cytaty z książek autora "Rainer Maria Rilke"
Żyjemy przecież tak cicho, a nasze największe katastrofy wydarzają się tak głęboko w nas, że na naszej powierzchni pojawiają się tylko odległe fale.
Głęboki ból sprawia, że ludzie milkną i zaczynają słuchać. Na co dzień słyszą tylko mniejsze lub większe fragmenty tej potężnej, rozbrzmiewającej w tle melodii. Wielu w ogóle już jej nie słyszy. Są jak drzewa, które zapomniały o swoich korzeniach i sądzą, że cała ich siła i życie tkwi w szumiących gałęziach. Wielu jest też takich, którzy nie mają czasu, by jej słuchać. Nie pozwalają nadejść godzinie. To biedni wygnańcy, którzy zagubili sens istnienia. Wygrywają na klawiszach dni zawsze ten sam monotonny, błędny dźwięk.
Ważne jest przecież tylko to: samotność, wielka wewnętrzna samotność. Trzeba się na to zdobyć – zagłębić się w siebie i całymi godzinami nikogo nie widywać. Być samotnym tak, jak było się samotnym, będąc dzieckiem, w otoczeniu dorosłych i ich spraw, które wydawały się ważne i wielkie, ponieważ ci duzi wyglądali na bardzo czymś zaabsorbowanych i ich poczynania były dla nas zupełnie niepojęte. (…) to czemu nie spoglądać dalej na to wszystko jak dziecko, jak na coś obcego, za horyzont mając zawsze głębie własnego świata, rozległość własnej samotność, co sama jest pracą, rangą i zawodem? Czemu mielibyśmy chcieć zamienić mądre nieporozumienie dziecka na niechęć i pogardę? Wszak nieporozumienie oznacza bycie samemu, natomiast niechęć i pogarda – udział w tym, od czego człowiek chce się za ich pomocą odseparować.
Jeszcze czas, jeszcze jestem miękki i mogę stać się jak wosk w Twoich rękach. Weź mnie, nadaj mi kształt, uczyń mnie doskonałym.
Przemijamy tak, a mnie się zdaje, że wszyscy są roztargnieni zajęci i nie bardzo zważają na to, kiedy my przemijamy. Jak gdyby spadała gwiazda i nikt jej nie widział, i nikt sobie nic nie życzył. Nie zapominaj nigdy życzyć sobie czegoś, Malte. Życzeń pozbywać się nie trzeba. Myślę, że nie ma spełnień, ale są życzenia trwające tak długo, całe życie, tak iż spełnienia i tak doczekać by się nie można.
Żadna z moich przyjaciółek / nie rozumiała mnie, / gdy płaczę w kościele, / mówią mi: / takie jest życie./ Żaden z moich dni / nie bierze mnie za rękę, / na darmo czekam / na to, czego się boję: / na miłość. / Żadna z moich nocy / nic mi nie przynosi: / ani pieszczoty, / którą bym poczuł, / ani snu, ani róży, / nie wierzę, / że to naprawdę życie…
Wierzę, że to, co dzieje się naprawdę, nie musi lękać się śmierci; wierzę, że wola minionych dawno ludzi, że ruch, jakim w pewnej ważnej chwili otworzyli dłoń , że uśmiech, z jakim stali gdzieś przy odległym oknie – wierzę, że wszystkie te przeżycia ludzi samotnych żyją pośród nas, podlegając ciągłym przemianom. Są obecne, może nieco od nas odsunięte w stronę rzeczy, lecz są, tak samo jak rzeczy, i tak samo jak one są częścią naszego życia.
Nie ma w życiu klas dla początkujących, żąda się od nas od razu rzeczy najtrudniejszych.
Gdy spotyka się dwoje ludzi tak samo cichych, nie muszą rozmawiać o melodii mijających godzin. Jest ona bowiem czymś wspólnym. Trwa pomiędzy nimi niczym płonący ołtarz, którego święty ogień podsycają lękliwie pojedynczymi sylabami.
Samotni doświadczają czasem czegoś cudownie błogiego. Nie jest to żaden dźwięk, blask, ani głos. To uśmiech minionych kobiet, który jak światło wygasłych gwiazd ciągle jeszcze jest w drodze.
Przyjaciele nie chronią nas przed samotnością, zmniejszają tylko nasz brak towarzystwa
Zgaś moje oczy: ja cię widzieć mogę,
zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę,
nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę,
i bez ust nawet zaklnę cię najciszej.
Ramiona odrąb mi, ja cię obejmę
sercem mym, które będzie mym ramieniem,
serce zatrzymaj, będzie tętnił mózg,
a jeśli w mózg mój rzucisz swe płomienie,
ja ciebie na krwi mojej będę niósł.
Nie zauważyłeś nigdy, jak dobrze nagle zaczynają czuć się małe i pogardzane przedmioty, gdy trafiają w czułe i wrażliwe ręce człowieka samotnego? Są jak małe ptaki powracające do życia, zaczynają się poruszać, budzą się, ich serce bije, wzbierając i opadając w zasłuchanych rękach niczym najwspanialsza fala potężnego morza.
Człowiek i brzydki krajobraz : zawsze człowiek jest winny.
Każdemu daj śmierć jego własną, Panie.
Daj umieranie, co wynika z życia,
gdzie miał swą miłość, cel i biedowanie.
Nie mamy żadnego powodu po temu, by żywić nieufność wobec naszego świata, bo nie zwraca się on przeciw nam. Jeśli są w nim strachy, to są to nasze strachy, jeśli są w nim otchłanie, to otchłanie te należą do nas, jeśli są tu niebezpieczeństwa, to musimy próbować je pokonać. (…) Może wszystko, co straszne, jest w głębi bezbronne i oczekuje od nas pomoc.
Czas nie jest wtedy żadną miarą, rok nic tu nie znaczy, dziesięć lat jest niczym – być artystą znaczy nie rachować, nie liczyć, wzrastać jak drzewo, które nie ponagla swoich soków i stoi ufnie wśród wiosennych burz, bez obawy, że mogłoby nie nadjeść lato. Przyjdzie przecież. Ale przychodzi tylko do cierpliwych, którzy istnieją tak, jakby mieli przed sobą wieczność, tak spokojnie i otwarcie. Uczę się tego co dzień, uczę się wśród bólów, którym jestem wdzięczny: "cierpliwość" jest wszystkim!
Ten sposób doświadczania natury ma w sobie jakieś zapomnienie o sobie samym. Stopniowo zaczynam rozumieć to życie, które przez wielkie oczy wnika w wiecznie oczekujące dusze. Tę codzienną uważność, czujność i gotowość skierowanych na zewnątrz zmysłów, to utysiąckrotnione patrzenie i odwracanie wzroku od siebie. To nie odnoszenie zmieniającego się krajobrazu do siebie, to bycie tylko okiem bez zdawania sobie sprawy, w jakim ciele. Tę czystość życia, tę nieustanną wesołość, bo zawsze coś się dzieje, nie dlatego, że ma to związek z jakąkolwiek osobowością, lecz dlatego, że istnieje ruch i zmiana. Jak wielkie stają się tu oczy! Chcą zawsze objąć całe niebo.
Niech każdy sam się zastanowi, czy w czasie, gdy kochał, nie czuł pokusy, by swoje nazbyt do pewnej istoty przywiązane uczucie wprowadzić w wyższe sfery, nadać mu większe znacznie? Kto nie niecierpliwił się widząc, jak promienie jego serca załamują się zaraz obok i wplątują w cudze życie? Kto nie napełniał cudzego życia smutkiem i zmieszaniem, gdy pragnął nagle ponownie zobaczyć swoje własne uczucie, które zniknęło w drugim, i ponownie pragnął odzyskać jego utraconą część? To właśnie budzi w ludziach największe przerażenie, że nikt nie może zobaczyć miłości, której wczoraj dokonał; każda jego skłonność się wyczerpuje, i budząc się widzi drugiego tam, gzie miałby potrzebę zobaczyć samego siebie.
Kochać, to najtrudniejsze z zadań człowieka. Najważniejszy jego egzamin.
Są też przecież chwile, kiedy stojący przed tobą człowiek cicho i jasno odcina się od wspaniałości krajobrazu. Rzadkie święta, które na zawsze pozostają w pamięci. Odtąd będziesz go kochał. To znaczy: będziesz próbował czułymi dłońmi obrysować kształt jego osoby, tak jak ją w owej chwili poznałeś
Słowa krytyków ani o jotę nie zbliżają nas do dzieła sztuki: są to zawsze tylko mniej lub bardziej niefortunne nieporozumienie. Nie tak łatwo wszystko ująć i wypowiedzieć, jak to nam zwykle sugerują; nie można wysłowić wszystkiego, co się zdarza, wiele zdarzeń żyje w przestrzeni, której nigdy nie naruszy słowo. A zdarzenia, które najtrudniej wysłowić, to dzieła sztuki – tajemnicze egzystencje, trwające obok naszego życia, gdy to przemija.
A jeśli znowu mowa o samotności, to coraz jaśniejsze się staje , że w gruncie rzeczy nie jest to coś, co można wybrać albo czego można poniechać. "Jesteśmy" samotni. Można się łudzić i zachowywać tak, jakby było inaczej. To wszystko. O ileż jednak lepiej wejrzeć w to, ze jesteśmy samotni, wręcz zacząć od tego.
Każdy z nas mieszka na oddzielnej wyspie; tylko że wyspy te położone są zbyt blisko siebie, byśmy mogli żyć na nich samotnie i beztrosko. Jeden może drugiemu przeszkadzać, albo straszyć, albo zarzucać włóczniami – i tylko pomóc nikt nikomu nie może. Z wyspy na wyspę dostać można się tylko w jeden sposób: ryzykując skok, który nie tylko dla nóg może okazać się niebezpieczny. Zaczyna się nieustanne skakanie w tę i we w tę z całą jego śmieszną przypadkowością; bo zdarza się, że dwoje skacze ku sobie jednocześnie, tak, że zbliżają się do siebie tylko w powietrzu, na chwilę, a gdy wyczerpani opadają na ziemię, są sobie równie dalecy jak przedtem. Nie ma w tym ostatecznie nic dziwnego; bo mosty, po których kroczy się pięknie i uroczyście ku sobie, istnieją rzeczywiście nie w nas, lecz za nami
Jakże moglibyśmy zapomnieć owe dawne mity stojące u zarania wszystkich ludów, mity o smokach, które niespodzianie przemieniają się w księżniczki; być może wszystkie smoki w naszym życiu są księżniczkami, które tylko na to czekają, by ujrzeć nasze piękno i śmiałość. Może wszystko, co straszne, jest w głębi bezbronne i oczekuje od nas pomocy”.
Do tych więc godzin kierujemy kroki, / ich próbujemy sięgnąć wciąż na nowo; / nagle jest czuły ktoś na nasze słowo - / i wszystkie słowa mają sens głęboki. / Potem milczenie upragnione zda się, / jak noc nadchodzi, od gwiazd wielkich wzniosła, / dwoje w ogrodzie jednym jakby rosło, / a dziwny ogród ten nie kwitnie w czasie. / A gdy tych dwoje potem się rozstanie, / (po pierwszym słowie pójdą w różne strony) / poznać się nigdy już nie będą w stanie, / lecz każdy będzie większy i wzmocniony…
Czy słyszysz wokół siebie głos burzy, czy też śpiew lampy, oddech wieczoru, czy stękanie morza – zawsze rozbrzmiewa ponad tobą rozlewna melodia, spleciona z tysiąca głosów, w którą ty sam tylko od czasu do czasu wpleść możesz swój śpiew. Wiedzieć, kiedy się odezwać, to tajemnica twojej samotności: tak jak sztuka prawdziwej rozmowy polega na tym, by z wyniosłości słów opadać w jedną i tę samą melodię”.
Bądź cierpliwy względem wszystkiego, co nierozwiązane w twoim sercu, i staraj się pokochać same pytania. […] Żyj pytaniami. Być może z czasem, niezauważenie, pewnego odległego dnia dożyjesz odpowiedzi.”.