Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Kiedy mój tato chorował na raka bliska osoba podarowała nam książkę o Ojcu Pio. Sprawa wydawała się beznadziejna przecież to rak krtani. Wielka walka mamy i wielka pomoc prawie 90-letniego przyjaciela rodziny który woził tate do szpitala i nie chciał ani grosza za paliwo i poświęcony czas mówiąc: nagroda tam (i tu unosił palec do góry)...Panie Edwardzie jako anioł na ziemi w niebie nikt tak jak Pan nie zasłużył na swoją nagrodę... Mnie z żoną pozostala modlitwa do poznanego z kart książki świętego Ojca Pio i stał się cud. Mogliśmy się cieszyć tatą w latach 2006-2017. 11 dobrych lat które mój tata poświęcił w pelni trójce moich dzieci. W ostatnich dniach życia zawiózł moje dzieci na wakacje i tam zmarł w otoczeniu tych dla siebie najważniejszych czyli żony i wnuków które wychowywał... Przypadek sprawił że w 2008 z żoną w podróż poślubną udaliśmy się do Włoch i mogliśmy osobiście podziękować w San Giovanni Rotondo za ten wielki dla nas cud ktory uczynił Bóg za sprawą Ojca Pio...Pamiętam Msze Św którą zakłócała nam jakaś opętana przez złego ducha kobieta...wbiegła do kościoła i krzyczała na nas modlących się. A może to sam Ojciec Pio upominał nas wszystkich zebranych w kościele...Polecam każdą książkę opisującą tę jedną z najwspanialszych postaci kościoła katolickiego. Zwłaszcza polecam w czasach gdy w kościele dzieje się tyle zła a winy ponoszą przede wszystkim ci którzy z racji pełnionych funkcji są odpowiedzialni za ład w nim...Choć i my pozostali nie jesteśmy bez winy...