Grzęzawisko Upton Sinclair 8,3
ocenił(a) na 106 lata temu Grzęzawisko to książka opowiadająca o przemyśle mięsnym, a właściwie jego początkach w XX wieku. Bohaterami tej przygnębiającej powieści jest rodzina pochodzenia litewskiego, która złapała się na szeroko wtedy znany syndrom “American Dream”. Wyjechali ze swojego kraju w poszukiwaniu lepszego, godniejszego życia a to co znaleźli nie mogło być bardziej od tego odległe. To były czasy, kiedy komunikacja była bardzo, niewyobrażalnie wręcz dla ludzi z XXI wieku utrudniona, znajomość języków obcych nie była czymś popularnym, a warunki sanitarne, płace, prawo pracy i rynek pracy nie były na poziomie który obecnie moglibyśmy nazwać normalnym czy choćby podstawowymi. Ale to, co w tej książce najbardziej mnie poruszyło i przeraziło, do tego stopnia że czytając każde kolejne słowo było mi po prostu niedobrze to, to jak wyglądał wtedy przemysł mięsny. To był dopiero zalążek tej tragedii którą świat nadal serwuje milionom zwierzętom w czasach współczesnych i z ich perspektywy obecnie jest w zasadzie tylko gorzej. Ale rzeczywistość dla ludzi się znacznie zmieniła. Wtedy była to po prostu niebezpieczna praca, której długie wykonywanie groziło śmiercią, a pozycji takich szukali ludzie zdesperowani, czyli bieda żyjąca na granicy śmierci głodowej której większością byli emigranci. W czasach dzisiejszych na fermach gdzie morduje się masowo zwierzęta pracują zwyrodnialcy którzy lubią to co robią z różnych przyczyn. Wtedy też zwierzęta wykorzystywało się do cna, każda część ich ciała była przetwarzana w ten czy inny sposób, najczęściej jako forma pseudopokarmu pakowanego do puszek które zręcznie omijały wszelakie kontrole sanitarne (a te też, umówmy się, nie był na wysokim poziomie). Chemikalia wykorzystywane w przeróżnych procesach wytwórczych były niesamowicie szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, dlatego też choroby wywoływane tragicznymi warunkami pracy dotyczyły praktycznie każdego. Zdarzały się częste śmierci w wyniku zaniedbań lub zwykłych wypadków których nie dało się uniknąć w śmierdzących, zaparowanych, śliskich od krwi pomieszczeniach, a autor nie omieszkał tego barwnie i dosadnie opisać. Kiedy wydawało mi się, że ludzkie historie opisywane na przykładzie poszczególnych bohaterów nie mogą być już po prostu bardziej koszmarne, okazywało się, że autor ma kolejne przykłady absurdalnie masakrycznych śmierci, które można było napotkać właśnie w takich zakładach przemysłowych. Nikt się nie przejmował tym co się dzieje z pracownikami, mimo że wiedziano o tym z czym wykonywana przez nich praca się wiąże i że są to po prostu tortury. Wynagrodzenie było poniżej wszelkiej krytyki, w dodatku coraz to bardziej obniżane przy zawyżaniu norm pracy do niemożliwych poziomów. Bunt głodnych, zmarzniętych i chorych ludzi można było bardzo łatwo stłumić, dlatego nikt nie miał nawet sił się buntować bo zwyczajnie nie miało to sensu. Nie pasuje Ci praca? To spadaj, na Twoje miejsce czeka przed bramą zakładu jakieś 500 osób...Każdy był zbędny i bez wartości w takim miejscu, zniżony do poziomu śmiecia, bez względu na gatunek czy pochodzenie.
Lektura jest zatem przerażająca i naprawdę nie polecam jej ludziom o słabych nerwach. Warto jednak po nią sięgnąć, bo bardzo uświadamia i sprawia że łatwo docenić swoje życie, nie ważne jak ciężkim się nam ono wydaje. Mnie też osobiście poruszył podkreślany tam problem emigracji, co również jest niestety obecnie tematem na czasie, tak jakby historia chciała zatoczyć nieubłaganie koło. Jest to zatem książka głównie o całkowicie niezrozumiałej i niepotrzebnej utracie godności i życia przez istoty ludzkie i pozaludzkie, głównie po to aby ktoś mógł na tym zarobić. Minęło ponad sto lat od napisania tej historii, a niewiele się zmieniło. Jak bardzo źle świadczy to o rasie ludzkiej? Każdy może sam to ocenić wedle uznania.
Jeśli spodobała Ci się powyższa recenzja, serdecznie zapraszam Cię na mojego bloga www.myownikigai.wordpress.com - znajdziesz tam nieco szersze recenzje książek, więcej opinii a także rozważania na inne tematy, nie tylko literackie :)