenia.

Ludziom jest wiecznie mało i mało, chcą więcej i więcej. Bez umiaru, bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia zabijają się nawzajem, by mieć więcej. Gdzie jest granica ludzkiej zachłanności, kiedy nastąpi uczucie sutości, gdzie są ludzkie serca? s. 79


Te zdarzenia bardzo mnie poruszyły i zaciekawiły. Od tamtej pory czytałam z zapartym tchem śledząc co też się jeszcze wydarzy. Dlatego jeśli jesteście ciekawi w jaki sposób można odzyskać swoje rzeczy, czy jak stać się gwiazdą Bollywoodu, by przeżyć w obcym kraju, to jest to książka dla was. Dodatkowo przekonacie się, że można zostać przypadkowo bogaczem i potentatem sprzedaży stołów bilardowych.

W takich miejscach poznajemy swoje najgłębsze zakamarki kruchej słabości. s. 541


Muszę tutaj dodać jeszcze krótką notatkę o autorze. Piotr Biedrzycki,bo o nim mowa, jest autorem również kilku tomików poetyckich, Indie są jego wielką pasją, podróżował tam wielokrotnie, dlatego też bohater jest jego imiennikiem. W 2015 roku zrealizowała serię filmu podróżniczego pt.: "77 słoni- -Indie". Fragmenty można zobaczyć ---> T U T A J <---

Indie są świętującym krajem. Nie ma dnia by nie odbywały się tutaj jaskiejś uroczystości poświęcone jednemu z wielu milionów hinduskich bogów. Wiara w nich ma ogromną moc. Przy takich okazjach składane bogom dary dają hindusom nadzieje na lepsze życie doczesne i przyszłe, w innym wcieleniu. s. 545


Mam nadzieję, że zaciekawiłam was tym tytułem, a jeśli nie, to dodam jeszcze, że jest tutaj klimat znany z filmów "Slumdog milioner z ulicy" i "Forrest Gump". Zachęcam was do lektury, później do dyskusji w komentarzach. Dajcie znać co sądzicie. Sięgniecie po ten tytuł?

Fabuła tej książki jest z jednej strony prosta, bo mamy Piotra, który jedzie do Bombaju, by odbyć podróż życia. A z drugiej strony złożona, bo dzieje się tutaj tyle, że nie sposób tego streścić w kilku zdaniach. Powiem wam jak ja ta książkę odbieram. Moim zdaniem jest to nie tylko książka przygodowa, ale przede wszystkim jest to książka, z której każdy z nas wyniesie coś...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    36
  • Przeczytane
    18
  • Posiadam
    6
  • Targi Książki Kraków 2018
    1
  • Ulubione
    1
  • Grube czytanie
    1
  • 2020
    1
  • Czytane w pandemii
    1
  • Chcę prz... - arabs., Indie, Azja, Egipt
    1
  • Podróżnicze
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Siedemdziesiąt siedem słoni


Podobne książki

Przeczytaj także