Batman Knightfall: Krucjata Mrocznego Rycerza Alan Grant 7,1
W tamtym tygodniu miałem okazję złapać w bibliotece trzeci już tom z serii Batman Knightfall. W poprzednim to tytule Batman zebrał takie bęcki od Bane'a, że wylądował na wózku inwalidzkim, zaś nocne zajęcie miliardera przejął niejaki Jean-Paul Valley, pseudo Azrael - każąca ręka zakonu św. Dumasa. I o ile poprzedni tom był przełomowy, bo to tam możemy obejrzeć ikoniczny moment, w którym Bane łamie Batka, tak tutaj nie ma prawie nic interesującego. Najgorszym jest to, że tan zjazd jakościowy jest wyczuwalny praktycznie od razu.
Nowy Batman chce być lepszy niż poprzedni, dlatego też stawia przed sobą większe wymagania, dodatkowo wspomagając się nową technologią, która pozwala mu na to, czego do tej pory nie mógł oryginał. Jest też zwyczajnie brutalniejszy, brak mu finezji czy sprytu Wayne'a. Nadrabia jednak żarliwością i wiarą, jednocześnie pogrążając się w szaleństwie, bo od czasu do czasu przemówi do niego sam patron jego zakonu. I są to momenty w miarę interesujące. Gorzej jest w około, bo wszystkie zeszyty są robione na jedno kopyto, na ten sam sposób.
Jest problem, Batman zbiera/spuszcza lanie, runda druga, wróg pokonany. Jasne wiele tytułów z Batkiem się tak rozgrywa, tyle że diabeł tkwi w szczegółach. Tutaj takie robienie wszystkiego według wzorca sprawia, że nie raz w trakcie lektury tego prawie 800-stronicowego zbioru odczuwałem powtarzalność czy znudzenie. Mimo tego, że autorzy się tu dwoją i troją, wprowadzając coraz to nowszych przeciwników, aby nasz rycerzyk miał jak się wykazać. Więc mamy tu bliźniaków, którzy bawią się w rewolwerowców. Mamy coś z gliny, albo Tally Mana, który jako jedyny prezentuje się należycie (swoją drogą zeszyty z serii "Shadow of the Bat" są tu chyba najlepsze").
Nieco lepiej się zaczyna robić, kiedy na scenę wkracza Joker, który chce zaistnieć w branży filmowej. Raduje też obecność przyjaciół Batka, czy to Catwoman, z którą Jean-Paul ma niemałe problemy, czy nowy Robin, który ma niemały problem z uzurpatorem, jaki uważa pomocnika dawnego bohatera za zagrożenie, na co ma głównie wpływ stan mentalny nowego obrońcy Gotham, który prowadzi swoją "krucjatę". Nie bez kozery jest fakt, iż Jean-Paul lawiruje blisko załamania fundamentów istnienia postaci Mrocznego Rycerza, a raz nawet je złamie...
Zaskakuje, jak nużącym miejscami w odbiorze jest to tytuł, zwłaszcza gdy zerkniemy na scenarzystów. Chuck Dixon, Doug Moench czy Alan Grant. Tu można było spodziewać się znacznie więcej. Grono Za rysowników też jest niczego sobie, bo obejrzymy prace, takich ludzi, jak: Graham Nolan, Jim Balent, Bret Blevins czy Mike Manley.
Czuć tu naftalinę co prawda, ale wizerunkowo trzeci tom tej serii może się podobać, nie tylko z uwagi na sentyment, przepotężny, jakim darzą serię czytelnicy dawnego TM-Semic. Dla nich to będzie coś pięknego. Dla nowego czytelnika ta wersja Batmana może się okazać nie do przebrnięcia. Nawet jeżeli to tom nastawiony w głównej mierze na efektowne bijatyki.