Była reportażystką, prozaikiem i autorką powieści dla młodzieży. Debiutowała w 1945r. jako poetka pod przybranym nazwiskiem Kazimiery Kosińskiej. Była absolwentem wydziału historii na Uniwersytecie Warszawskim. W 1967 r. otrzymała nagrodę III stopnia Ministra Kultury i Sztuki. Od 1945r. mieszkała stale w Warszawie.http://
Nie przepadam za literaturą wojenno-obozową. Ciężar tych opowieści przytłacza mnie i jest doskonałą pożywką dla koszmarów. Już tyle razy w snach uciekałam przed Niemcami i Rosjanami, że na samą myśl o tym dostaję zadyszki. Ale „Drzewo sprawiedliwości” podsunęła mi moja Mama, więc dałam szansę tej powieści.
Po śmierci Anny jej przyjaciółka Barbara otrzymuje w testamencie zalakowane papiery i zdjęcia, z których odtwarza skomplikowaną historię kobiety. Anna jako dziewczynka została przygarnięta przez bogatych krewnych, dzięki czemu miała szansę na lepsze życie, jakiego nie mogli zapewnić jej rodzice. Nie, Anna nie została porzucona. Z rodzicami i rodzeństwem utrzymywała stały kontakt. Miała jakby dwie kochające rodziny. Skończyła gimnazjum, poszła na studia i do pracy. Wyszła za mąż, za pilota…A potem wybuchła wojna i już nic nie było proste.
Moim zdaniem „Drzewo sprawiedliwości” jest sentymentalnym czytadłem. Niby opisuje ciężki czasy, niby bohaterowie mierzą się z wielkim niebezpieczeństwem, a jednak jest to przedstawione tak „po łebkach”, jakby autorka prześlizgiwała się jedynie po powierzchni problemu. Bo Annie jakoś tak wszystko stosunkowo łatwo przychodzi, mimo, że los ją naprawdę bardzo doświadczył. Tak naprawdę książka ta w pewnym sensie przypomina powojenne czarno-białe filmy, w których wszystko się zawsze układa.
Na szczęście Warneńska nie do końca wszystko dosładza, bo jednak zakończenie całej historii jest gorzkie i trudne do przełknięcia. Ale to akurat jest zaletą tej historii. Bo jak mogą się ułożyć losy dwóch kobiet, które ratowały i kochały jedno dziecko? I jak ma się czuć to dziecko, które początkowo okłamywano dla jego dobra?
„Drzewo sprawiedliwości” to dramatyczna historia, a jednak jakoś tak przedziwnie spłaszczona i uproszczona. Wrażliwi czytelnicy na pewno się wzruszą.
"(...) dlaczego nie urodziliśmy się oboje w jakimś normalnym kraju, gdzie przeszłość szybko staje się historią - i nie jest ciężarem bolesnych przeżyć, przytłaczających Bogu ducha winnych ludzi?!"
Ten cytat mówi sam za siebie. Powieść - ciekawa, wciągająca i dobrze skonstruowana - opisująca trudne losy kilku polskich rodzin od drugiej wojny do lat 80-tych, w obecnych czasach i realiach politycznych stała się (niestety) znowu bardzo, ale to bardzo aktualna. No właśnie... dlaczego nie urodziliśmy się w jakimś normalnym kraju...? Dlaczego w Polsce zawsze musimy opowiadać się po którejś ze stron? Dlaczego nieustannie dzieli się nas jako naród? Dlaczego nawet jeśli ktoś nie interesuje się polityką, w końcu musi zacząć to robić, bo polityka interesuje się nim? W książce poruszane są właśnie takie tematy i analogii ze współczesnością jest wiele. Wydawać by się mogło, że skoro akcja powieści toczy się tak dawno temu, to żadnej ponadczasowości tu nie będzie. Ale owszem, jest. Przeczytajcie. Przekonajcie się. Dużo materiału do przemyśleń i choć historia miłości Andrzeja i Agaty może wydawać się banalna, to wcale taka nie jest. Tło historyczne przekonujące i świetnie zarysowane. Dialogi swobodne, bohaterowie wielowymiarowi i prawdziwi.
"Teraz poczuł tęsknotę za miejscem, w którym można byłoby żyć normalnie - bez szamotania z pułapkami wielkiej polityki, bez zagrożenia zasadzkami, jakie stwarza historia."
Ot, i wszystko. Bardzo POLECAM.
PS.
W pierwszym wydaniu powieść miała tytuł "Kochankowie nad przepaścią".
Autorka niestety już nie żyje. Znałam jej nazwisko, napisała jedną z książek mojego dzieciństwa - "Ścieżki przez dżunglę", o wojnie w Wietnamie (dość poważna literatura, ale nadająca się dla 10-12-latki). Świetny styl, dużo mądrości i empatii. Na pewno sięgnę po więcej pozycji P. Warneńskiej.