Dobrze wyjść z pisarzem: Virginia Woolf

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
27.07.2016

Są takie książki, które ż y j ą – powiedziała z zadumą. Towarzyszą nam w młodości, potem się z nami starzeją. To słowa Virginie Woolf, których mogę użyć do opisania moich relacji z kilkoma tytułami. Wśród nich znajdują się zresztą książki napisane przez Woolf, jak chociażby powieść „Pani Dalloway” czy jej dziennik zatytułowany „Chwile wolności”.

Dobrze wyjść z pisarzem: Virginia Woolf

Jest coś fascynującego w tym krótkim zdaniu:

Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty.

Ziarno intrygi? Początek nitki, za którą chce się pociągnąć.

To pierwsze zdanie Pani Dalloway. To moje ulubione pierwsze zdanie. Znam je już tyle lat i wciąż nie rozumiem, dlaczego tak bardzo działa na moją wyobraźnię. Dlaczego tak bardzo mnie porusza? Przecież nic się w nim jeszcze nie dzieje. Chyba kluczem do prawdziwej odpowiedzi jest owo „jeszcze”. To półintuicyjne wtrącenie to zapowiedź przeczucia, że coś się zaczyna, coś się wydarzy i te kwiaty, po które pani Dalloway idzie sama (aż sama), są niezbędne do tego, by to się spełniło. Odegrają na pewno niepodważalną rolę. Tak się przynajmniej zaczynamy nastawiać. Myślimy o tym i zaczynamy się wiercić w fotelu, tak jak wtedy, gdy słyszymy, że czeka nas wielkie, wspaniałe wydarzenie (może być relatywnie małe, ale ważne z naszego punktu widzenia), oczekiwany wyjazd lub spotkanie. Ekscytacja przyrasta, trochę jak przed pierwszą randką, kiedy jeszcze nic nie wiadomo.

Mimo że znam tę powieść bardzo dobrze i wiem, dlaczego pani Dalloway wybiera się po kwiaty, na co się zanosi i co się w rzeczywistości (przynajmniej tej przynależnej pani D.) wydarzy, to i tak – ten numer ciągle na mnie działa. Zawsze reaguję tą samą prostą, czytelniczą emocją: co będzie dalej? Czy to wyuczona doświadczeniem reakcja? Czy na miejscu jest skojarzenie z psem Pawłowa? Może się w to nie zagłębiajmy, to temat na inny tekst.

Wiem, że ten początek nie tylko mnie intryguje. Na przykład, Michael Cunnigham zaczął od niego snucie swojej wersji tej historii i historii Virginie Woolf w książce Godziny, która później została zekranizowana.

Virginię Woolf poznałam dosyć wcześnie. Na pierwszą jej książkę trafiłam w czasie wakacji po podstawówce, a przed liceum. Spędzałam wtedy kilka tygodni u babci, naprawdę dużo czytając. Czytałam od rana do wieczora, robiąc przerwy tylko na jedzenie, na przejażdżkę na rowerze po okolicy, na napisanie listu do przyjaciela (praczasy bez telefonów i maili) i na odpowiadanie na uwagi babci w stylu „nie czytaj tyle, stracisz na tym oczy” (na nic się niestety zdały te komentarze).

Czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce w bibliotece, bo nie było nic innego do roboty. Nie znałam żadnych dzieci w okolicy, a co więcej, nie miałam najmniejszej ochoty ich poznawać. To w tamto lato przeczytałam wszystkie książki Stephena Kinga, które znam (pamiętam, że było to m.in. Lśnienie i Christine, więcej tytułów nie pamiętam), całą trylogię Krystyna, córka Lavransa Sigrid Undset (pamiętam, że czytałam to z pałajającymi policzkami – i nic więcej) oraz Do latarni morskiej Virginii Woolf. Z książki Woolf nie za wiele wtedy zrozumiałam. Szczerze mówiąc, te długie, malownicze opisy mnie nużyły.

Ale gdy w kilka lat później znów trafiłam na Woolf – chyba było to w liceum – rzuciłam się z pasją na wszystko, co znalazłam. Dopiero wtedy pokochałam tę pisarkę za Fale, Lata i „Panią Dalloway”. Do tej pory są to jedne z moich ulubionych książek. Styl, który był dla mnie zbyt rozlewny i malarski po podstawówce, wtedy okazał się trafiać w jakieś czułe struny i zaczął działać na wyobraźnię. Przypomina morskie fale, a czy jest coś piękniejszego niż morze? (Tak, tak, ja też lubię góry, ale to jednak nie ten sam rodzaj zachwytu).

Powieści powieściami, ale chyba największe wrażenie z całej twórczości Woolf zrobił na mnie jej dziennik Chwile wolności. To najbardziej porywająca lektura z jej wszystkich dzieł, ponieważ opowiada o niej – uczciwie, wprost, analitycznie. A jednocześnie z wyczuciem formy i piękna, których nie traci Woolf nawet wtedy, gdy opisuje codzienność w jej najbardziej banalnych przejawach (np. co na obiad, kto na nim był). Momentami jest pogodny, w większości melancholijny, później smutny. Mimo to nie jest to przytłaczająca lektura. Poznajemy nie tylko emocjonalność pisarki i jej skłonność do depresji, ale również proces jej walki z samą sobą w pisaniu, jej motywacje do pracy. To również, jak niemal każdy dziennik, rzecz o relacjach z najbliższymi. Nie znać „Chwil wolności” to grzech (o ile się w niego wierzy).

Posłuchajcie jedynego zachowanego nagrania, w którym słyszymy, jak Virginia Woolf opowiada w cyklu BBC „Rzemiosło” o pisaniu. Jej wystąpienie nosi tytuł „Words Fail Me”. Nagranie pochodzi z 1937 roku.

Lubię jej głos. W ogóle, co tu ukrywać, mam słabość do Virginie Woolf. Jej pisarstwo i jej biografia wzruszają mnie. Może nie do łez, ale w sposób, którego nie umiem zignorować, i to już od dawna.

A jak wyglądają Wasze doświadczenia z Virginią Woolf? I – z innej beczki – czy pamiętacie, co czytaliście w Wasze szkolne wakacje? Od czego nie mogliście się wtedy oderwać?


komentarze [17]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Jolanta  - awatar
Jolanta 28.07.2016 09:54
Czytelniczka

Pierwszą i na razie jedyną książką, jaką przeczytałam, to "Do latarni morskiej". Cóż, na początku ciężko mi było "wgryźć się" w tekst, chyba właśnie przez styl Woolf. Przebrnęłam i stwierdziłam, że muszę za jakiś czas sięgnąć po nią raz jeszcze. Teraz poluję w bibliotece na "Fale" i "Panią Dalloway".

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Booka  - awatar
Booka 28.07.2016 02:15
Czytelniczka

A moim pierwszym spotkaniem z Virginią Woolf była króciutka "Fakt, fikcja i fotografia albo co się zdarzyło we Freshwater". Zachęciły mnie pozytywne opinie. I choć spodziewałam się czegoś więcej, to i tak uważam, że był to dobrze wykorzystany czas z lekturą. Nawet żałuję, że ta sztuka nie była dłuższa. Nie czuję wielkiego zawodu i zamierzam kiedyś poznać inne powieści tej...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Henrietta_Weissmann  - awatar
Henrietta_Weissmann 27.07.2016 21:39
Czytelniczka

Teraz czytam Eseje wybrane. Mniej więcej jeden esej co kilka dni, bo Woolf to jedna z tych pisarzy i pisarek, która mnie jednakowo przyciąga i odpycha, fascynuje i jednocześnie męczy. Do pierwszego eseju pt. "Czytanie" zabierałam się kilka razy i za każdym razem przerywałam wykończona i znudzona. Po tym jak już w końcu udało mi się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Eseje wybrane
kryptonite  - awatar
kryptonite 27.07.2016 18:38
Bibliotekarz | Oficjalny recenzent

Virginia Woolf to jedna z moich ulubionych pisarek - stawiam ją w pierwszej trójce, razem z Jane Austen i Iris Murdoch (o ironio, same Brytyjki ;-)).
Moja przygoda z jej powieściami zaczęła się zwyczajnie - od 'Pani Dalloway', i to po lekturze 'Godzin'. Nie potrafię opisać uczucia, kiedy po raz pierwszy czytałam tę książkę. Jakby ktoś mnie zaczarował, nie mogłam się...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Meszuge  - awatar
Meszuge 27.07.2016 18:31
Czytelnik

Z Virginią Woolf chyba nie da się wyjść dobrze na zdjęciu. Podobnie jak Maria Czubaszek, z urody była... nienachalna. Ale jakie to ma znaczenie? Virginia Woolf jest do czytania, a nie podziwiania urody.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mlg  - awatar
Mlg 28.07.2016 11:43
Czytelniczka

A ja uważam, że Virginia jest piękna, ma taki melancholijny typ urody.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Łokieć_Pana_D  - awatar
Łokieć_Pana_D 29.07.2016 13:31
Czytelnik

Przeciwnie, z panią Virginią obok każdy na zdjęciu wyjdzie dobrze.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zuba  - awatar
Zuba 29.07.2016 14:01
Czytelniczka

Po prostu makijażystkę miała słabą. Twarz o kształcie przypominającym mi twarze Anji Rubik lub Chodakowskiej, nie takie twarze się robi :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Łokieć_Pana_D  - awatar
Łokieć_Pana_D 29.07.2016 14:46
Czytelnik

To ja już wolę tą naturalną melancholię podziwiać niż kilo tapety.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Zuba  - awatar
Zuba 29.07.2016 15:10
Czytelniczka

Nie doceniasz jakości dobrych kosmetyków, nie zorientowałbyś się, że to tapeta. Ale fakt, najczęściej widać i tapetę i naturalną melancholię, a czasami pryszcz.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Łokieć_Pana_D  - awatar
Łokieć_Pana_D 29.07.2016 15:46
Czytelnik

@Zuba pryszcz ludzka rzecz. Też chce pożyć.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Łokieć_Pana_D  - awatar
Łokieć_Pana_D 29.07.2016 15:46
Czytelnik

@BagatElka - jak nie wiem, jak wiem. Sam nakładam. Też muszę wyjść czasami.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Dante  - awatar
Dante 27.07.2016 18:29
Czytelnik

Moją pierwszą książką Virginii Woolf była "Pani Dalloway", ale to spotkanie nie należało do udanych. Trochę się zawiodłem, ale dałem Jej drugą szansę. Następną książką było "Do latarni morskiej" i... zakochałem się od pierwszej strony :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Booka  - awatar
Booka 28.07.2016 02:17
Czytelniczka

O, to już wiem, którą wybrać jako następną :) :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Joanna Janowicz - awatar
Joanna Janowicz 27.07.2016 14:21
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post