-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Cytaty z tagiem "czechy" [53]
[ + Dodaj cytat]Średnia liczba książek w czeskim domu to 246, tylko 2 proc. Czechów nie ma w domu żadnej książki.
W telewizji dzwoni telefon. Pepa podnosi słuchawkę.
- Tkaloun! Halo? - mówi.
- Mówisz coś, Pepa? - pyta żona.
- Dzwonił telefon, i nic.
- A kto dzwonił?
- Właśnie nikt.
- I co chciał?
Wielkie jatki wojny światowej nie obeszły się bez błogosławieństw duchownych. Kapelani wojskowi wszystkich armii modlili się i odprawiali msze święte za zwycięstwo dla tej armii, której chleb jedli. Przy egzekucjach zrewoltowanych żołnierzy też się zjawiał ksiądz. Przy egzekucjach legionistów czeskich także się widywało duchownego. Nic się też nie zmieniło od owych czasów, kiedy to wielki łupieżca Wojciech, później świętym przezwany, brał udział w tępieniu i mordowaniu Słowian nadbałtyckich, dzierżąc w jednym ręku miecz, a w drugim krzyż.
Powszechnie wiadomo, że kto nie umie opowiadać dowcipów, poczuje się w towarzystwie Czechów wykluczony. I nikt mu nie będzie współczuł, ponieważ poniżenie wybrał sobie sam.
Kiedyś Havel na pytanie, czym się różniła opozycja antysystemowa w Czechosłowacji od tej w PRL-u, odparł: – Nas było mniej, ale byliśmy dowcipniejsi.
Czechy to taka Polska, w której można usiąść i odsapnąć, zająć się sobą, zająć się siedzeniem na tyłku, a nie zapieprzaniem ze wschodu na zachód i z powrotem, od Bałtyku do Tatr w opętańczej gonitwie za pieniędzmi, za sukcesem, za cudem, za Bogiem, za ciepłą wodą w kranie, za niepodległością, za mitami, za tożsamością narodową, przynależnością, za ideą, za koroną Chrystusową, za palmą męczeństwa. Gonitwie, w której cały swój kraj się zadeptuje od końca do końca, od miedzy do miedzy, Od Odry do Bugu, jak w diabelskim obertasie, i po której nic już w kraju nie pozostaje ładnego, na co można popatrzeć. Na czym można zawiesić oko.
- Przepraszam, ale dlaczego powiedziała mi pani "Dzień dobry"?
- Dlatego, że nie jestem tutejsza - odparła.
- Naprawdę? -spytałem zbity z tropu.
- Przyjechałam rano z Pragi do córki i zięcia - wyjaśniła rzeczowo.
- No ale skoro pani nie jest tutejsza - nie dawałem za wygraną - to po co pani mówi ludziom "Dzień dobry"?
- No bo ja własnie chcę być tutejsza.
(s.33).
Tak jak ten zegar idzie wstecz,
tak i nas ciągnie coś z powrotem,
ciebie i mnie – nas z wszystkich gett –
głębiej ku dnu zejść, wryć się w czas,
aż za próg dnia, za łono matki.
Tak jak ten zegar idzie wspak,
tak ciebie ciągnie coś z powrotem,
w pełnię południa. Z płodnej biedy
rodzi się w krwi mądrości kwiat.
Dzieciństwo, ach, ten sen bez bajki...
Tak jak ten zegar idzie wstecz,
tak coś cię zmusza by się cofać –
pod rzeczne muły, warstwy lawy,
aż tam, gdzie pierwsze ruchy warg,
szepczących słodko gorzkie psalmy...
Krótko mówiąc, wiosną 1990 roku poczułem się w Pradze jak człowiek ze Wschodu, który pierwszy raz znalazł się na Zachodzie, tyle że ten Zachód był swojski, nie onieśmielał i nie upokarzał.
Ta cisza po zniknięciu Niemców wydawała się większym zwycięstwem, niż kanonada wygranej bitwy. s.205.