Urodził się w r. w Coventry. Jeden z najwybitniejszych poetów języka angielskiego w XX w. Debiutował książką "The North Ship" (1945),następnie wydał trzy tomy poetyckie: "The Less Deceived" (1955),"The Whitsun Weddings" (1964),"High Windows" (1974). W 1970 r. opublikował zbiór recenzji o muzyce jazzowej "All What Jazz: a record diary 1961-68". Zmarł w 1985 r. w Hull.
To wysokiej jakości słowo rozproszyło moje obawy o mało w Polsce znaną twórczość prozatorską Philipa Larkina. Chociaż często lekko zakłopotane i stwarzające sytuacje pełne niezgrabnych zobowiązań, to stanęło na wysokości zadania. Bowiem młody twórca "Zimowego królestwa" dopiero się uczył rozpoznawać swoją psychologiczną intuicję, która w tak dużym stopniu przyczyniła się do ukształtowania struktury powieści. Tu każdy gest jest wypolerowany a konwersacje skomponowane z pieczołowitą dokładnością lubiącej wyczuwać intencje bohaterów osoby. Może na początku lektury wiele rzeczy wydaje się niepozornymi ale kiedy nauczymy się wychwytywać subtelności znaczeń, to mgiełka przeciętności szybko opada aby odsłonić świat, przekręcony pod wpływem emocji i wojny na opak.
Lato w książce Larkina posiada ukryty sens a zima skutecznie odkrywa jego tajemnice. W kierunku "Zimowego królestwa" pchnęła mnie ciekawość sposobu w jaki angielski poeta stał się na krótką chwilę prozaikiem. Ponieważ wrażliwość tej powieści przywodzi na myśl poezję z jej językowym kunsztem i estetyczną wartością. Zwyczajny zimny dzień staje się nadzwyczajnym na tle bezbarwnej angielskiej biblioteki a letnie wakacje zamieniają się w skutą łańcuchem uczuć sielankę. Pełne zależności jest to świadectwo bardzo osobistego tonu w poszukiwaniach pisarza. Bo wszystko wskazuje na to, że Philip Larkin wplótł w pełne naturalizmu konwersacje garść prawdy o sobie samym. W głębokiej trosce o szczegóły zawarł inny wymiar "Zimowego królestwa", ten bardziej prywatny.
Kiedy nad prawie całym europejskim kontynentem zapadł mrok, to posyłane lekkim tonem uwagi mogłyby niektórych drażnić. Jednak w tym wypadku ich rolą jest mylić i prowadzić do zagadki, zastanawiać i przywoływać utraconą pewność siebie. Łatwiej jest wtedy rozpoznawać drgnienia uczuć, pielęgnować epizody urastające do rangi wydarzenia a nawet spotkać miłość. Bo i jej poświęcił Larkin kilka stron swojej powieści. Być może ona nieco przypomina wyciągnięty na loterii pusty los, może zatraca swój kolor w upodabniającej się do niej przyjaźni, jednak zawsze się można w jej zasięgu troszkę ogrzać. Interakcje wielu ludzi są w ogóle jednym z najciekawszych aspektów "Zimowego królestwa", porównują emocje czasu wojny i pokoju i koncentrują na sobie cały trud tworzenia interesującej fabuły.
Czy byłem bliski rozwiązania jakiejś tajemnicy? Raczej nie. Bardziej zastanawiałem się nad koncepcją powodzenia i niepowodzenia wyrażonych konwersacjami emocji. Proza Larkina jest kwintesencją elegancji ale nie wolno zapominać też o celu poszukiwań czytelników. Nie wszyscy pozwalają się zadowolić gładkim i uroczym słowem. Niektórzy chcą odkryć głębię tego słowa w sposób przedziwny, w jaki nigdy jeszcze nie doświadczyli tego samego u innych pisarzy. Również w tym wypadku angielski twórca potrafił zaskoczyć i umiejscowił "Zimowe królestwo" w nurcie stosunków społecznych, które nazwałbym problematycznymi. Na tym właśnie polega jego prozatorska zręczność. Na umiejscowieniu emocji w takim miejscu i czasie, żebyśmy mogli odbierać je jak najwyższej próby poezję.
Akcja pierwszej wydanej w Polsce powieści Philipa Larkina (znanego bardziej w naszym kraju ze swoich wierszy) rozgrywa się w ciągu jednego dnia w czasie drugiej wojny światowej w Anglii. Okna w domach są zaciemnione, fabryki pracują przez całą noc, brakuje opału i pomieszczenia dogrzewa się wykorzystując piecyki na monety. Główna bohaterka to cudzoziemka zatrudniona jako tymczasowa pomoc biblioteczna, osoba wyobcowana i introwertyczna, na skutek tragicznych wydarzeń zmuszona układać sobie życie na nowo.
Philip Larkin z dużą dbałością o szczegóły prezentuje portret wojennej i przedwojennej Anglii. Zwraca uwagę na detale, które doskonale opisują ówczesną rzeczywistość: rano gospodynie roztapiają lód zamarzający w kubkach, dokładnie (choć z pewną groteskowością) przedstawiona została ekstrakcja zęba u dentysty, scenę erotyczną zakłóca tykający zegarek.
Ważnym tematem „Zimowego Królestwa” jest konfrontacja iluzorycznych wyobrażeń z rzeczywistością. Tytułowe zimno dotyczy w równym stopniu temperatury, co stanu ducha bohaterów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że Philip Larkin pisząc tę książkę miał zaledwie dwadzieścia trzy lata (czyli był równolatkiem Katherine czy Robina),zaskakuje dojrzałość, z jaką nakreślił ich portrety psychologiczne.
Prosta historia o młodzieńczych uczuciach nie zostaje przekształcona w ckliwy obrazek, lecz ukazana jest w sposób niezwykle subtelny i zniuansowany. Stopniowa utrata złudzeń nie ma w sobie nic z melodramatyzmu, towarzyszy jej subtelny humor.
Za sprawą podejmowanych tematów (praca i pobyt za granicą, doświadczenie obcości i niezrozumienia, uchodźstwo) wymowa książki jest niezwykle współczesna. Warto zwrócić również uwagę na przekład Jacka Dehnela – język sprawia wrażenie lekko pokrytego patyną czasu, jednocześnie w żaden sposób nie psuje przyjemności lektury.