Nie jestem wielką fanką Lovecrafta. Szanuję, toleruję, ale nie kocham. Odbieram jego twórczość jako bardzo powtarzalną. I dokładnie tak samo odebrałam ten komiks. Duży nacisk na budowanie nastroju, przy czym ten nastrój jest cały czas taki sam.
Co do treści to ciekawa i tragiczna biografia Lovecrafta jest przedstawiona tu w sposób płytki i powierzchowny.
Innymi słowy historia w komiksie wygląda trochę tak jakbyśmy obserwowali czyjeś życie z boku bez próby zrozumienia danej osoby. Jak już ktoś zauważył - wiele wątków zostało pominiętych.
Tragedia. Część związana z wydarzeniami z filmu - wygląda jak współczesne memy - mamy sceny z filmu, w których w tle "wklejony" jest Burke - oczywiście nikt go nie widzi, ani nie słyszy... wygląda to pokracznie. Ok, jakoś miał wpływ na to, że kapsuła z Ripley poleciała na Fiorinę... ale potem... O Jezu, mija 35<!!!> lat i Burke wciąż pracuje na jakiejś pipidówie - wszyscy go nienawidzą i ta korpo-praca... tu już całkowicie przesadzili. Nie wiem jaki oni mają plan na 5<!> części...