Wielkie oczekiwania Lauren Brooke 6,6
ocenił(a) na 63 tyg. temu Bella ma przygotować się do ważnych zawodów razem ze swoją klaczą Fiestą. Życie na Ranchu Golden Horse jest jednak pełne niespodzianek. Pod opiekę mamy Belli, terapeutki, zostaje oddany nastoletni chłopiec oskarżany o podpalenia. W tym czasie dziewczyna zaczyna czuć coś w stronę chłopca z sąsiedztwa.
Gdy miałam naście lat książki Lauren Brooke z cyklu „Heartland” były dla mnie naprawdę bardzo ważne. Dlatego teraz, po latach, postanowiłam sprawdzić, jak wypada pierwszy tom z jej nowszego końskiego cyklu. „Wielkie oczekiwania” okazały się dla mnie lekturą w pewien sposób przyjemną i nostalgiczną, choć trudno tu mówić o literaturze jakichkolwiek wysokich lotów.
To powieść wyraźnie pisana z myślą o młodszej młodzieży. I to samo w sobie wadą nie jest, ale mam wrażenie, że w tym przypadku jednak wykonanie nie jest wcale najlepsze, jakie być mogło. Są przecież powieści dla tego samego targetu, które jako dorosła osoba mogę czytać „bez bólu”. Ta powieść zaś aż tak przyjemną lekturą dla mnie po prostu nie była.
To naprawdę krótka i nieskomplikowana powieść. Jeśli ktoś przeczytał w życiu kilka książek albo obejrzał kilka filmów/serialu to szybko domyśli się, w którą stronę pójdzie fabuła. To oczywiście bardzo mocno obyczajowa historia z końmi w tle, więc nie wymagam w takich opowieściach skomplikowanej zagadki, ale tak czy siak, autorka stworzyła tu mocno schematyczną opowieść.
Sam przekaz czy poruszane problemy są jednak z tych ważnych i potrzebnych, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to jednak książka, która ma trafić do młodszego czytelnika. Dlatego wydaje mi się, że pod tym względem może swoją funkcję spełnić.
Dużo większy problem mam ze stylem tej powieści, który jest prościutki i leciutki, ale przy tym dość toporny. Zdania są krótkie, czasami pojawiają się bardzo klarowne powtórzenia (np. słowo „klacz” użyte zdanie po zdaniu). Miałam też poczucie, że tłumacz o koniach nie wie absolutnie nic i używa po prostu złych określeń, których nikt, kto jeździ konno, nie użyje. I o ile młody czytelnik może nie zauważyć problemów w stylu, o tyle wiem, że młode koniary doskonale ogarniają takie rzeczy i na pewno wiele z nich zwróci na takie babole uwagę. A przecież to jest książka targetowana właśnie przede wszystkim do nich.
Zastanawia mnie też trochę tutaj, jako dorosłego czytelnika, to jak działa i z czego utrzymuje się ranczo. Dlatego że nie była tu wspomniana żadna szkółka jeździecka, więc to nie jest to, na czym rodzice Bellu zarabiają. Nie zajmują się też stricte hodowlą koni, nie było tu też nic o uczestnikach wysokiej rangi zawodów, a terapia jednego dziecka trwająca trzy tygodnie nie utrzyma raczej tak potężnego ośrodka. Na pewno część dochodów pojawia się z pensjonatu, który był wspomniany, ale w dalszym ciągu rodzice Belli mają na swojej ziemi kilkanaście innych koni oraz duży dom z basenem… Cóż, może to wyjaśnia się w kolejnych tomach.
„Wielkie oczekiwania” wielkich oczekiwań raczej więc nie spełniają. Nie jest to książka w żadnym razie szkodliwa, ale jednak chciałoby się, aby było tu coś więcej: ładniejszy styl, trochę bardziej skomplikowana opowieść, może trochę głębsze wejście w temat. Przydałoby się też oczywiście bardziej jakościowe tłumaczenie. Ale jednocześnie wiem, że koniary nie mają jakiegoś potężnego wyboru, jeśli chodzi o książki i w tej kategorii może i ta opowieść da radę… chociaż pod względem ogólnego klimatu w dalszym ciągu preferuję „Heartland”. Świat jeździeckich zawodów to jednak nie mój świat.