Najnowsze artykuły
- Artykuły„Nowa Fantastyka” świętuje. Premiera jubileuszowego 500. numeru magazynuEwa Cieślik4
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 2LubimyCzytać3
- ArtykułyTo do tych pisarek należał ostatni rok. Znamy finalistki Women’s Prize for Fiction 2024Konrad Wrzesiński9
- ArtykułyMaj 2024: zapowiedzi książkowe. Gorące premiery książek – część 1LubimyCzytać14
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Laurent Gaudé
Źródło: Wikipedia, Laurent Gaudé at Salon du Livre in Paris (2009)
4
1
6,6/10
Urodzony: 06.07.1972
Laurent Gaudé (ur. 6 lipca 1972 w Paryżu) pisarz francuski.http://
6,6/10średnia ocena książek autora
275 przeczytało książki autora
314 chce przeczytać książki autora
4fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Granta 149: Europe - Strangers in the Land
Ludmiła Ulicka, Laurent Gaudé
7,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
2019
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
Drzewa oliwne są wieczne. Ale oliwki żyją krótko. Dojrzewają i psują się. Jednakże rodzą się rok po roku, regularnie, w nieskończoność. Każd...
Drzewa oliwne są wieczne. Ale oliwki żyją krótko. Dojrzewają i psują się. Jednakże rodzą się rok po roku, regularnie, w nieskończoność. Każda z nich jest inna, ale ich łańcuch nie ma końca. Mają ten sam kształt, barwę, dojrzewają w tym samym słońcu i mają ten sam smak. Tak, oliwki są wieczne. Tak jak ludzie. To nieskończone następstwo życia i śmierci.
4 osoby to lubiąO wierności się nie mówi, wiernym się jest.
2 osoby to lubią
Najnowsze opinie o książkach autora
Huragan Laurent Gaudé
6,5
Nie mogę sobie przypomnieć jak ta książka trafiła na moją półkę "Chcę przeczytać". W każdym razie przeczytałem i zastanawia mnie, co urzekło innych czytelników dających tak wysokie oceny. Może oryginalność? Bo rzeczywiście narracja przechodząca na różne osoby - raz w pierwszej osobie, innym razem w trzeciej. Każdy akapit to inny narrator. Czasem zmiany zachodziły nawet w jednym zdaniu. Po pierwsze trudno się w tym połapać i trzeba cały czas zachowywać pełną czujność. Po drugie nie wiadomo jaki cel miał w tym autor. Przedstawiona historia nie przekazała mi zbyt wiele - może głównym celem autora było zachwycenie formą a nie treścią?
Huragan Laurent Gaudé
6,5
"Ja, Josephine Linc.Steelson, czarnucha od prawie stu lat, otworzyłam dziś rano okno w porze, kiedy inni jeszcze śpią, wciągnęłam powietrze i powiedziałam: Czuć suką."
Wydało mi się zastanawiające, skąd francuski autor, nota bene dramaturg, wpada na pomysł napisania powieści o katastrofie Nowego Orleanu podczas huraganu Katrina w 2005. Chyba nie dlatego, że Luizjana była kiedyś kolonią francuską? Podejrzewam, że prawdziwą inspiracją jest raczej "Burza" Shakespeare'a i możliwość pokazania ludzkich namiętności i zachowań w obliczu kataklizmu, który również dla mistrza dramatu wszechczasów jest metaforą nie tyle śmierci, zagłady, kary boskiej, czy odwetu natury na nieszanującej jej ludzkości, co przede wszystkim mocy szalejących w człowieku uczuć.
Te niszczycielskie uczucia, ukazane poprzez koleje życia całkowicie odmiennych bohaterów (jedyne, co ich łączy, to fakt, że większość z nich jest czarna) sprowadzają wewnętrzną śmierć i sieją wewnętrzne zniszczenie nie gorzej od huraganu wokół. A jedyną drogą ratunku jest nadawanie swemu życiu sensu (navigare...). Co dla Gaudé stanowi sens życia? Wierność - sobie i innym. I dawanie siebie innym. To ta wierność daje poczucie spełnienia, które pozwala spokojnie umierać. "To jedno trzyma świat w ryzach - wierność temu, co się wybrało" - pisze Gaudé.
Cóż to za uczucia, z którymi muszą się mierzyć jego bohaterowie? Powieść składa się z krótkich akapitów, którymi są monologi wewnętrzne bohaterów. Najczęściej słyszymy głos najbardziej przejmującej bohaterki - Josephine Linc.(Lincoln - dla uczczenia pamięci prezydenta Abrahama Lincolna, który zniósł niewolnictwo w USA) Steelson, "stuletniej czarnuchy", który jest głosem wszystkich czarnych, którzy jeszcze w 20 w. byli bezkarnie zabijani i prześladowani. Ona zachowuje i przekazuje dalej świadomość przeszłości - pamięć walki niewolników o godność i ich dumę. Choć jej nieustająca zemsta na białych, polegająca na codziennym objeżdżaniu autobusem miasta, by manifestować i egzekwować swe prawo do siadania obok nich (na południu zniesiono segregację rasową dopiero w latach 60ych) nosi, obok niezgody na poniżenie, jakiś zabawny element zemsty i nienawiści do białych. Zresztą, to jej piętnowanie białych jest uzasadnione - zamordowali w młodości jej męża i nikt jego morderców nie osądził. Dlatego, że nawet nie szukano zaginionego gdzieś na bagnach "czarnucha", ani nie odbył się żaden proces, ona sama musi napiętnować całe społeczeństwo, które toleruje taką zbrodnię. Osądza więc wszystkich aż po swój kres. Ale też widzimy, że jej słuszny gniew przeradza się w przewrażliwienie - chorobliwą pretensję o wszystko: najpierw ucieka przed ewakuacją, a potem czyni białym wyrzuty, że "jak zwykle czarnych zostawiono swemu losowi". Unosi się nad nią atmosfera szamanki woodoo - na odległość rozumie i wyczuwa naturę, jej przypływy i odpływy, rozpoznaje i wyczuwa losy ludzi. Mimo, że sam huragan nazywa dziwką. Chyba nie dlatego, że to akurat Katrina (męskie imiona nadaje się huraganom od 1979 roku - na zmianę z żeńskimi)? Mimo wszystko zachowuje spokój wewnętrzny wobec kataklizmu - tak, jak dziecko Rose, Byron (lord Byron: Lepiej raz przepaść w zaburzone fale/Niźli żyć gnijąc po trochu na skale; "Giaur"). Oboje jakby słyszeli zew natury w sobie, wiedząc, że im nic złego nie uczyni. Sprawiedliwy i niewinne dziecko nie mają czego się lękać. Podobnie, acz w inny sposób odczuwa to karzeł, Joe the Cripple, który czeka na kataklizm niemal jak uczeń Nosferatu czy wyznawca szatana na swego pana. A ten jakby wynagradza go za wierność - nawet aligatory nie czynią mu krzywdy.
Kolejni bohaterowie to:
Rose Peckerbye, która poczuła się zdradzona przez Keanu, jedyną miłość - zostawił ją na łaskę losu, szukając przygód i "prawdziwego życia", przez co ona straciła siłę i cel swego, a dodatkowo obwinia się sama przed sobą o splugawienie tego uczucia, spłodziwszy dziecko z kimś przypadkowym, kto ją potraktował jak dziwkę. Nie była więc wierna ani sobie, ani miłości, a teraz sama siebie gnębi poczuciem winy.
Keanu Burns, jej chłopak, jest rozczarowany "męskim" życiem, które wybrał, ma też wyrzuty sumienia - nie tylko zostawił Rose dla przygód, lecz obwinia siebie dodatkowo o śmierć kolegów - wydawało mu się więc, że idzie za swym pragnieniem, a nie był wierny nikomu. I właśnie dziwka w burdelu ("czuje, że go spoliczkowała, a jej słowa zapadły w niego i wie, że nigdy się ich nie pozbędzie, wie, że go zdeptała, bo on nie ma niczego, czemu mógłby dochować wierności, niczego, co daje ukrytą siłę, nic, poza whisky i kanapą, i stąd cała jego ohyda", s.154) uświadamia mu, że ludzie mają godność, którą mogą odebrać sobie tylko sami.
Ksiądz, którego chwiejność, niepewność powołania, odraza do słabszych i błądzących jest skrzętnie skrywana pod maską chrześcijaństwa. Huragan bierze za gniew Boży i nieudolnie stara się być narzędziem zniszczenia, zapominając, jakiego Boga jest wyznawcą. Kataklizm ma funkcję - "niech będzie pochwalony strach, od którego stajemy się lepsi" (s.47),nie każdy jednak jest w stanie to właściwie zrozumieć, gdy boi się zanadto tylko o siebie.
Więźniowie, którzy dzielą się na dwie przypadkowe grupy (żadnej solidarności - każdy tylko o siebie się troszczy) - żądną władzy i rabunku pod wodzą Tockpicka i zamierzającą po prostu uciec, zwrócić sobie wolność, pod przewodnictwem Buckeleya - czują nienawiść do tych, którzy ich wsadzili, ale w większości nie potrafią oderwać się od swej żądzy i morderczej natury - potrafią tylko brać, nie dając od siebie nic nikomu. Nie są wierni wolności.
Autor umiejętnie w dwu akapitach zagęszcza i miesza głosy - splata myśli różnych postaci: raz tuż przed huraganem, jakby jego nadejście wprowadziło jakieś magnetyczne przebicie i połączenie świadomości, przenikanie się myśli i uczuć wszystkich postaci, oraz już po wszystkim, kiedy splatają się myśli Josephine i Rose - dwu kobiet, które straciły ukochanych. Tyle, że pierwsza całe życie nie pogodziła się z jego odejściem, zaś druga zdąży się ze stratą pojednać, bo jej ukochany zwróci jej dziecko i jej własne życie.