Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego

- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Seria:
- Bez Fikcji O...
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2012-05-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-05-23
- Liczba stron:
- 200
- Czas czytania
- 3 godz. 20 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375363753
- Tagi:
- macierzyństwo bez fikcji o
"Znam piękne i dalekie od cukierkowej wizji zdjęcia robione przez matkę własnym dzieciom. Znam fotoreportaże z ciąży i z rodzinnego porodu. Znam nawet fotografie dokumentujące wygląd brzucha po ciąży. Ale nie znam takiego cyklu zdjęć, w którym na jednym potargana matka gotuje, a niemowlę na niezbyt czystej podłodze bawi się pokrywką słoika; na innym matka ziewa czytając pięćdziesiąty raz tę samą książeczkę; na jeszcze innym podczas spaceru gapi się tępo przed siebie. Czy coś w tym stylu. Rozmyślając o tych fotografiach uświadomiłam sobie, że to właśnie próbuję zrobić. Opisać macierzyństwo bez fikcji. Prawdziwe".
Joanna Woźniczko-Czeczott
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Oficjalne recenzje
Odczarować macierzyństwo
Macierzyństwo to temat rzeka. Napisano o nim wiele, nie tylko poważnych prac naukowych, ale także innych tekstów, mniej doniosłych, podanych w bardziej przystępnej formie - kolorowych gazet, lukrowanych blogów czy popularnych stron internetowych dla rodziców. Zazwyczaj pisze się o nim jako cudzie (którym niewątpliwie jest), zamiatając trudne sprawy „bycia matką” pod dywan. O tych dowiadujemy się po fakcie, czując rozczarowanie, gniew czy zdziwienie. Joanna Woźniczko-Czeczott zapragnęła zmienić ten stan rzeczy. I dobrze, bo „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego” pokazuje prawdziwą twarz matki - często bardzo zmęczoną, zatroskaną, zapominającą o swoich potrzebach, ale jednak szczęśliwą...
Zdanie z początkowych stron tej książki - W bólach rodzi się nie tylko dziecko, lecz także matka- dowodzi, iż osławiony instynkt macierzyński nie istnieje u każdej kobiety. Wszystkiego uczymy się od podstaw, a nowości te nie ociekają lukrem, mimo że są tak przedstawiane, niestety. Frustrację przeżywa każda matka, bo macierzyństwo to koniec dawnego życia. (…) to poczucie wolności utraconej na zawsze. Takie są fakty i nie ma co czarować siebie i innych. I choć traci się wszystko po to, by stać się bogatszym, by dzięki macierzyństwu zajmować się naprawdę ważnymi pytaniami, to poczucie pustki i straty są potężne. I trzeba sobie z nimi poradzić.
Najgorsze jest pierwsze sześćdziesiąt lat, tak mawia teściowa autorki. Perspektywa dość odległa i trochę przytłaczająca, przyznacie. Podobnie jak fakt, że zadbana kobieta sprzed ciąży, staje się w połogu kobietą zaspokajającą jedynie potrzeby dziecka. Tak, jakby po porodzie zniknęła, jakby liczyło się tylko dziecko, bo przecież jest ono najważniejsze – z tym dyskutować nie trzeba. Wskutek tego matki niewiele mówią o sobie. Pozostają im blogi, te zaś często zaklinają rzeczywistość. W piaskownicy, szkole czy przedszkolu matki nie funkcjonują jako konkretne osoby, posiadające własną tożsamość, ale przeważnie traktuje się je jako rodzicielki Zosi, Kasi czy Wojtka. Zatracając się w świecie własnych dzieci, zapominają o sobie. Na własne życie i drobne przyjemności zostają im przeważnie dwie godziny wolnego czasu: zaraz po zaśnięciu dziecka i tuż przed własnym odpoczynkiem. Jedną z nielicznych uciech jest kąpiel, gdy nie trzeba zabawiać dziecka, nadzorować go i kiedy można odetchnąć pełną piersią. Nudę macierzyństwa podsumowuje się często niesprawiedliwie jednym zdaniem, mówiąc, że kobieta „siedzi w domu”. To tak jakby zapomnieć, że tam jest ciągle coś do zrobienia, że różnorodne sprzęty pracują non stop i ktoś musi je przecież obsługiwać! Ktoś, czyli matka i żona – słowem kobieta. Często nawet ta mająca dwa fakultety, sprowadzana jedynie do roli kucharki i sprzątaczki. W przypadku tatusiów jest inaczej: Mężczyzna rozwija skrzydła. Kobieta staje się kurą domową. To nie tylko role narzucone z zewnątrz. To także rewolucja w głowie. Na nic zda się przekonywanie o równouprawnieniu, o takich samych szansach i możliwościach powrotu do pracy - kobieta po urodzeniu dziecka musi walczyć nie tylko o pozycję, ale także o poczucie własnej wartości, które zostało podkopane. Nie tylko koniecznością „siedzenia w domu”, ale i laktodietą, łysieniem poporodowym, topniejącymi na koncie pieniędzmi (bo dziecko to przecież ciągłe wydatki) oraz dziecinnieniem (gdy nieustanne przebywasz z dzieckiem, zaczynasz mówić do rozmówcy jak do swojej pociechy). Kiedy ludzie na ulicy komentują ubiór, zachowanie, wychowanie dziecka, dopada je irytacja, bo to oczywiste podkopywanie pewności matek, czy aby na pewno dobrze się opiekują własnym dzieckiem, czy potrafią je ubrać, chronić, żywić. Na spacerach często jedyną rozrywką dla matki pchającej wózek jest telefon komórkowy. Z czasem nie ma do kogo dzwonić. Utrudniony jest kontakt z „niedzieciatymi”, bo problemy już się nie zazębiają, brakuje tematów do rozmów. Z noworodkiem „kupa”(!) wdziera się na salony, podobnie jak gazy czy odbijanie, będące jedyną formą komunikacji z noworodkiem. Takie zagadnienia mogą skutecznie odstraszyć. Z „dzieciatymi” podczas spotkań rozmawia się przeważnie o dzieciach, poruszając najważniejsze tematy pobieżnie, bo często nie słychać własnych myśli. Kolejne problemy można mnożyć w nieskończoność. Namiastką wyjścia na miasto stają się zakupy internetowe. Relacja małżeńska zostaje zepchnięta na dalszy plan. Pojawia się brak libido. Związek zmienia się po porodzie pod każdym względem. Trzeba nad nim pracować, wiadomo, ale jak to zrobić, gdy nikt nie ma siły, czasu i ochoty, bo nieprzespane noce dają znać o sobie? Rozmowy małżeńskie kończą się nagle, bo trzeba w trybie pilnym zaspokoić potrzeby noworodka, a nie męża. Odzywa się Serce Matki - organ, który nie pozwala dziecku kwilić. Wszystko się sypie, choć miało być tak pięknie, tak idealnie...
Joanna Woźniczko-Czeczot napisała o wszystkim, o czym nie mówi się w piaskownicy. Ten swoisty słowniczek macierzyństwa bez fikcji pokazuje, że „bycie matką” to skomplikowany projekt. Aby dobrze wychować dziecko, pielęgnować jego talenty czy ustrzec się przed błędami wychowawczymi naszych rodziców, trzeba się nieźle nagłowić. Na nic zda się ta „zmowa milczenia”, na nic ukrywanie prawdy, przeczytane poradniki czy wylewany litrami lukier. Macierzyństwo to ciężka praca, morze wylanych łez i codzienny wysiłek. Ten rzetelny reportaż z niepozowanymi scenami, sprawia, że dostrzegamy, iż każda Matka Polka to prawdziwa Bohaterka, a nie porcelanowa lalka, której brakuje pęknięć. Ważne, by zgodnie ze słowami zaczerpniętymi z Dezyderaty nauczyć się cieszyć zarówno swoimi osiągnięciami, jak i planami. By potrafić radować się swoim dzieckiem, choć cała otoczka pozostaje niezmienna. Mamo! Nie jesteś sama, czując się wyjałowiona intelektualnie czy skatowana dietą podczas karmienia piersią! Pozwól sobie na odrobinę niedoskonałości, nikt nie jest nieomylny! Jeśli nie wierzysz, zajrzyj do książki Joanny Czeczott – warto!
Agnieszka Biczyńska
Cytaty za: „Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego”,Joanna Woźniczko-Czeczott,Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
OPINIE i DYSKUSJE
Czytając ją miałam wrażenie, że autorka siedziała w mojej głowie. Dużo prawdy nieoczywistej - polecam wszystkim przyszłym i obecnym mamom
Czytając ją miałam wrażenie, że autorka siedziała w mojej głowie. Dużo prawdy nieoczywistej - polecam wszystkim przyszłym i obecnym mamom
Pokaż mimo toBardzo się utożsamiałam z treścią książki. Często śmiałam się na głos ;)
Bardzo się utożsamiałam z treścią książki. Często śmiałam się na głos ;)
Pokaż mimo toBardzo polecam te książkę dziewczynom, które spodziewają się dziecka lub niedawno stały się matkami. Pokazuje prawdę o macierzyństwie, połogu, co się dzieje z relacjami po porodzie, o różnych uczuciach i frustracjach, które towarzyszą świeżoupieczonej matce. Nie upiększa jak robią to instamamusie, a mówi jak jest.
„Matka w połogu z kobiety, która dba o siebie, albo o która dbają, przemienia się w jedna wielka zaspokajaczke potrzeb. Nie jest to bynajmniej rola narzucona z zewnątrz. Dla mnie to była wewnętrzna przemiana, którą przechodzi się w trybie ekspresowym w czasie porodu.
Ciąże wspominam jako stan błogosławiony między innymi dlatego, że większość moich potrzeb bliscy i dalecy zaspokajali nie później (a często wcześniej) niż ja je zakomunikowałam.
Gdy urodziłam Fallon sytuacja zmieniła się na 180 stopni. Na każde miauknięcie Fallon stawałam (staje!) na baczność. Nakarmić! Przewinąć! Umyć! Przytulić! Ukołysać! Ululac!”.
Bardzo polecam te książkę dziewczynom, które spodziewają się dziecka lub niedawno stały się matkami. Pokazuje prawdę o macierzyństwie, połogu, co się dzieje z relacjami po porodzie, o różnych uczuciach i frustracjach, które towarzyszą świeżoupieczonej matce. Nie upiększa jak robią to instamamusie, a mówi jak jest.
więcej Pokaż mimo to„Matka w połogu z kobiety, która dba o siebie, albo o która...
Jak dla mnie ta książka to petarda - szczera i ważna, a przy tym zabawna i lekka. Przeczytałam w dwa wieczory.
Jak dla mnie ta książka to petarda - szczera i ważna, a przy tym zabawna i lekka. Przeczytałam w dwa wieczory.
Pokaż mimo toUśmiałam się czytając.
PS. Wszystko w tej książce to prawda.
Uśmiałam się czytając.
Pokaż mimo toPS. Wszystko w tej książce to prawda.
Uwaga! Opinia zawiera nie tyle spoilery (da się spoilerować pseudo-poradnik?) co skrajnie nieobiektywne uwagi ciężarnej przez którą przemawiają hormony. Nikt nie musi się ze mną zgadzać :)
Na początku ja i Kristal- nasza narratorko-bohaterka, alter ego autorki nie przypadłyśmy sobie do gustu. To znaczy ona nie przypadła mnie, a ja swoją bierną agresję fantastycznie wyprojektowałam na nie istniejącą przecież naprawdę drugą stronę tej „relacji”. Nie mogłam powstrzymać się przed zadawaniem ciąglena głos pytania „na grzyba ci kobieto było to dziecko, jak tam strasznie marudzisz?” Szczególnie że dopiero w późniejszych rozdziałach dowiadujemy się, że przyszło nam czytać teksty które oryginalnie znajdowały się na blogu autorki i miały pełnić dla niej rolę swego rodzaju terapii i ujścia dla frustracji. Z resztą jak autorka-narratorka-bohaterka przyznaje w pewnym momencie: decyzję iż zaczną starać się o dziecko podjęła z mężem w chwili gdy „przestali mieć pewność że nie chcą ich mieć”. Ok, jak tak podeszłaś do sprawy już rozumiem co cię mogło w macierzyństwie zaskoczyć. Z resztą z Kristal startujemy z zupełnie innych poziomów i nie zdziwiła bym się gdybym nie była jedyna. Bohaterka ubolewa bowiem nad tym, że o zgrozo jak się ma dziecko to trzeba mieszkać w swoim domu. Nie tylko wpadać tam na moment pomiędzy pracą, spotkaniami towarzyskimi a teatrem. I wiecie co jeszcze, jak się ma małe dziecko to zapewne trzeba odłożyć w czasie wymarzoną podróż do Afryki! No, kurde, pewnie trzeba. Na szczęście dla mnie mieszkanie we własnym domu to sama przyjemność, nie muszę uczyć się w nim żyć w tym samym czasie kiedy będę musiała nauczyć się żyć z dodatkowym członkiem rodziny. A wyjazd do Afryki (tudzież jakakolwiek inna daleka podróż) brzmi dla mnie jak zesłanie dlatego aż się cieszę, że dziecko mnie przed nimi obroni jakby komuś wpadło do głowy mnie na nie wysyłać.
Kiedy jednak zatarły się różnice pomiędzy mną a autorka-narratorką-bohaterką (każdy człowiek lubi spać. Jeśli ktoś mówi inaczej kłamie wam w żywe oczy. Za to żaden nie lubi jak ktoś nad nim stoi i komentuje, ocenia i punktuje jego poczynania. Tutaj ja i Kristal jesteśmy w pełni zgodne) książkę czytało mi się z dziką przyjemnością i kupą śmiechu. Jest to w ogóle książka do połknięcia niemalże „na raz”, lekka, inteligentnie napisana. I choć nie zgadzam się w ogóle z tezą, ze „Macierzyństwo non-fiction” to prawda, której nikt przyszłej matce nie chce wyjawić (wręcz przeciwnie, powiedziałaby że to dość klasyczny zestaw marud i jojczenia każdej młodej matki, którą spotkasz a ta mogąc w końcu mówić do kogoś dorosłego z ulgą wyleje frustracje) to nie zmarnowałam czasu zapoznając się z tą pozycją.
Uwaga! Opinia zawiera nie tyle spoilery (da się spoilerować pseudo-poradnik?) co skrajnie nieobiektywne uwagi ciężarnej przez którą przemawiają hormony. Nikt nie musi się ze mną zgadzać :)
więcej Pokaż mimo toNa początku ja i Kristal- nasza narratorko-bohaterka, alter ego autorki nie przypadłyśmy sobie do gustu. To znaczy ona nie przypadła mnie, a ja swoją bierną agresję fantastycznie...
Bardzo fajnie się czyta, taka fabuła na kanwie życia. Podobają mi się porównania i definicje oraz sposób ich opisu. Nie ma tu w sumie profesjonalnej wiedzy, ale po przeczytaniu jest taki luz, że każdy popełnia błędy i nie ma sensu za bardzo się spinać, żeby być idealną matką, bo takie nie istnieją 🙂
Bardzo fajnie się czyta, taka fabuła na kanwie życia. Podobają mi się porównania i definicje oraz sposób ich opisu. Nie ma tu w sumie profesjonalnej wiedzy, ale po przeczytaniu jest taki luz, że każdy popełnia błędy i nie ma sensu za bardzo się spinać, żeby być idealną matką, bo takie nie istnieją 🙂
Pokaż mimo toCzytając książkę, miałam napady myśli, że muszą przeczytać je wszystkie kobiety zanim urodzą. Jednak za chwilę dochodziło do mnie, że książka równie dobrze mogłaby działać jako antykoncepcja. To niesamowicie zabawna, z dystansem i szczera opowieść o macierzyństwie. Przedstawia wszystkie uroki i wady, na które decydujemy się i o których nikt nam nie mówi.
Czytając książkę, miałam napady myśli, że muszą przeczytać je wszystkie kobiety zanim urodzą. Jednak za chwilę dochodziło do mnie, że książka równie dobrze mogłaby działać jako antykoncepcja. To niesamowicie zabawna, z dystansem i szczera opowieść o macierzyństwie. Przedstawia wszystkie uroki i wady, na które decydujemy się i o których nikt nam nie mówi.
Pokaż mimo toBardzo dobra i bardzo potrzebna książka na temat wczesnego macierzyństwa. To spisane wpisy blogowe autorki, które miały być dla niej terapią na frustrację wynikającą z obciążeń psychicznych i fizycznych przemiany z "niedzieciatej" w matkę.
Autorka dekonstruuje mit Matki-Polki i rzuca śmiałe oskarżenie o zatajaniu rzeczywistości przez społeczeństwo i same matki, które przedstawiają rodzenie i wychowanie dziecka jako idyllę i absolutne spełnienie na każdej płaszczyźnie. Woźniczko-Czeczott bez owijania w bawełnę ukazuje codzienność kobiet i rodzin w momencie pojawienia się na świecie potomka. Frustracja, poczucie straty, chaos, utrata bądź ograniczenie kontaktów z przyjaciółmi, pogorszenie relacji między partnerami, presja społeczna to chleb powszedni świeżo upieczonych matek. Choć nie każda jest w stanie to przyznać, stąd kontrowersje towarzyszące blogowi i tej książce.
Jednakowoż, ten, kto uważa autorkę za wyrodną matkę po przeczytaniu jej wpisów z bloga czy książki, jest osobą o wyjątkowo niskiej umiejętności czytania ze zrozumieniem bądź zwyczajnym cynikiem. Ta książka zupełnie też nie ma na celu powstrzymywania nikogo przed rozmnażaniem. To po prostu wyłożenie kawy na ławę, jak wygląda, jak zmienia się życie po urodzeniu dziecka. I to nie tylko kobiety, ale całej rodziny, co powoduje, że ta pozycja jest również godna polecenia również ich parterom/partnerkom czy osobom, z którymi te dzieci mają.
Pomimo trudnego tematu i opisywaniu ogromu trudnych sytuacji wynikających z decyzji o zostaniu rodzicem, możemy poczuć bezwarunkową miłość i pełne oddanie swojej córce przez autorkę, co tylko potwierdza, że wszelkie zarzuty czynione przez tak zwane madki wobec niej są całkowicie bezpodstawne.
Wpisy czyta się bardzo dobrze, całość jest spójna i nie nuży. Polecam każdej kobiecie, również tym, które nie mają zamiaru rodzić dzieci. Bo jest to lektura bardzo pouczająca i przede wszystkim, bardzo szczera.
Bardzo dobra i bardzo potrzebna książka na temat wczesnego macierzyństwa. To spisane wpisy blogowe autorki, które miały być dla niej terapią na frustrację wynikającą z obciążeń psychicznych i fizycznych przemiany z "niedzieciatej" w matkę.
więcej Pokaż mimo toAutorka dekonstruuje mit Matki-Polki i rzuca śmiałe oskarżenie o zatajaniu rzeczywistości przez społeczeństwo i same matki, które...
Oczywiście czyta się to świetnie, spostrzeżenia autorki są jak wyjęte z głowy co drugiej matki i z pewnością czas spędzony na czytaniu tej książki nie jest czasem straconym, bo - zwłaszcza będąc matką - przyjemnie przeczytać o odczuciach innych matek, żeby poczuć się mniej wyalienowaną w tej roli. Ale jest to jednak książka wpisująca się w nurt "odkąd jest internet, wszyscy jesteśmy pisarzami" i warto mieć tego świadomość, sięgając po nią.
Oczywiście czyta się to świetnie, spostrzeżenia autorki są jak wyjęte z głowy co drugiej matki i z pewnością czas spędzony na czytaniu tej książki nie jest czasem straconym, bo - zwłaszcza będąc matką - przyjemnie przeczytać o odczuciach innych matek, żeby poczuć się mniej wyalienowaną w tej roli. Ale jest to jednak książka wpisująca się w nurt "odkąd jest internet, wszyscy...
więcej Pokaż mimo to