-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik230
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant13
Cytaty z tagiem "social media" [15]
[ + Dodaj cytat]Na brzegu siedzą mieszczuchy i weekendowi przyjezdni, wszyscy ubrani odświętnie w najlepsze ciuszki, lśniące i rzadko noszone. Wpierdalają bułki, popijają browary, gapią się w smartfony, trzaskają zdjęcia, nagrywają filmiki – krótki metraż, jeden wielki przegląd kina niezależnego.
No tak, bo teraz ludzie tylko chodzą, cykają sobie focie i wstawiają na Facebooka. Żyjemy w czasach, że im jesteś bardziej popularny i zbierzesz więcej lajków, tym jesteś bardziej cool.
W trwały rozdział sieci i realu - tak jak w możliwość ucieczki z cyberprzestrzeni - wierzą już chyba tylko neoluddysta Jonathan Franzen i ambasadorzy kampanii społecznej "Wyloguj się do życia". Co ciekawe - to nasze poprzednie życie, które wydawało się obłędnym kalejdoskopem telewizji, maili, papierowych dzienników i spotkań na mieście, z perspektywy social mediów zyskuje rangę idylli, w której z namaszczeniem zajmowaliśmy się tym, co godne, piękne i ważne. Wrócić do niego już nie sposób. Choć można się starać. Co rusz któryś z naszych znajomych oświadcza wszak, że usuwa się z Facebooka, robi sobie detoks, nie chce tracić czasu na kotki, "kryzysy w soszialach" i Kardashianki, dokonuje ODŁĄCZENIA, by nurzać się w pierwotnych, autentycznych emocjach i przeżyciach. Po czym pojawia się między nami znowu.
Cyberprzemoc sprowadziła konflikty społeczne oraz pomiędzy jednostkami na poziom ogólnodostępny, anonimowy i bezkarny. Wiąże się ona dodatkowo nierozłącznie z innymi zjawiskami o charakterze przestępczym: mobbingiem, stalkingiem oraz prześladowaniem. W zależności od specyfiki określenia danego zdarzenia, osób biorących w nim udział, zachowania osoby prześladowanej czy osiągnięcia określonego przez osobę prześladującą celu przemoc ta odbywa się z wykorzystaniem Internetu i innych narzędzi elektronicznych, takich jak: SMS, e-mail, witryny internetowe, fora dyskusyjne, portale społecznościowe i inne.
- Gdzie właściwie pracujesz?
- Piszę komentarze.
- Do wiadomości? - dopytuje Piotr. - Jesteś dziennikarką?
- Nie. Piszę komenterze pod nagraniami wideo, zdjęciami, wpisami na blogach, pod komunikatami.
- Jesteś trollem?
- Nie. Trolle to idioci, którzy próbują rozwalać dyskusje. Robią to, bo w jakiś chory sposób sprawia im to frajdę. Dla mnie komentowanie to żadna przyjemność. W ten sposób zarabiam pieniądze. Jestem opiniotwórczynią.
- I jakie preferencje polityczne reprezentujesz?
- Nie mogę sobie pozwolić na własne preferencje polityczne. Biorę, co jest. Ale najchętniej komentuję dla kampanii ultraprawicowych zleceniodawców.
- A to dlaczego? - pyta z przerażeniem Piotr.
- Mam płacone za każdy komentarz, a prawicowe komentarze pisze się szybciej, bo nie trzeba zawracać sobie głowy takimi irytującymi bzdetami jak ortografia, gramatyka, logika czy fakty.
- Na jego profilu można przeczytać, że nie korzysta z social mediów, bo to źle robi na mózg.
- I ma rację (...) [s. 58].
Prawda jest oczywiście taka, że gdyby ludzie byli naprawdę tak szczęśliwi, jak wydają się w internecie, nie siedzieliby w nim tak cholernie długo, bo nikt, kto ma naprawdę dobry dzień, nie spędza jego połowy na cykaniu sobie fotek. Teraz każdy może kultywować swój mit, jeśli ma wystarczająco dużo obornika, a więc jeśli trawa po drugiej stronie płotu wydaje ci się zieleńsza, dzieje się tak najpewniej dlatego, że jest tam pełno gówna. To zresztą bez znaczenia, nauczyliśmy się wymagać, by każdy dzień był wyjątkowy. Dosłownie każdy dzień.
Chodzi o to, żeby na Twitterze pisać o tym, co się robi na Facebooku, a na Facebooku pisać o tym, co się robi na blogu, a na blogu pisać, o tym, co się robi na swojej stronie internetowej. Tam z kolei pisze się o tym, co się robi w realu, a o realu pisze się na Twitterze. O to chodzi.
Dwadzieścia lat temu japońscy turyści byli powszechnym pośmiewiskiem, ponieważ wszędzie nosili ze sobą aparaty fotograficzne i robili zdjęcia wszystkiemu, co widzieli. Teraz każdy tak robi. Kiedy jedziemy do Indii i widzimy tam słonia, nie patrzymy na to wielkie zwierzę, zadając sobie pytanie: "Co czuję na ten widok?" - bo jesteśmy zbyt zajęci: musimy szybko sięgnąć po smartfona, zrobić słoniowi zdjęcie, wrzucić je na Facebooka, a potem co parę minut zaglądać na swoje konto, żeby sprawdzać, ile lajków już mamy.
Dzięki świetnym możliwościom transportu możemy z łatwością spotkać się ze znajomym, który mieszka po drugiej stronie miasta - jednak nawet wtedy gdy jesteśmy już razem, rzadko poświęcamy sobie nawzajem całą swoją uwagę, ponieważ ciągle zaglądamy do smartfona i na konto na Facebooku w przekonaniu, że gdzieś indziej dzieje się prawdopodobnie coś dużo ciekawszego. Współczesna ludzkość cierpi na FOMO - "Fear Of Missing Out" (lęk przed tym, że coś nas ominie) - i chociaż mamy więcej możliwości wyboru niż kiedykolwiek wcześniej, utraciliśmy zdolność do naprawdę uważnego skupiania się na tym, co wybieramy.