Bóstwo to Ungrund, "bezdeń" - coś, co nie ma dna, czyli podstawy, nie jest więc podstawą ani przyczyną niczego. To Bazylidesowy "Bóg, który ...
Bóstwo to Ungrund, "bezdeń" - coś, co nie ma dna, czyli podstawy, nie jest więc podstawą ani przyczyną niczego. To Bazylidesowy "Bóg, który nie jest", Absolut pierwotny w stosunku do wszystkiego, pozostający poza jakąkolwiek rzeczywistością logiczną bądź postrzegalną zmysłami. Bóstwo owo jest milczące, niepojęte samo dla siebie. W bezdni Boga jako istoty nie ma. Istnieje natomiast w Ungrundzie potencjalna wola (możemy zdać sobie z niej sprawę "czytając w sobie" ...). Wola ta jest wolą poznania samej siebie i uświadomienia sobie siebie. Tak więc w mrocznym milczeniu bóstwa pojawia się istniejące od wszechczasów odwieczne i nieskończone pragnienie samoobjawienia - pojawia się wola. Bóstwo potrzebuje siebie poznać, określić, a chcąc to osiągnąć musi w sobie samym się zamanifestować. Krótko mówiąc bezdeń stwarza tu istotę. Fenomenologicznie, ale nie ontologicznie. Rzecz w tym, że ekspansja woli, jej dążenie, by z Nic przekształcić się w Coś, przemienia się teraz w ekspansję ducha, czyli jego dążenie do ucieleśnienia. Tyle że Duch wciąż znajduje się w sytuacji, (w której) na zewnątrz nie ma nic. Jedyne co mu pozostaje to powrót do siebie samego. I w tym powrocie mieści się możliwość jego ucieleśnienia. Duch wraca do siebie przez to, że się poznaje, w tym celu musi niejako stanąć przed zwierciadłem, rozdwoić się na siebie i własny obraz. Zwierciadło, w którym się przegląda to Sophia (Mądrość),kompletnie dziewicza, jałowa w tym sensie, że sama z siebie nie tworzy absolutnie nic. Duch ogląda w niej własny obraz. A obraz to już ciało ...