rozwińzwiń

Dziennik znaleziony w piekarniku

Okładka książki Dziennik znaleziony w piekarniku Marek Susdorf
Okładka książki Dziennik znaleziony w piekarniku
Marek Susdorf Wydawnictwo: Novae Res literatura piękna
96 str. 1 godz. 36 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2012-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-01
Liczba stron:
96
Czas czytania
1 godz. 36 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-7722-431-1
Tagi:
literatura obyczajowa młoda matka
Średnia ocen

6,6 6,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,6 / 10
20 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
171
44

Na półkach:

Dla koneserów... gorzkich sarkastycznych książek będących satyrą na (szerokopojęty) system, z karykaturalnymi postaciami i przerysowanym światem przedstawionym.
Warsztatowo smaczna, w treści nieco wtórna - sporo podobnych się w ostatnich latach napisało.

Dla koneserów... gorzkich sarkastycznych książek będących satyrą na (szerokopojęty) system, z karykaturalnymi postaciami i przerysowanym światem przedstawionym.
Warsztatowo smaczna, w treści nieco wtórna - sporo podobnych się w ostatnich latach napisało.

Pokaż mimo to

avatar
1422
196

Na półkach: ,

Gorzkie.

Gorzkie.

Pokaż mimo to

avatar
346
68

Na półkach:

Ta niepozorna, niewielka książeczka nie jest dla grzecznych dziewczynek, spełniających się w roli matek, ciumciających nad każdym niemowlakiem w różowym wózku. Chyba, że te grzeczne dziewczynki w głębi duszy zaczynają się domyślać, w co wdepnęły.

Dziennik Magdaleny to tuba, przez którą główna bohaterka wykrzykuje wszystkie swoje bolączki. Słowa leją się wartkim strumieniem, nie ma żadnej siły, która mogłaby go powstrzymać. Sęk w tym, że po drugiej stronie tuby stoisz ty, czytelniku. A każda kolejna strona oplata cię i unieruchamia. Nieważne, jak bardzo ta lektura będzie cię irytować, a treść będzie niemiła w odbiorze, i tak nie uciekniesz.

Może się wydawać, że historię jak wiele innych - przypadkowy mąż, przypadkowe dziecko, problemy finansowe - autor przedstawia w sposób mocno przerysowany. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Jeżeli kiedykolwiek próbowałeś przeczytać i nadążyć za monologiem Molly z Ullissesa, to wiesz, jak męcząca może być taka narracja. Mimo to, choć czasami gubisz wątek, nie śledzisz już poszczególnych słów, zaczynasz czuć. Czuć to, co czuje bohaterka. Podskórnie rozumiesz jej ból, żal, desperację, nawet jeżeli zupełnie się z nią nie zgadzasz.

Bohaterka nie przebiera w słowach. Przeklina, wyzywa, pisze wulgarnie o sobie i innych. W końcu to jej dziennik, czemu miałaby wprowadzać autocenzurę. Czuje wstręt do siebie, do swojego ciała, nie potrafi odnaleźć się w nowej roli, zaakceptować zmian. Więc o tym pisze.

Na pierwszy rzut oka, wszystkie problemy w życiu Magdaleny pojawiają się wraz z narodzinami niechcianego dziecka. Ale czy naprawdę tu należy doszukiwać się źródeł nieszczęścia? A może to nie bohaterka "Dziennika..." jest szalona, tylko społeczeństwo, w jakim jest jej dane żyć. Jako kobieta zmuszana jest do przestrzegania pewnych norm, do określonych zachowań. Żeby przetrwać, musi dostosować się, wyrzec się siebie. Czy można się więc dziwić, że Magdalena zaczyna nienawidzić? Siebie, najbliższych, wszystkich i wszystko dokoła.

Myślę, że "Dziennik..." Marka Susdorfa można byłoby nazwać powieścią kontrowersyjną, gdyby nie to, że doskonale wpisuje się w trendy współczesnego feminizmu. Tym samym osoby z "drugiej strony barykady" raczej po nią nie sięgną. Nie ma więc kogo zgorszyć, nie ma komu kruszyć kopie o "rozprawienie się ze stereotypem rodzicielstwa i więzi między matką a dzieckiem" (cyt. za MiastoKultury.pl). A szkoda. To mogłoby być interesujące starcie.

Ta niepozorna, niewielka książeczka nie jest dla grzecznych dziewczynek, spełniających się w roli matek, ciumciających nad każdym niemowlakiem w różowym wózku. Chyba, że te grzeczne dziewczynki w głębi duszy zaczynają się domyślać, w co wdepnęły.

Dziennik Magdaleny to tuba, przez którą główna bohaterka wykrzykuje wszystkie swoje bolączki. Słowa leją się wartkim...

więcej Pokaż mimo to

avatar
710
21

Na półkach: , , ,

Zdaniem Judith Butler, niekwestionowanego autorytetu w dyskursie feministycznym, nikt nie przychodzi na świat jako tabula rasa, czyli czysty, biologiczny podmiot, dopiero wymagający wypełnienia przez kulturowo ustanowione normy. W momencie narodzin i wypowiedzenia przez lekarza formuły: „To dziewczynka/chłopiec!”, człowiekowi zostaje niejako narzucona płeć kulturowa. W tym kontekście można uznać zasadność wielokrotnie już cytowanego stwierdzenia Simone de Beauvoir, pochodzącego z książki Druga płeć: „Nie rodzimy się kobietami, stajemy się nimi”. Stojące na straży tradycyjnych wartości konserwatywne środowiska skłonne są wręcz twierdzić, iż pełnię kobiecości przedstawicielki płci pięknej mogą osiągnąć jedynie poprzez rodzicielstwo. Fizycznie uwarunkowane do powoływania na świat potomstwa, winny przyjąć ów dar i uczynić zeń misję swego życia. Co jednak w przypadku, gdy dana osobniczka pozbawiona jest genu macierzyństwa? Jeśli wizja nieustannej opieki nad niemowlęciem nie wywołuje w niej tkliwych uczuć, a jedynie rodzi frustrację, histerię, wstręt? Bohaterka książki Marka Susdorfa, "Dziennik znaleziony w piekarniku", boleśnie się o tym przekonała.

Typowy scenariusz: dwoje niezaangażowanych emocjonalnie ludzi, nieplanowane poczęcie, szybki ślub dla zmylenia otoczeniu. W sprzyjających warunkach może się okazać, że partnerzy odnajdują w sobie prawdziwie bratnie dusze, dziecko dodatkowo cementuje ich związek i ostatecznie żyją długo i szczęśliwie. Cytując wieszcza: „Prawda, jednakże ja to między bajki włożę”*.

Magdalena D. i krzysiek-jej-półroczny-mąż są świeżo upieczonymi rodzicami. Mikroskopijne lokum, równie znikomy budżet domowy, a przede wszystkim alarmujące swe potrzeby rykiem dziecko skutkują festiwalem wzajemnych żali i pretensji. Alternatywę domowego piekiełka stanowi dla mężczyzny ekran telewizora, podczas gdy kobieta rozładowuje nagromadzone weń napięcie, bębniąc palcami w klawiaturę. Z ekshibicjonistyczną szczerością wylewa z siebie lawinę słów, mając jednocześnie świadomość, że żaden język nie jest w stanie odzwierciedlić ogromu jej frustracji.

Bohaterka stanowczo twierdzi, iż spotkała ją rażąca niesprawiedliwość; oczekuje zadośćuczynienia, choć nie do końca wie, kogo ma uczynić adresatem swych zażaleń. Magdalena pragnie znaleźć ujście dla tłumionych emocji i zdusić narastający wewnątrz krzyk. Trwając w stanie zawieszenia, balansuje na krawędzi obłędu.

„Najgorsze jest jednak to czekanie, to wypełnione nudą czekanie. Nuda pojawia się wraz ze zniechęceniem, a ja jestem zniechęcona do wszystkiego. Jestem nudna, otacza mnie nuda, mam ochotę wyleźć z tej nory, z tej jaskini, wypełznąć z tej studni jak jakieś monstrum, rozprężyć swój uciśniony kręgosłup, rozprostować zgniecione jak puszki coli kości, wytężyć wzrok i jednym spojrzeniem ogarnąć cały horyzont i go przełamać na pół, potem rozproszyć w tysiące punkcików, z których zbudowałabym sobie nową, świeższą rzeczywistość.
Ciągle czekam, czekam, czekam. Czekam na kolejny tego dziecka wrzask. Czekam na jego łzy. Czekam na jego marudzenie. Czekam na koniec jego czkawki. Czekam, aż mu się odbije. Czekam na jego siki. Czekam na jego kupę. Czekam, aż zgłodnieje. Czekam, aż będzie chciało smoczek. Czekam, kiedy się obudzi. Czekam, kiedy zaśnie. Czekam, aż skończy kąsać moje obolałe wymię. Czekam na jego w nieogrzanej wodzie kąpiel. Czekam, kiedy się po niej wysuszy. Czekam na kolejną miesiączkę. Osiem i pół miesiąca czekałam, kiedy to dziecko wyjdzie. Czekam, kiedy skończy się karmienie piersią, choć odwlekam to w myśli, bo nie wiem, co to dziecko będzie potem jadło. Czekam, czekam, czekam.”

Wizerunek Matki Polki, wyłaniający się z kart dziennika Magdaleny D., daleki jest od obrazu promiennego oblicza rodzicielki rozczulonej widokiem różowego dzieciątka. Marek Susdorf przedstawia gorzki wymiar macierzyństwa, jakże różny od tego, mitologizowanego przez środki masowego przekazu. Okazuje się przy tym znakomitym obserwatorem rzeczywistości, co jest zaskakujące, zważywszy na płeć autora.

„Na ulicy mnie za kupę śmierdzącą powieszą, wymienia wyjąć niepodobna, bo mnie tych ludzi wzrok pożre, że niby jestem jakąś szamanką/czarownicą, co się roznegliżowuje w miejscu publicznym i dziecko wydzielinami ciała truje, proszszszsz-pani-to-park-a-nie-plaża-nudystów, darcia/płaczu też sobie nikt nie życzy, niech-pani-uciszy-to-dziecko, a najlepiej to niech pani wyjdzie ze sklepu, bo człowiek w spokoju nie może idealnej kajzerki wybrać, niech-pani-uciszy-to-dziecko-i-przesunie-się-z-tym-wózkiem-ze-środka-sklepu, przejść nie można, niech sobie pani najlepiej ten wózek razem z tym dzieckiem w dupę wsadzi, bo widzi pani, zawadza nam pani drogę i psuje życie: pani, to dziecko ten wózek, czy pani tego nie rozumie, ale-prześliczne-to-dziecko, dziewczynka, chłopak czy obojnak, bardzo, tak bardzo pocieszne, a gdzie tatuś?, och, gdyby tylko jeszcze takie niewychowane nie było, takie niegrzeczne to dziecko, takie niekulturalne i niepunktualne, nietaktowne takie, no wie pani, kto widział dwumiesięczne to dziecko takie nieucywilizowane, drze się tylko i kupę śmierdzącą robi, a pani to jeszcze chce je nagą piersią w miejscu publicznym karmić, gdzie tylu panów na spacer wyszło, no, jak się nagą piersią w miejscach publicznych niemowlaki karmi, to ja się nie dziwię, że tyle gwałtów jest, kiedy kobiety same się tymi piersiami pod nos człowiekowi narzucają, pod nos/pod członek, no, niech pani lepiej tę pierś schowa, bo przechodzący obok chłopcy jeszcze spostrzegą, dostaną obrzydzenia jakiegoś chronicznego na całe życie i pani ich tą mocą szamanki/wiedźmy w pedałów zamieni, i kto będzie płodził naszych Polaków, i kto będzie bronił granic naszego kraju nad-wisłą-od-bugu-do-odry?”

Rzeczywistość przytłacza narratorkę, czyniąc ją niezdolną do jakiejkolwiek istotnej aktywności. Kobieca płeć dyskwalifikuje ją jako pracownika, pisarkę, człowieka w ogóle, a „nadbagaż” w postaci córki staje się balastem nie do podźwignięcia. Bohaterka nie może liczyć na niczyją pomoc: bezużytecznych rodziców, roszczeniowych teściów, niedojrzałego emocjonalnie męża, nienaznaczonej piętnem rodzicielstwa przyjaciółki, nareszcie homoseksualnego przyjaciela, niedoszłego partnera zainteresowanej. Należy zaznaczyć, iż pławiąc się z lubością we własnym nieszczęściu, wcale tego wsparcia nie oczekuje.

Naturalistyczne, często wulgarne opisy kobiecej fizjologii mogą skutecznie odstręczać bardziej wrażliwych odbiorców. Gęsty, stylizowany na strumień świadomości oraz naładowany negatywną energią język wzbudzi niesmak u zwolenników nieskomplikowanej literatury. Permanentne rozczarowanie macierzyństwem, wszechobecna niemoc, chroniczne rozgoryczenie i nareszcie brak akceptacji dla „tego dziecka” mogą nastroić nieprzychylnie obrońców tradycyjnego modelu rodziny. Kwestionowanie wartości chrześcijańskiego obrzędu zmycia grzechu pierworodnego oraz porównywanie swego losu do brzemienia Chrystusowego z pewnością wzbudzi protest środowisk katolickich. Niewątpliwie jednak Dziennik znaleziony w piekarniku, pierwsza część trylogii o jakże sugestywnym tytule Trzy śmiertelne historie, wzbudza emocje. A więc, parafrazując Witkowskiego, porzygajcie się z rozkoszy!

*Ignacy Krasicki, "Wstęp do bajek", [w:] tegoż, "Bajki i przypowieści", źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/bajki-i-przypowiesci/.

Zdaniem Judith Butler, niekwestionowanego autorytetu w dyskursie feministycznym, nikt nie przychodzi na świat jako tabula rasa, czyli czysty, biologiczny podmiot, dopiero wymagający wypełnienia przez kulturowo ustanowione normy. W momencie narodzin i wypowiedzenia przez lekarza formuły: „To dziewczynka/chłopiec!”, człowiekowi zostaje niejako narzucona płeć kulturowa. W tym...

więcej Pokaż mimo to

avatar
138
67

Na półkach:

Dziennik znaleziony w piekarniku to jedna z „Trzech śmiertelnych historii”, która – można by pomyśleć sugerując się tytułem – wcale nie została przeznaczona do tego, aby ujrzeć światło dzienne. Nietypowe znalezisko, wciśnięte między chłodny plastik okien i drzewne mięso sklejonych drzwi to fragment domowego Archiwum X : dowód zbrodni, który stawia współczesnej cywilizacji jedno z najboleśniejszych pytań.

Dziennik to tragedia, autohagiografia i powieść. Magdalena D., autorka i główna bohaterka tego osobistego wywodu, jest młodą kobietą i kurą domową, której powierzono trudne zadanie bycia matką. Nie mogąc zmieścić się w ciasne ramy wyobrażenia o idealnym macierzyństwie, Magdalena D. przyjmuję postawę „kobiety walczącej” : przede wszystkim o wolność wyboru i prawo do posiadania własnego zdania. Na przekór (?) lekko niedorozwiniętemu półrocznemu mężowi, dla którego liczy się tylko siedzenie przed telewizorem, a także w ramach protestu wobec despotycznej teściowej, zdana sama na siebie Magda D. znajduje pracę, do której udaje się ze swoją bezimienną córką. Młoda matka zarabia na życie chodząc po ulicach z reklamą-transparentem i dzieckiem przerzuconym przez ramię. Zmuszona do ostateczności, wyobcowana ze społeczeństwa i odrzucona na margines, postanawia wydostać się z więzienia, rozwiązać łańcuchy i pozbyć się uwierającej, nieprawdziwej maski.

Powieść napisana została w formie bardzo osobistego pamiętnika, w którym bohaterka zdradza bolesne tajemnice i próbuje wykrzyczeć całemu światu prawdę o sobie. Ten niekończący się monolog to przede wszystkim zapis uczuć Magdy, która mimo tragicznego położenia, nie woła zapamiętale o pomoc i nie godzi się na dobroć ciepłego konformizmu. Najbardziej zadziwiające jest to, że książkę napisał mężczyzna. Słowa Magdy wydają się tak autentyczne i nasiąknięte feministycznym żargonem , że niejednokrotnie podczas czytania powracałam na pierwszą stronę, żeby upewnić się czy autorem na pewno jest Marek Susdorf.

Dziennik znaleziony w piekarniku to współczesna historia Kaśki Kariatydy Gabrieli Zapolskiej. Niszcząca siła społeczeństwa, którego woli musi się poddać zarówno Magda jak i Kaśka u Zapolskiej, wkrótce zamienia obie kobiety w istoty pozbawione godności: O tak, istotnie prawdziwa Kariatyda społeczeństwa, ten muł roboczy w rękach kobiet, muł źle karmiony, śpiący na ziemi, dręczony dniami i nocami całymi.[1] Chociaż może, dzięki wystarczająco silnej woli, Magda D. akurat tę godność zachowała. Często wulgarny język, obfitujący w liczne porównania i aluzje oraz długie zdania przyjmujące formę szczerego wyznania wyostrzają narrację nie pozostawiając suchej nitki na wszystkich współodpowiedzialnych za opłakany los Magdy.

Oczywiście polecam kobietom – tym mniej lub bardziej wyczulonym na niesprawiedliwości świata. Uwaga, książka posiada wyraźny wektor feministyczny.

Dziennik znaleziony w piekarniku to jedna z „Trzech śmiertelnych historii”, która – można by pomyśleć sugerując się tytułem – wcale nie została przeznaczona do tego, aby ujrzeć światło dzienne. Nietypowe znalezisko, wciśnięte między chłodny plastik okien i drzewne mięso sklejonych drzwi to fragment domowego Archiwum X : dowód zbrodni, który stawia współczesnej cywilizacji...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1970
1615

Na półkach:

http://www.nieperfekcyjnie.pl/2012/11/marek-susdorf-dziennik-znaleziony-w.html

Bycie matką to ogromna odpowiedzialność. Kobieta musi dbać nie tylko o siebie, ale także o swoje dziecko, a nierzadko również męża i dom. Na kobiece barki spada wiele obowiązków, z których wywiązanie się nie jest takie łatwe. My, kobiety, jesteśmy perfekcjonistkami i dążymy do tego, aby robić wszystko najlepiej jak potrafimy. Poświęcamy się dla innych, a w ferworze wszystkich zdarzeń zapominamy o sobie. Zmierzamy ku ogólnie przyjętemu ideałowi, zapominając o tym, co jest istotne dla nas samych. Jesteśmy w stanie zrezygnować ze swoich potrzeb i marzeń na rzecz ukochanych osób. Nie jest to dobre ani dla nas, ani dla ludzi, których próbujemy uszczęśliwić, czasami na siłę. Jeśli jednak kobieta przejawia jakąkolwiek niechęć do pogoni do ideału i wpisania się w ustalony kanon, często zaczyna być wyszydzana, potępiana i wyśmiewana przez społeczeństwo. Kiedy tylko odbiega od przyjętego wzoru, staje się tą złą i niewdzięczną.
Magdalena D. prowadzi dziennik, umożliwiający jej wyrzucenie swoich żalów oraz wyrażenie własnego zdania na wszelkie tematy. Bohaterka "Dziennika znalezionego w piekarniku" jest piekielnie rozdrażnioną, rozżaloną i wiecznie narzekającą kobietą. Do wszystkiego podchodzi bardzo sceptycznie, doszukując się samych negatywnych cech czy stron danej sytuacji. Wiele poglądów Magdaleny może spotkać się z niezadowoleniem, a wręcz zbulwersowaniem innych ludzi, ponieważ są dość kontrowersyjne i odważne. Główna bohaterka to kobieta śmiała i nieznośna, a do tego trudna we współżyciu.
Magdalena jest żoną krzyśka-jej-półrocznego-męża oraz matką tego dziecka. Jest przekonana, że jej życie składa się z samych niepowodzeń, co budzi w niej poczucie porażki oraz ogromną frustrację. Kobieta nie może przeżyć tego, iż została zdegradowana do roli matki i kury domowej. Bohaterka nie może znieść poczucia pokrzywdzenia, które nasiliło się wraz z jej zajściem w ciążę. Stała się inkubatorem, aby po jakimś czasie przeistoczyć się w dojącą krowę, przy której piersi wiecznie wisi bezradne i denerwujące dziecko. Ludzie przestają widzieć w niej piękną i seksowną kobietę, którą kiedyś była. W taki sposób patrzy na nią także jej mąż, którego jedyną rozrywką po pracy jest zasiadanie przed telewizorem i krytykowanie żony.

Niknę, niszczeję, rozpływam się, nie ma mnie. Zostaje tylko napędzana nie moim mechanizmem powłoka, którą wy błogosławicie przekleństwem: matka. Spoglądacie z sentymentem na piersi i wózek, a w ogóle nie zauważacie mnie, mnie, mnie. *
Macierzyństwo nie daje radości Magdalenie, a nawet sprawia, że kobieta staje się coraz bardziej poirytowana i wściekła. Dochodzi do tego, iż żałuje niedokonania aborcji, kiedy było to jeszcze możliwe. Owszem, dla wielu osób jest to niepojęte, ale Magdalena czuje się tak zagubiona, że pisząc i mówiąc takie słowa, nie ma jakichkolwiek wyrzutów sumienia. Otwarcie przyznaje się do niemożności pokochania tego dziecka, które wyszło z jej łona.
Ona jest jak mała kopia mnie, tak niezdarna życiowo i też taka zidiociała. Jak ja zgodzi się na to wszystko, też będzie głupia jak ja. Po co mam ładować swój wysiłek w z góry skreśloną z listy uprzywilejowanych? Poza tym, ja nie jestem żadną matką, nigdy nią nie byłam, nigdy się tak nie czułam, pytam się: co, do cholery, znaczy matka?! Kim jest matka?! Kim musi być? **

Kobieta ma już dosyć wszystkiego, najchętniej uciekłaby gdziekolwiek, aby najdalej od swojej córki oraz wszystkiego, co ją otacza. Zdaje sobie sprawę z tego, iż nie jest to takie łatwe, zatem podejmuje radykalną decyzję.
"Dziennik znaleziony w piekarniku" to krótka opowieść napisana specyficznym językiem. Marek Susdorf podaje tę historię w dość szczególny i nietypowy sposób, do którego musiałam przyzwyczajać się nieco dłużej niż zwykle. Autor buduje niezwykle długie zdania, raz za razem zajmujące nawet całą stronę. Z pewnością jest to rzadki widok, aczkolwiek uważam, że niepotrzebny. Kończąc dane zdanie, czytelnikowi może zdarzyć się zapomnieć (a na pewno pogubić!),co czytał na jego początku. Do tego dochodzi zwyczaj pisania małą literą wszelkich nazw własnych, co nie jest spotykane. Przyznam szczerze, że nie widzę głębszego sensu w tym zabiegu, aczkolwiek najwidoczniej taki był zamysł autora.
Szata graficzna oraz luźno przewijające się ilustracje dopełniają całości. Podoba mi się także okładka - niewydumana i dość prosta, ale mająca to "coś" w sobie.

Ta niedługa opowieść przedstawia całą gamę emocji, często negatywnych. "Dziennik znaleziony w piekarniku" to szczera, prowokacyjna, a momentami brutalna książka. Zawiera w sobie dużą dawkę goryczy, sarkazmu oraz zjadliwości, jednocześnie sprawiając, że człowiek zaczyna stawiać sobie wiele pytań i uświadamiać, że duża część tego, o czym właśnie czyta, jest zgodna z naszymi realiami.
* cytat ze str. 61
** cytat ze str. 31

Ocena: 6,5/10

http://www.nieperfekcyjnie.pl/2012/11/marek-susdorf-dziennik-znaleziony-w.html

Bycie matką to ogromna odpowiedzialność. Kobieta musi dbać nie tylko o siebie, ale także o swoje dziecko, a nierzadko również męża i dom. Na kobiece barki spada wiele obowiązków, z których wywiązanie się nie jest takie łatwe. My, kobiety, jesteśmy perfekcjonistkami i dążymy do tego, aby robić...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
3

Na półkach: ,

podobało mi się. inne i mocne.

podobało mi się. inne i mocne.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    31
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    7
  • 2012
    2
  • 2015
    1
  • Właściciel inny
    1
  • 2014
    1
  • Blog
    1
  • LGBTQWERTYUIOP
    1
  • 2015
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Dziennik znaleziony w piekarniku


Podobne książki

Przeczytaj także