rozwiń zwiń
Molly

Profil użytkownika: Molly

Białystok Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 1 rok temu
209
Przeczytanych
książek
2 020
Książek
w biblioteczce
52
Opinii
1 632
Polubień
opinii
Białystok Kobieta
Dodane| 7 książek
Ta użytkowniczka nie posiada opisu konta.

Opinie

Okładka książki Draka Ekonieboraka Emilia Dziubak, Eliza Saroma-Stępniewska, Iwona Wierzba
Ocena 7,9
Draka Ekoniebo... Emilia Dziubak, Eli...

Na półkach: ,

Bo do dzieci można mądrze. Bo wcale, ale to wcale, książka dla dzieci nie musi być błahą
opowiastką o kotku i piesku, i o kaczuszce. I jak ja się cieszę, że autorzy i wydawcy dawno już fakt ten zrozumieli. A teraz książki takie produkują (no tworzą właściwie, nazwać książkę "produktem" to wszak profanacja), że siadasz człowieku, żeby Berbecia tego zając na chwil parę, siadasz, czytasz wierszyk jeden, drugi i wpadasz w opowieść po uszy. I nie wiesz już sam w końcu, co najpierw robić - ilustrację chłonąc, rymem się zachwycić czy siąść i czytać, czytać, czytać... Bo dziecko to czytelnik wymagający o wiele bardziej niż dorosły. Żadne tam wodolejstwo nie przejdzie, a watę słowną Małe wyczuje z odległości kilometrów dwóch. Dorosły jak czyta, to do końca chce dobrnąć, opis przyrody pominie w takim "Nad Niemnem" dajmy na to i choć dialogi to przeczyta, a to zamyśli się nad sprawami dnia minionego i strony w tym zamyśleniu przewraca. Dziecko? Bynajmniej. U dziecka jest tak lub nie i nie ma nic pomiędzy. Na ilustracje spojrzy - 2-3 sekundy, decyzja podjęta - tak będę to czytać, lub nie, to mnie kompletnie nie interesuje i pac! książkę na półkę. I tyle, postanowione. To samo z tekstem - macie autorzy 2-3 pierwsze zdania lub wersy - nie zaciekawicie, pójdź cielę do obory. "Draka Ekonieboraka", jak więc widać na załączonych obrazkach, spełniła wszelkie normy i standardy "fajności". Mało tego stała się jedną z tych ulubionych, do czytania nawet w dzień, kiedy milion innych przyjemności zazwyczaj odciąga Bąbla od lektury. A matka? Jeszcze szczękę z podłogi zbiera po tym, co tam wyczytała. Bo tak, baba prawie 30-letnia doznała olśnienia czytając książkę dla dzieci. Bo będzie tu dziś, drodzy Państwo, o łekologii. Ale nie o tej takiej co to do drzew się przywiązuje, nie tej co ratuje foki i ani słowa o Greenpace - to wyższy poziom, na to jeszcze przyjdzie czas. Póki co pozostajemy w sferze własnego podwórka. Wśród spraw Dzieciakowi dobrze znanych, wśród plątaniny kabli, nieopodal tych dwóch worków śmieci przygotowanych do wyrzucenia, z rozjazgotanym telewizorem po prawej i pikającej mikrofalówce po lewej stronie życia. Powiedział ktoś kiedyś, że chcąc zmieniać świat, należy te zmiany zacząć od siebie. I ta książka, przytoczone w niej liczby, są tego żywym (no ok, ok - drukowanym) przykładem. Bo nawet pojęcia zielonego nie miałam, że ta woda, co towarzyszy nam rano dziarsko przy porannym myciu zębów, jak towarzysz niedoli porannego wstawania, nie wiedziałam, że ta woda właśnie aż tak się marnuje. No z reguły nie myłam zębów przy odkręconym kranie, ale że jeślibym tak robiła, to za każdym jednym myciem zębów marnowałoby się 15 (!!!) litrów wody, w życiu bym nie powiedziała. Albo jedzenie - no wiadomo, że marnujemy, że kupujemy bezmyślnie, bez głowy żadnej, bo mam ochotę na to i na tamto, a jak nie teraz to może w sobotę wieczorem będę mieć i bęc do wózka chipsy, bęc batoników pięć, bęc sześc jogurtów, bęc dwie paczki czegoś tam jeszcze i dwa chleby, bo kto wie, czy aby goście nie przyjadą. No niech mi ktoś powie, że tak to nie wygląda. Pewnie, że wygląda, ale bez krępacji - tak robię ja, tak robisz Ty, tak robi on, ona, ono. No i spoko - spoko, dopóki w książce Syna (Córki) nie wyczytasz, że robi się tego zmarnowanego jedzenia 240 kilogramów rocznie (no wiadomo, mniej więcej) od każdej rodziny. A na świecie umiera z głodu około 15 tysięcy osób codziennie. Straszne są te liczby? Straszne! Ale skuteczne, oczy otwierają.Oczywiście i rzecz jasna nikt nam nie każe fundować takich newsów czterolatkowi do poduszki. Książka jest tak świetnie pomyślana, by starczyła na lat wiele i miał z niej pożytek każdy z domowników. Dla Malucha są wierszyki - wszystkie dotyczą tego samego bohatera naszej książki, prześmiesznie stereotypowego, statystycznego Polaka z wąsem, który pozbierał nasze narodowe wady i przywary i na swym grzbiecie je dźwiga. Za karę dla kapiącego zlewu odkręca go na całego, włącza wszystkie urządzenia w domu, żeby mu burczały do towarzystwa, rozrzuca papierki po cukierkach, jeździ terenówką do kiosku, a zepsute meble tarabani na polanę. I te wierszyki są tak bardzo rytmiczne, tak zabawne, a jednocześnie mądre, nie smęcą, a uczą. I zawsze, ale to zawsze złe postępowanie obraca się jako naturalna konsekwencja przeciw Ekonieborakowi, z czego dla dzieci płynie pośrednio nauka. Bez palcem kiwania, bez moralizowania i wcale nie nudno. Można? Można!I tak pomiędzy tymi wierszykami, które mój Natan nota bene uwielbia (a ja do niedawna uparcie prozę mu serwowałam, swoim gustem się kierując) mamy pozamieszczane strony z praktycznymi informacjami, schematami, poradami, instrukcjami i zagadkami. I nadal jest to utrzymane w lekkim, zabawnym tonie, nadal jest to do się pośmiania i podziwienia, a cała "cięższego kalibru reszta" to druk. I jest on może nawet bardziej dla nas, dorosłych, niż dzieci, byśmy mieli motywację do tego śmieci segregowania, do tego oszczędzania nie tylko dla mniejszych rachunków (ale o tym też nas Profesor Sumienie informuje), ale przede wszystkim dla czystszego świata. Bo kto, jak nie my pokaże dzieciom, że można inaczej. A wiadomo, że czym skorupka za młodu nasiąknie. To nam trzeba mówić, nas informować - a w naszych rękach już to, by dzieciom segregowanie odpadów czy sprzątanie po zwierzakach było czymś tak oczywistym, jak oddychanie. Wydawnictwo Albus się postarało. Autorki się postarały, o ilustratorce już nie wspomnę. Książka nawet formą mówi nam o oszczędzaniu - w tym przypadku papieru - jest treścią po brzegi zadrukowana. I to jak zmyślnie. I to jak ładnie. Pierwsze co wzrok przyciąga to niesamowite ilustracje Emilii Dziubak (a jednak wspominam o ilustratorce ;) No cóż, wybaczyć mi trza, kocham prace tej pani). Przyroda, która zakwita spod jej kreski, jest tak piękna, tak żywa i tak niesamowicie witalna, przekonywująca, że od samego patrzenia człowiek sumienia nie ma potem tego papierka rzucić, żeby cudu takiego nie zniszczyć. Sumienia nie ma na to trawki źdźbło sobie wdepnąć. I przewracasz te strony i czujesz te jędrne liście pod palcami, chłód zacienionego parku dreszczykiem ci się na plecach kładzie, ptak ci do ucha rozkosznie kwili. A tu wtem podjeżdża terenówką jeden taki... Ekonieborak, żeby go @^*^!!^0!!!. I ptaszka płoszy, park ci zasmradza... No tak oddziałują na czytelnika te ilustracje, że nawet stertom śmieci się tu przyglądasz z uczuciem estetycznego rozanielenia, bo taka poetyczna ta skórka banana/rybia ość/zmięta gazeta; taka sympatyczna zużyta bateria. Ja tam osobiście tak przepadam za jej twórczością, że niechby tu sobie o fizyce kwantowej po starocerkiewnosłowiańsku pisano, kupowałabym w ciemno, byle się tylko napatrzeć. I podobną tendencję z radością u Natka odnotowałam.
Książka rewelacja, polecamy gorąco!!!

Bo do dzieci można mądrze. Bo wcale, ale to wcale, książka dla dzieci nie musi być błahą
opowiastką o kotku i piesku, i o kaczuszce. I jak ja się cieszę, że autorzy i wydawcy dawno już fakt ten zrozumieli. A teraz książki takie produkują (no tworzą właściwie, nazwać książkę "produktem" to wszak profanacja), że siadasz człowieku, żeby Berbecia tego zając na chwil parę,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Powieść Atkinson to jedna z najbardziej nietypowych powieści, jakie dane mi było kiedykolwiek czytać i to właśnie przez wzgląd na tę swoją nietypowość zwróciła na siebie moją uwagę. Choć ktoś mógłby powiedzieć, że książkę o tak nieuporządkowanej, rwącej się, no mówiąc wprost, poplątanej nici fabularnej, napisać mogła tylko bardzo niezdecydowana kobieta, to jednak ja uważam, iż wymaga ogromnej samodyscypliny i konsekwentności takie lawirowanie pomiędzy niezliczoną ilością żyć swej bohaterki, które różnią od siebie tylko delikatne niuanse i eteryczne szczegóły, czasem wręcz nieuchwytne, prowadzące do zupełnie odmiennych skutków. Ja bardzo lubię takie eksperymenty, takie innowacje w zakresie zabawy formą, więc czytanie "Jej wszystkich żyć" było dla mnie bardzo przyjemnym doświadczeniem, tym bardziej, że autorka radziła sobie ze swymi założeniami naprawdę bardzo sprawnie.
Obawiałam się, że książka będzie mnie nudzić. Czym? Ano wielokrotnymi początkami, ciągłymi powrotami do określonego punktu wyjścia - autorka bowiem kilkukrotnie powraca do jakiegoś punktu zwrotnego w życiu głównej bohaterki, Ursuli Todd i rozpoczyna snucie opowieści od nowa. Pięcio- czy sześciokrotnie (o ile nie więcej razy) przeżywamy na przykład wydarzenia dnia 11 lutego 1910 roku, kiedy to na świat przyszła trzecia z pięciorga dzieci Sylvie i Hugh. Kilka razy podglądamy Ursulę w czasie jej o tyle zaskakującego, co intymnego spotkani a z kolegą starszego brata, Maurice, które to spotkanie, za każdym razem mające inny przebieg, prowadzi do zadziwiająco innych skutków w życiu dziewczyny, ale też jej bliskich i znajomych. Jak więc było z tą nudą? Ano nudy nie było. Atkinson bowiem w takie sposób powraca do wydarzeń, które już znamy, że albo streszcza je do minimum, albo naświetla zupełnie inne aspekty życia bohaterów, uzupełniając powieść raczej, niż ją przepisując, wzbogacając ją o wiele interesujących szczegółów.
W wielu recenzjach książki, które czytałam, pojawiały się głosy, iż ciężko się połapać w dużej ilości postaci, dygresji czy wątków pobocznych, które towarzyszą lekturze. Ja tych odczuć zupełnie nie podzielam. Albo mnie to zupełnie nie przeszkadzało, albo bardziej zagmatwane pod tym względem książki już czytałam. Generalnie autorka bazuje na kilkudziesięciu bohaterach, jeśli powołuje do życia nową postać, to dokładnie nam ją przedstawia. Zresztą postaci u Atkinson są bardzo starannie skonstruowane, główni bohaterowie są charakterni, mają niepowtarzalne, różnorodne osobowości od dobrodusznej Pameli, siostry Ursuli, poprzez jej kochającego i opiekuńczego ojca, władczą i malkontencką matkę Sylvie, aż po złośliwego i bezdusznego starszego brata Maurica. Tak samo ma się sytuacja z bohaterami drugoplanowymi, każdy z nich to wyróżniająca się z tłumu jednostka. W trackie ponad 560-stronicowej lektury nie sposób się z nimi nie zżyć, ich losy bardzo czytelnika poruszają - wzbudzają jego sympatię czy odrazę - a na pewno nie pozostawiają obojętnym. Z jednym małym wyjątkiem. Nie wiem, czy tylko ja miałam takie wrażenie, że główna bohaterka to jedyna postać potraktowana przez autorkę jakoś tak po macoszemu. Dla mnie była ona totalnie bezbarwna. Mimo przeżywania z nią jej żyć, co jednak powinno poskutkować wytworzeniem się jakiejś tam więzi, ja na wspomnienie Ursuli wzruszam ramionami. No była. Tyle. Zastanawiam się na ile zabieg ten był celowy (o ile w ogóle był) i czy autorka czasem nie chciała w ten sposób pozwolić nam na wczucie się w rolę głównego bohatera i zastanawianie się, jak my w danej sytuacji byśmy postąpili; no ale o to trzeba by już samą autorkę zapytać.
Ciekawe jest również to, co sama bohaterka czuła, przeżywając tak wiele swoich żyć. Autorka nie sili się na wyjaśnianie nam fizycznych zawiłości takiego zjawiska. Zero teorii na ten temat. Nie jest jednak tak, że Ursula każde życie zaczyna od mentalnej tabula rasy. Ona w jakiś metafizyczny sposób jest świadoma tego, że żyje nie tylko raz. Mało tego - ona pamięta, choć niejasno, poprzednie życia. Zna konsekwencje czynów, które zostały w jej poprzednich życiach dokonane i wie, co należy zmienić, by aktualne życie potoczyło się zupełnie inaczej. Kłopot tylko w tym, że nie zawsze inaczej znaczy lepiej, a niekiedy musi wybierać między większym a mniejszym złem, czy między krzywdą jednej a innej osoby.
"Znała skądś ten głos. I nigdy wcześniej go nie słyszała. Przeszłość zdawała się naciekać na teraźniejszość, jakby coś się gdzieś rozszczelniło. A może to przyszłość przeciekała do przeszłości? Tak, czy inaczej, był to jakiś koszmar, jakby jej mroczny wewnętrzny pejzaż nagle się zmaterializował. To, co w środku, znalazło się na zewnątrz. Czas uległ zwichnięciu, to jedno było pewne.(...) Kiedyś już tu była. Nigdy tu nie była. "*
Deja vu - to zjawisko chyba najdokładniej opisuje pojęcie Ursuli o tym, co się z nią dzieje. Często bez powodu strach bierze ją we władanie, często zna różne miejsca, choć wcześniej w nich nie była, ma przebłyski zdarzeń, które były jej udziałem, choć wcale ich nie przeżyła; przynajmniej nie w tym życiu. Rodzice martwią się o nią, posyłają ja do psychologa; ona jednak w końcu uczy się żyć ze swą "przypadłością" i próbuje ujarzmić los, by stał się łaskawszy dla niej i jej bliskich.
Dziewczynka przychodzi na świat w urokliwym, dziewiczym Fox Corner, położonym na głębokiej angielskiej prowincji domu usytuowanym w iście sielskim położeniu, gdzie strumyk szemrze pośród łąk i polan. Jej życie (a właściwie życia) nie przypominają jednak w najmniejszym stopniu sielanki - razem z Ursulą przeżywamy bowiem epidemię zabójczej grypy, jesteśmy świadkami ech pierwszej wojny światowej, która dotknęła ją za pośrednictwem ojca, który brał w niej udział, oraz miejscowych wiejskich chłopaków, oblubieńców służącej Toddów, Bridget, którzy a to ginęli na wojnie, a to wracali z niej w opłakanym stanie. Na niebiańskie Fox Corner padają liczne cienie tajemniczych zabójstw, niechcianych ciąż, porzuconych dzieci i niespodziewanych śmierci... Jednak prawdziwe piekło rozpętuje się w 1939 roku. Wtedy przeżywamy z Ursulą iście dantejskie sceny podczas bombardowań Londynu, ale także mamy okazję stanąć twarzą w twarz z Hitlerem.
Lektura "Jej wszystkich żyć" niewątpliwie skłania do refleksji. Często bowiem przyznajemy z perspektywy czasu, że gdybyśmy mogli powrócić do jakiegoś momentu w życiu postąpilibyśmy zupełnie inaczej. Czy jednak zawsze ta zmiana zadziałałaby na naszą korzyść? W powieści fabuła kształtuje się za każdym razem zupełnie inaczej, a bieg wydarzeń potrafią zburzyć najmniejsze szczegóły, jak choćby wyjście ze schronu przeciwbombowego po to, by uratować pozostającego na podwórzu psa, czy wymierzenie natrętnemu koledze Maurica policzka, gdy ten usiłował przymusić dziewczynę do współżycia. Bardzo podobało mi się w tej opowieści, iż mogłam poznawać alternatywne scenariusze, który przyjmiemy za prawdziwy, to już nasza sprawa. Jest jedno "oficjalne" życie Ursuli, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy wybrali dla niej inne. Wydarzenia, które miały miejsca w przededniu II wojny światowej prowokują do refleksji, jak niewiele trzeba, by całkowicie odmienić nie tylko jednostkowe losy ludzi, ale nawet losy całego świata. Bo co, gdyby na przykład nasza bohaterka, będąc przyjaciółką Ewy Braun i mając dostęp do Fuhrera, pozbawiła go życia?
"Jej wszystkie życia" ukazują nam, że nic w życiu nie leży w gestii przypadku, czy zbiegu okoliczności. Nie. To my, ludzie, jesteśmy w pełni odpowiedzialni za własny i nie tylko własny los poprzez wybory, jakich dokonujemy. Nikt jednak nie zna przyszłości i nie potrafi przewidzieć jakie skutki przyniosą jego decyzje w przyszłości. Bo tę zasłania czarna kurtyna. Wszystko to strasznie skomplikowane. Ale generalnie, jak to stwierdziła Sylvie, "(...) w zasadzie chodzi o to, aby spełniły się nasze marzenia".**
*s. 547-548
**s. 70

Powieść Atkinson to jedna z najbardziej nietypowych powieści, jakie dane mi było kiedykolwiek czytać i to właśnie przez wzgląd na tę swoją nietypowość zwróciła na siebie moją uwagę. Choć ktoś mógłby powiedzieć, że książkę o tak nieuporządkowanej, rwącej się, no mówiąc wprost, poplątanej nici fabularnej, napisać mogła tylko bardzo niezdecydowana kobieta, to jednak ja uważam,...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Molly

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [2]

Mario Vargas Llosa
Ocena książek:
6,9 / 10
36 książek
2 cykle
Pisze książki z:
1164 fanów
William Wharton
Ocena książek:
6,7 / 10
20 książek
0 cykli
1128 fanów

statystyki

W sumie
przeczytano
209
książek
Średnio w roku
przeczytane
14
książek
Opinie były
pomocne
1 632
razy
W sumie
wystawione
177
ocen ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
1 037
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
12
minut
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
7
książek [+ Dodaj]