Niestety, nie potrafię ekscytować się pozycjami sprzed czterech dekad. Pomimo powagi całego zdarzenia i strachu starcia z kimś przekraczającym siły bohaterów, narracja prowadzona jest w sposób koślawy. Do tego połowa bohaterów Legionu tak naprawdę zlewa się w całość. Nic specjalnego, pomimo otoczki, jaką próbują generować autorzy w przedmowie i posłowiu.
Co się stanie, gdy najsilniejsze postaci na planecie (i wszechświecie) zamkniesz w jednym budynku i każesz zbudować organizację chroniącą ludzkość? Właśnie, konflikty ego to pierwsze, co przychodzi na myśl. Tu ten wątek przedstawiony jest wiarygodnie, a i proces rekrutacji do nowej Ligi Sprawiedliwości bardzo mi się spodobał. Spośród postaci najcieplejsze wrażenie pozostawił po sobie kluskowaty Kapitan Marvel (znany dziś jako Shazzam),u którego niekwestionowana potęga fizyczna wiecznie ściera się z nastoletnim umysłem.