Poeta (bez)religijny. O twórczości Tadeusza Różewicza Przemysław Dakowicz 7,3
ocenił(a) na 88 lata temu × www.majuskula.blogspot.com ×
„Długo wędrowałem, zanim doszedłem do siebie” — stwierdził jeden z najwybitniejszych polskich poetów. Jak zatem wyglądała ta ważna, bo religijna droga? Twórczość i samo życie ciągle się przeplatają, są nierozerwalne. Przez lata pojawiało się dużo przeciwstawnych wskazówek. Jakie w istocie były poglądy Tadeusza Różewicza?
Przez długi czas uważano go za zatwardziałego ateistę. Pochylając się nad większością jego (nie tylko) wierszy można było stwierdzić, że garściami czerpie z przekonania o braku istnienia siły wyższej. To interesująca strona twórczości wielu autorów, a u Różewicza fascynuje mnogością wątków. Przemysław Dakowicz w swojej pracy skupił się na przedstawieniu różnych perspektyw, aby dotrzeć do głównych pytań i znaleźć do nich odpowiedzi. Odpowiedzi na pewno ciekawiące miłośników Różewicza, choć wiele nadal istnieje poza zasięgiem.
„Poeta (bez)religijny” to przede wszystkim zbiór artykułów, podanych w przystępnej i poukładanej formie. Mogących popchnąć do rozważań również osoby mające niewiele wspólnego z Różewiczem, ale chcących poszerzyć wiedzę. Na uwagę zasługuje skrupulatne przygotowanie całości: dużo przypisów, wyjaśniających trudniejsze zagadnienia, spis literatury pomocniczej, kopie rękopisów. I dość emocjonalnie podeszłam zdjęcia znajdującego się na początku, jeszcze przed spisem treści. To jeden z moich ulubionych poetów, pewien wzór. Fotografia ukazuje go znajdującego się na tle ołtarza kościoła ewangelickiego. Wymowne nawiązanie do treści. Objętościowo dość cienka książka, a mająca w sobie naprawdę mnóstwo informacji, estetycznie poukładanych w rozdziały i podrozdziały. Idealna pozycja dla maturzystów, studentów. Gabaryt ma w sobie ten plus, że egzemplarz bez większych kłopotów można zabierać ze sobą do szkoły lub na uczelnię. Ja również skorzystam z tej możliwości, dobra pomoc dydaktyczna.
Różewicz wyszedł z wiary, aby wrócić w to samo miejsce, jednak z bagażem doświadczeń. Mądrzejszy, pewniejszy. Wydeptane ścieżki mogłyby przypominać symbol nieskończoności, ale gdzie tak naprawdę jest ten początek, a gdzie koniec? Blisko mi do tego zawieszenia pomiędzy próbami pozostania w sceptycznym widzeniu, a poczuciem, że to zbyt proste. Dakowicz ukazuje balans w twórczości, bez oceniania i narzucania swojego zdania, a ta bezstronność jest ważna, aby czytelnik mógł wyrobić sobie własną opinię. Z pomocą w postaci wyjaśnień trudniejszych aspektów, ale bez prowadzenia za rękę, rozleniwiania intelektualnego. A najbardziej uderza ostateczny przekaz poety, namawiającego do zgody między wyznaniami.
Książka Dakowicza bazuje na wielu płaszczyznach. Znajdujemy zagadnienia nie tylko związane z poezją, ale też filozofią, historią i religią bezpośrednio. Dietrich Bonhoeffer, teolog protestancki, i jego idee stały się dużą inspiracją dla Różewicza. Dlatego sporo miejsca poświęcono temu zagadnieniu, które wydało mi się być zaskakujące i fascynujące. Przybliża nam się sylwetka Niemca, wydarzenia mające realny wpływ na niego i innych. Stworzył koncepcję teologiczną „bezreligijnego chrześcijaństwa”, myśli frapującej także m.in. Stanisława Barańczaka. To motyw będący kluczem do wielu drzwi, a Dakowicz zachęcił mnie do dalszych poszukiwań.
Jest dwuznaczność w Różewiczu, często agnostyczna lub ateistyczna myśl w jego dorobku, jednocześnie prośba o pochówek w obrządku katolickim. Przemysław Dakowicz poprzez analizę wypowiedzi, wierszy, spróbował rozważyć ten dualizm, rozwiać niektóre wątpliwości. Patrząc nie tylko przez pryzmat religii, ale też po prostu duchowości. I tym sposobem znowu pojawia się postać Bonhoeffera i nić łącząca obu mężczyzn — wojna. To szczególny temat do rozważań, apokaliptyczna rzeczywistość w porównaniu z twórczością pokolenia Kolumbów. Świetną klamrą spinającą całość jest rozmowa Przemysława Dakowicza i Jana Stolarczyka dotycząca również Czesława Miłosza, z przedrukiem kartek z notatnika Różewicza. Opisują one spotkanie obu poetów w Paryżu.
Fenomen polega na poczuciu bliskości. Któż z nas nie przechodził momentów zwątpienia, próby? Któż nie pragnął uchylić rąbka największej z tajemnic? „Poeta (bez)religijny” ukazuje to na przykładzie wspaniałego twórcy i sprawia, że możemy odkryć wybitność na nowo. Wybitność wynikającą z czysto człowieczego szukania, przemienionego w piękno za pomocą słów.