Korespondencja
- Kategoria:
- publicystyka literacka, eseje
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2012-12-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-12-01
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-08-05004-0
- Tagi:
- poeci współcześni listy
Zbiór niezwykle ciekawej korespondencji wymienianej pomiędzy czołowymi polskimi pisarzami ubiegłego stulecia, reprezentantami elit intelektualnych w kraju i na emigracji.
Julia Hartwig, jej mąż Artur Międzyrzecki oraz Czesław Miłosz wymieniają się spostrzeżeniami na temat literatury (krytyczne opinie o Zbigniewie Herbercie),sztuki, polityki, podróży, amerykańskiej codzienności, kraju i emigracji.
Większość listów pisana była w latach 1971-1988, niektóre, rzadsze pochodzą z późniejszego okresu, aż do roku 2004.
Jest to bez wątpienia ważny dokument , o cechach już historycznych, dotyczący świadomości, światopoglądów i personalnych kontaktów polskich literatów w latach 1970 -1990.
prof. Marta Wyka
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Spotkanie via air mail
Okropnie jest tak być wyrzuconym. Przechodzi się przez długą noc duszy – pisze w 1971 r. w odpowiedzi na jeden z listów Artura Międzyrzeckiego Czesław Miłosz. Przebywa on już na emigracji od lat 50., w Stanach mieszka od 1960 r., a jego rozmówca przyjechał w 1970 r. na zaproszenie Uniwersytetu w Iowa na International Writing Program (Międzynarodowy Program Pisarski). Intensywnie korespondują ze sobą przez 4 lata pobytu państwa Międzyrzeckich w USA: Artura i Julii Hartwig, ale również przez następne, nawet gdy po śmierci Artura Międzyrzeckiego (1996 r.) pisze już tylko Julia Hartwig, choć sporadycznie, bo Czesław Miłosz mieszkać będzie już w Polsce (na stałe od 1993 r.).
Głównym bohaterem listów jest polski poeta, prozaik, tłumacz, krytyk literacki Artur Międzyrzecki. Pisze on do „niedźwiedzia” z Berkeley o perypetiach związanych z pobytem w Stanach, m.in. o trudnym oczekiwaniu na żonę i córkę, problemach finansowych, adaptacyjnych, niepewności bytowej. Z czasem, gdy rodzina się połączy, ton bywa i mniej pesymistyczny, zawsze jednak podszyty dylematami polskiego literata, dotyczącymi powrotu do komunistycznego kraju, powrotu właściwie oczywistego, choć niełatwego. Wynikają one z docierających cały czas wieści z kraju o kondycji środowiska politycznego i intelektualnego. Międzyrzecki wyjechał z Polski po objęciu go zakazem druku w związku z aktywnością Związku Literatów Polskich (był wiceprezesem) po zdjęciu z afisza przedstawienia Mickiewiczowskich „Dziadów”.
Przebywając w Stanach, poeta nieustająco komentuje polską rzeczywistość. To ona jest stałym punktem odniesienia wymienianych z Czesławem Miłoszem uwag. Nie są one jednak wyłącznie doraźne. Intelektualna siła rozmówców przenosi je także na poziom natury ogólniejszej – jest próbą określenia polskiej czy nawet szerzej: wschodniej (środkowowschodniej) formacji intelektualnej, tak mocno definiowanej przez historię.
Tom korespondencji poetów jest lekturą nie dla każdego. Wymaga podstawowego choćby obeznania ze światem literackim, inaczej może być po prostu nudny i nieczytelny. Przykładem choćby sprawa wydania pamiętników „Mój wiek” Aleksandra Wata, redagowanych przez Czesława Miłosza. A jednak, gdy wybiera się go świadomie, kategoria literackiej „nudy” jest poza nim. Oczywiste jest, że i ci zorientowani czytać ten dialog będą odmiennie. Przeciętnym czytelnikom, takim jak ja, niuanse są na pewno niedostępne. Nie wszystkie okoliczności poruszanych spraw są w pełni jasne. Jednak przecież dużo satysfakcji czerpie się z tomu rozmów dwu ważnych poetów, gdy zrozumiałe są wypowiadane przez nich sądy. Niekoniecznie trzeba się z nimi zgadzać, poeci są bardzo krytyczni, szczególnie Czesław Miłosz, jednak ma się świadomość (milczącego wprawdzie, ale jednak) współuczestniczenia w literackiej dyskusji. Wiem, że to określenie trochę na wyrost, ale przecież czy nie tego czasem szukamy? – zbliżenia do tych, których znamy z kart literatury, nieśmiałego przycupnięcia przy wspólnym stole, gdy rozmawiają?
Tom korespondencji Artura Międzyrzeckiego i Julii Hartwig z Czesławem Miłoszem z lat 1970-2004 to lektura przebogata. Podsuwa nazwiska, tytuły, problemy, które warto czasem rozważyć samodzielnie, ale i przy pomocy dzieł interlokutorów. To lektura wymagająca intelektualnego zaangażowania, ale przecież dużo oddająca temu, kto po nią świadomie sięgnie.
Zapraszam do literackiego spotkania via air mail.
Justyna Radomińska
Książka na półkach
- 30
- 13
- 8
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Bardzo ciekawa korespondencja trójki pisarzy. Jest ona dobrym kompasem dla tych, co nie mają co czytać. Pojawia się w niej wiele inne innych tytułów czy autorów.
Bardzo ciekawa korespondencja trójki pisarzy. Jest ona dobrym kompasem dla tych, co nie mają co czytać. Pojawia się w niej wiele inne innych tytułów czy autorów.
Pokaż mimo toArtur Międzyrzecki w 1970 roku pisał do swojego przyjaciela Czesława Miłosza: „W dzień, kiedy hinduscy astrologowie zapowiadali koniec świata, powiedział mi taksówkarz warszawski, co następuje: — Panie, lipa. Końca świata nie będzie — tak będziemy się męczyć”. Wtedy to z kraju, w którym koniec świata był widziany jako zbawczy kres mąk, do Stanów Zjednoczonych przyjechał Międzyrzecki objęty zakazem druku w Polsce za potępienie zdjęcia z afisza Dziadów. Zrzekłszy się wiceprezesury Związku Literatów Polskich, musiał opuścić kraj. Wybrał Stany Zjednoczone i tym samym znalazł się w środku huraganu rozterek patrioty, literata, i ojca rodziny na emigracji za oceanem.
W ubiegłym roku do rąk czytelników trafiły korespondencje: Miłosz–Iwaszkiewicz, Miłosz–Herbert, Miłosz–Jeleński. W każdym z tych zestawów ujawniał się inny wizerunek autora Zniewolonego umysłu: powściągliwy i rzeczowy, wręcz uczniowski, w rozmowach z Jarosławem Iwaszkiewiczem; rozemocjonowany i adorujący w listach do Zbigniewa Herberta; czy obnażający zakamarki duszy przed profesorem Konstantym A. Jeleńskim. Tym razem to on staje się mentorem i poniekąd opiekunem dla Międzyrzeckiego, stawiającego pierwsze kroki w Ameryce. Ten ekscentryczny poeta, tłumacz, nauczyciel akademicki, publicysta i — jak pisze o nim jego żona, Julia Hartwig — gaduła, zalewa Miłosza stosami listów, w których pisze o... wszystkim.
Początkowo Międzyrzecki przybywa do Iowa na Internationat Writing Programm pełen obaw, tak jakby sam jeszcze nie wierzył, że zdecydował się z własnej woli opuścić żonę, córkę i Polskę w poszukiwaniu pracy i miejsca na świecie dla swojej nieugiętej opinii. Przyjaciel wielu, miłośnik rozmów przy kominku i whisky, aktywny uczestnik warszawskiego życia towarzyskiego, nagle zostaje skazany sam na siebie i swoich nowych amerykańskich znajomych, którzy w niczym nie przypominają prujących pod wiatr w dziurawych łódkach polskich inteligentów. Ogromna tęsknota za rodziną oraz oczekiwanie i niepewność ich przyjazdu zdominowała pierwszą serię listów. Miłosz, do którego Międzyrzecki zaraz po przyjeździe zwrócił się o wsparcie słowem i protekcję, dzielnie podtrzymywał go na duchu i razem z nim odetchnął, gdy w końcu Julii Hartwig i Danieli (córce Międzyrzeckich) udało się otrzymać paszport i dotrzeć do Stanów. Napisał wtedy:
Bardzo mnie przyjazd Twojej rodziny ucieszył i teraz mogę powiedzieć, co myślałem: że pobyt w Iowa to sezon w piekle.[...] Cała impreza Iowa, między nami, jest skażona przez obecność tej wschodnioeuropejskiej chandry, od której nieszczęśnik przyjeżdżający stamtąd nie może się wyzwolić.
Istotnie tak było. Emigranci z Europy Wschodniej szukali się nawzajem złaknieni kontaktu, porównywania doświadczeń, wymiany informacji. Miłosz przebywający w Stanach od roku 1960, zdążył już dawno zaspokoić ten głód. Międzyrzecki coraz bardziej wpadał w obsesję bycia na bieżąco z wydarzeniami z kraju. Niecierpliwie czekał na świeże listy i zawarte w nich nowinki, także towarzyskie, uważnie śledził paryską „Kulturę” i podsyłaną mu krajową prasę. Zdawał Miłoszowi relację nawet z faktów, o których ten wiedział równie dobrze. Wiele listów do przyjaciela niszczył, bo reflektował się, że wylewa w nich żale, filozofuje lub popada w grafomanię. Rozmówca nie miał mu tego za złe, ale odpowiadał nie często i choć serdecznie, to dość zwięźle i pobłażliwie. Wydaje się, że Międzyrzecki nie miał mu tego za złe, bo i tak to on był „bohaterem” ich wspólnych korespondencji. On i jego zwątpienia, tęsknoty, niepewność jutra i „wściekłość” na rzeczywistość, przez którą chudł. Przemawiała przez niego sprowadzona niemal do poziomu instynktu potrzeba omawiania sytuacji polskiej inteligencji i zmian jej dotyczących, jakie zachodziły w Polsce. Początek lat siedemdziesiątych to był czas, gdy do władzy doszedł Edward Gierek i chwilowa odwilż wlała w wiele serc nadzieję na zmiany. Międzyrzecki zdawał się czekać na wieści z kciukami wciśniętymi w pięści i w napięciu godnym filmów Hitchcocka, Miłosz komentował jego doniesienia i tylko od czasu do czasu wchodził w polemikę. Tak było m. in. w wypadku antypatii do Brylla czy w sprawie z Herbertem, wielkim przyjacielem Miłosza, z którym to przyjaźń umarła w okolicznościach tragicznych i niespodziewanych. Poeta o ojcu pana Cogito, który nota bene po powrocie do kraju zamieszkał wraz z żoną w warszawskim mieszkaniu Międzyrzeckich, pisał:[...]
Po więcej zapraszam na stronę: http://pracowniadobregoslowa.blogspot.com/
Artur Międzyrzecki w 1970 roku pisał do swojego przyjaciela Czesława Miłosza: „W dzień, kiedy hinduscy astrologowie zapowiadali koniec świata, powiedział mi taksówkarz warszawski, co następuje: — Panie, lipa. Końca świata nie będzie — tak będziemy się męczyć”. Wtedy to z kraju, w którym koniec świata był widziany jako zbawczy kres mąk, do Stanów Zjednoczonych przyjechał...
więcej Pokaż mimo toOd kilku dni, gdy czytałem "korespondencję", byłem w stanie "błogo uszczęśliwionym". Czy może być inna reakcja czytelnika gdy przenosi się nagle z codziennego bełkotu gazetowo-telewizyjnego na język polski którym to dzisiaj już nieczęsto się posługujemy. Znakomita lektura o historii, tęsknocie i miłości do książek.
Od kilku dni, gdy czytałem "korespondencję", byłem w stanie "błogo uszczęśliwionym". Czy może być inna reakcja czytelnika gdy przenosi się nagle z codziennego bełkotu gazetowo-telewizyjnego na język polski którym to dzisiaj już nieczęsto się posługujemy. Znakomita lektura o historii, tęsknocie i miłości do książek.
Pokaż mimo to