Ewolucja w świetle wiary. Perspektywa tomistyczna Nicanor Pier Giorgio Austriaco OP 7,0
Kupiłem, przeczytałem. Na wstępie zaznaczę, że jestem praktykującym katolikiem. Generalnie nie mam problemów ze swoją wiarą, a książkę nabyłem nie po to, by utwierdzać się w swoich przekonaniach (te pozostają niezachwiane),a po to by umieć rozmawiać ze sceptykami z grona agnostyków, czy ateistów nawet.
Przez 1/3 książki przyszło mi brnąć przez dość siermiężną lekturę, najeżoną wieloma terminami ze świata nauki. Przyznam, że nierzadko odkładałem książkę i szybko wrzucałem jakiś nieznany mi zwrot do "wujka Google", aby poznać definicję i lepiej zrozumieć co autor miał na myśli.
Książka nie jest dla każdego - należy przyznać to szczerze. To nie jest prosta lektura i to bynajmniej nie ze względu na poruszaną w niej tematykę, a przez wzgląd na wspomniany powyżej model jej tworzenia. Czworo autorów, to dominikanie, z których każdy jest związany ściśle ze światem nauki. I tak mamy tu biologa, filozofa, a nawet fizyka i wreszcie kogoś bliższego tematom biblijnym - teologa.
Cała czwórka na łamach kolejnych kart książki, stara się utwierdzić czytelnika w przekonaniu, że Bóg istnieje, a ewolucja to Jego sprawka. Dla mnie - jako osoby wierzącej -nie jest to nic nadzwyczajnego. Zawsze byłem tego samego zdania. Od najmłodszych lat, jako katolik uczony byłem, że nie należy traktować biblijnego sposobu przedstawienia stworzenia świata, nazbyt dosłownie. Autorzy w swych przemyśleniach, próbują uwiarygodnić tezę, że Bóg może stać dosłownie za wszystkim, co z racji Jego boskości i wspaniałości jest nie jakoby wręcz naturalne, problem w tym, że czynią to dość nieporadnie i nawet ja - osoba wierząca - po lekturze książki zaczynam stawiać sobie pytania, których nie miałem wcześniej.
Mamy tu częste odwołania do twórczości Arystotelesa i św. Tomasza z Akwinu. Mamy przedstawiony sposób zmiany podejścia Kościoła Katolickiego na przestrzeni wieków, wraz z rozwojem nauki.
Generalny wydźwięk książki jest taki, że nauka nie wyklucza wiary, a wiara nie stoi w sprzeczności z nauką. Wcale nie musimy stawać przed wyborem, że albo jedno, albo drugie. Tę zasadę wyznawałem już zanim książka trafiła w moje ręce. Znane jest mi wiele postaci ze świata nauki, bardzo znanych, które jednocześnie są wierzące i potrafią odpowiednio to argumentować. Niestety, w moim odczuciu nie czynią tego, a przynajmniej nie do końca - autorzy omawianej książki.
W żadnym momencie nie natrafiłem na próbę wyjaśnienia, co stoi za przyczyną przedstawienia w Biblii, dwóch nieco odmiennych wizji sposobów stworzenia świata. Ten najbardziej znany - sześciodniowy (siódmego Bóg odpoczywał),gryzie się z milionami/miliardami lat ewolucji. Zaraz po nim w Biblii natrafiamy na drugi opis tego samego zjawiska, do którego odwołują się już autorzy tej publikacji i z którym ich tezy stają się bardziej prawdopodobne.
W żadnym momencie jednak nikt i nic nie tłumaczy takiego podejścia KK, a ja na takie właśnie tłumaczenie czekałem, by umieć rozmawiać z ludźmi, którzy u chrześcijan wyśmiewają wręcz podejście do momentu stworzenia. W książce nie otrzymałem więc tego, na co tak naprawdę najbardziej czekałem. Autorzy perorują wielokrotnie wokół różnych tematów, ale czynią to nie jakoby na okrętkę. Nie tego oczekiwałem i towarzyszy mi lekkie uczucie niedosytu i zawodu.
Owszem, książka stanowi dobry przyczynek do rozważań i w tym elemencie jest dobra. Przypomniałem sobie też sporo z Arystotelesa czy św. Tomasza, jednak sam tytuł wydawał mi się gwarantem publikacji, w której otrzymamy pewne odpowiedzi. Niestety ja na nie nie natrafiłem, a więcej odpowiedzi na poruszane w niej tematy, znalazłem w papieskich encyklikach. Warto zapoznać się ze stawianymi w książce tezami, w formie pewnego rodzaju ciekawostki, jednak zawiodą się Ci, którzy poszukują pewnych odpowiedzi.