Najnowsze artykuły
- Artykuły6 książek o AI przejmującej władzę nad światemKonrad Wrzesiński18
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać312
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Thomas Page
1
6,9/10
Pisze książki: horror
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,9/10średnia ocena książek autora
10 przeczytało książki autora
45 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Duch Thomas Page
6,9
Brakujące ogniwo
To jedna z tych książek, których nie potrafiłam tak po prostu odłożyć i pójść spać. Nie ważne jak bardzo czułam się zmęczona, ciekawość tego „co dalej” była wielokrotnie silniejsza. I nic w tym dziwnego skoro „Duch” to absolutny klasyk, książka-perełka złotej ery amerykańskiego horroru. Wciąż jestem w szoku, że nikt wcześniej nie wydał tego tytułu w Polsce. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę, że sam Phantom Press podczas niecałych czterech lat działalności (1990-1994) wyprodukował sześćdziesiąt cztery horrory, a Amber (lata 80 i 90) coś około pięćdziesięciu. Wielu „skarbów” nie mieliśmy jeszcze okazji poznać – dziękujemy ci więc Wydawnictwo Akabra za to że jesteś. I za Thomasa Page’a**.
Wydany po raz pierwszy w 1976 roku „Duch” zaczyna się z przytupem. Czterech mężczyzn wyrusza na ekspedycję naukową do Kandy, by tropić karibu i łosie. Po kilku dramatycznych chwilach, dwóch urwanych głowach i nieudanym pościgu za nieznanym stworzeniem, przy życiu pozostaje tylko jeden. I to dlatego, że tajemniczy napastnik uznał go za martwego. Raymond Johnson postanawia udowodnić światu, że nie oszalał i zdeformowana kreatura, która zabiła jego współtowarzyszy istnieje naprawdę. Wyrusza więc na polowanie. Szybko okazuje się, że nie tylko on obsesyjnie tropi tajemniczą bestię. Podąża za nią również straumatyzowany weteran wojny w Wietnamie - uzbrojony w własnoręcznie wykonany łuk Indianin. John Moon ma jednak zupełnie inne plany względem Sasquatcha niż biały, „wściekły” biznesmen.
W powieści pojawia się uchylający rąbka tajemnicy, z naukowej strony, pracownik uniwersytetu, antropolożka znająca się na indiańskim folklorze, czujne śledzenie prasowych doniesień o nietypowych szkodach i kończące się fiaskiem karkołomne próby konfrontacji z Wielką Stopą (z nieudolnym zakładaniem pułapek włącznie). Wszystkie tropy prowadzą - obu bohaterów, ale różnymi drogami - do ośrodka narciarskiego, gdzie podczas zamieci dochodzi do ostatecznego starcia z prastarą tajemnicą. Klasyczne polowanie na potwora chciałoby się rzec. Byłoby to jednak zbyt krzywdzące względem tej powieści uproszczenie. Wokół głównego, przygodowego wątku dzieje się bowiem zdecydowanie więcej niż w przeciętnej historii. Przeplata się tutaj kilka istotnych, czyniących tę lekturą wyjątkową, smaczków. Trudno nie docenić mistycznych poszukiwań Indianina, przeplatających się z jego wspomnieniami, gdy samotnie siał w dżungli postrach pośród członków Wietkongu oraz podróży, którą, poniekąd wbrew sobie, odbywa Johnson. To wszystko zostało dopełnione zgrabnymi teoriami na temat Bigfootów, „gadającym” psem, sporem o zoofilię, szarpaniną o zgniłego palucha i rewelacyjnym, zaskakującym zakończeniem – dostajemy w nim naprawdę świetny, dający do myślenia twist. Lepiej być nie mogło!
Nie byłam pewna czy powinnam o tym wspominać, bo to się jednak wpisuje w konwencję i trochę rozumie samo przez się, ale niech będzie: momentami powieść została napisana w mocno kanciastym, twardo ciosanym stylu (tłumacz Piotr Sawicki, zapewne robił co mógł, byśmy jak najmniej to odczuwali). Co jednak (i na szczęście) ważniejsze, ów miejscowy brak miękkości narracji i płynności przejść niespecjalnie wpływa na odbiór całościowy książki. Fani dzieł złotej ery na pewno nie będą narzekać. Pokochają „Ducha” za samą historię, dynamikę przygodowej powieści, naturalistyczną nieprzesadzoną przemoc, klimat grozy i niepowtarzalną, pozbawioną subtelności, duszną atmosferę, która ze strony na stronę staje się coraz bardziej klaustrofobiczna.
„Duch”, to powieść napisana z polotem i wyobraźnią. Absolutnie niebanalna.
*koniecznie zerknijcie do „Paperbacks From Hell” Grady’iego Handrixa
P.S. Wydawnictwo wrzuciło właśnie kolejną zapowiedź. Koniecznie sprawdźcie.
[współpraca reklamowa barter]
Duch Thomas Page
6,9
Wydany w 1976 “Duch” to jest jeden z przebojów tzw. “złotej ery horroru” - epoki, która miała swój charakterystyczny styl, swój jedyny i niepodrabialny vibe i to głównie dla tego efektu, dla powrotu do seventiesów i ówczesnych prostych, energicznych narracji przygodowych, dla jędrnych jump scareów, warto zanurzyć się w lekturze. Gorąco polecam każdemu fanowi literackiej grozy, zanim w ogóle przejdę do samej książki!
+
Ekspedycja naukowa, która w Kanadzie badała pogłowie karibu i łosi zakończyła się tragedią. Jakaś tajemnicza istota zamordowała trzech jej członków (odrywając im głowy - sic!),czwarty podróżnik został ogłuszony i poturbowany przez towarzyszącego stworowi nieznanego napastnika.
Mężczyzna po powrocie do zdrowia rusza w obsesyjny pościg za sprawcami rzezi. Kontaktuje się z naukowcem badającym na uniwersytecie mit Wielkiej Stopy, kryjącego się w bezludnych ustroniach niebezpiecznego potwora, bada indiańskie mity na ten temat, śledzi doniesienia opisujące kolejne morderstwa, w których ofiary zostały pozbawione głowy.
Na miejscu ostatniej zbrodni udaje mu się doprowadzić do konfrontacji - potwierdza się, że potworowi towarzyszy jakiś Indianin wraz z agresywnym psem. “Wielka Stopa” zostaje wprawdzie ranny, ale ucieka przed prześladowcą. Myśliwy nie gubi już śladu - ten wiedzie w zaśnieżoną górską kotlinę, w której prężnie działa zatłoczony ośrodek narciarski.
W zimowej scenerii dojdzie do ostatecznego pojedynku…
+
Zacznę od tego, że w ocenie “Ducha” jestem nieobiektywny. Inicjatywa tajemniczego Wydawnictwa Akabra, które zupełnie znienacka pojawiło się w naszym grozowym światku, stanowi spełnienie mych własnych planów i marzeń. Kiedy Vesper, który swego czasu przybliżył polskim czytelnikom kilka głośnych tytułów “złotej ery” (“Ten Drugi”, “Aukcjoner”, “Czarna Ambrozja”, “Żywiołaki”, “Całopalenie”, “Dom Maynarda”, “Zabawny Się u Addamsów” - bierzcie i czytajcie je wszyscy) porzucił dalszą eksplorację tematu, pojawiła się wielka dziura, Tyle jeszcze niewydanych przebojów, o których tak pięknie pisze Grady Hendrix w swym pomnikowym “Paperbacks From Hell”.
Potrzeba, by sięgnąć głębiej do tej skarbnicy i wydawać kolejne książki była tak duża, że zacząłem się tu i ówdzie odgrażać, że “powinienem sam sobie założyć wydawnictwo do wydawania tych perełek”. I na to wszystko zupełnie niespodziewanie wjechała Akabra z zapowiedzią “The Spirit”- “Ducha” Thomasa Page, absolutny klasyk epoki!
Wbrew pozorom “Duch” nie jest zasadniczo “animal horrorem” - owszem, osią fabuły jest polowanie na mordercze monstrum, zostawiające za sobą bezgłowe ciała ofiar, ale w opowiadanej historii tkwi znacznie więcej materiału, przeplatających się tematów.
Na pierwszym planie jest historia przygodowa. - opowieść o obsesyjnym pościgu myśliwego za mitycznym stworem. Raymond Jason nieustępliwie śledzi Wielką Stopę, zakłada pułapki, wdaje się w kolejne spotkania i pojedynki.
Równocześnie obserwujemy poszukiwania indianina towarzyszącego Big Footowi, Johna Moona, dla którego bestia jest elementem rozwoju duchowego, wręcz warunkiem mającym ukształtować jego osobowość i pomyślność w życiu (dosłownie - nadać mu imię).
Jest w końcu element gatunkowej grozy; brutalność, z jaką popełniane są kolejne morderstwa, narastający suspens trwającej pogoni, tajemnica otaczająca postać Wielkiej Stopy, no i w końcu finałowy Twist, nawet jeśli średnio fabularnie przygotowany (a średnio przygotowany…) to dla samego efektu zaskoczenia wart odnotowania i uznania.
+
“Duch” nie jest pozbawiony wad. Po energicznym, trzymającym w napięciu początku tempo akcji spada i nieco grzęźnie w fabularnych meandrach, by nabrać ponownie szwungu dopiero w trzymającym w napięciu finale, wiodącym do końcowego nadnaturalnego twista. Do tego dochodzi nieco kwadratowy, chwilami wręcz trudny w śledzeniu styl narracji, któremu brak tej “seamless” potoczystości znanej z prozy Kinga, Simmonsa czy McCammona. Nawet podejrzewałem że może to czasami tłumacz nie daje rady, ale porównanie z angielskim oryginałem (tak - mam całą valancourtową serię w oryginale!) rozwiało wątpliwości.
Mimo nieco sztywnego stylu obydwaj protagoniści powieści są dobrze wykreowani, sugestywni i zajmujący. Z pozostałych postaci w pamięć najbardziej zapada wiecznie podpity, sympatyczny właściciel resortu narciarskiego.
Thomas Page siadając do “Ducha” nie był anonimowy - przeciwnie, rok wcześniej na ekrany wszedł animal attackowy film “The Bug”, ekranizacja jego wcześniejszej powieści “The Hephastus Plague” - więc nowa powieść przyjęta została z zainteresowaniem i cieszyła się sporym powodzeniem (choć kolejnego filmu chyba nie było). Po latach “The Spirit”, jako jasna gwiazda “złotej ery” został wznowiony przez wydawnictwo Valancourt, które, na fali powodzenia książki “Paperbacks From Hell” odpaliło we współpracy, Grady Hendrixem całą znakomitą serię. Liczę, że Akabra na jednym “Duchu” nie poprzestanie!
Przygoda, dziki pojedynek myśliwego ze ściganym potworem (tak, przypomnijcie sobie “Predatora”, to ten sam klimat!),indiański folklor i do tego zaskakujący nadnaturalny finałowy twist - “Duch” to czysta seventiesowa frajda. Brać i czytać!
PS.
Polska okładka dobrze oddaje treść fabuły, ale jest chyba, jak na “złotą erę” zbyt elegancka, stonowana - urokiem paperbacków jest chamska krzykliwość, ostre kolory, krwista czerwień, wiecie o co chodzi.