Sokół. Opowieść o miłości do ginącej przyrody John Alec Baker 6,4
Dałem tej książce kilka szans. Przeglądałem kolejne strony. Zaczynałem czytać wyrywkowo. Omiatałem wzrokiem kolejne akapity. Na próżno. Dziennik obserwacji sokoła, czy szerzej ptaków, bo tym jest to dzieło, to proza jednowątkowo nudna. Jest sokół, sokół i nic więcej. Narrator, przyroda, ptaki, życie, świat, wszystko jest tłem dla sokoła. Opisy przyrody, tak reklamowane w tej książce, pachną szarzyzną codzienności. Mam wrażenie że przyroda, ptaki, wszystko jest opisywane bez zaangażowania, jakby z musu, gdyż trzeba gdzieś umiejscowić akcje. Poza sokołem, bo liczy się przecież tylko sokół. Skoro tak wygląda barwna literatura przyrodnicza, to proszę sobie to porównać chociażby z opisami lasu, ptaków w prozie Józefa Mackiewicza. A właśnie. Od razu wyczujecie Państwo ten zapach, dźwięk i barwy....
W moim wydaniu, takim samym jak tutaj na zdjęciu, pierwsze sto stron to wstęp, uzupełnienie wstępu, ponowny wstęp, analiza tekstu, opis. Tam możecie się Państwo przekonać jak książka jest wspaniała, ponadepokowa, jak pięknie prezentuje przyrodę, jak to można czytać ją kilkadziesiąt razy. Jednym słowem zapamiętajcie - dzieło jest wspaniałe i tego się trzymamy :) JA się z tego zaplanowanego przez wydawcę programowania czytelnika wyłamuję - książka jest nieciekawa, napisana jednostajnie, bezbarwna, zanudza i do przyrody, ornitologii to może tylko zniechęcić.
Sprawdza się tutaj stara marketingowa zasada. Skoro 25% książki to reklama wychwalającą ją samą, to jaki to jest produkt? Dobry czy kiepski?