Opowieść mężczyzny, który zarabia śpiąc Jerzy Kędzierski 7,0
ocenił(a) na 910 lata temu Może się wydawać, że książka ta nie ma początku ani końca, że wciąż się wspina po ładnych zdaniach wgłąb codzienności, że zachęca nas do własnych obserwacji i nadstawiania ucha, że bywa ironiczna, po prostu religijna czy czerpiąca intertekstualność z życia i z życiodajnych książek... Ale czy ona tylko się wydaje? W sensie ekonomicznym, wydawniczym, psychologicznym? Chyba staje się dzięki nam, ale nie w miejscu, lecz w ciągłym ruchu, obracają się koła roweru i przewracają kartki. W tym krążeniu różnych publikacji pojawia się w końcu dyskretnie i ona sama, stopniując słowa zawarte w tytule. Przede wszystkim jest "opowieścią", a więc może być przekazywana z rąk do rąk i z ust do ust zależnie od naszej własnej prywatnej codzienności; jest dookreśleniem "mężczyzny", a może szerzej człowieka w ogóle, choć nie brak mu wyraźnej tożsamości płciowej; i to na dodatek tego,"który zarabia", czyli musi znajdować się blisko spraw doczesnych; choć robi to, "śpiąc" - zatem nie pozbawia sam siebie skrzydeł. Kędzierskiemu udało się pokazać świat, w który każdy z nas jest zaplątany, nawet jeśli książek namiętnie nie czyta. Świat, który jest oczywistością nieprzenikniony, jeśli tylko pozwolimy mu do nas przemawiać językiem przebijającym się przez nabytą miejskość ze wszystkich stron. I obojętnie co się o tej książce napisze trudno jest stworzyć spoiler, bo to my wkraczamy do niej z własną fabułą, z własną książką i przemyśleniami. A narrator choć jest ciepły, dotykalny i płynie w nim krew, nie pokona za nas dystansu, jaki czujemy wobec niego i wobec siebie. Trzeba się otworzyć i obejrzeć wnętrzności, a otworzy się świat.