cytaty z książek autora "Małgorzata Starosta"
Bardzo słusznie, mądry z ciebie mężczyzna — pochwaliła męża, bo przecież pochwały są podstawą właściwej tresury, a ona już drugi egzemplarz tresowała, i to z bardzo zadowalającym skutkiem.
No i co pan najlepszego zrobił? — zapytała znienacka. — Natalia Nadworska pana szuka, podobno dzieciaka z panem będzie miała. I ni stąd, ni zowąd człowiek przestał się dobrze zapowiadać — zakończyła z wyraźnym zawodem.
Dziennikarz zachłysnął się nagle i rozkaszlał tak bardzo, że
konieczna była interwencja Sierżanta.
— Nie... ta... dziurka — wycharczał w końcu, łzawiąc obficie.
— Najwyraźniej jednak ta — odparła scenicznym szeptem Julia, po czym dodała już głośniej: — Póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie. Dobrze pani Szymczakowa powiedziała: doigrał się pan.
Klątwa czy miłość?
- Sam nie wiem, czy to jakaś w ogóle różnica jest...
Doskonale, Aniu — szepnęła do swojego odbicia, używając
pierwszego imienia, na co pozwalała sobie wyłącznie, kiedy była sama.
— Wyglądasz jak pół dupy zza krzaka, a więc jak żona idealna.
Nie on pierwszy i nie ostatni zakochał się bez wzajemności. To nie nowotwór, można z tym żyć.
– Właściwie miłość i nowotwór mają ze sobą sporo wspólnego: jedno i drugie niszczy człowieka od środka.
Był klasycznym Polakiem, czyli niewierzącym praktykującym. Wigilia? Proszę bardzo, karpia zje, prezent da i przyjmie, nakrycie dla niechcianego gościa też się znajdzie, upchnięte gdzieś na boku, ale jest. Sianko i opłatek – najlepiej, jeśli były dołączone do świątecznego wydania lokalnej gazety. Wielkanoc? Jajeczka, koszyczek i rozmodlona mina, potem trzy dni żarcia i wódeczki.
Wesela i pogrzeby? Obowiązkowo. Czasem z rozpędu do kościoła w niedzielę albo jak jest jakiś interes do Boga, na przykład sesja się zbliża, albo dostanie się guza mózgu, śmiertelnego ze wszech miar. Jak trwoga, to do Boga, i jak mawiają Amerykanie: w okopach nie ma ateistów.
Gdzie Marlena?
– Wącha kwiatki.
– C-co? Jak to? Jak to się stało?
Sebastian, zupełnie nieświadom, jak mógł zostać odebrany jego lakoniczny komunikat, spojrzał na Malwinę ze zdziwieniem.
– A bo ja wiem? Spodobały jej się i poszła wąchać. Co w tym takiego…?
Aaaaa! – zorientował się nagle. – Pani myślała, że ona kitę odwaliła? Niestety, aż tyle szczęścia nie mamy.
Nie wierzę w zbiegi okoliczności. Zbiegi okoliczności zawsze są zaplanowane.
Przyjechaliśmy po imponderabilia dla młodych dam cierpiących na globus.
Wszystko można w człowieku zmienić, ale charakter zostanie.
- Miłość i sraczka przychodzą znienacka - podsumowała Agata, cytując swoją babkę. - I każda z nich sprawia, że człowieka bolą wnętrzności.
Naczelna zasada brzmiała: z wariatami nie dyskutuj, gdyż to grozi szaleństwem.
Dorosły jesteś, między nogami masz wszystko, co potrzeba, to znajdziesz rozwiązanie.
(... )Może by babcia odsłoniła okno, a nie siedzi tu jak w trumnie?
- Przyzwyczajam się, żebym potem zawału nie dostała, jak mnie do skrzynki włożycie.
Przez telefon to może pani ziemniaki zamówić, a nie o ważnych sprawach rozmawiać.
- Co dajesz, to dostajesz, to nadrzędna zasada świata.
Jedna cahyca, dhuga kholowa i do tego mahkiza od siedmiu boleści.
Było to w czasie, kiedy Bidul wracał do matki, co mu się chwali, bo matkę ma się tylko jedną i niech bolesnych pryszczy na dupie dostanie każdy. kto matki nie szanuje!
Nigdy nie pokazuj mężczyznom, że masz rozum, bo zaczną go wykorzystywać.
- Fakty nie są ani moje, ani niczyje, są obiektywne i niepodważalne. Bywają też niewygodne, jak w tym przypadku, toteż wcale mnie nie dziwi, że ich unikasz, a zamiast tego rzucasz kalumnie.
Moja teściowa, kobieta o charakterze odpychającym niczym zapach rozkładających się zwłok, krochmaląca dorosłemu synowi gacie, a prawie dorosłą wnuczkę traktująca jak niemowlę, odkąd pierwszy raz na mnie spojrzała, nigdy nie zmieniła zdania na mój temat. Otóż w jej mniemaniu byłam ucieleśnieniem mitycznej harpii, istotą złośliwą, samolubną, pozbawioną ludzkich emocji i rozsądku.
- Po śniadaniu idziemy zwiedzać winnice, choćby skały sra... się załatwiały!
O borze sosnowy i Puszczo Kampinoska, jaki on jest seksowny!
Wreszcie ktoś inny, nie ona, ma problemy, o borze szumiący, jak cudownie!
Łatwo jest rzucić kamieniem, ale leczyć guzy i siniaki trudniej.
- Ładne nie to, co ładne, ale to, co się komu podoba - skwitowała starsza dama z taką miną, jakby odkryła ślady życia na Marsie. - Jeśli odchody nazwiemy fiołkami, nie będzie to oznaczać, ze nagle zaczną anielsko pachnieć, nieprawdaż?
Nie ma ludzi doskonałych, a już na pewno chłopów.
Doskonale wiedział, że w takich miejscach plotki podróżowały szybciej niż Harry Potter przez kominki.