Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
- Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Henri-Irénée Marrou
Źródło: http://www.google.fr/search?q=henri-Irenee+Marrou&hl=fr&client=firefox-a&hs=96W&rls=org.mozilla:en-US:official&prmd=ivnsbo&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=fwOwTe_mFsyGhQeSzpmVBw&ved=0CGcQsAQ&biw=1280&bih=814
5
7,3/10
Pisze książki: historia
Francuski historyk, badacz okresu późnego średniowiecza i historii wychowania.
7,3/10średnia ocena książek autora
81 przeczytało książki autora
191 chce przeczytać książki autora
2fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Zmierzch Rzymu czy późna starożytność? III-VI wiek
Henri-Irénée Marrou
6,8 z 14 ocen
44 czytelników 2 opinie
1997
Historia Kościoła. Tom I. Od początków do roku 600
Henri-Irénée Marrou, Jean Daniélou SJ
7,3 z 15 ocen
66 czytelników 3 opinie
1986
Historia Kościoła. 1, Od początków do roku 600
Henri-Irénée Marrou, Jean Daniélou SJ
0,0 z ocen
1 czytelnik 0 opinii
1984
Najnowsze opinie o książkach autora
Historia Kościoła. Tom I. Od początków do roku 600 Henri-Irénée Marrou
7,3
W porównaniu z naiwnymi na ogół apologiami Ropsa czy Carrolla książka sprawia wrażenie bardziej rzeczowej, jednak i tak mogłaby być lepszą.
Początkowo błędnowierstwo polegało na zaprzeczaniu boskości Jezusa bądź uznawaniu, iż był bytem bezcielesnym zamiast człowiekiem.
Pierwsze nosiło nazwę „ebionityzmu” (s. 60),drugie „doketyzmu”.
Lecz im dalej, tym zawilej, a słownictwo „prawicowe” bądź „lewicowe” jeszcze bardziej gmatwa.
„Melecjusz, podejrzany w oczach tych poprzednich o arianizm: czyż zimą roku 360 nie został przeniesiony do Antiochii w wyniku tryumfu stronnictwa zwolenników ὅμοιος? Ale jest on prawicowym wyznawcą ὅμοιος, tak niewrażliwym na teologię cesarską, że zaledwie objął biskupstwo, zaraz spowodował to, że Konstancjusz go wygnał; wkrótce spotykamy go w szeregach stronnictwa neoortodoksyjnego.” (s. 205)
„Reprezentują oni wszystkie kierunki teologiczne: od arianizującej lewicy z Potamiuszem, pierwszym biskupem Ulisipo (Lizbona),do skrajnej prawicy lucyferianskiej z Grzegorzem z Uliberris (Elwira),oryginalnym kaznodzieją.” (s. 224)
I temuż podobnież.
„Zrozumiemy zatem”
Hm.
„dlaczego niezmienna tradycja Kocioła widziała zawsze w św. Cyrylu Doktora Wcielenia, pomimo tego, iż niekiedy działał może w sposób bezwzględny, a jego sformułowania były zbyt sztywne i wkrótce na skutek szybkiego rozwoju myśli teologicznej stały się archaiczne i niejasne.” (s. 257)
„nie przebierający zbytnio w środkach św. Cyryl dal się wciągnąć w bezkrytyczne posługiwanie się apokryfami apolinarystycznymi, które krążyły pod osłoną imienia samego Atanazego czy innych, równie szacownych postaci. Właśnie sądząc, ze pochodzi ona od Atanazego, Cyryl posługuje się słynną formułą Apolinarego μία φύσις, która jak mu się wydaje, cudownie oddaje ową „jedność bytu” (takie znaczenie nadaje on słowu φύσις, którego nie należy tłumaczyć jako "natura", gdyż byłoby to popadanie w herezję monofizytyzmu). Φύσις oznacza to, co nazywamy jednością Osoby Słowa Wcielonego, jednakże samo to pojecie zostanie wyraźnie określone dopiero poczynając od VI wieku. Kiedy św. Cyryl, jako pierwszy, używa wyrażenia, które potem się przyjmie "unia hipostatyczna", ἕνωσις καθ ̓ ὑπόστασιν, ma ono tylko to znaczenie, ze unia jest "rzeczywista, prawdziwa", nie ma natomiast sensu technicznego, jakiego nabierze później, zjednoczenia "w osobie". Niemniej temat nierozerwalnej jedności Boga i człowieka we Wcieleniu jest dla św. Cyryla charakterystyczny i dominujący. Rozumiemy zatem”
Hm.
„skąd się bierze żywość i gwałtowność jego reakcji przeciwko Nestoriuszowi.” (s. 257n)
„z jednej strony Antiochia zaakceptowała potępienie Nestoriusza i jego szkodliwej doktryny (nie precyzowano tego bliżej, i nie bez powodu); z drugiej – św. Cyryl wycofał się z narzucania swoich osobistych koncepcji, przyjmując za swój tekst Credo w redakcji antiocheńskiej jako wyrażający wiarę Kościoła. W istocie było to, z wyjątkiem zdania dodanego ostatecznie (które wnosiło właśnie ważną poprawkę do jednego z najbardziej spornych anatematyzmów Cyryla),wyznanie wiary wystosowane do cesarza Teodozjusza w sierpniu 431 roku przez antysynod biskupów wschodnich.” (s. 260)
Czym kierowały się sobory odróżniając heterodoksję od ortodoksji?
„Monofizyci chętnie posługiwali się argumentem (było to dobrze widoczne na kolokwium z lat 532 – 533),ze Sobór Chalcedoński zrehabilitował trzy spośród ofiar "zbójeckiego" synodu w Efezie, a mianowicie wielkiego Teodora z Mopsuestii, prekursora Nestoriusza, przyjaciela tegoż, Teodoreta, a wreszcie ich ucznia, Ibasa z Edessy. Ten ostatni naraził się najbardziej jako autor Listów do Marisa, w którym zawarł niczym nie zawoalowaną, ostrą krytykę św. Cyryla i jego anatematyzrnów. Otóż w roku 543/544 Justynian wydal nowy edykt dogmatyczny, potępiający tak zwane Trzy Rozdziały (Τρία Κεφάλαια),to znaczy zbiór tekstów przypisywanych – niekiedy w sposób nieco podstępny – tym trzem autorom. (…) Justynian, postanowiwszy zapewnić sobie zgodę papieża Wigiliusza, kazał go sprowadzić i uwięzić w Konstantynopolu (styczeń 547 roku). Miał on tam pozostawać przez ponad siedem lat, poddawany nieludzkiej presji ze strony cesarskiego otoczenia, już to w formie perswazji, juz to pogróżek. Stary i chory, nieszczęśliwy Wigiliusz długo się opiera, wreszcie ustępuje (Iudicatum z 11 kwietnia 548 roku). Następnie znowu prowadzi rokowania, zrywa z cesarzem (sierpień 551 roku),chroni się w Chalcedonie i uroczyście odwołuje swoje słowa (encyklika z 5 lutego 552 roku). Sprowadzony z powrotem do Konstantynopola, ostatecznie na nowo ustępuje, ale kiedy wypracowana przez niego formuła (Constitutum z 14 maja 553 roku) zostaje uznana za nie dosyć wyraźną, zmuszony jest ugiąć się jeszcze bardziej przed cesarską wolą i redaguje w końcu zgodnie z nią odpowiednią formułę (Constitutum z 23 lutego 554 roku). W istocie, aby wolę cesarską zaspokoić, trzeba było nie tylko wyraźnie stwierdzić, że zbiór rzeczonych tekstów jest heretycki – a w takim układzie, w jakim zostały spreparowane, pobrzmiewały one tonem nestoriańskim – ale także potępić wstecz osobę samego Teodora z Mopsuestii, który umarł wszak w czasie pokoju Kościoła, przeszło sto dwadzieścia lat wcześniej. Tymczasem, dla podparcia swoich żądań cesarz wydal drugi edykt doktrynalny (czerwiec 551 roku),oraz zwołał i zgromadził sobór w Konstantynopolu – V sobór ekumeniczny (5 maja – 2 czerwca 553 roku). Teologowie do dziś dnia zastanawiają się nad tym, jakie dokładnie znaczenie należy przyznać dokumentom podpisanym przez Wigiliusza, oraz nad tym, jaką moc prawną mają różne decyzje V soboru, który na żądanie Justyniana od dnia 26 maja uważał Wigiliusza za pozbawionego władzy — nie posuwając się jednakże do ekskomuniki ani nie zrywając ze Stolicą Apostolską, dzięki nader wygodnemu rozróżnieniu pomiędzy nią samą a osobą papieża, który ją zajmował – Inter Sedem et sedentem. Zgoda – szczera czy wymuszona, pełna czy tylko częściowa – wyrażona wobec V soboru przez papieża Wigiliusza, a po jego śmierci (czerwiec 555) przez jego następcę, tego samego Pelagiusza, który aż do momentu wyniesienia na Stolicę Apostolską prezentował się jako wymowny i odważny obrońca Trzech Rozdziałów, pociągnęła za sobą bezpośrednio, jak zobaczymy, poważne konflikty w łonie Kościołów łacińskich.” (s. 272)
O ile można z tego zrozumieć cokolwiek, nie chodziło o Orygenesa, wiązanego zwykle z tym soborem.
Zawiłości znacznie więcej, nawet piękno greckiej mowy nie pomaga, staram się bowiem sprawdzać w oryginale, ciągle przypomina mi to Prokopiusza z Cezarei:
πρέσβεις ἐκ Βυζαντίου παρὰ τὸν Ῥώμης ἀρχιερέα ἧκον, ὅ τε τῆς Ἐφέσου ἱερεὺς Ὑπάτιος καὶ Δημήτριος ἐκ τῶν ἐν Μακεδόσι Φιλίππων (do arcykapłana Rzymu przybyli w poselstwie z Bizancjum kapłani Hypacjusz z Efezu i Demetriusz z Filippi w Macedonii) δόξης ἕνεκεν ἣν Χριστιανοὶ ἐν σφίσιν αὐτοῖς ἀντιλέγουσιν ἀμφιγνοοῦντες (chodziło o zasady wiary, które są przedmiotem sporu i niezgody wśród chrześcijan) τὰ δὲ ἀντιλεγόμενα ἐγὼ ἐξεπιστάμενος ὡς ἥκιστα ἐπιμνήσομαι (choć znam punkty sporne, nie wspomnę ich) ἀπονοίας γὰρ μανιώδους τινὸς ἡγοῦμαι εἶναι διερευνᾶσθαι τὴν τοῦ Θεοῦ φύσιν, ὁποία ποτέ ἐστιν (uważam bowiem za przejaw szalonej głupoty badanie, jaka jest natura Boga) ἀνθρώπῳ γὰρ οὐδὲ τὰ ἀνθρώπεια ἐς τὸ ἀκριβὲς οἶμαι καταληπτά, μή τί γε δὴ τὰ εἰς Θεοῦ φύσιν ἥκοντα (moim zdaniem człowiek nie jest w stanie pojąć dogłębnie nawet spraw ludzkich, tym bardziej zaś nie jest w stanie zrozumieć tego, co tyczy się natury Boga) ἐμοὶ μὲν οὖν ταῦτα ἀκινδύνως σεσιωπήσθω μόνῳ τῷ μὴ ἀπιστεῖσθαι τὰ τετιμημένα (bezpiecznie więc zamilczę o tym, z jednym zastrzeżeniem: to, co jest przedmiotem czci, nie może być kwestionowane) ἐγὼ γὰρ οὐκ ἂν οὐδὲν ἄλλο περὶ Θεοῦ ὁτιοῦν εἴποιμι ἢ ὅτι ἀγαθός τε παντάπασιν εἴη καὶ ξύμπαντα ἐν τῇ ἐξουσίᾳ τῇ αὑτοῦ ἔχει (nie mógłbym niczego innego powiedzieć o Bogu, jak tylko to, że pod każdym względem jest dobry i że wszystko ma w swej mocy) λεγέτω δὲ ὥς πη ἕκαστος γινώσκειν ὑπὲρ αὐτῶν οἴεται, καὶ ἱερεὺς καὶ ἰδιώτης (lecz niech każdy mówi o tym to, co uważa, tak kapłan, jak i człowiek świecki) („Wojny” 5, 3, 5 – 9 tłum. Dariusz Brodka)
Jedne sprawy opisywane zbyt szczegółowo, inne, przy tym istotne, przesadnie skrótowo.
W III wieku „Najpierw chrzci się dzieci, czego potwierdzenie znajdujemy u Orygenesa, sam zaś zwyczaj chrzczenia dzieci sięga czasów apostolskich. Zanika on na jakiś czas dopiero w IV wieku. Tylko Tertulian zgłasza co do niego zastrzeżenia, ale J. Jeremías wykazał, że chodziło mu jedynie o przypadek dzieci rodziców pogańskich.” (s. 134)
Autorzy nie raczyli podać stosownych cytatów czy choćby miejsc, gdzie należy ich szukać.
Otóż pierwsze zdanie przypisywane Orygenesowi „Pro hoc et ecclesia ab apostolis traditionem suscepit etiam parvulis baptismum dare” (Patrologia Graeca 14, 1047) znane jedynie z czwartowiecznego przekładu Rufina z Akwilei, nie znajduje potwierdzenia we wcześniejszych źródłach.
Na zapytanie dworzanina τι κωλυει με βαπτισθηναι „co przeszkadza mi zostać ochrzczonym?” (Dz 8, 36),odpowiedź Filipa ει πιστευεις εξ ολης της καρδιας εξεστιν „jeśli wierzysz z całego serca, można” zwykle jest opuszczana, rzekomo z powodu jej braku w większości rękopisów, chociaż dotyczy sprawy podstawowej.
Cytuje ją jednak Ireneusz „Przeciw herezjom” 3, 12, 8 (Patrologia Graeca 7, 901).
Setnik Korneliusz był ευσεβης και φοβουμενος τον θεον συν παντι τω οικω „pobożny i "bojący się Boga" wraz z całym swym domem” (10, 2 tu i dalej przekład BT). Oczekiwał Piotra συγκαλεσαμενος τους συγγενεις αυτου και τους αναγκαιους φιλους „zwoławszy swych krewnych i najbliższych przyjaciół” (10, 24). „Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki (επι παντας τους ακουοντας τον λογον)” (10, 44). Piotr προσεταξεν τε αυτους βαπτισθηναι „rozkazał ochrzcić ich” (10, 48) Wydaje się to wskazywać na osoby na tyle dojrzałe, by mogły słuchać ze zrozumieniem.
Podobnie brzmią Dz 16, 32 – 34 czy 18, 8.
„Zwierzchnikiem domu zwana bywa także kobieta: "[Lidia w Filippi] została ochrzczona razem ze swym domem" (Dz 16,15). Potwierdza to dominację zwierzchnika domu, ale także solidarność jego mieszkańców, od której jednak zdarzały się wyjątki. Jest w ogóle pytanie, czy wszyscy dorośli mieszkańcy domu szli w ślady jego zwierzchnika. W domu Filemona niewolnik Onezym zrazu nie przyjął Ewangelii.” (Joachim Gnilka „Paweł z Tarsu” 2001, s. 236)
„Chrzest jest sakramentem wtajemniczenia. Udzielanie go w imię Jezusa zakłada, że imię to wypowiadano nad kandydatem do chrztu, ten zaś przyjmował Jezusa, prawdopodobnie w słowach: "Panem [jest] Jezus" (zob. Rz 10,9).” (tamże, s. 379)
Według „Didache” 7, 4:
πρὸ δὲ τοῦ βαπτίσματος προνηστευσάτω ὁ βαπτίζων καὶ ὁ βαπτιζόμενος καὶ εἴ τινες ἄλλοι δύναται· κελεύεις δὲ νηστεῦσαι τὸν βαπτιζόμενον πρὸ μιᾶς ἢ δύο.
„Przed chrztem powinni pościć i chrzczony, i udzielający chrztu, a także inni, jeśli mogą. Temu zaś, kto ma być chrzczony, przykaż, by pościł przez dzień lub dwa dni przedtem.” (tłum. Anna Świderkówna)
Według Justyna:
„wszyscy, którzy doszli do uznania za prawdziwe tego, co nauczamy i głosimy (ὅσοι ἂν πεισθῶσι καὶ πιστεύωσιν ἀληθῆ),przyrzekają (ὑπισχνῶνται),że według tych zasad będą prowadzić” („Pierwsza apologia” 61, 2 tłum. Leszek Misiarczyk) „po udzieleniu takiej kąpieli temu, który uwierzył i do nas się przyłączył (οὕτως λοῦσαι τὸν πεπεισμένον καὶ συγκατατεθειμένον),prowadzimy go na miejsce, gdzie się gromadzą tak zwani bracia” (tamże 65, 1 tłum. Anna Świderkówna)
„zstępujemy do wody (καταβαίνομεν εἰς τὸ ὕδωρ) obciążeni grzechami i brudem, a wychodzimy (ἀναβαίνομεν) z niej z duchem wzbogaconym bojaźnią i nadzieją w Jezusie, aby przynosić owoc w sercu.” („List Barnaby” 11, 11 tłum. jak poprzednio)
Z oświadczenia Polikarpa, że jest chrześcijaninem od dziecka ὀγδοήκοντα καὶ ἓξ ἔτη δουλεύω αὐτῷ „osiemdziesiąt sześć lat Mu służę” (tłum. jak poprzednio) nie wynika, ile lat przeżył i czy był ochrzczony przed nawróceniem.
Tertulian „Dlatego jest rzeczą korzystniejszą stosownie do warunków i dyspozycji każdej osoby, a zwłaszcza stosownie do wieku, odkładanie chrztu, szczególnie jednak gdy chodzi o dzieci. Czy jest bowiem konieczne narażać rodziców chrzestnych na niebezpieczeństwo, skoro jest możliwe, Że mogą nie dotrzymać swych obietnic, czy to z powodu śmierci, czy też sprawić zawód z powodu słabych zdolności wychowawczych ?” (itaque pro cuiusque personae condicione ac dispositione, etiam aetate, cunctatio baptismi utilior est, praecipue tamen circa parvulos. quid enim necesse, si non tam necesse est, sponsores etiam periculo ingeri, qui et ipsi per mortalitatem destituere promissiones suas possunt et proventu malae indolis falli?) „Pan istotnie powiedział: «nie wzbraniajcie im przychodzić do mnie» [Mt 19, 14]. Niech przeto przychodzą, gdy dorosną, gdy zaczną się uczyć. Niech przychodzą, gdy zostaną pouczeni dokąd mają iść. Niech będą chrześcijanami wówczas, gdy poznają Chrystusa. Dlaczego wiek niewinny tak bardzo pragnie odpuszczenia grzechów? Czy w sprawach doczesnych nie postępuje się o wiele przezorniej, skoro dobra duchowe powierza się temu, komu jeszcze nie przekazuje się majątku ziemskiego? Niech się nauczą prosić o zbawienie, by zrozumieli, że otrzymali, ponieważ prosili.” (ait quidem Dominos, Nolite illos prohibere ad me venire: veniant ergo, dum adolescunt, dum discunt, dum quo veniant docentur: fiant Christiani cum Christum nosse potuerint. quid festinate innocens aetas ad remissionem peccatorum? cautius agetur in saecularibus, ut cui substantia terrena non creditur divina credatur? norint petere salutem, ut petenti dedisse videaris.) „De baptismo” 18, 3n (Patrologia Latina 1, 1221) cyt. za: Tertulian, „Wybór Pism” (PSP 5),tłum. Emil Stanula, Warszawa 1970, 151n.
Nic nie wskazuje, by chodziło „jedynie o przypadek dzieci rodziców pogańskich”.
Jak pisze ks. dr Andrzej Tulej (na wszelki wypadek powołuję się wyłącznie na egzegetów katolickich): „Z kolei spośród teologów Billuart opiera swoją argumentację na Łukaszowym określeniu τa βρέφη, pod którym rozumie „małe dziecko przy piersi”, a także – jeszcze mniej zasadnie – na czasowniku πρoσφέρειv (przynosić). Jednakże πρoσφέρειv niekoniecznie wskazuje na to, że chodzi o niemowlęta noszone na ramionach. Natomiast gdy chodzi o określenie τa βρέφη, nawet jeśli obecność tego słowa u Łukasza jest podyktowana szczególną intencją, to byłby to argument na chrzest dzieci jedynie w przypadku, gdyby kontekst wskazywał, że Ewangelista zajmuje się tą problematyką. Jednakże wydaje się, że ani on ani pozostali Ewangeliści nie myśleli w tym miejscu o chrzcie dzieci.” https://akademiakatolicka.pl/wp-content/uploads/wst/24-2/Tulej.pdf
Powinno być „przez które” zamiast „pod którym”.
„Tym samym nie jest jeszcze uzasadniona teologiczna konieczność chrztu dzieci, a wszystkie zastrzeżenia dotyczące chrztu dzieci należy traktować poważnie. Mówienie o jakiejś ‘wierze zastępczej’ nie jest poprawne, ponieważ nikt nie może zastąpić wiary kogoś innego.” (Karl Rahner „Mały Słownik Teologiczny” 1987, kolumna 53, kawałek dłuższego wywodu, nie do końca zrozumiałego)
Tertulian nie był jedynym. Blisko dwa stulecia później Grzegorz z Nazjanzu niezbyt spójnie dopuszczał chrzest „tych, którzy są jeszcze dziećmi (νηπίων) i nie są świadomi ani straty, ani łaski (χάριτος)” w razie „jakiegoś zagrożenia (κίνδυνος)” powołując się (wbrew Rz 4, 10 gdzie nawrócenie Abrahama następuje przed obrzezaniem) na „obrzezanie ósmego dnia, które było swego rodzaju pieczęcią (σφραγίς) i było udzielane dzieciom, zanim zaczęły używać rozumu.” Po za tym zalecał „poczekać do ukończenia trzeciego roku lub mniej lub więcej, kiedy będą mogły słuchać i coś odpowiedzieć na temat Sakramentu; że chociaż nie rozumieją tego doskonale, to w każdym razie mogą znać zarysy; a potem uświęcić je w duszy i ciele z wielkim sakramentem (την τριετίαν αναμείναντας, ή μικρών εντός τούτου, η υπέρ τούτο (ηνίκα και ακούσαι τι μυστικών, και αποκρίνεσθαι δυνατόν, εί και μή συνιέντα τελέως, αλλ' ούν τυπούμενα),ούτως αγιάζειν και ψυχάς και σώματα το μεγάλο μυστηρία)” Kazanie 40, 28 (Patrologia Graeca 36, 400, tłum. Piratka)
Hieronim ze Strydonu w komentarzu do Mt 28, 19 „Primum docent omnes gentes, deinde doctas intingunt aqua. Non enim potest fieri ut corpus baptismi recipiat sacramentum, nisi ante anima fidei susceperit veritatem” (Najpierw uczą wszystkie narody, a kiedy są nauczone, chrzczą je wodą; bowiem ciało nie powinno przyjąć sakramentu chrztu, chyba że dusza wcześniej przyjęła prawdziwą wiarę) księga IV, 28 (Patrologia Latina 26, 218 tłum. Piratka)
Historia wychowania w starożytności Henri-Irénée Marrou
8,2
Przesycona sympatiami i antypatiami, emocjonalnym związkiem autora z historycznymi postaciami, miejscami i wydarzeniami, a to sprawia, iż nie można tej pozycji polecić przeciętnemu czytelnikowi. Może stanowić zaledwie uzupełnienie bardziej profesjonalnych opracowań… ale mówiąc bez ogródek, to przytłaczająco nudna lektura, skupiona na stronie organizacyjno-administracyjnej. Faktycznej praktyki i treści wychowania jak na lekarstwo.
A do tego:
Absurdalna interpretacja Platona, być może pod wpływem popperowskiej mody na przyklejanie mu łatki „totalitarysty”. Marrou stara się nakreślić Platońskie wychowanie przez pryzmat „Państwa” i „Praw”, odczytywanych jako polityczne manifesty! Tymczasem Platon w „Państwie” szuka definicji Sprawiedliwości, a żeby to lepiej zobrazować, żeby było dokładniej widać: posługuje się obrazem abstrakcyjnego państwa, zbudowanego na kształt wnętrza człowieka (uczucia – chłopi i rzemieślnicy, wola – żołnierze, rozum – mędrcy) – ale to tylko pretekst do tego, aby zastanowić się nad moralnością człowieka!
Henri również błędnie przedkłada zamiłowanie Platona do matematyki ponad etykę (opartą na triadzie Dobra, Prawdy i Piękna).
Ja wiem, że zabrzmi to szursko, zwłaszcza z ust laika / dyletanta, który nie może pochwalić się tytułem n-a-u-k-o-w-y-m, ale od dwóch wieków środowisko akademickie produkuje tony bzdur, zwłaszcza w naukach humanistycznych, a uchodzą one głównie dlatego, że wszyscy się wzajemnie cytują i odnoszą do bzdur produkowanych przez innych tłuków, zasłaniających się tytułami naukowymi i osiągnięciami w innych dziedzinach – lecz jest to obserwacja nie tylko moja, a wielu wybitnych filozofów i wykładowców, którzy „nie kraczą jak i one”. Aby na poważnie brać wszystkie doniesienia Diogenesa Laertiosa, trzeba albo być ćwierćinteligentem, albo mieć niecne intencje - Tales wpadający do studni przez zapatrzenie się w rozgwieżdżone niebo przytaczany jest przez Henriego chyba ze cztery razy, żeby czytelnik wbił sobie do głowy, jak odklejeni od rzeczywistości są mędrcy i filozofowie – w domyśle: nie to co my, współcześni naukowcy. W kwestii Platona polecam posłuchać na YT profesora Marka Piechowiaka – a zwłaszcza po przeczytaniu „Historii wychowania w starożytności”.
Marrou pokazał się również jako osoba ukąszona freudyzmem, stąd związek mistrza z uczniem upatrywał jako n-i-e-u-c-h-r-o-n-n-i-e erotyczny. Wychodzi na to, że podstawą greckiej filozofii jest pederastia, a być czyimś uczniem oznacza być czyimś kochankiem. Tylko po co ci wszyscy pedagodzy, towarzyszący młodym w drodze między domem i gimnazjum, skoro stosunki erotyczne między mistrzem i uczniem były czymś normalnym, akceptowalnym i powszechnym? Skąd niesłuszne oskarżenie Sokratesa o „bałamucenie młodzieży”, skoro miałoby to być powszechną praktyką, na którą godziła się Starożytność?! Który normalny rodzic zabiegałby u takich uczonych pederastów, aby łaskawie zechcieli „zająć się” ich dzieckiem?
„Paideia osiąga swój cel poprzez paiderasteia”. [Srogie piguły Henri]
„(…) trzeba będzie uznać bez wątpienia [Podkreślam: bez wątpienia XD], że całe to wychowanie tchnie miłosną namiętnością i od niej nabiera barwy: „Będę ci udzielał dobrych rad jak ojciec synowi”, powiada Teognis. Dostatecznie podejrzana strona tej ojcowskiej miłości ujawnia się w czułych wyrzutach i niepokojach, jakie przeżywa zazdrosny kochanek, i w bolesnych skargach porzuconego. („Niczym już dla ciebie nie jestem. Omamiłeś mnie, jak się omamia małe dziecko”). [Ty masz coś z głową chłopie!] Przyznaję zresztą, że można w nieskończoność się spierać w kwestii treści zmysłowej zawartej tutaj lub nie”.
– Nie, nie można. Zastosowałeś właśnie prostą manipulację, w której zupełnie absurdalną tezę chcesz uczynić przynajmniej prawdopodobną. Coś jak: Psia kupa jest oczywiście smaczniejsza od czekolady, ale w swojej łaskawej wyrozumiałości przyznaję, że ci co sądzą inaczej, też mają uzasadnione argumenty i możemy się o to spierać w nieskończoność. Możemy?!
Starożytni Grecy wyodrębniali co najmniej 8 różnych rodzajów miłości. Jezus też k-o-c-h-a-ł swoich uczniów! „Homoseksualizm! Wszędzie homoseksualizm!” Sam Platon pisał o dwóch różnych Erosach (biednym i bogatym) i dwóch różnych Afrodytach (wszeteczna i boska). Marrou momentalnie skojarzył mi się z Michaelem Cooganem, który instrumentalnie posługuje się znaczeniami związków frazeologicznych w Biblii pod swoją zboczoną perspektywę, przez co dochodzi do takiej interpretacji, że Ismael i Izaak byli młodocianymi homosiami, bo się razem „bawili” (he he, you know what i mean, he he). Jeśli założymy, jak autor, że młodzieniec może „podobać się” w jeden tylko sposób, to budzimy się w panseksualnym świecie z mokrego snu Freuda (tak, Marrou sam o nim wspomina, więc można się domyślać, skąd taka śmiałość w dzieleniu się swoimi absurdalnymi tezami),gdzie każdy każdego chce przelecieć, a zwłaszcza syn matkę, tylko najwyżej nie zdaje sobie z tego sprawy – ale „mistrz podejrzeń” Freud wie jak jest, on sam tak miał, więc każdy tak ma.
„(...)Wykaz gorszących stosunków w panteonie kultury klasycznej ukazuje nam cały rząd słynnych kochanków.
Jeżeli chodzi o filozofów, wystarczy wspomnieć Sokratesa, który gromadził wokół siebie i powoływał najznakomitszych spośród złotej młodzieży ateńskiej. Brał ich „na lep” miłosnej namiętności i przybierał postawę znawcy spraw Erosa. Przykład jego nie jest osamotniony: Platon kochał, i to zdaje się nie tylko „platonicznie”, Aleksego lub Diona [a mi się zdaje, że powinieneś odwiedzić psychiatrę]. Dynastia „scholarchów” w jego Akademii przez trzy pokolenia przekazywała kierownictwo kochanemu przez kochającego. Ksenokratesa kochał Polemon, Polemona Krates, a Arkezylaos Krantora. To samo widzimy i poza szkołą Platona. Arystoteles kochał swego ucznia Hermiasza, tyrana Atarnei. Zapewnił mu nieśmiertelność w słynnej pieśni. Miłość taka łączyła nie tylko filozofów; spotykamy ją u poetów, artystów i uczonych. Eurypides kochał tragika Agatona; Fidiasz – swego ucznia Agorakritosa z Paros; lekarz Teomedon – astronoma Eudoksa z Knidos”.
– Tak tak, wszyscy się wzajemnie dymali, to jest sedno filozofii. Filozofia, pedofilia, jak zwał tak zwał. No i oczywiście, jak to „filozofowie”, jedno pisali, drugie robili, dlatego w pismach JEDNOZNACZNIE potępiali homoseksualizm, jako wynaturzenie, a w praktyce wszyscy się wzajemnie bzykali.
A jakieś dowody, poza spaczoną interpretacją, na te rewelacje?!
Warto przywołać choć w niewielkim fragmencie Giovanniego Realego ("Historia filozofii starożytnej" t I): „Jednym słowem także przyjaźń zostaje sprowadzona do wymiaru psyche i oparta na arete. Dokładnie w tym kierunku Sokrates wybierał swoje przyjaźnie i chciał, żeby jego naśladowcy byli nie tyle uczniami, co przyjaciółmi. A jeśli się dobrze przypatrzeć, to sztuka miłowania, w której uważał się za szczególnie biegłego, nie była niczym innym, jak jego sposobem «dbania o dusze»”.
„Miłość safijska nie przeszła jeszcze przez metafizyczne przeistoczenie, przez które przejdzie w myśli Platona pederastia przemieniona w tęsknotę za ideałem”.
Jesteś poważnym historykiem, czy psychologizującym fanatykiem freudyzmu?
Zachwyty nad sofistami i zafałszowywanie ich konfliktu z Sokratesem, Platonem i Arystotelesem pozostawię bez polemiki. Nie ma sensu przedłużać, a dla każdego, kto przeczytał Platona i Arystotelesa, bez freudystycznego fioła na punkcie seksu, sprawa jest jasna, za co Sofiści byli ganieni, pomimo wyrazu uznania dla ich umiejętności i wiedzy. Wszak historycy też potrafią wyrazić uznanie dla blitzkrieg, przy jednoczesnej odrazie dla samego Adolfa H.
„Należy też przypomnieć, że wiedza historyczna, stanowiąc pewną część wiedzy o człowieku, jest czymś z samej istoty ruchomym, ale ciągle zmieniającym się w czasie. Nasze wyobrażenia o człowieku, o świecie i o życiu zmieniają się nieustannie. Nie ma takiego zjawiska historycznego, do którego nie trzeba by od czasu do czasu powracać, aby je umieścić w odpowiedniej perspektywie; zmieniło się bowiem naświetlenie całości zagadnienia”.
– Albo ujmując to inaczej: zmienił się „duch czasu” rozumiany jako „mądrość etapu” (o-d-p-o-w-i-e-d-n-i-a perspektywa). Teraz będziemy wszystko odczytywali przez ducha trzech mistrzów podejrzeń (Ricoeur: Marks, Nietzsche, Freud). Nie jest to zatem historia wychowania w starożytności, a historia patrzenia na starożytność przez okulary freudyzmu i strachu przed „faszyzmem” (utożsamianym już z samym dążeniem do porządku).
To, że minie 500 lat nie sprawi, że urojenia Gazety Wyborczej staną się bardziej realne. To, że coś zostało napisane dwa tysiące lat temu jeszcze nie sprawia, że jest wierne prawdzie. Starożytność nie była wolna od paszkwili. Rewelacje Diogenesa Laertiosa czy Arystofanesa są powszechnie krytykowane przez rozsądną część środowiska akademickiego. Wciąż jednak znajdą się tacy, którzy instrumentalnie posłużą się ich cytatami, licząc na ignorancję czytelników.
Stanowczo nie zgadzam się z twierdzeniem innych użytkowników, że dobrze się to czyta – może komuś, kto nie ma żadnej wiedzy, przez co naiwnie daje się prowadzić za rączkę. Ale jak już wspomniałem na początku, zawartość dotyczy głównie organizacji edukacji, a nie treści wychowania. Kolejny nieudany zakup, a książka do tanich nie należy :/
Gwoli wyjaśnienia. To nie jest tak, że ta książka jest całkowicie zła – co to, to nie. Uważam jednak, że mamy rosnący problem z zalewem bezużytecznych, fałszywych czy wręcz szkodliwych książek, a lwią część tego wysypiska stanowią pozycje właśnie takie – przeplecione faktami z urojeniami. Należy oczyścić atmosferę, a w obecnej sytuacji można to zrobić tylko bezwzględnym odrzucaniem każdej pozycji, która jest choćby tylko trochę ubrudzona, a pozostawianiem tylko absolutnych perełek. Stąd moja surowość.