Pisarz i dziennikarz urodzony w 1967 roku. Wychował się w Småland, kształcił się w Lund i Londynie. Inspiracje do swoich powieści czerpie z kilkudziesięciu lat doświadczenia w pracy dziennikarza śledczego. Niewielu szwedzkich autorów posiada tak dokładną znajomość logiki postępowania morderców i wiedzę na temat mechanizmów prawnych.
Książka „Na tropie mordercy” to tytuł, na który przypadkowo trafiłam będąc w bibliotece. „Na tropie mordercy” to książka oparta na prawdziwych wydarzeniach więc stwierdziłam, że ten tytuł idealnie będzie się wpisywał w akcję #czytamytruecrime. I owszem w akcję się wpisał, a mnie przy okazji trochę wymęczył. Były fragmenty, które mnie bardzo wciągały, ale były też i takie, które moim zdaniem nic nie wprowadzały do tej historii, a tylko oddalały nas od poznania tego co się tak naprawdę wydarzyło.
Czy z dnia nadzień można zaginąć bez śladu? Multimilioner Goran Lundblad jest tego doskonałym przykładem. Jednak jego rodzina nie od razu zgłosiła jego zaginięcie. Starszej córce tak było na rękę , a młodsza dopiero kiedy upewniła się, że coś jest nie tak zgłosiła zaginięcie swojego ojca. O zaginięciu Gorana powiadomiła także organizację Missing People, na której czele stała Therese Tang. I to właśnie Therese w tej historii odgrywa kluczową rolę w dojściu do prawdy i ustalenia tego co się tak naprawdę wydarzyło. Jednak nim dojdziemy do końca książki to już od dawna wiemy, że Goran został zamordowany.
Bardzo ciekawią mnie oparte na faktach historie o morderstwach i tajemniczych zaginięciach. Jednak "Na tropie mordercy" było pierwszym reportażem kryminalnym, po jaki sięgnęłam. Zazwyczaj wolę, kiedy ktoś do mnie na takie tematy gada z telewizora, albo YouTube'a. Sprawa, którą opisuje Joakim Palmkvist wydała mi się dość ciekawa. Zaintrygowała mnie zwłaszcza wzmianka o tym, że 'główny bohater' nagle przepada bez wieści.
Goran Lundblad jest szwedzkim multimilionerem. Czerpie dochody między innymi z uprawy i dzierżawy ziemi, produkcji fajek oraz wynajmu nieruchomości. Mężczyzna ma dwie córki. Starsza z nich - Sara - jest przy ojcu, pomaga mu podczas pracy w lesie i pełni wiele obowiązków w gospodarstwie. Goran widzi w niej swoją następczynię. Wszystko ulega zmianie, gdy dziewczyna zaczyna spotykać się z synem sąsiada - Martinem. Ojciec jest temu bardzo przeciwny, ponieważ ich rody od dawna poróżnione są o kawałek ziemi. Poza tym jest przekonany, że Martin zainteresował się Sarą ze względu na pieniądze. Powszechnie wiadomo, że przez złe zarządzenie rodzinne gospodarstwo chłopaka jest poważnie zadłużone.
Sara coraz częściej kłóci się z Goranem. Trwanie w zakazanym związku powoduje, że jest stopniowo odcinana od funduszy. Aż ostatniego dnia sierpnia 2012 roku Goran znika bez śladu.
"Na tropie mordercy" nie zrobiło na mnie większego wrażenia. Przez jakiś czas tę książkę męczyłam, robiłam przerwy, wracałam. Autor pisze momentami dość chaotycznie, robi przeskoki czasowe, albo opisuje szczegółowo mało istotne rzeczy. Miałam także wrażenie, że zbyt przesadnie emocjonuje się osobą Therese Tang z Missing People. Fakt faktem - to dzięki niej cała sprawa została wyjaśniona, więc pewnie się czepiam.
Najgorsze jest to, że od samego początku czytelnik jest nakierowany na konkretny trop. Wolałabym, aby było to inaczej rozpisane, żeby można było sobie trochę pogdybać.
350 stron o jednej sprawie, to dla mnie zdecydowanie za dużo. Zwłaszcza, że nie okazuje się ona ostatecznie zbyt ekscytująca. Pozostanę raczej przy filmikach kryminalnych na YouTube ;)