rozwińzwiń

Nasz rok w Oriencie

Okładka książki Nasz rok w Oriencie Victoria Twead
Okładka książki Nasz rok w Oriencie
Victoria Twead Wydawnictwo: Pascal Cykl: U mnie zawsze świeci słońce (tom 3) reportaż
384 str. 6 godz. 24 min.
Kategoria:
reportaż
Cykl:
U mnie zawsze świeci słońce (tom 3)
Tytuł oryginału:
Two Old Fools on a camel
Wydawnictwo:
Pascal
Data wydania:
2013-06-19
Data 1. wyd. pol.:
2013-06-19
Liczba stron:
384
Czas czytania
6 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788376421575
Tłumacz:
Andrzej Zakrzewski
Tagi:
Orient Bliski Wschód
Średnia ocen

5,9 5,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Być belfrem w Bahrajnie



5772 669 446

Oceny

Średnia ocen
5,9 / 10
96 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2340
2337

Na półkach:

Zacznę od okładki. A właściwie jej tylnej strony. I tego, iż wydawca poleca książkę z pobytu w Bahrajnie tym czytelnikom, którzy chcieliby się udać do Tunezji lub Egiptu. Ciekawe, czy tym, którzy chcą odwiedzić Hiszpanię lub Norwegię proponuje książkę o Polsce. Przecież to to samo. A jednak nie do końca. Zatem przejdźmy do treści. Lakoniczna. Skrótowa. Przypominająca krótkie wpisy niż opowiedzianą ze swadą historię. Bahrajnu w niej jak na lekarstwo. Sporo o jednej, konkretnej, prywatnej szkole ASS, w której uczyła autorka i jej mąż. Wiele informacji o dziwacznych zwyczajach kolegów z pracy. O uczniach. Niedużo o przyrodzie lub historii wyspy. Kilka faktów z arabskiej wiosny, której pisarka była naocznym świadkiem. Poczytać można, lecz nie spodziewajcie się szału uniesień. Ot, taka plażowa lektura, z której niewiele wynika.

Zacznę od okładki. A właściwie jej tylnej strony. I tego, iż wydawca poleca książkę z pobytu w Bahrajnie tym czytelnikom, którzy chcieliby się udać do Tunezji lub Egiptu. Ciekawe, czy tym, którzy chcą odwiedzić Hiszpanię lub Norwegię proponuje książkę o Polsce. Przecież to to samo. A jednak nie do końca. Zatem przejdźmy do treści. Lakoniczna. Skrótowa. Przypominająca...

więcej Pokaż mimo to

avatar
492
376

Na półkach: , , ,

Piszę tą opinię i chcę o niej zapomnieć. Na okładce książka jest tak zachwalana, że to niby bestseler, czego ja się z niej nie dowiem. A tak naprawdę dowiedziałam się prawie dokładnie tych rzeczy, które są wymienione z tyłu okładki: czemu nie można podawać na powitanie lewej ręki, czemu nie mozna pokazywać podeszew butów oraz czy wszyscy Arabowie mają na imię Mahomet. No, może autorka dała mi lekki bonusik wiedzowy. Dowiedziałam się, że istnieje takie państwo jak Bahrajn, że Arabowie są bardzo namolni, klamią i często maja wredne usposobienie.
Autorka skupia się strasznie na detalach z życia osobistego. Opisuje jak pili ww barze ze znajomymi, jaką niespodziankę sprawili na urodziny przyjaciołom. No naprawdę niewiele można sie z niej dowiedzieć na temat zwyczajów kraju w którym mieszka rok. Nie podobała mi się strasznie. Trąci nudą.

Piszę tą opinię i chcę o niej zapomnieć. Na okładce książka jest tak zachwalana, że to niby bestseler, czego ja się z niej nie dowiem. A tak naprawdę dowiedziałam się prawie dokładnie tych rzeczy, które są wymienione z tyłu okładki: czemu nie można podawać na powitanie lewej ręki, czemu nie mozna pokazywać podeszew butów oraz czy wszyscy Arabowie mają na imię Mahomet. No,...

więcej Pokaż mimo to

avatar

Gniot.
Liczyłam na opowieść o Bahrajnie, a tym czasem dostałam nieśmieszne, idiotyczne historyjki z życia dwojga staruszków, którzy nie mają niczego wartościowego do przekazania czytelnikowi. Poza kilkoma szczątkowymi informacjami na temat Wiosny Arabskiej w Bahrajnie, nie ma tam nic merytorycznego na temat tego kraju. Mamy za to opisy tego, jak mąż autorki- Joe drapie się "poniżej pasa" w miejscach publicznych (dwukrotnie),albo informacje typu: ,,Joe skorzystał z łazienki (nazywa to ,,znaczeniem własnego terytorium")."
Nie będę się czepiała tłumaczenia, bo nie czytałam oryginału, ale pojawia się tu np. nazwa saudyjskiego ministerstwa i jest ona niezgodna z polskim przyjętym tłumaczeniem.
Autorce nie podoba się, że w muzeum są stare rzeczy ,,nie potrafiłam wykrzesać ani krzty entuzjazmu na widok mających po sześć tysięcy lat artefaktów. Wszystko wydawało mi się wysuszone i pokurczone".
Kobieta przyjeżdża do bogatego, rozwiniętego kraju jako nauczycielka (!),a jest zdziwiona, że do szkoły w stolicy nikt nie przyjeżdża na wielbłądzie. W 2010 roku.
Notorycznie opisywani są inni nauczyciele. Ciekawe, jakie miny mięli po przeczytaniu tej książki. Mamy tu np. wzmiankę o tym, jak to koleżanka z pracy twierdzi, że nie ma papierosów i ktoś ją częstuje, po czym autorka książki "przypadkiem" zagląda jej do torebki, by dowiedzieć się, że kobieta kłamie. Dwie strony dalej padają takie oto słowa o owej koleżance z pracy: ,,przesłaniała światło dzienne, kołysząc olbrzymim zadem".
O koledze z pracy: ,,No i ten cuchnący oddech. Dałam mu duży słoik miętówek, a on na to, że mu niepotrzebne".
W książce pełno jest idiotycznych historyjek, które chyba miały być zabawne. Niestety wypadają żenująco. Czy opowieść o tym, jak Joe dostaje wózek na zakupy i idąc ze sklepu się z nim wywraca jest na prawdę na tyle interesująca, by zawrzeć to w książce? W dodatku na 3 stronach?! Ze zdjęciem wózka i jego imieniem?
Gdy mecz koszykówki uczniów szkoły Joe kończy się awanturą i chaosem, mąż autorki wdaje się w bójkę z uczniami(!): ,,osobiście powaliłem pięciu uczniów na ziemię, ale oni natychmiast powstali" i uwaga, dalej jest już tylko gorzej: "przy okazji obrzucając mnie takim spojrzeniem, jakbym im powiedział, że Jezus jest lepszy od Mahometa".
Niewiarygodne, że wydawnictwo Pascal wydało tak złą książkę. W dodatku jest to trzeci tom przetłumaczony na polski.
Jeszcze jeden dziwaczny fragment: ,, Znana już byłam z mojego szczekania, dzięki któremu zasłużyłam sobie na przezwisko Dogsbody. Kiedy Jake odwiedził toaletę, na czworakach ukryłam się za kolumną obok baru. Wracając musiał mnie minąć, a ja wtedy wyskoczyłam i ugryzłam go w kostkę. Był tak bardzo zaskoczony, że wierzgnął. A ja ujrzałam gwiazdy przed oczami.". Przypominam, że w momencie pisania tego dzieła Victoria Twead była już na emeryturze.

Na okładce napisane są trzy pytania, na które, jak zapewnia nas wydawca, odpowiedź znajdziemy w tej książce. Niestety nic z tego.
Mam wrażenie, że autorka i jej mąż zupełnie nie poznali Bahrajnu. Z "Naszego roku w Oriencie" wynika, że nie utrzymywali żadnych znajomości z Bahrajńczykami, mieli jedynie do czynienia z uczniami w szkole. Ich życie toczyło się między hotelem, pracą i irlandzkim pubem.
Dlatego, jeśli ktoś zamierzał sięgać po tę pozycję, w nadziei, że dowie się czegoś ciekawego o Bahrajnie, to muszę go rozczarować. Nie ma w niej nic wartego spędzenia czasu nad niemal 400 stronami.

Z tyłu okładki jest też taki tekst:
,,Jeśli byłeś lub dopiero rozważasz wyjazd do Egiptu czy Tunezji, ta książka jest właśnie dla Ciebie".
Serio?

Gniot.
Liczyłam na opowieść o Bahrajnie, a tym czasem dostałam nieśmieszne, idiotyczne historyjki z życia dwojga staruszków, którzy nie mają niczego wartościowego do przekazania czytelnikowi. Poza kilkoma szczątkowymi informacjami na temat Wiosny Arabskiej w Bahrajnie, nie ma tam nic merytorycznego na temat tego kraju. Mamy za to opisy tego, jak mąż autorki- Joe drapie się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2170
174

Na półkach: , , , , ,

Z lekkim niepokojem sięgałam po tę książkę, ponieważ moje doświadczenia z trzecim tomem czyjejkolwiek autobiografii nie były zbyt korzystne.
Zwykle są to czytadła na siłę, dorobione na prośbę garstki wiernych fanów lub dla korzyści finansowych; zresztą nie wiem, nie wnikam, ale książki wysokich lotów to najczęściej nie są.
A tu miłe zaskoczenie.
Dało się przeczytać i nawet było ciekawie :)
Jedną z przyczyn była zapewne zmiana scenerii - emerytowane małżeństwo anglików, mieszkających w Hiszpanii, wyrusza na rok do Bahrajnu aby oddać się ostatni raz w życiu nauczaniu nieletnich.
Sam opis Bahrajmu, jego mieszkańców, tradycji, kultury dla mnie był niezwykle ciekawy. Szansa bym sama z siebie zaczęła szukać informacji na temat tego maleńkiego państewka - królestwa była właściwie żadna. A tu proszę, dzięki tej książce wiem coś więcej o świecie :)
Ciekawe były też dla mnie osobiście doświadczenia autorki i jej męża w muzułmańskiej szkole. Sama param się nauczycielstwem, więc możliwość porównania szkoły polskiej z tamtą dały mi bardzo dużo. Przede wszystkim przekonanie, że z polską młodzieżą wciąż jest jeszcze bardzo dobrze.:)
Jak we wszystkich książkach Victorii znajdziemy tu lekki styl, mnóstwo przezabawnych historyjek i przepisów kulinarnych - orientalnych tym razem :).

Z lekkim niepokojem sięgałam po tę książkę, ponieważ moje doświadczenia z trzecim tomem czyjejkolwiek autobiografii nie były zbyt korzystne.
Zwykle są to czytadła na siłę, dorobione na prośbę garstki wiernych fanów lub dla korzyści finansowych; zresztą nie wiem, nie wnikam, ale książki wysokich lotów to najczęściej nie są.
A tu miłe zaskoczenie.
Dało się przeczytać i nawet...

więcej Pokaż mimo to

avatar
107
45

Na półkach: , ,

Myślę, że te 3 gwiazdki to optymalnie tak... Dodałam tę książkę na półkę "nie dałam rady" niestety i może nie powinnam opinii pisać ale przeczytałam ponad 250 stron więc sobie pozwolę. Rezygnowałam już po 50 stronie ale stwierdziłam, że dam książce szanse. Niestety kolejne 200 stron to mój zmarnowany trochę czas. Miało być zabawnie - nie było. Miało być orientalnie - hmm nie było. Książka nie jest interesująca, nie wciąga. Styl - banalny. Główna bohaterka jest wg mnie nudna, a opisane niby śmieszne sytuacje są banalne i przewidywalne. Mam wrażenie, że książka pisana na siłę - nie z każdej czynności dnia codziennego można zrobić powieść, a już z pewnością nie dobrą powieść.

Myślę, że te 3 gwiazdki to optymalnie tak... Dodałam tę książkę na półkę "nie dałam rady" niestety i może nie powinnam opinii pisać ale przeczytałam ponad 250 stron więc sobie pozwolę. Rezygnowałam już po 50 stronie ale stwierdziłam, że dam książce szanse. Niestety kolejne 200 stron to mój zmarnowany trochę czas. Miało być zabawnie - nie było. Miało być orientalnie - hmm...

więcej Pokaż mimo to

avatar
3768
949

Na półkach: , , , ,

To za co lubię książki Victorii Twead to za jej pełen entuzjazmu styl, specyficzne poczucie humoru, czasem balansujące na granicy płaczu i śmiechu, bo opisywane sytuacje bywają skrajne. I o ile książkę jest miło czytać to opisywane przeżycia, które tym razem bohaterowie doświadczają podczas roku spędzonego w bahrajńskiej szkole, nie raz sprawiały ogromne przykrości. Wynikające z różnic kulturowych oraz z bezsilności zmagania się z rożnymi kwestiami choćby tymi dotyczącymi metodologii nauczania, podejścia uczniów i rodziców do samej nauki. europejscy nauczyciele cieszcie się,że nie musicie zmagać się z takimi obrazkami w waszym planie działania. Doskonale wiem, jak to jest w naszych szkołach. Tam - za skarby świata nie chciałabym uczyć, bądź raczej doświadczać emocji frustracji, gdy nie ma opracowanego programu, brak planu lekcji (wirus zaatakował system),jest ramadan i większość uczniów nie przychodzi do szkoły, uczniowie przychodzą nie przygotowani, nic nie robią bo specjalnie nie muszą, pochodząc z bogatych rodzin maja zapewniony byt i wszelkie zachcianki. Dodajmy do tego przekupstwo ze strony rodziców lub czasem i zastraszanie, stosunki między nauczycielami (jak w każdej szkole),cholerny upał przez większą cześć roku i człowiekowi odechciewa się stać na straży wiedzy i nauki.
I po co to było dwóm emerytowanym Brytyjczykom osiedlonym w Hiszpanii? Niby dla podreperowania budżetu, ale w sumie Joe liczył tez na jakąś odmianę w swoim życiu, bo już pierwszy zachwyt Hiszpanią był, tam mieszkają na stałe, to tak dla urozmaicenia sobie żywota. Tyle, że to właśnie on dość szybko pęka i chce wracać do domu.

Dzięki takim książka powinniśmy też inaczej patrzeć na obcokrajowców w naszym kraju. Victoria i Joe pokazują to na własnym przykładzie, jak Europejczyk wkracza w inną rzeczywistość, gdzie musi dostosować się do innej religijnych, bo to ona jest wyznacznikiem kulturowym i społecznym, do tego dochodzą miejscowe zwyczaje, ludzie , z którymi stykają się w pracy, oczywiście klimat, brak zieleni, domowych zwierząt (a kurczaki tęsknią w domu za nimi). Odwracając sytuacje, tak samo mają u nas np przybysze z Azji, plącząc się w kulturowych zawiłościach, dokonując manewrów urzędowych muszą odmiennie zorganizować swoje życie by móc łatwiej funkcjonować w obcym i tak odmiennym społeczeństwie, a przy tym nie zagubić swojej tożsamości.

To co może rozczarować potencjalnego czytelnika tej pozycji? Przypuszczam, iż fakt spojrzenia na islamski kraj pod kątem nie ludzi tam żyjących, ale z perspektywy Europejczyków, którzy znaleźli się tam w konkretnym celu. Victoria Twead nie pisze literatury faktu, a przelewa na papier własne doświadczenia z dość jednostajnej podróży miedzy hotelem a szkołą. Co nie znaczy,że jest nudno i monotonnie, że nie dostaje się obrazu społeczności tego wycinka, który Twead'owie eksplorują. Bynajmniej ja do tej pory nie miałam tak jasnego wglądu na zajęcia w Amerykańskiej Szkole Specjalistycznej (gdzie uczą nauczyciele ze świata),czy jakiejkolwiek szkole w jednym z bogatych krajów arabskich.
Ja w każdym razie patrze na tę publikację nie przez pryzmat skrawka Orientu, ale poprzez perspektywę autorki. To ona jest tym najważniejszym wyznacznikiem, duszą i centrum wyprawy, robi za klimat książki, nadaje rytm wydarzeniom z kilkunastu miesięcy spędzonych w arabskiej aglomeracji poprzez swój niewymuszony styl. Tyle! A dla mnie aż tyle.

To za co lubię książki Victorii Twead to za jej pełen entuzjazmu styl, specyficzne poczucie humoru, czasem balansujące na granicy płaczu i śmiechu, bo opisywane sytuacje bywają skrajne. I o ile książkę jest miło czytać to opisywane przeżycia, które tym razem bohaterowie doświadczają podczas roku spędzonego w bahrajńskiej szkole, nie raz sprawiały ogromne przykrości....

więcej Pokaż mimo to

avatar
2304
2041

Na półkach: , , ,

Nie rozumiem osób, które wyjeżdżają na wakacje do obcych, odmiennych kulturowo krajów, nie zadając sobie trudu dowiedzenia się czegokolwiek o odwiedzanych miejscach i spotykanych tam ludziach.
Denerwują mnie osoby, które wiążą się z osobami z "innego świata" i nie próbują się niczego o tym świecie dowiedzieć.
A już absolutnie nie trawię tych, którzy wyprowadzają się (na dłużej lub krócej) do zupełnie innego kraju nie mając o nim zielonego pojęcia. Autorka jest żywym przykładem takiej ignorancji. Nie doczytałam książki nawet do połowy, szkoda moich nerwów!
Oczywiście nie polecam!

Nie rozumiem osób, które wyjeżdżają na wakacje do obcych, odmiennych kulturowo krajów, nie zadając sobie trudu dowiedzenia się czegokolwiek o odwiedzanych miejscach i spotykanych tam ludziach.
Denerwują mnie osoby, które wiążą się z osobami z "innego świata" i nie próbują się niczego o tym świecie dowiedzieć.
A już absolutnie nie trawię tych, którzy wyprowadzają się (na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
569
556

Na półkach: ,

Takie sobie, niezbyt wciągające czytadło. Zabawne tylko momentami i to nielicznymi, bo główny dowcip zasadza się na powtarzalności sytuacji, co nuży. A żarty typu wpadanie z wrzaskiem do toalety raczej nie wysokiego lotu. Czegoś tam można dowiedzieć się o Bahrajnie, ale też nie za dużo.

Takie sobie, niezbyt wciągające czytadło. Zabawne tylko momentami i to nielicznymi, bo główny dowcip zasadza się na powtarzalności sytuacji, co nuży. A żarty typu wpadanie z wrzaskiem do toalety raczej nie wysokiego lotu. Czegoś tam można dowiedzieć się o Bahrajnie, ale też nie za dużo.

Pokaż mimo to

avatar
4663
3431

Na półkach: , , ,

Ciepła, napisana z poczuciem humoru opowieść, która jest kontynuacją dwóch wcześniejszych autobiograficznych książek ("U mnie zawsze świeci słońce" i "Andaluzja, ole!").

Tym razem autorka wraz z mężem spędza rok w Bahrajnie, gdzie oboje pracują jako nauczyciele w gimnazjum i szkole średniej. A raczej usiłują nauczyć czegoś swoich uczniów, którzy w większości zajmują się podczas lekcji wszystkim tylko nie nauką.
Rodzi to sporo humorystycznych sytuacji. Podobnie rzecz ma się w przypadku relacji między pedagogami, którzy przypominają menażerię.

"Nasz rok..." to także książka ukazująca różnice kulturowe między Wschodem i Zachodem, nieraz tak drastycznie odmienne, że niezrozumiałe dla gości z Europy czy Stanów Zjednoczonych. Próby zasymilowania się w orientalnym kraju niemal codziennie owocują irytującymi i zabawnymi sytuacjami.
Wesoło przestaje jednak być, gdy do Bahrajnu docierają echa Arabskiej Wiosny i stolicę ogarniają zamieszki.

Opowieść pani Twead czyta się szybko i przyjemnie, ale na pewno nie jest to historia przezabawna o wartkiej akcji - jak głosi okładkowa reklama. Sporo w tym chwycie reklamowym przesady. To po prostu dobrze napisane czytadło, bardziej poprawnie niż rewelacyjnie i na pewno słabiej niż dwie poprzednie części.

Polecam przede wszystkim jako miłą rozrywkę i odpoczynek od ambitniejszych lektur.

Ciepła, napisana z poczuciem humoru opowieść, która jest kontynuacją dwóch wcześniejszych autobiograficznych książek ("U mnie zawsze świeci słońce" i "Andaluzja, ole!").

Tym razem autorka wraz z mężem spędza rok w Bahrajnie, gdzie oboje pracują jako nauczyciele w gimnazjum i szkole średniej. A raczej usiłują nauczyć czegoś swoich uczniów, którzy w większości zajmują się...

więcej Pokaż mimo to

avatar
237
1

Na półkach: ,

Dostałam tą książkę za punkty, na pewnej stronie :)
Sama wybrałam i nie żałuję, chociaż książka mnie nie powaliła. Bardzo dobrze mi się ją czytało, zawiera zabawne historyjki oraz trochę tragicznych wydarzeń. Autorka wzbudziła moją sympatię. Rzadko czytam taki typ książek, nie jest to przewodnik, jednak po części ukazuje pewne zwyczaje kultury Bliskiego Wschodu.

Dostałam tą książkę za punkty, na pewnej stronie :)
Sama wybrałam i nie żałuję, chociaż książka mnie nie powaliła. Bardzo dobrze mi się ją czytało, zawiera zabawne historyjki oraz trochę tragicznych wydarzeń. Autorka wzbudziła moją sympatię. Rzadko czytam taki typ książek, nie jest to przewodnik, jednak po części ukazuje pewne zwyczaje kultury Bliskiego Wschodu.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    169
  • Przeczytane
    126
  • Posiadam
    41
  • Podróżnicze
    10
  • Orient
    3
  • Teraz czytam
    3
  • Literatura faktu
    2
  • 2015
    2
  • Podróże
    2
  • Ulubione
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Nasz rok w Oriencie


Podobne książki

Przeczytaj także