-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać100
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel5
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Cytaty z tagiem "smieszne" [490]
[ + Dodaj cytat]Układ idealny! Będziemy na sobie pasożytować! To znaczy...współpracować.
Wilu miał taki system, że nie używał toalety, tylko sikał do butelek po piwie i srał do słoików po jedzeniu, bo żywił się głównie pulpetami w sosie pomidorowym i flakami, które kupował w słoiczkach. Słoiki z kałem, przyozdobione z wierzchu wstęgą zużytego papieru toaletowego, były usuwane w nocy, a dokładnie wyrzucane z balkonu na boisko, które Wilu miał pod oknem. To samo działo się z butelkami wypełnionymi moczem, kiedy Wilu uznał, że zebrało się ich za dużo.
-W Lanton zdarza się dużo napadów, prawda?
- Tylko wtedy, gdy niewiele się dzieje. Lubię trochę potrząsnąć miastem.
Jakie odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się, a w jego oczach pojawiły się błyski.
-Kominiarka i tak dalej?
Zaprzeczyłam.
-Opaska na oczach, banan i czarny worek na śmieci.
-Pozwól, że zgadnę.- Zachichotał. - Banan ma trojakie zastosowanie: jako pistolet, jako przekąska w celu nabrania energii, wreszcie jako śliska skórka to doskonałe narzędzie ucieczki.
Otworzyłam szeroko oczy, udając zaskoczenie.
-Stary, widzę, że chwytasz, o co chodzi. Chcesz napadać ze mną?
[...] A może i będzie z niego mag bojowy? Ostatecznie całkiem nieźle mu wychodziło uciekanie z takim wyrazem twarzy, jakby robił potworowi łaskę.
-I to akurat na chemii. Jak można oczekiwać, że ktoś będzie na niej uważał?
-Ja lubię chemię.
-Powiem inaczej: jak można oczekiwać, że ktoś normalny będzie na niej uważał?
-Uważasz, że jesteś normalna?
Za imponującym stołem ofiarnym zdobnie przystrojony
proboszcz wygłaszał kazanie. Głos wzmacniany przez
aparaturę hi-fi brzmiał dumnie i srogo, membrany doskonale
wtłaczały w uszy słowa wielebnego pełnomocnika Pana na
okręg Ziemia.
- Zaprawdę powiadam wam, kajajcie się! Nieście z
pokorą swój krzyż! Umartwiajcie dusze i ciała wasze, by
posiąść szczęście wieczne! Nie myślcie o własnych dobrach,
ofiarujcie je Kościołowi na chwałę imienia Pańskiego. On
wam to wynagrodzi! Ten skromny przybytek - pulchną ręką
zatoczył krąg - potrzebuje wsparcia. Przydałyby się onyksowe
płyty na podłogę, srebrne lichtarze w obu nawach, krzyż z
mahoniu, spiżowy dzwon, jeszcze dwa budynki dla kapłanów,
seminarium, bo obecne jest zbyt ciasne, i wiele innych
podstawowych rzeczy, o których nawet nie macie pojęcia.
Czyż nasz kościół ma być biedniejszy od tego z południowej
dzielnicy? Chcecie uchodzić za skąpców szczędzących grosza
na Dom Boży?!
Zapadło milczenie. Urządzenie pogłosowe powtarzało
ostatnie słowa. Ludzie wyglądali na skruszonych -
proporcjonalnie do wysokości swoich rachunków bankowych.
- Nie czekajcie ani chwili dłużej! - podjął proboszcz,
wskazując ekran. - Oto numer naszego konta, ofiarujcie co
łaska, pamiętając, że On - pokazał na strop - patrzy na wasze
dłonie wypisujące czek. Podpiszcie się imieniem i
nazwiskiem, a my odprawimy mszę za najhojniejszych
dobroczyńców!
Z gorączkowym pośpiechem, jakby tym pragnąc
zamanifestować wiarę, obecni spisywali sześciocyfrową
przepustkę. Apostoł z bolesnym uśmiechem przyglądał się
twarzom ludzi. Wielu z nich nie wyglądało na bogatych, wielu
pewnie nie było stać na nowe meble, a mimo to gorliwie
umieszczali w notesach numer świętego konta.
Dłoń jest ciemna od krwi. Czy to oznacza, że w życiu pozagrobowym będę chodził bez głowy? -zastanawiam się głupio. To byłoby niesprawiedliwe...
Prawdę mówiąc, zaraz potem, jak eksplodowała elektrownia atomowa, której byłem rzecznikiem prasowym. Właściwie to nie eksplodowała. W każdym razie nie bardzo. Raczej tak jakby przeciekała. Ale niezbyt. Prawie nie było widać. I nikt nie zginął. Możecie mi wierzyć.
- Pawle, w co się przemieniasz? - zmieniłam temat.
- Wilkołak zasapał i odparł niechętnie:
- W jaszczura.
- Oho! - Popatrzyłam na niego z zainteresowaniem. Takie wilkołaki to prawdziwa rzadkość, to nie jakiś tam przeciętny wilk [...]. - Poważna sprawa! W takim razie dlaczego tak rzadko widuję cię w czasie operacji?
- Ja... - Paweł zmarszczył brwi. Wyjął chusteczkę, otarł spocone czoło. Widzisz, jest taki problem...
Zawstydził się jak licealistka w czasie wizyty u ginekologa.
- Przemieniam się w roślinożernego jaszczura - wypalił w końcu. - Niezbyt duża zdolność bojowa. Mam mocne szczęki, ale zęby płaskie, trące. I jestem za powolny. Mogę najwyżej złamać rękę albo nogę, zmiażdżyć palce...