Najnowsze artykuły
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński38
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant6
- ArtykułyPaul Auster nie żyje. Pisarz miał 77 latAnna Sierant6
- ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na maj 2024Anna Sierant978
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Ewa Pikulska
1
4,7/10
Pisze książki: poradniki
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
4,7/10średnia ocena książek autora
14 przeczytało książki autora
20 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy. Jak wychować szczeniaka na miłego, mądrego i zrównoważonego psa
Ewa Pikulska, Agnieszka Ornatowska
4,7 z 13 ocen
36 czytelników 5 opinii
2022
Najnowsze opinie o książkach autora
Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy. Jak wychować szczeniaka na miłego, mądrego i zrównoważonego psa Ewa Pikulska
4,7
W tej recenzji zacznę od przedstawienia kim jest Pani Ewa Pikulska, bo ja osobiście wcześniej jej nie znałam. Nie będę tu przytaczać opisu z okładki, ale w trakcie czytania dowiadujemy się, że Pani Pikulska ma duży problem z trenerami psów, a już zwłaszcza z tymi błaznami ze szkoły pozytywnej, co by tylko wszystko chcieli żarciem załatwiać i robić z psów cyrkowe małpki. W wolnym tłumaczeniu nie uznaje trenowania psa i wykorzystywania go „do spełnienia własnych ambicji” (spełnianie własnych ambicji = angażowanie go w psie sporty). Prowadzi hotel dla zwierząt w którym „naprawia” wszystkie przypadki zepsute przez trenerów szkoły pozytywnej i awersyjnej, ogólnie każdej innej niż jej. Ewidentne jakiś trener stanął Pani Ewie na samym środku odcisku i dodatkowo posypał jej jakąś ranę solą, bo nienawiści do wszelkich innych ludzi naprawiających psy, ma w sobie ogrom.
A jaka jest szkoła Ewy Pikulskiej? I to jest właśnie ta najbardziej niebezpieczna kwestia tego „poradnika”. Bo o ile w pozostałych aspektach książka irytuje do tego stopnia, że każdy opiekun lubiący robić rzeczy ze swoim psiakiem się zagotuje, o tyle argument, że pies powinien mieć spacery tylko dla siebie na reset i zrzucenie emocji już do Was przemawia, nie? Albo to, że psie wybiegi to w przeważającej mierze źródło frustracji, bardzo niezdrowych emocjonalnie kontaktów, a nawet agresji, też brzmi legitnie? No ja osobiście się kłócić z tym nie będę. Ale wtedy pojawia się stwierdzenie, że pies, który (niezależnie od wszystkiego) trzymany jest w większości na smyczy, to więzień. Że 30 lat temu, to po Warszawie psy luzem biegały i się nie gryzły, a teraz to te smycze i agresje i psy pobudliwe jakoś niezdrowo. Że nikt psom być psami nie pozwala, a one na łąki, na pola, do lasów i jakby im na to pozwolić i dać im tę wolność, to one by żadnych problemów behawioralnych nie miały, nawet te z traumami. Ale żaden trener to Wam tego nie powie, bo przecież nie będzie klientów sobie odbierał, nie myślcie sobie, głupi nie są. I jeśli chcecie znać źródło problemów Waszego psa, to spójrzcie w lustro. Tak tak, wszystko to twoja wina człowieku, niezależnie jak bardzo się starasz, to dopóki trzymasz psa na smyczy i nie pozwalasz mu doświadczać świata „po psiemu”, tak jak on ma na to ochotę, to nie dziw się, że masz psa z problemami.
Kolejny spisek, czyli chwyt marketingowy, który wprawia psy w cierpnie - szelki. Jeśli chcieliście kupić to narzędzie szatana, bo jakiś fizjoterapeuta powiedział Wam, że są lepsze niż obroża i równomiernie rozkładają siły na kośćcu Waszego pupila, to porzućcie ten pomysł zanim zrobicie swojemu psu krzywdę. Szelki zostały wymyślone dla wygody człowieka, na pewno nie dla psa. Ty sobie wyobraź głupiutka istoto, że Tobie by ktoś kazał chodzić w sztywnej i niedopasowanej bieliźnie, w której nie dałoby się normalnie chodzić. Fajnie by Ci było kacie? Oczywiście proszę brać ten fragment z dystansem, to mój śmiech przez łzy. Ktoś chyba robiąc research do tej książki poszedł do jakiegoś dużego zoologa, w którym są np. Karmy zawierające „produkty pochodzenia zwierzęcego” i to jest najbliższe mięsa w składzie, i zobaczył cały regał z szelkami norweskimi - dygresja, szelki norweskie negatywnie wpływają na aparat ruchu, ponieważ blokują możliwość swobodnego kroczenia przednimi łapami oraz siły przykładane są na mięśnie, a nie na kości, więc takie szelki, faktycznie są dla psa niewygodne. Ale, jak ze wszystkim, istnieją też alternatywy i obecnie na rynku jest mnóstwo szelek, które dobrze dobrane, są dla psa jak druga skóra, czy mówiąc językiem Pani Ewy, jak bielizna ekskluzywna.
Autorka krytykuje również przewożenie psa przypiętego pasem bezpieczeństwa - jak masz tak wozić pupila, to już lepiej luzem. I to już jest nawet nie śmieszne, bo posłuchanie takiej rady może się skończyć śmiercią nie tylko psa, ale też Was, w przypadku wypadku. Zachęcam do zapoznania się z filmikiem, udostępnionym przez lekarza weterynarii (ale co tam on się zna) pokazujący co się dzieje z bezwładnym, niezabezpieczonym ciałem dziecka w trakcie wypadku samochodowego. Na oko dziecko waży tyle co drobny Golden Retriever, a fizyka niezależnie od gatunku, działa tak samo. https://www.instagram.com/reel/CqxKX-RIK57/?igshid=MzRlODBiNWFlZA==
Czytając tą książkę musiałam zrobić sobie pół roku przerwy, bo tak się zagotowałam. Byłam już zmęczona tym, co tam jest serwowane i w jakiej formie nam się to podaje. Nie ma strony, żeby pies nie został porównany do dziecka czy nastolatka na zasadzie: Żeby zobrazować jak czuje się pies ograniczany przez człowieka zasadami, smyczami i trenowaniem, autorka odwołuje się do naszego sumienia, żebyśmy wyobrazili sobie „Czy gdyby Twoi rodzice do 18. Roku życia nie pozwalali Ci nigdzie wyjść samemu, mało tego: trzymaliby Cię non stop za rękę, to czułbyś się bezpiecznie?” Czy takie porównywanie psa do dorosłego już człowieka jest adekwatne pozostawiam Waszej ocenie, bo gdybym miała wypisać, co według mnie jest nie tak z tym porównaniem, to napisałabym na ten temat książkę. I zaryzykuję stwierdzenie, że byłaby lepsza, a na pewno rzetelniejsza od tej. Natrafiamy też na stwierdzenie, że nie dopuszczając do kontaktów pomiędzy psami wychowujemy psy słabe, lękowe i znerwicowane, a przecież psy nawet jak warczą na siebie, albo nawet się gryzą, to muszą mieć kontakty społeczne. I chociaż ubrane w bardzo nietrafiony sposób, nawet można by się z tym zgodzić, bo to, że nasz pies nie polubi się z jednym psem, nie powinno oznaczać, że zabronimy mu innych kontaktów, należy po prostu następnym razem lepiej się do tego przygotować i zabezpieczyć, skoro wiemy, że może dojść do agresji. Jednak porównanie zastosowane w tej sytuacji przywodzi mi na myśl tylko jedno. Cytuję: „Dorośli opiekując się dziećmi, mają świadomość, że czasem dzieci w piaskownicy mogą inne uderzyć łopatką, i myślę, że wiedzą, że starsze dzieci potrafią być wobec siebie dość okrutne w sferze werbalnej i w sferze psychicznej [...], a jednak nie zabraniamy dzieciom kontaktów z innymi dziećmi […].” Mi to przywołuję w pamięci wszystkie te osoby, które, mimo mojego chowania się z z moim psem po traumach i proszenia o zabranie psa, ponieważ mój może go ugryźć, odpowiadały mi „I dobrze, przynajmniej się nauczy nie podchodzić”. Dla mnie takie porównania prowadzą krótką drogą do antropomorfizacji psów w szkodliwy sposób, pomijając kwestię głupoty i okrucieństwa drugiego właściciela w takiej sytuacji. O ile współczesne badania pokazują, że psy mają wiele emocji i reakcji podobnych do ludzkich, to nie weźmiemy naszego psa na bok i nie wytłumaczymy mu, że „walenie innych dzieci łopatką po głowie jest nie w porządku, sprawia im ból i trzeba powiedzieć Kasi żeby się odsunęła, albo żeby nie zabierała nam wiaderka, a jak to nie pomoże, to przyjść do nas po pomoc, a nie tłuc ją po głowie”. Mam nadzieję, że jest to dla Was bardziej oczywiste niż dla autorki tego „poradnika”.
Nie twierdzę przy tym, że metody stosowane w hotelu Ewy Pikulskiej nie działają. Wręcz myślę, że jeśli zabierzemy psa w środek niczego, zdała od miejskich bodźców, spotykania obcych psów na każdym zakręcie i dodatkowo bez presji opiekuna, który wyprowadza go na sikupę przed długim dniem pracy a tu akurat wszystko idzie totalnie pod górkę, to poprawa może być nawet niemal natychmiastowa. Natomiast uważam, że jej szkoła nie ma żadnego realnego przełożenia na poprawę funkcjonowania psa w mieście. A żeby dała efekty, o jakich Pani Ewa pisze (i które według niej są istotą zrównoważonego psychicznie psa) - czyli wzrost pewności siebie, obniżenie frustracji, poprawa relacji z opiekunem (głownie przez wzrost poczucia bezpieczeństwa) - w środowisku miejskim, to są potrzebne miesiące ciężkiej pracy w tej dziczy, a potem długie i często żmudne, przenoszenie tego funkcjonowania na miejską dżunglę.
W tym poradniku wprost krytykuje się strategie psów, które ułatwiają im powrót do równowagi emocjonalnej, np. Noszenie czegoś w pysku, czy kopanie w ziemi po interakcji z psem i ma to świadczyć o zachowaniach obsesyjno-kompulsywnych u psa. Oczywiście ich przyczyną jesteśmy my, opiekunowie, kontrolując naszego psa i nie dając mu poczucia bezpieczeństwa, to już wiadomo od początku. Tutaj czuję się w obowiązku uświadomić Wam, że wyłapywanie takich strategii, wzmacnianie ich, umożliwianie psu korzystania z nich pomaga psu zdobywać pewność siebie w tym przebodźcowanym świecie i dopóki Wasz pies nie przekopuję się do Chin, albo nie połyka niejadalnych przedmiotów, to te zachowania daleko mają do kompulsji. Bo jak głosi dobra ciocia Wikipedia: „ Kompulsje (inaczej czynności natrętne lub natręctwa ruchowe) – objaw psychopatologiczny polegający na występowaniu powtarzających się czynności, które odbierane są przez daną osobę jako niechciane (ego-dystoniczne),uporczywe i nie dające się opanować.” Nie nabyłam w swoim życiu umiejętności rozumienia psa lepiej od niego samego, jak Pani Ewa, ale jeśli jakaś czynność przynosi ulgę, pies korzysta z różnych strategii naprzemiennie i dzięki nim czuje się pewniej, to jak dla mnie nie są to czynności niechciane i nie dające się opanować.
A na sam koniec wisienka na torcie, czyli ogromna hipokryzja opakowana w sprytną otoczkę nazewnictwa, bo wiecie. Ewa Pikulska psa nie trenuje. Ona ma „zasady”, które muszą być w jej domu przez psy respektowane np. Nie wchodzenie na kanapę jak je i jeśli pies wejdzie to Pani Ewa mówi mu „nie” i pies wie, że ma zejść, bo przecież tak dobrze się rozumieją, a nie, że pies sobie uwarunkował to słowo z „przerwij swoje zachowanie” (warunkowania autorka również jest zagorzałą przeciwniczką).
Podsumowując uważam, że książka Pani Ewy nie powinna powstać. Jest to materiał na bloga, do którego dostęp byłby darmowy, a najlepiej na przekazywanie z ust do ust, żeby nie dotarł do zbyt szerokiej publiczności (jeśli miałby być publikowany w takiej formie, z taką ilością szkodliwych treści).
Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy. Jak wychować szczeniaka na miłego, mądrego i zrównoważonego psa Ewa Pikulska
4,7
Poradnik napisany przez Ewe Pikulską i Agnieszkę Ornatowską oprócz tego, że pomaga nam zrozumieć szczeniaka to także zmusza nas do myślenia i przeanalizowania swoich dotychczasowych decyzji. Czytając go byłam pod wrażeniem języka jakim operują autorki. Przygotowana na przesłodzoną książkę o szczęściu jakie może dać nam życie ze szczeniakiem dostałam kubeł zimnej wody - za co dziękuję.
_
Dzięki temu poradnikowi zrozumiałam, że aby być w pełni gotowa na szczeniaka w domu muszę najpierw zastanowić się czy jestem w stanie zaoferować mu warunki do prawidłowego rozwoju, w których będzie czuł się szczęśliwy i bezpieczny. Znalazłam wiele wskazówek na co zwrócić uwagę przy wyborze czworonoga, jego hodowli czy rasy i związanych z nią przeróżnych czynników. Podczas lektury kilkakrotnie wyjmowałam telefon robiąc zdjęcia fragmentów, które dały mi sporo do myślenia. I wiem, że gdy usłyszę od kogoś o chęci przygarnięcia psa to zdecydowanie polecę mu przeczytanie "Przyjaźń na dwie ręce i cztery łapy".