Najnowsze artykuły
- ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
- ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
- ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
- ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joanna Kocik
Źródło: Kuba Głębicki
5
7,4/10
Urodzona: 01.01.1987
Joanna Kocik (ur. 1987). Pisze od zawsze. Pierwszy tomik wierszy wydała w wieku 15 lat. Ukończyła Studium Literacko-Artystyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, czego efektem był tom wierszy "Kocie skórki" i kilka niedokończonych powieści. Prowadzi podróżniczego bloga „Jedziemy do...”, chodzi po górach i biega. Na co dzień pracuje w dużej ogólnopolskiej redakcji.
7,4/10średnia ocena książek autora
54 przeczytało książki autora
44 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
5 minut, czyli 23 opowiadania dla zabieganych
Joanna Kocik, Karolina Deling
7,7 z 7 ocen
9 czytelników 1 opinia
2018
Najnowsze opinie o książkach autora
Basen Joanna Kocik
6,3
Niby wszystko spoko ale zakończenie jakieś takie średnie. Chodzi mi o to, że w tego typu książkach powinny być rozrzucone takie okruszki, które mogłabym zbierać i na końcu powiedzieć "aha! To ma sens" a jednocześnie być zaskoczoną rozwiązaniem zagadki. Tutaj spłynęło to po mnie. Nie wspominając że autorka na początku książki pisze że jej mama ma na sobie burą garsonkę, która po 100 stronach zamienia się w sukienkę w kwiatki. Drażnią mnie takie szczegóły, nic nie poradzę. Dla wielbicieli tych wszystkich dziewczyn z amnezją co jeżdżą pociągami i stoją w oknie jak najbardziej. Ja się trochę wynudziłam.
5 minut, czyli 23 opowiadania dla zabieganych Joanna Kocik
7,7
Tworzenie literatury kojarzy się z działaniem indywidualnym, samodzielnym, skrytym, oddzielonym od reszty świata i mającym swoje czułe sekrety. Na podwalinach, którymi są imię i nazwisko, a najczęściej jednak samo nazwisko, autor stawia wytrwale rusztowania i buduje swoją wieżyczkę z kości słoniowej, aby stać się kiedyś, przy wielkich zasobach szczęścia i samozaparcia, człowiekiem-zaklęciem. Czytelnicy z przyjemnością będą wypluwać z siebie to magiczne słówko, na przykład Bolaño, Bolaño, Bolaño, a działanie uroku spowoduje, że u każdego pojawi się odpowiedni splot obrazów i skojarzeń.
Joanny Kocik i Karoliny Deling chyba w ogóle nie interesuje podobna samotna dłubanina, stawiają raczej na kumpelski zapis i wspólne roztopienie się w jednej książce. Nie wiemy jednak, jak to było, jak to się zaczęło, dlaczego stworzyły ten pisarski duet, dlaczego wstąpiły do dwuosobowego klubu prozatorskiego. Po pierwszej lekturze „5 minut” ma się wrażenie, że te 23 opowiadania zostały napisane przez jedną osobę, zbiór jest zwarty, tematycznie uporządkowany. Dopiero po wyostrzeniu oka i głębszym przeżuciu poszczególnych zdań i historii zaczyna się zauważać indywidualne cechy stylistyczne autorek, choć ciągle towarzyszy nam poczucie ich jedności i podobieństwa. Może właśnie podobieństwo połączyło autorki – podobne przyciąga podobne – syjamskie siostry krótkich form odnalazły się po latach.
Wraz z autorkami odwiedzamy kilka tematycznych rewirów. Mamy swojskie opowieści o warszawskiej, hultajskiej klasie robotniczej, nie zabrakło ciekawych spojrzeń na kobiecość, są impresje o współczesnej sytuacji politycznej, trochę fantastyczności, i wreszcie starość jako temat końcowych opowiadań. W swojackich, funfelskich kawałkach przoduje Kocik, wchodząca w skórę warszawskich ulicznych balladzistów w rodzaju Grzesiuka czy Marka Nowakowskiego. Pokazuje w swoich powidokach sporo lingwistycznych sztuczek, ma ucho wyczulone na to, jak się gada na podwórkach. Wychodzą jej potoczyste akapity, oddające język mówiony, czym zdecydowanie zasługuje na Street Credit i talizman z kapsla po Żubrze. Nie skupia się jednak tylko na zachwycie nad samym językiem, ale opowiada także świetne historie, z których czempionem jest prawdopodobnie „O pięknie” – duch Nowakowskiego wtłoczono w polski odcinek „Black Mirror”.
Deling, choć podobna, wykazuje się większą wsobnością, eksplorując raczej świat wewnętrzny niż ten zaokienny. Garść obrazów, drobny szkic, sporo niedopowiedzeń. Jej pisanie wysyła czytelnika w rejony Carverowskie, czy też do knajpy bardzo smutnego Kereta, którego ktoś porwał na Svalbard. W szkicowniku Deling widać zarysy kobiecości, ale jest to kobiecość specyficzna, zakałapućkana, wstydliwa, zamknięta w czterech ścianach. Wyznaczana przez zbiór rekwizytów i ciało, z którym trzeba ciągle walczyć, doprowadzać je do porządku. A gdzieś tam w chmurach wisi stworzona przez techników od wizerunku Matka Boska Celebrycka z konfetti w ustach, która stresuje naturalne kobiety wyzywającym spojrzeniem. Hardy styl Delingowski – zdecydowanie więcej u niej ostrego języka niż u Kocik – oparty na sprawnym skrócie i szybkim rysie najlepiej wybrzmiewa w opowiadaniu „Speedway”. Mechanika żużlowego wyścigu zderzana jest z obrazkami upadku polskiej demokracji i uliczną anarchią. To opowiadanie jest bardzo filmowe, podobnie jak „O pięknie” Kocik.
Autorki łączy dystans w stosunku do świata, udają im się żarty i powaga. Odrobinę kpią czy też podszczypują warszawskocentryczność, uczulone są na fałszywe tony aspirującej klasy średniej, zderzają brudne z czystym, miłość ze śliną i błotem. Chciałoby się na koniec powiedzieć, że potrzebujemy mniej samotnych wilków w oblężonych twierdzach, za to więcej tego rodzaju naturalnych drużyn, które potrafią pisać i odnajdują się w wielu stylistycznych konwencjach.